Strony

środa, 12 sierpnia 2015

ŚW. JÓZEF RATUJE OD OGNIA

św Familia
    W domu, w pewnej tyrolskiej wiosce wybuchł pożar. Płomienie podsycane wiatrem, nie napotykając przeszkody w drewnianych ścianach wysuszonej budowli, wnet ogarnęły cały dom, wznosząc się potwornymi językami ku niebu i grożąc sąsiednim zabudowaniom.

Zbiegła się ciżba ludzi, ale o ratowaniu nie było już mowy. Praca kilkudziesięciu lat zamieniła się na oczach tłumu w kłęby dymu.

Nawet rozpaczliwy krzyk matki: „Ratujcie, tam w kołysce dziecko” – nie wzbudził bohaterskiego odruchu.

Kilku śmielszych cofnęło się nie doszedłszy nawet do drzwi.

A biedna matka zalana łzami nie widząc pomocy od ludzi, zwraca się o nią do nieba.

Wyciąga ręce ku górze i z jakimś nadziemskim ogniem wiary w oczach powtarza trzykrotnie:

„Św. Józefie, tobie powierzam mego Józia, ratuj me dziecko”.

I na głos matki niebo okazało cud.

Rozszalały żywioł momentalnie przygasł, skurczył się jakby olbrzymim zgarnięty płaszczem. A wśród zwęglonych ścian domu, w pokoiku dziecięcym, ogniem nietkniętym, spał w kołysce uśmiechnięty Józio.

(Sendbote d. h. Joseph.)

Z książeczki O Bernard od Matki Bożej, Święty Józef wzór nasz i opiekun, Kraków 1939, rozdział X, str. 133-134.

Za: https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2015/08/12/sw-jozef-ratuje-od-ognia/#more-713