Następujące po Bożym Narodzeniu święta pozostają
z nim w ścisłej łączności. Pierwszym świętem,
które obchodzimy po Bożym Narodzeniu, jest
uroczystość św. Szczepana. On pierwszy wylał swą
krew za Zbawiciela. Był według słów Pisma św.
Mężem "pełnym wiary i Ducha św., łaski i
mocy" (Dz. Ap. 6, 5 i 8). Dla niego stał się
Chrystus "mocą Bożą i mądrością Bożą"
(I Kor. i. 24). Nieprzyjaciele jego "nie mogli się
sprzeciwić mądrości i Duchowi, który mówił"
(Dz. Ap. 6, 10) z niego. Ujętego Szczepana zaprowadzono
przed Radę żydowską. "A patrząc nań pilnie
wszyscy, którzy siedzieli w Radzie, widzieli oblicze
Jego, jako oblicze anielskie" (Dz. Ap. 6, 15). W
ostatnich chwilach swego życia, już w ręku oprawców,
przemówiwszy w porywających słowach o opiece Boskiej w
Starym Zakonie, "patrząc pilnie w niebo, ujrzał
chwałę Bożą i Jezusa, stojącego po prawicy Bożej. I
rzekł: Oto widzę niebiosa otworzone, a Syna
Człowieczego stojącego po prawicy Bożej. A
krzyknąwszy głosem wielkim, zatulili sobie uszy, i
rzucili się nań jednomyślnie. A wyrzuciwszy go z
miasta, kamieniowali... wzywającego i mówiącego: Panie
Jezu, przyjmij ducha mojego. A klęknąwszy na kolana,
zawołał głosem wielkim, mówiąc: Panie, nie poczytuj
im tego grzechu... I pogrzebali Szczepana ludzie
bogobojni, i uczynili nad nim wielki płacz" (Dz.
Ap. 7, 55-59. 8,2).
Jeżeli porównamy wczorajsze uroczyste święto z
dniem dzisiejszym, to na pierwszy rzut oka zdaje się
być między jednym a drugim wielka różnica. Wczoraj
święciliśmy dzień urodzin, dziś dzień śmierci;
wczoraj staliśmy wobec nowonarodzonego Zbawcy, dziś
przed krwawymi zwłokami pierwszego męczennika; wczoraj
patrzeliśmy na radość pasterzy, dziś na szalejących
i zgrzytających żydów, którzy napadają na męża
Bożego, wloką go poza miasto i mordują. Wczoraj
rozbrzmiewała radosna pieśń aniołów, dziś chichot
piekła, gotującego się do walki z Kościołem św.
A jednak różnica pomiędzy jednym a drugim świętem
nie jest tak wielka, jakby się mogło wydawać. Wczoraj
obchodziliśmy narodziny Zbawiciela i dziś także
obchodzimy niejako urodziny. Albowiem Kościół św.
uważa dzień śmierci świętego za dzień jego
narodzin. Skąd to pochodzi? Nie życie doczesne jest
prawdziwym, lecz życie wieczne, albowiem nie dla
doczesności, lecz dla wieczności jesteśmy stworzeni.
Rzeczą najważniejszą nie są więc pierwsze nasze
narodziny, którymi rozpoczyna się życie ciała, lecz
narodziny drugie, czyli odrodzenie, przez które dusza
dla Boga żyć i działać poczyna. Atoli odrodzenie
przez chrzest św. nie jest dziełem kilku godzin
względnie dni, nie, z łaską chrztu św. trzeba
współdziałać, aby odrodzenie rozwinęło się w
całej pełni - odrodzenie jest najważniejszym dziełem
naszego życia. - Także św. Szczepan nie odrodził się
dopiero w dzień swej śmierci, lecz dzień ten
uwieńczył tylko wspaniale wielkie dzieło życia.
Podobnie i my winniśmy przez całe lata pracować nad
swym odrodzeniem, abyśmy kiedyś doczekali się
szczęsnego dnia narodzin - za przykładem św.
Szczepana.
Na czym jednak polega nasze odrodzenie? - Na dwóch
rzeczach, w których wszystko się mieści: na wierze i
miłości. Kto posiada żywą wiarę i serdeczną
miłość, ten jest odrodzony, ten żyje prawdziwym
życiem duchowym.
Lecz jaką otrzymamy nagrodę za swoją wiarę i
miłość? Już powiedzieliśmy, jaką nagrodę otrzymał
święty Szczepan: był nią dzień jego narodzin, w
którym przeszedł z ziemi do nieba, z śmiertelności do
nieśmiertelności, z śmierci do życia wiekuistego. - A
do jakiego to nieba wolno mu było wejść? - pyta św.
Augustyn. Był już ktoś, co oglądał wspaniałości
niebieskie! Posłuchajmy głosu jego: "Potem
widziałem rzeszę wielką, której nikt nie mógł
przeliczyć, ze wszech stron i pokoleń i ludzi i
języków, stojących przed stolicą i przed obliczem
Baranka, przyobleczonych w szaty białe, a palmy w ręku
ich. I wołali głosem wielkim, mówiąc: Zbawienie Bogu
naszemu, który siedzi na stolicy, i Barankowi"
(Obj. 7, 9-10). Pytającemu o nich Apostołowi
odpowiedziano: "Ci są, którzy przyszli z ucisku
wielkiego, i obmyli szaty swoje i wybielili je we krwi
Baranka" (Obj. 7, 14). Mowa tu oczywiście o
męczennikach świętych, którym przoduje św. Szczepan;
wiekuiste, nieopisane szczęście - oto jego nagroda.
Jeśli i my pójdziemy jego śladami, czeka nas podobny
dzień narodzin. Ostatnich chwil życia nie zasmuci nam
lęk i trwoga, bo czemuż mielibyśmy się śmierci
obawiać? A gdy zgon nasz kiedyś nadejdzie, i niebo nam
się otworzy, ujrzymy Jezusa stojącego po prawicy
Bożej, który przyjmie duszę naszą do przybytku
wiekuistej chwały. Jeżeli naśladować będziemy św.
Szczepana, przyozdobi Pan skroń naszą wieńcem wiecznej
nagrody. Prośmy, błagajmy go gorąco, by nas ów
szczęsny dzień nie minął.
Rok Boży w liturgii i
tradycji Kościoła świętego - Katowice 1931