Strony

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

NOWENNA PRZED UROCZYSTOŚCIĄ NARODZENIA NAJŚW. MARJI PANNY

Nowenna do Uroczystości Narodzenia Najświętszej Maryi Panny zaczyna się 30 sierpnia.
Nowenna do Uroczystości Narodzenia Najświętszej Maryi Panny zaczyna się 30 sierpnia.

Dzień 1-szy.

Jak jutrzenka jest końcem poprzedzającej jej nocy, tak narodzenie Marji było końcem naszych smutków, a początkiem wesela (Rup. In Cont. L. VI), które ogarnia głównie serca Jej sług. Aby być sługą N. Marji Panny, trzeba się starać poprawić życie, unikać okazji do grzechów, mając szczerą wolę nieobrażania Boga, czcić Ją codziennie jaką modlitwą i uciekać się do Niej w potrzebach. Najśw. Dziewica nie potrzebuje naszych usług dla siebie samej, jeżeli pragnie mieć stosunek z nami, to jedynie, by nam czynić dobrze. Marja, mówi św. Andrzej z Krety, jest bardzo wdzięczna i hojnie odpłaca każdy akt czci i miłości Jej składany.

Czytamy w życiorysie św. Róży z Limy, str. 124, że w kaplicy (pałacowej) Najśw. Marji P., właścicielka tegoż pałacu, żyjąca w przyjaźni z św. Różą, wobec niej i dwóch towarzyszek, w duchownej rozmowie, wysławiała N. Marję P., cytując liczne Jej dobrodziejstwa. A gdy przestała, św. Róża, wpatrzona dotąd w obraz Bogarodzicy, prosiła, aby mówiła dalej i rzekła: Zaprawdę rzecz dziwna się stała, albowiem podczas gdyś opowiadała o cudach Panny Najśw., widziałam w tym obrazie naszym oznaki niezwykłej radości. Panna Przenajświętsza na nas wdzięcznie spoglądała, podnosiła się w obrazie, jakby zeń z uśpioną Dzieciną do nas wynijść chciała, rozrzucała między nas duchowe słodycze, uśmiechała się, wspanialej była opromieniona i raz swą Boską Dziecinę, to znów nas obsypywała pieszczotami. A zaś nie słusznie trzeba się było dłużej zabawić nad wychwalaniem cudów zdziałanych przez naszą Najświętszą Królowę.

Abyśmy zasłużyli na podobne Jej względy i uweselili Serce naszej Najśw. Matki, mówmy ze czcią o Niej, ale jeszcze częściej mówmy do Niej z dziecięcą miłością.

Codziennie zmówić 9 Zdrowaś Marja.


Dzień 2-gi.

Zewnętrzna krasa i powab Niepokalanej Dziewicy odpowiadały piękności Jej duszy. Gdy ks. Arcybiskup zapytał świątobliwą Benedyktę z Laus o jej objawienia Najśw. Marji P., odpowiedziała: „Ta dobra Matka nic nie ma w sobie surowego. Jej wyraz twarzy, Jej spojrzenie, Jej głos – wszystko słodkie, miłe, wzbudza ufność i uszanowanie, ale uszanowanie pełne tkliwości. Ona jest cała dobrocią, kto Ją widzi, musi koniecznie Ją pokochać. Ta Jej wielka dobroć ośmieliła mię od pierwszego razu, kiedy miałam szczęście Ją zobaczyć. Prawda, iż wówczas jeszcze uważałam Ją jako panią ziemską, ale czułam się uniesiona takiem szczęściem, że nie mogłam myśleć tylko o Tej, która króluje w niebie. Każdym razem, co Ją widziałam, odchodziłam od zmysłów i coraz więcej wydawała mi się milszą.”
Nim jeszcze miewała te objawienia, ukazał jej się raz św. Maurycy i powiedział, że ludzie, którzy biorą dochód z jednej zrujnowanej kaplicy, ciężki rachunek zdadzą przed Bogiem i uwiadomił Benedyktę, że na dolinie w pobliżu kościoła św. Szczepana zobaczy Matkę Bożą. „Niestety! Zawołał, – jak Ją zobaczę na ziemi? Ona jest w niebie.” – „Jest w niebie i na ziemi, według swego upodobania”, odpowiedział święty.
Gdy Benedyktę zamierzała władza duchowna badać, co do jej objawień, czem się trwożyła, Matka Boska jej się ukazała i kazała jej bez bojaźni objawić prawdę sługom i rządcom Kościoła św. Nadto – powiedzieć wikaremu jeneralnemu, iż jako kapłan udzieloną sobie władzą może skłonić Boga do zstąpienia z nieba na ziemię, lecz nie ma żadnej władzy rozkazywać Matce Boskiej.
Oto jak ukochał i uczcił Pan Jezus Swą Najświętszą Matkę, kiedy nad Nią nie dał władzy nikomu z istot stworzonych. Cieszmy się z tego i dziękujmy Bogu.

Dzień 3-ci.

Św. Brygida słyszała pewnego razu Pana Jezusa temi słowy do Najśw. Marji Panny przemawiającego: „Proś mnie, Matko ukochana, o co chcesz, a wszystkie prośby Twoje wysłucham i spełnię! Tyś mi niczego nie odmawiała na ziemi, słuszna przeto, abym ja Ci nie odmawiał w niebie”.
Korzystajmy z tego i błagajmy Matki Bożej, aby wyjednała nam i naszym krewnym oraz NN. łaskę ostateczną zbawienia i łaski potrzebne i różne dary, jakie sama uzna dla nas za najzbawienniejsze. Najlepiej zdać się zawsze na Jej wybór, jak to czyniła św. Weronika Giuliani zak. św. Franc. Ser., o czem dowiadujemy się z jej listu, pisanego do spowiednika, następującej treści: „Żyję w radości wśród smutku. O, rodzaj życia prawdziwie drogi i nieoszacowany, a wszystko z miłości do Boga! Nawet i Matka się skryła, ale czuję, że mnie wspiera. Niech będzie błogosławiona za taką miłość. O, gdyby Jej nie było, biada mnie! Wszelkie dobro od Niej otrzymuję, i wiesz ojcze, że tak zawsze było. O ojcze! żebyś ty wiedział sposoby, jakich używa Marja, jakich Ona używa względem tej duszy mojej, straciłbyś rozum z radości. Ja proszę Jej o łaski, a Ona zaraz skłania mię do poddania się woli Boga i w tem mię trzyma. I wszelka łaska, jaką otrzymuję w jakikolwiek sposób, jest zawsze nie ta, o którą proszę, ale ta, jaką Bóg chce. I tak zdaje mi się, żem prosić zawsze powinna i Najśw. Panna tego żąda ode mnie, abym tak zawsze prosiła. Ona ze mną robi wszystko według tego, co Bóg chce, a ja zgadzam się z Nią”.
I my się oddajmy w opiekę Najśw. Marji Pannie, prosząc Jej, aby naszą sprawę zbawienia wzięła w swe ręce i jak św. Weroniką kierowała nami.


Dzień 4-ty.

Bogarodzica kocha nas ludzi, jak swoje dzieci i pragnie abyśmy się do Niej w potrzebach uciekali, co poznamy z Jej słów, wyrzeczonych do Błog. Alana. Ten wierny sługa Marji, nagabnięty gwałtowną pokusą, tylko co takowej nie uległ, a to z tego powodu, że nie zaraz polecał się N. Marji Pannie. Przenajśw. Panna objawiła się mu i żeby na później był ostrożniejszy, uderzyła go w policzek, mówiąc: „Gdybyś Mnie był zaraz wezwał, nie doszłoby było niebezpieczeństwo do tego stopnia” (Uwiel. M. Św. A. Ligu. str. 64).
Wszyscy ludzie są grzesznikami, mówi św. Jan (I, 8). Stąd też żaden człowiek nie jest godzien zbliżyć się do Boga. Na szczęście mamy pośrednika u Ojca, tj. Jezusa Chrystusa, sprawiedliwego w najwyższym stopniu. On błaga o przebaczenie dla nas; a ten ukochany Syn niezawodnie będzie wysłuchany. Lecz jeśli Majestat Boski wzbudza w nas trwogę, nabierzmy odwagi, mamy bowiem znowu Pośredniczkę, w której nie ma nic, co by nas przerażać mogło, a nią jest Marja, Matka Jezusa i nasza. Ona to posiada wszystkie przymioty, które mogą w nas utrwalić ufność bez granic. Pośredniczka to bardzo roztropna, która zna środki, za pomocą których łagodzi słuszny gniew naszego Sędziego. Pośredniczka to gorliwa, więc bardzo Jej leży na sercu nasze zbawienie. Pośredniczka to wszystkich, gdyż nikomu nie odmawia swej pomocy.
Mając tak dobrą Matkę, czegoż się trwożyć mamy w niebezpieczeństwach, czego upadać na duchu wśród cierpień, gdy, zwróciwszy się do Niej, otrzymujemy odpowiednią pomoc i łaskę.

Dzień 5-ty.

Rodzicami Najśw. Marji Panny byli św. Joachim z rodu króla Dawida. To pokolenie, chociaż królewskie, nie opływało w dostatki odpowiednie, co Pan Bóg dopuścił i dlatego, aby najbliżsi przodkowie Pana Jezusa nie byli już bardzo zamożnymi, gdy i On Sam miał się narodzić w ubóstwie. Św. Anna była córką Natana, z kapłańskiego pokolenia Aronowego. Co do ich świątobliwości, sama Matka Boża powiedziała św. Brygidzie w objawieniu, że wtedy nie było na całej kuli ziemskiej świątobliwszego małżeństwa nad Jej rodziców. Jak św. Joachim i św. Anna świątobliwością życia zasłużyli sobie, iż im Bóg cudownie zesłał córkę, która jest chlubą rodzaju ludzkiego, tak my cnotliwem życiem usiłujmy zasłużyć na to, aby nas Najśw. Marja Panna przyjęła za swe dzieci i jako takie otaczała troskliwą opieką. Chcąc to łatwiej osiągnąć, wpiszmy się do Arcybr. Różańca św. lub do Arcybr. Niepokalanego Serca Marji, do czego niech nas zachęci następujący przykład.
Marja Mrazek (obecnie P. M.), młodziutka panienka, córka naczelnika Tow. asekuracji, gorąca czcicielka Niepokal. Dziewicy, wpisała się do Arcybr. Niepokalanego Serca Marji i odtąd zawsze nosiła na sobie cudowny medalik. W grudniu roku 1889 przerwał jej się sznurek od medalika i nie nosiła go jakiś czas. Gdy raz miała wyjść z domu, uczuła jakby przynaglający głos wewnętrzny, aby wzięła ów medalik. Posłuszna natchnieniu Bożemu, nie mając sznurka, zawiesiła go na nitce zbyt długiej, tak że zwisł koło serca. Następnie wyszła z domu ze swą przyjaciółką (r. 1889) i szły ulicą Wolską. Przyszedłszy do domu, chciała właśnie wejść na schody, gdy wyszedł naprzeciw niej mężczyzna około 27 lat liczący, który straciwszy nadzieję zdobycia jej ręki, trzy razy wystrzelił do niej z pistoletu. Pierwsza kula trafiła jej przyjaciółkę i lekko ją zraniła, dwie inne uderzyły w Marję M. Najśw. Panna obroniła jednakże swą czicicielkę w cudowny sposób. Kula spłaszczyła się na medaliku, mianowicie na imieniu Marji i poszła w bok z taką siłą, że tynk zerwała ze ściany, a lekko tylko drasnęła ciało panienki, która ze czcią wielką przechowuje medalik, co tak silną był dla niej tarczą.
Nadto Najśw. Dziewica raczy ją i nadal wspierać swą przyczyną, gdyż jest wzorową żoną i matką, a nawet w ten sposób okazała jej swe względy, że obie córeczki pani M. przyszły na świat w uroczystości Bogarodzicy, tj. Zofja i Marja 2 lipca, a Marja 8 września, zaś syn w marcu, poświęconym czci Jej św. Oblubieńca, przeto też dostał imię Józefa, podobnie jak dziewczątka na cześć Najśw. Marji P. Jej imię otrzymały.
O! jak wdzięczna jest służba Marji Najświętszej, ona zjednywa nam szczęście doczesne i wieczne, – zaciągnijmy się więc pod sztandar Matki Bożej.


Dzień 6-ty.

Najśw. Panienka, wzrastając w lata, coraz też większego nabierała wzrostu w świętości. Według nauki Kościoła św. za każdy postęp w doskonałości, tj. za każde współdziałanie duszy z łaską Pan Bóg udziela nowej i to wyższej łaski i tak następnie. Miarkujmyż z tego, do jakiego stopnia świętości musiała dojść Najświętsza Marja Panna, która jak najwierniej współdziałała z łaską Bożą i nigdy natchnienia Ducha Św. nie zmarnowała.
Ona, nie wiedząc, że będzie Matką Bożą, będąc dzieckiem, często powtarzała: „Kiedyż ujrzę tę przedziwną istotę, która ma być Matką Bożą?" A w swej pokorze pragnęła być Jej sługą. Tak oceniała godność Bogarodzicy.
„Błogosławieni są na ziemi, mówi św. Bonawentura, ci, których Marja osobliwą otacza opieką, kto bowiem wiernym jest sługą Marji, ten już jest zapisany w księdze żywota”. Czytamy w kronikach Braci Mniej. (Ks. I str. 71), że czcigodna św. Brygida de Monte acuto, zak. św. Franc. Seraf., gorliwa sługa Marji, wielkie czyniła postępy w cnocie. Raz ukazała jej się N. Marja P. w licznycm gronie św. Aniołów i trzymając przed nią tablicę, rzekła: „Córko moja, przypatrz się bacznie i czytaj, czy twoje imię jest napisane na tej tablicy”. Brygida, spełniając zlecenie Najśw. Dziewicy, ujrzała między innymi i swoje imię wyrażone złotemi literami. W pokornem uniżeniu radowała się niezmiernie, że jej imię wpisane w księgę żywota.
Aby i nas Bogarodzica wpisała w księgę żywota, prośby Ją o to, wielbiąc Jej czystość niepokalaną, polegając na obietnicy danej swemu słudze. Gdy jeden Święty spytał raz N. Marji P., co ma w Niej czcić, Ona mu odpowiedziała: czystość niepokalaną; czcząc tę, wszystko otrzymasz.
Pan Jezus objawił św. Katarzynie Seneńsk., iż wybrał Marję na to, aby do Niego serca ludzkie, a mianowicie grzeszników przyciągała. Marja Panna sama raz objawiła św. Brygidzie, iż najcięższymi grzechami splamionemu grzesznikowi wyjedna przebaczenie i łaskę u Boga, byle tylko ten grzesznik wzywał jej pomocy. Sama Najśw. Panienka zrobiła to porównanie, iż jak magnes ciągnie ku dobie żelazo, tak Ona najtwardsze serca pociąga do Boga.
Roku 1901 wielki grzesznik śmiertelnie chory wzbronił przystępu do siebie księżom, tylko z nich jeden T. J., ufając w przyjaźń niegdyś na szkolnej ławie, wcisnął się do mieszkania chorego, a widząc opłakany stan jego duszy, prosił go, aby zmówił „Zdrowaś Marja”. Odpowiedział na to bluźnierstwem. Wreszcie znudzony naleganiem, chcąc się pozbyć księdza, zmówił „Zdrowaś Marja”, ale po francusku, aby go usługujące zakonnice nie zrozumiały. I ledwie chwila upłynęła, a chory przemówił drżącym głosem: „Ja jednak chciałbym się wyspowiadać”. Po serdecznej, skruszonej spowiedzi, kazał ze szuflady wyjąć obraz Matki Bożej Bolesnej. Była to pamiątka po matce, która umierając dała mi go z prośbą, aby się nigdy z nim nie rozstawał. Po raz pierwszy go wyjął, całował ze łzami i do piersi przyciskał. Cienka niteczka, która go łączyła z Marją, zamieniła się już w sznur mocny. Niebawem przyjął Komunję św. rozpromieniony szczęściem. W kilka dni dusza chorego uleciała do stóp „Ucieczki grzesznych”.
Odtąd z wielką pobożnością odmawiajmy „Zdrowaś Marja”.

Dzień 7-my.

Co Bóg może swą Wszechmocnością, Marja może swemi prośbami. Ten grzesznik, mówi Pan Bóg, przebrał miarę grzechów, jaką postanowiłem mu przebaczyć, odtąd nie znajdzie więcej odpuszczenia, chyba, że Marja przyczyni się za nim. Pan, ustanowiwszy Marję rozdawczynią Swojego miłosierdzia, uwidocznia nam tę prawdę, że prośby Przenajśw. Dziewicy są skuteczne wtedy nawet, kiedy się zdają sprzeciwiać prawom Opatrzności, co niech nam to udowodni następujący przykład.
Znanym i głośnym był swego czasu profesor Cesar Parrini. Piastował on wysoki urząd w loży masońskiej we Florencji, pisywał do masońskich gazet bluźniercze artykuły przeciwko Bogu i Kościołowi, a dwa lata przed śmiercią następujący testament:
„Zdrowy na duszy i ciele oznajmiam dzisiaj, trzynastego marca 1882 roku, moją ostatnią wolę”.
„Żądam stanowczo, aby, gdy śmiertelnie zachoruję, żadnego kapłana, jakiegokolwiek on był wyznania lub obrządku, nie wpuszczano do mego mieszkania”.
„Żądam stanowczo, aby, gdy umrę, żadne zgromadzenie zakonne, żadne bractwo, żaden ksiądz itd. mego trupa nie ruszył; na mary złożą moje zwłoki i towarzyszyć mi będą do grobu moi bracia, przyjaciele i znajomi”.
W tym samym testamencie przeznaczył sporą sumę na cele masońskie, a wykonawcą testamentu mianował również lożę wolnomularską. O Bogu i o duszy nic nie chciał wiedzieć.
Roku 1884, 18-go lipca, został Parrini ciężko ranny w pojedynku. Zaniesiono go prawie już umierającego do domu i tu odezwał się do czuwającego przy nim lekarza: „Gdyby memu życiu groziło naprawdę niebezpieczeństwo, daj mi o tem znać, gdyż mam jeszcze ważne sprawy do załatwienia”. Po dwóch dniach zawiadomił go lekarz, że nie ma żadnej nadziei i że umrzeć musi. Chory, który całe życie żył bez Boga, zwrócił się wówczas do pewnej pani, odwiedzającej go w chorobie, ze słowami: „Zawołaj mi natychmiast księdza, chcę mieć księdza przy śmierci”. Zawołano księdza. Parrini przed świadkami odwołał wszystkie swoje błędy i bluźnierstwa, starał się naprawić zgorszenie, wyspowiadał się i przyjął św. Sakramenta, a gdy ktoś z obecnych zapytał, jak po takiem życiu z takiem żalem teraz do Boga się garnie, odpowiedział na to: „Przyjacielu! Inaczej się człowiek patrzy na wszystko, gdy żyje, a inaczej w godzinę śmierci”. Tak pobożnie wzbudzał dalej akty miłości, wiary, nadziei i żalu, że obecni nie mogli się oprzeć wzruszeniu. Ze słowami: Jezus, Marja! i z krzyżem na piersiach zakończył życie.
Po jego śmierci pytali się ludzie, jak się to stało, że łaska Boża to serce zwyciężyła i dopiero wówczas dowiedziano się, że zmarły był człowiekiem bardzo miłosiernym, który gdzie tylko mógł, wspierał ubogich i nędzarzy, że codziennie mimo swojej niewiary modlił się za dusze w czyśćcu cierpiące i odmawiał za nie psalm: „Z głębokości wołałem”, i że miał, choć Bogu bluźnił, nabożeństwo do Matki Najśw. Po jego śmierci znaleziono w stoliku obrazek Niepokalanej Dziewicy.
Ach, miejmy stałe nabożeństwo do Matki Bożej, usiłujmy naśladować Ją w miłosierdziu i przez Jej przyczynę wypraszajmy zbawienie grzesznikom, osobliwie nam znajomym.


Dzień 8-my.

Marja od pierwszej chwili swego istnienia była przejęta niezachwianą miłością Boga. Im serce czystsze i oddalone od tego, co nie wiedzie do Boga, tem więcej w niem miłość Boża obfitować będzie. Ta Królowa miłości przewyższyła nawet Serafinów w miłości Boga, ponieważ była najpokorniejszą i zupełnie oderwaną od siebie i od rzeczy ziemskich; Bóg tylko był jedynym przedmiotem Jej myśli, pragnień i radości. Pokorą zatem i miłością powinny się odznaczać dzieci N. Marji P., podobnie jak jedna z jej niedawno zmarłych czcicielek, której przykład przytaczam.
Jadwiga M., córka zacnych rodziców, zaledwie ujrzała świat, w kilka miesięcy, wskutek zapalenia rączki, dostała gangreny i według orzeczenia lekarskiego, nie było już żadnego ratunku. Wtedy jej świątobliwa matka z wiarą przyłożyła na chore miejsca wody z Lourdes, pod którą zgangregowane kawałki ciała powypadały, a pod nimi ukazała się zdrowa skóra. Jednak zagłębienia w tych miejscach, jakby na pamiątkę cudu, zostały jej do śmierci. Raz w nocy pani M. widziała nad tą dzieciną w kołyseczce unoszące się przez jakiś czas światło w postaci płomyka. W dalszem życiu, gdy się okazały w dzieweczce niezwykłe dary Boże i talenta, zrozumiała P. M., iż ją Duch św. wtedy szczególnie oświecił. Jadwiga głównie odznaczała się wielkiem nabożeństwem do N. Marji P., cnotą miłości i pokory, tak rzadkiej przy urodzie, talentach, czci i oklaskach ludzkich, jaką budowała nie tylko swe rodzeństwo, ale i liczne grono swych koleżanek. W każdej prawie potrzebie z dziecięcą ufnością zwracała się do Matki Bożej i gdy raz w nocy, mając kilka lat, wskutek bólu gardła uczuła duszenie, błagając o pomoc N. Marji P., uniknęła niebezpieczeństwa śmierci.
Dorósłszy 18 lat, nie wiadomo skąd, wiedziała, że wkrótce umrze, z czem się często odzywała do swej rodziny, jako to: że już ostatnie z nimi spędza razem wakacje itp., co się w zupełności ziściło. Gdy zachorowała na tyfus, prosiła o Sakramenta św., a widząc zabiegi czynione o jej zdrowie, obiecała P. Jezusowi, że jeżeli ją uzdrowi, zostanie zakonnicą, pomimo że się już od kilku lat o jej rękę ubiegał bogaty, zacny młodzian. P. Bóg widocznie przyjął jej przyrzeczenie za czyn, co można wywnioskować z następującego objawienia, jakie miała Jadwiga. Ujrzała się wprowadzoną przez P. Jezusa do Sali, w której było mnóstwo zakonnic biało ubranych. Na ten widok, ogarnął ją wstyd swego ciemnego odzienia. Wtedy Zbawiciel, litością zdjęty, zbliżył się do niej, rozproszył wszystek pył ziemski, zaciemniający jej szatę, i stała się taką, jak Jego Oblubienice. Pocieszona tem widzeniem, w dzień poświęcony N. Marji P., tj. w sobotę szczęśliwie przeniosła się do wieczności r. 1897 w dziewiętnastej wiośnie życia. Wkrótce ukazała się na śnie swej matce z dwiema wspaniałemi koronami i na zapytanie pani M., czy widzi P. Jezusa? Wznosząc oczy w niebo, w upojeniu szczęścia, odrzekła: „Widzę, widzę!… jestem w Jego gwardji”.
Naśladujmy tę czcicielkę N. Marji P. w miłości, jaką miała do Niej, wzywajmy na pomoc Bogarodzicy w każdej pokusie i trudnej okoliczności życia, a i my przez Jej przyczynę otrzymamy potrzebne łaski i szczęście wieczne. Aby się stać zdolniejszymi do tego, oczyśćmy serca przez spowiedź św. i ugośćmy w nim Boga, dziękując Mu za stworzenie N. Marji P. oraz za wszystkie przywileje, łaski i chwałę w niebie Jej daną.


Dzień 9-ty.

Siostra Katarzyna Emmerich opisuje następujące objawienie: „7 września Najśw. Panienka, zbliżywszy się do mnie, w te odezwała się słowa: „Ktokolwiek począwszy dziś popołudniu kolejno przez dziewięć dni pobożnie odmawiać będzie Zdrowaś Marja na pamiątkę mojego Narodzenia i dziewięciomiesięcznego pobytu mego w łonie Matki mojej, ten co dzień poda Aniołom dziewięć kwiatów, przeznaczonych do ułożenia bukietów, który ja w niebie odbieram i ofiaruję Trójcy Przen. dla wyjednania szczególnej łaski osobie odprawiającej to nabożeństwo”.
To powiedziawszy, znikła, a ja zostałam wzniesiona nad ziemię. Ujrzałam w niebie między chórami Aniołów i Świętych i Najśw. Dziewicę przed tronem Bożym. Niebianie budowali dla niej z modlitw i nabożeństw, jakie wierni żyjący odprawiają na ziemi, dwie bramy, czyli dwa trony chwały, które, zwiększając się coraz więcej, formowały ogromne kościoły, pałace, a nawet całe miasta. Zdziwiło mnie to niezmiernie, że wszystkie te gmachy składały się z roślin, kwiatów, wieńców, a różne ich gatunki wyrażały przymiot i zasługę modlitw, odprawianych bądź przez pojedyncze osoby, bądź też przez całe zgromadzenie. O jakaż to silna zachęta do odmawiania z uwagą i pobożnością zwyczajnych modlitw naszych. Przejmijmyż się tą św. prawdą, iż Aniołowie pilnie zbierają nasze modły, myśli i westchnienia i zanoszą je do nieba.
Według tego, co N. Marja P. objawić raczyła św. Katarzynie E., dziś popołudniu zmówmy 9 Zdrowaś Marja i odmawiajmy takowe przez 9 dni.
Przykład: Mały Józio, syn p. Marji M., (o której wzmianka wyżej), przybiegł raz z płaczem do p. M., mówiąc: „Babciusiu, co ja mam zrobić, żeby mi dobrze szły nauki?… Profesor powiedział, że cudu potrzeba, abym zdał do następnej klasy." Moje dziecko, odpowie świątobliwa babka, ja tylko jeden znam sposób, tj. ucieczkę do N. Marji P., odprawmy więc wspólnie do Niej nowennę. Bardzo chętnie, odrzekł Józio i co dzień spieszył na modlitwę z babunią. Bogarodzica nie zawiodła ufności dziecka. Wkrótce polepszyło mu się powodzenie w naukach i awansował do wyższej klasy; wreszcie pod kierunkiem OO. Jezuitów stał się celującym uczniem. Niechże więc wszyscy, którym się nie powodzi czy to w naukach, czy w innych obowiązkach stanu, korzystają z rady danej Józiowi, a i oni zostaną pocieszeni.

Z książeczki „Święty Józef Oblubieniec Bogarodzicy”, Kraków 1930 r., str. 442-465.

Za: https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2015/08/29/nowenna-przed-uroczystoscia-narodzenia-najsw-marji-panny/#more-765