We Wenecji żył pewien młodzieniec szlachecki, bardzo nabożny do św.
Józefa; na jego cześć rozdawał bardzo wielkie jałmużny, uczęszczał do
jego świątyni, ozdabiał jego ołtarze i składał mu wiele innych dowodów
czci i miłości.
Razu jednego zapadł on w ciężką chorobę i w tym stanie większą miał
troskę o środki uzdrowienia ciała, aniżeli o środki zapewniające
zbawienie duszy. Choroba się pogarszała z każdą chwilą i chory znajdował
się u kresu życia, ale wcale nie myślał o spowiedzi, tym bardziej, że
rodzice jego, aby go nie przestraszyć wiadomością o rychłej katastrofie,
nie mówili mu nic o bliskiej śmierci. Lecz czego nie uczynili fałszywi przyjaciele tego świata, to uczynił prawdziwy przyjaciel św. Józef,
ponieważ objawił się choremu we śnie i rzekł doń: Nie masz czasu do
stracenia, bliską jest twoją ostatnia godzina na tym świecie; pogódź się
zatem z Panem Bogiem i przyjmij ostatnie św. Sakramenta.
Pobożny młodzieniec poznał napomnienie niebieskie i z wielką skruchą i
gorliwością uczynił to, co mu polecił św. Józef, a zaledwie przyjął św.
Sakramenta, wyzionął ducha spokojnie w ręce swego św. Patrona. W ten
sposób nabożeństwo do św. Józefa zapewniło mu żywot wieczny.
Ks. Antoni Kotarski T. S., Miesiąc marzec św. Józefa, Warszawa 1939, str. 12.
Za: https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2015/12/02/sw-jozef-uprasza-zywot-wieczny-swoim-czcicielom/