Strony

sobota, 11 lutego 2017

Historia objawień Najświętszej Maryi Panny w Lourdes


 


BERNADETTA OPOWIADA O WIELKICH MOMENTACH OBJAWIEŃ

PIERWSZE OBJAWIENIE:
11 LUTEGO 1858 R.

 

Opowiada Bernadetta: "Po raz pierwszy udałam się do groty we czwartek 11 lutego. Poszłam tam z dwiema dziewczynami, by zebrać drewno na opał. Po przybyciu do młyna spytałam, czy chciałyby zobaczyć miejsce, w którym wody kanału łącza się z Gavem. Odpowiedziały twierdząco.

Szłyśmy więc wzdłuż kanału, aż znalazłyśmy się przed grotą. Moje towarzyszki uległy pokusie przebycia strumienia i dotarcia do groty; niespodziewanie jednak zaczęty płakać, spytałam je więc o przyczynę. Odrzekły, że woda była zbyt zimna. Chcąc pokonać strumień bez zdejmowania odzieży, poprosiłam, aby mi pomogły ułożyć kamienie w strumieniu, lecz odpowiedziały, że jeśli chcę dotrzeć na drugi brzeg, to nie pozostało mi nic innego, jak tylko robić tak, jak one.

Poszłam nieco dalej, by zobaczyć, czy nie ma jakiegoś miejsca, w którym przeprawa przez wodę obyłaby się bez ściągania ubrania, ale niestety, nic nie znalazłam. Wróciłam więc przed grotę i zaczęłam rozbierać się. Zdołałam ściągnąć zaledwie jeden but, gdy usłyszałam hałas przypominający uderzenie wiatru. Spojrzałam w stronę rozciągającej się naprzeciwko groty łąki i zauważyłam, że drzewa wcale się nie poruszały. Rozbierałam się dalej. Usłyszałam ponownie ten sam hałas i spojrzałam w kierunku groty. Ujrzałam jakąś panią ubrana na biało: miała na sobie białe odzienie i tego samego koloru welon, przepasana była błękitną szarfą i na każdej stopie miała żółtą różę, tak samo żółtą, jak trzymany przez nią różaniec. Byłam zdumiona i myślałam, że uległam złudzeniu. Przetarłam oczy i spojrzałam ponownie: widziałam wciąż tą samą Panią.

Wyjęłam z kieszeni różaniec. Chciałam uczynić znak krzyża św., ale ręka mi opadła bezwładnie i nie zdołałam jej unieść do czoła. Wtedy zaczęłam się bać, drżały mi ręce, ale pozostałam na miejscu. Pani wzięła do ręki różaniec, dotąd przewieszony na przegubie dłoni i przeżegnała się. Spróbowałam i ja, udało się. Od tego momentu strach, który mnie opanował, zniknął; upadłam na kolana i odmawiałam różaniec razem z Panią, która modląc się, wcale nie poruszała ustami. Po skończeniu modlitwy dała mi znak, abym zbliżyła się, ale ja nie ośmieliłam się, po czym nagle zniknęła". Wstrząśnięta jeszcze przeżytym widzeniem Bernadetta poprawia swoją wiązkę drewna i wraz z siostrą Antoniettą i przyjaciółką Joanną powraca do domu.

"Cud ze świecą" (17 objawienie) - Dzieło Carrier-Belleuse (obraz w hotelu Panorama) 

Posłuchajmy jeszcze raz Bernadetty: "Wracamy razem. Idąc drogą, spytałam się moich towarzyszek, czy zauważyły cokolwiek; odpowiedziały, że nie. Powtórzyłam pytanie i jeszcze raz odpowiedziały, że nic nie widziały i dodały: 
 
- A ty, widziałaś coś?
- Jeśli wy nic nie widziałyście, to ja też. Myślałam, że się pomyliłam. W czasie drogi powrotnej, przez cały czas pytały mnie uporczywie o to, co widziałam. Nie miałam chęci mówić czegokolwiek, ale one nalegały do tego stopnia, że zdecydowałam się powiedzieć, ale pod warunkiem, że zapewnią mnie, iż nikomu tego nie zdradzą. Obiecały całkowite milczenie, ale zaledwie dotarłyśmy do domu, przyszła im taka ochota na mówienie, że wygadały wszystko".

Rodzice Bernadetty przyjęli to bardzo źle: matka skrzyczała i zbiła dwie siostry, i zabroniła Bernadetcie powracać do groty Massabielle.

DRUGIE OBJAWIENIE:
14 LUTEGO 1858 R.

 

Oto pisemne opowiadanie Bernadetty: "Powróciłam po raz drugi do groty następnej niedzieli. Przypominam to sobie, gdyż czułam się popychana jakąś nieodpartą wewnętrzną siłą.

Moja matka zabroniła mi powracać tam, ale po uroczystej Mszy św. razem z moimi dwiema towarzyszkami poszłam poprosić o pozwolenie na pójście do groty. Nie chciała o tym słyszeć. Bała się, że mogłabym wpaść do wody i że nie wróciłabym na nieszpory. Obiecałam, że wrócę na czas, wtedy przystała na prośbę.

Przed wyruszeniem w drogę, udałam się z małą butelką do kościoła, by wziąć nieco wody święconej, którą chciałam skropić widzenie, gdybym przypadkiem jeszcze raz je ujrzała.

Po przybyciu do groty każda z nas wzięła do ręki różaniec, po czym uklękłyśmy, by modlić się. Skończyłam zaledwie pierwsza dziesiątkę różańca, gdy ujrzałam pojawiającą się tą samą Panią. Szybko zaczęłam skrapiać ją święconą wodą, prosząc, by pozostała, jeśli jest wysłana od Boga, a jeśli nie jest od Boga, by znikła. I pośpieszyłam się, wylewając wodę. Uśmiechnęła się do mnie i skłoniła głowę; im więcej ją skrapiałam, tym bardziej uśmiechała się i pochylała głowę.

Zauważyłam, że powtarzała ona nieprzerwanie wciąż te same gesty. Zaczęłam bać się i poczęłam polewać ją jeszcze szybciej, dopóki nie zabrakło wody. Po skończeniu różańca zniknęła".

W czasie tego widzenia miało miejsce przykre zdarzenie: gdy znajdujące się obok Bernadetty dziewczynki popadły w panikę, Joanna Abbadie strąciła wielki kamień, który począł staczać się wzdłuż groty. Bernadetta w ekstazie nie zdawała sobie sprawy z niczego; gdy towarzyszki usiłowały unieść ja, nie zdołały, tak stała się ciężka. Jedynie silny młynarz Antoni Nicolau zdołał później przenieść ją, jeszcze w ekstazie, do swojego młyna. Jest zbytecznym mówienie o groźbach i napomnieniach matki Luizy, która zabroniła swojej córce powrotu do groty.

TRZECIE OBJAWIENIE:
18 LUTEGO 1858 R.

 

Jest to jedno z czterech najważniejszych objawień; Pani przemówiła po raz pierwszy.

Posłuchajmy Bernadetty: "Po raz trzeci udałam się do groty w następny czwartek w towarzystwie jakiejś czcigodnej osoby. Poradzono mi, bym wzięła ze sobą kawałek papieru, pióro i atrament, i bym poprosiła Panią, by była tak dobra i zechciała przekazać na piśmie to, co chciałaby ode mnie. Kiedy poprosiłam o to, Pani uśmiechnęła się i rzekła, że ma tyle rzeczy do powiedzenia, iż nie jest możliwym spisać je wszystkie. Spytała mnie, czy zechciałabym wyświadczyć jej przysługę, powracając do groty w ciągu kolejnych 15 dni. Zgodziłam się. Dodała jeszcze, że nie może mi obiecać szczęścia na tym świecie, ale w innym. Powracałam do groty podczas 15 kolejnych dni i widzenie ukazywało się za każdym razem oprócz jednego poniedziałku i jednego piątku.

CZWARTE OBJAWIENIE:
19 LUTEGO 1858 R.

 

Jest to krótkie widzenie, trwające nieco ponad piętnaście minut, milczące, bez słów. Bernadetta wpada w ekstazę po trzecim Zdrowaś Maryjo, blednie, zmienia wyraz twarzy i słodko się uśmiecha, nie ukazując jednak tego, co odczuwa wewnątrz. Jeden szczegół: po raz pierwszy Bernadetta przynosi do groty poświęconą świecę i będzie tak czyniła przez cały czas aż do 3 marca, do czternastego dnia objawień. Ten gest dał początek jednemu ze zwyczajów Lourdes polegającym na zapalaniu świec przed grotą.

PIĄTE OBJAWIENIE:
20 LUTEGO 1858 R.

 

Po piętnastu minutach modlitwy widzenie rozpoczyna się w obecności około trzydziestu osób. Bernadetta słucha w ekstatycznym uniesieniu; pod koniec rozmowy na obliczu dziewczynki pojawia się wielki smutek. Nigdy nic nie będzie wiadomo o tej rozmowie. Zdawało się, że Pani nauczyła Bernadettę jakiejś osobistej modlitwy.

SZÓSTE OBJAWIENIE:
21 LUTEGO 1858 R.

 

Jest niedziela. Widzenie pojawia się we wczesnych godzinach rannych w obecności setki osób. Nie wydarza się nic szczególnego. Jak zawsze modlitwa różańcowa, milczący zachwyt Bernadetty i powrót do rzeczywistości podobny do przebudzenia ze snu. Po raz pierwszy Bernadetta poddana jest licznym pytaniom komisarza policji Jacomet.

SIÓDME OBJAWIENIE:
23 LUTEGO 1858 R.

 

W poniedziałek, 22 lutego, wbrew zakazom rodziców, Bernadetta popychana nieodpartą siłą udaje się do groty, ale nie ma żadnego objawienia; prawdziwe rozczarowanie dla oczekującego tłumu. Gdy minął ekstatyczny zachwyt, Bernadetta ze smutkiem spytała, co ma uczynić, by znów usłyszeć "Panią w bieli".

We wtorek, 23 lutego, Bernadetta otrzymuje pozwolenie rodziców na zejście do groty, gdzie już czeka na nią stuosobowy tłum, w którym są nawet ważne osobistości Lourdes. Ekstaza trwa przez około godzinę, po której dziewczynka oświadcza, że w czasie tego widzenia został jej objawiony sekret "zarezerwowany tylko dla niej".

Podczas tego siódmego objawienia w dniu 23 lutego obecny jest także doktor Dozous, doświadczony lekarz i niewierzący pozytywista, który przybył do groty, by obserwować Bernadettę i zbadać zdarzenie z bliska w celu zdemaskowania, w imię nauki i medycyny, oszustwa z Massabielle. Ale właśnie tu, wprost na odwrót, rozpoczęła się jego droga ku nawróceniu i wierze. Opowiadanie doktora jest bardzo interesujące: "Po przybyciu do groty Massabielle Bernadetta uklękła, wyjęła z kieszeni różaniec i zaczęła się modlić. Szybko zmienił się jej wygląd, co też wszyscy zauważyli, będący znakiem tego, że nawiązała kontakt z widzeniem. Lewą ręką przebierała paciorki różańca, podczas gdy w prawej trzymała zapaloną świecę, która często gasła na skutek silnego prądu powietrza od Gavu. Ilekroć świeca gasła, zapalała ją od najbliżej stojącej osoby. Śledziłem z wielką uwagą wszystkie jej ruchy, by móc przeanalizować wszystkie aspekty; chciałem też sprawdzić krążenie krwi i częstotliwość uderzeń serca, dlatego wziąłem ją za rękę. Puls był wolny i regularny, oddech normalny, nic nie wskazywało na to, żeby dziewczynka stała się ofiarą nadmiernego pobudzenia nerwowego, które w jakiś szczególny sposób mogłoby wpłynąć na jej organizm.

Gdy puściłem jej rękę, posunęła się parę kroków do przodu w kierunku groty i niespodziewanie jej twarz posmutniała. Dwie duże łzy stoczyły się po policzkach. Ta raptowna zmiana wprawiła mnie w zakłopotanie".

ÓSME OBJAWIENIE:
24 LUTEGO 1858 R.

 

Pokuta!

 

Rozpoczyna się część pokutna objawień. Bernadetta przeżywa ekstatyczny zachwyt w obecności około 300 osób. Na twarzy czyta się więcej smutku niż radości; posuwa się do przodu na kolanach, czyni gest przyzwolenia, potrząsa głową i całuje ziemię. Orędzie Pani jest jasne: "Pokuta! Pokuta! Pokuta! Módlcie się za tych, którzy grzeszą! Całujcie ziemię na znak pokuty za grzeszników!".

Bernadetta Soubirous - portret

 

DZIEWIĄTE OBJAWIENIE:
25 LUTEGO 1858 R.

 

Cudowne źródło

 

O piątej rano, nie zważając na deszcz i zimno, trzysta osób jest obecnych w czasie objawienia. Posłuchajmy opowiadania Bernadetty: "Pewnego dnia Pani powiedziała, bym poszła do źródła napić się wody, a ja nie widząc w pobliżu żadnego źródła, poszłam nad rzekę Gave. Powiedziała mi, że nie tam było miejsce, do którego miałam pójść i palcem wskazała źródło. Poszłam tam, ale nie znalazłam nic oprócz odrobiny błotnistej wody. Zanurzyłam dłoń, ale nie zdołałam nic zaczerpnąć. Udało mi się to, gdy wykopałam mały dołek, ale jeszcze po trzykroć wyrzuciłam wodę, gdyż była brudna; jedynie za czwartym razem mogłam ją pić. Dała mi także do zjedzenia ziele rosnące przy źródle, później widzenie zniknęło i wróciłam do domu". Tego wieczoru Bernadetta poddana jest pytaniom Dutour, prokuratora policji, który grozi więzieniem, jeśli nie obieca, że nie powróci już więcej do groty.

DZIESIĄTE OBJAWIENIE:
27 LUTEGO 1858 R.

 

W piątek, 26 lutego, 600 osób na próżno oczekuje objawienia. Bernadetta odmawia różaniec, całuje ziemię i nieprzerwanie obserwuje niszę groty, ale Pani nie przybywa. Bernadetta jest zmieszana i zmartwiona. W czasie powrotu z groty nieustannie powtarza: "Co ja jej uczyniłam? Ona z pewnością rozzłościła się na mnie!". Natomiast w sobotę, 27 lutego, Pani przybywa na spotkanie punktualnie w obecności 800 osób. Milczący zachwyt; na bladym jak zawsze obliczu zauważalny jest niebiański uśmiech, czasem przechodzący w smutek. Dziewczynka napiła się wody ze źródełka i uczyniła zwykłe pokutne gesty.

JEDENASTE OBJAWIENIE:
28 LUTEGO 1858 R.

 

Jest niedziela. Pani przybywa o siódmej rano w obecności tysiąca osób. Bernadetta modli się, całuje ziemię, chodzi na kolanach na znak pokuty. W tłumie daje się zauważyć jakiś urzędnik w mundurze: jest to komendant Renault, który przybył z Tarbes, aby przyjrzeć się "nadzwyczajnym zdarzeniom z Lourdes". Po uroczystej Mszy św. oczekuje na Bernadettę mało przyjemna niespodzianka. Policja odprowadza ją do prokuratora Dutour, gdzie ma być przesłuchana przez sędziego śledczego Ribes. Na groźby uwięzienia Bernadetta odpowiada zawsze z tą samą pełną spokoju stanowczością.

DWUNASTE OBJAWIENIE:
1 MARCA 1858 R.

 

Około 1500 osób uczestniczy przy objawieniu, wśród nich po raz pierwszy jest i kapłan. Nie zostaje przekazane żadne posłanie, ale ciekawe zajście spowodowane nieporozumieniem, a zwane potocznie "Różańcowym błogosławieństwem", wzbudza powszechny entuzjazm.

TRZYNASTE OBJAWIENIE:
2 MARCA 1858 R.

 

Orędzie do Kapłanów

 

Jest to bardzo ważna data w historii Lourdes ze względu na orędzie skierowane do kapłanów. Widzenie odbywa się wobec ogromnego tłumu. W towarzystwie dwóch ciotek Bernadetta udaje się do proboszcza Peyramale, by powiadomić go o woli Pani. Oto opowiadanie Bernadetty: "Poprosiła, bym poszła do księży i powiedziała, ażeby w pobliżu groty wybudowali kaplicę. Poszłam więc do proboszcza i powtórzyłam mu to, co usłyszałam od Pani. Patrzył na mnie przez moment i po chwili spytał z tonem niedodającym zbytnio otuchy: "Jak się nazywa ta Pani?". Odpowiedziałam, że nie wiem, po czym dodał, bym zapytała ją o to. Nazajutrz zadałam jej to pytanie, ale ona jedynie uśmiechała się, nic nie mówiąc. Proboszcz powiedział, że ta Pani drwi sobie ze mnie i że zrobię lepiej, jeśli tam więcej nie wrócę, ale ja nie mogłam nie pójść.

Proboszcz Peyramale chciał znać nie tylko imię Pani, ale żądał też znaku: chciał, aby w środku zimy zakwitły róże rosnące w grocie.

CZTERNASTE OBJAWIENIE:
3 MARCA 1858 R.

 

Od wielu godzin ponad 3.000 osób oczekuje na Bernadettę, która przybywa około 7 rano. Jak zwykle odmawia różaniec, ale "widzenie" nie pojawia się. Bernadetta wraca do domu bardzo smutna, podczas gdy zawiedzona rzesza ludzi z niezadowoleniem komentuje niedoszłe widzenie. Po skończeniu zajęć w szkole Bernadetta czuje wewnątrz "tajemne zaproszenie" i w towarzystwie wuja powraca do groty, w której już czeka na nią Pani.

"...po odmówieniu różańca - tak pisze we wspomnieniach - spytałam ją w imieniu proboszcza Peyramale o to, jak się nazywa". Odpowiedziała pełnym słodyczy uśmiechem.

Wieczorem, gdy opowiada proboszczowi o swojej rozmowie z "widzeniem", ten powtarza to, co oświadczył już wcześniej: "Jeśli ta Pani naprawdę chce kaplicy, niech nam wyjawi swoje imię i niech sprawi, aby w grocie, w której się pojawia, zakwitły róże".

PIĘTNASTE OBJAWIENIE:
4 MARCA 1858 R.

 

Najbardziej oczekiwany dzień

 

Dla oczekującego tłumu ten dzień miał być dniem cudu kończącym kolejne 15 dni, w których miała się objawiać Pani według obietnicy uczynionej Bernadetcie. Pomimo wszystko to spotkanie jest takie jak poprzednie. Uczestniczy w nim 8.000 osób. Przy trzecim Zdrowaś Maryjo drugiego dziesiątka rozpoczyna się ekstaza; w przeciągu pięćdziesięciu minut na twarzy Bernadetty można wyczytać radość i smutek. O godzinie 8 przychodzi do siebie, gasi świecę i w milczeniu powraca do "więzienia". Milczenie i rozczarowanie ogarniają tłum, który oczekiwał czegoś nadzwyczajnego.

Po południu Bernadetta nawiedza proboszcza Peyramale, by powiedzieć mu, że Pani nie wyjawiła swojego imienia, ale że nalegała, aby wybudowano kaplicę. Proboszcz jest nieugięty: "Jeśli Pani chce kaplicę, musi objawić swoje imię i zatroszczyć się o pieniądze na jej wybudowanie".

Następuje przerwa w serii objawień. W ciągu następnych 20 dni Bernadetta nie czując tajemnego zaproszenia do pójścia do groty, nie udaje się tam więcej. Powraca do normalnego i spokojnego życia, uczęszcza do szkoły z większą pilnością; czasem powraca do przeżytych wydarzeń, wciąż jednak nie wie, kim jest Pani.

SZESNASTE OBJAWIENIE:
25 MARCA 1858 R.

 

Imię, na które czekano

 

Czwartek, 25 marca - święto Zwiastowania Najświętszej Maryji Panny - jest najważniejszą datą w historii Lourdes: "Widzenie" wyjawia wreszcie swoje imię. Bernadetta opowiada: "W ciągu piętnastu dni trzy razy pytałam, kim jest, ale zawsze odpowiadała tym samym uśmiechem. Ośmieliłam się jeszcze raz zadać jej to pytanie; tym razem Pani podniosła oczy ku niebu i składając ręce w modlitewnym geście, powiedziała: "Ja jestem Niepokalane Poczęcie". Są to ostatnie słowa, jakie do mnie wypowiedziała. Miała niebieskie oczy. W ciągu piętnastu dni powierzyła mi trzy sekrety, których miałam nikomu nie wyjawiać. Obietnicy dotrzymałam aż do dzisiaj". Bernadetta opowiada dalej: "Powróciłam więc do proboszcza Peyramale, by powiedzieć mu, że Pani wyjawiła, iż jest Niepokalanym Poczęciem. Spytał, czy jestem pewna tego, co mówię. Odpowiedziałam, że tak i dodałam, że nie chcąc zapomnieć imienia, powtarzałam je przez całą drogę". Proboszcz Peyramale dogłębnie poruszony odpowiedzią "Widzenia", szybko napisał list do biskupa z Tarbes, by go o wszystkim powiadomić. Prostota i pokora Bernadetty już go przekonały.

Jeden szczegół uderzył proboszcza bardziej niż inne. Bernadetta nie mogła zrozumieć znaczenia słów, które mu powtórzyła: "Ja jestem Niepokalane Poczęcie". Tylko Matka Boża mogła je wypowiedzieć. I to wystarczyło, by uwierzyć, nawet jeśli nie zakwitły róże, o które prosił. Później proboszcz powie: "Róże nie zakwitły, ale za to wytrysnęło źródło".

SIEDEMNASTE OBJAWIENIE:
7 KWIETNIA 1858 R.

 

Cud ze świecą

 

To objawienie miało wyjątkowego świadka: doktora Dozous, doświadczonego lekarza i niedowiarka, który był obecny przy siódmym objawieniu. Miał on szczęście lub raczej łaskę uczestniczenia w cudzie ze świecą.

W czasie ekstazy Bernadetta trzymała w prawej ręce dużą, zapaloną świecę. W pewnym momencie wszyscy pełni zdumienia i przerażenia ujrzeli, jak płomień świecy owinął się wokół lewej ręki bez wyrządzania jakiejkolwiek szkody. Doktor z zegarkiem w ręku przyglądał się uważnie temu, co widział. Wszystko trwało około piętnastu minut. Gdy minął ekstatyczny zachwyt, doktor Dozous zbadał rękę Bernadetty, nie znalazł jednak żadnego śladu oparzenia. Spróbował więc przybliżyć płomień świecy do ręki Bernadetty, która w tym czasie powróciła już do siebie, na co dziewczynka zareagowała, krzycząc: "Ależ panie! Parzycie mnie!". Doktor Dozous zdumiał się i oznajmił otwarcie: "Teraz wierzę, ujrzałem na własne oczy".

OSIEMNASTE OBJAWIENIE:
16 LIPCA 1858 R.

 

Nigdy przedtem tak Piękna

 

3 czerwca, mając 14 i pół roku, Bernadetta przystępuje do pierwszej Komunii św., spełniając w ten sposób swoje gorące pragnienie przyjęcia Jezusa. Bardzo oczekiwała tego dnia i przygotowywała się doń, ucząc się katechizmu z wielką gorliwością i ofiarnością. Sam proboszcz Peyramale był pod wrażeniem pełnego świadomości i uważnego zachowania się dziewczynki do tego stopnia, że napisał do biskupa z Tarbes: "Wszystko się w niej zmieniło w cudowny sposób". 16 lipca, w święto Matki Bożej z Góry Karmel, Bernadetta znów odczuwa tajemnicze nawoływanie do pójścia do groty. Nie wie, co robić, gdyż wejście do wcześniej zamkniętej groty zostało zabronione. Ciotka Łucja znajduje inne rozwiązanie: trzeba dostać się tam inną drogą. I tak o zachodzie słońca, w towarzystwie dwóch osób, Bernadetta udaje się do groty prawym brzegiem Gavu; w odległości około 150 m od zabarykadowanej groty odbywa się ostatnie spotkanie z Panią.

Widzenie rozpoczyna się tuż po rozpoczęciu różańca: piętnaście minut ekstatycznego zachwytu, w czasie których "Pani w bieli" żegna się z Bernadettą przed ostatecznym rozstaniem.

"W jaki sposób dostrzegłaś ją w tak odległej i w otoczonej palisadą grocie?" - pytały przyjaciółki.

"Wydawało mi się, że byłam przed grotą, w tej samej odległości co zawsze. Widziałam jedynie Matkę Bożą; nigdy nie widziałam jej tak piękną".