SPOŁECZEŃSTWO i WYCHOWANIE
Śp. O. Albert Maria Weiss OP
KS. MARIAN OSOWICKI
W nocy z dnia 15 na 16 sierpnia zmarł na paraliż serca
O. Albert Maria Weiss z zakonu kaznodziejskiego w Fryburgu szwajcarskim.
W osobie zmarłego stracił Kościół katolicki jednego z
najwybitniejszych teologów i apologetów doby obecnej, a zakon św. Dominika
współbrata, który rozniósł sławę tegoż zakonu po całej Europie w czasach
dzisiejszych.
O. Weiss doczekał się prawdziwie sędziwego wieku, bo
liczył 81 lat życia. Dnia 18 sierpnia odbył się pogrzeb zwłok jego w kolegiacie
św. Michała, patrona apologetów, któremu to patronowi dedykował ostatnie swe
dzieło: Lebensweg und Lebenswerk. Ein modernes Prophetenleben, które
wydał krótko przed swoją śmiercią.
O. Weiss był chlubą katolickiej uczoności, był
prawdziwym szermierzem Chrystusowym, a zakon jego i uniwersytet Fryburski,
gdzie przez 30 lat jako profesor działał, zawsze będą go miały w miłej pamięci.
Ostatnie jego lata tułaczki tu na ziemi były mu nieustannym przygotowywaniem
się na śmierć. Przy pogrzebie śp. O. Berthiera z całym wysiłkiem ciała zdobył
się na towarzyszenie orszakowi pogrzebowemu swego współbrata i powiedział przy
tym: "Teraz przyjdzie na mnie kolej". Słowa te spełniły się aż nadto
wcześnie. Prawie że cudownie uzdrowiony po ciężkiej chorobie, ogłosił swoje
złote Vademecum "Jezus Chrystus", jako Apologia perennis
chrześcijaństwa.
Z książki tej ukazuje się nam O. Weiss w całej swej
wielkości i daje nam poznać, że najgłębszą jego pobudką do pracy była jego
miłość do Jezusa Chrystusa.
O tej książce sam pisze: "Nic takiego nie
znalazłem, co mogłoby mi dać pewną ufność przy ukazaniu przed Twoim trybunałem
sędziowskim, jak te kilka stronic, w których chciałem o Tobie bełkotać". Z
książeczką tą chciał stanąć przed Sądem Bożym; stąd też prosił, aby mu dano
książkę tę do trumny, co też uczyniono.
I. Życie śp. O. Alberta Marii Weissa
Albert Maria Weiss urodził się dnia 22 kwietnia 1844
r. w Indersdorf w Bawarii. Ojciec jego dr. Franciszek Weiss był lekarzem
sądowym, matka Katarzyna, z domu Steiger, słynęła w dziedzinie dobroczynności i
czynnej miłości bliźniego. Wdzięczny syn Albert Maria postawił matce swej pomnik
w małej książeczce pod tytułem: Tabitha.
Od roku 1853–1861 pobierał Albert Maria nauki pod
dozorem OO. Benedyktynów w Król. gimnazjum im. Ludwika w Monachium. W jesieni
r. 1861 wstąpił na uniwersytet monachijski, gdzie słuchał historii u
Corneliusza, orientalistyki u Maxa Müllera i teologii u Döllingera, Haneberga,
Reithmaira, Thalhofera.
W jesieni 1866 r. wstąpił do seminarium duchownego we
Freising, gdzie otrzymał 27 VI 1867 r. święcenia kapłańskie. Krótko potem
został powtórnie powołany do seminarium duchownego, by móc dalej kształcić się
w zawodzie nauczycielskim. Jako rekonwalescent po ciężkiej chorobie,
spowodowanej przemęczeniem umysłowym, otrzymał od uniwersytetu monachijskiego
polecenie, by badał szkolne programy naukowe na uniwersytetach niemieckich i
dawał propozycje swoje ministerstwu oświaty dla polepszenia planu naukowego
przy bawarskich uniwersytetach.
Dlatego poszedł w roku 1869 do Bonn, gdzie u profesora
Gildemeistera dalej słuchał orientalistyki, tu poznał się także z prof.
Reuschem. W zimie 1869/70 r. przebywał w Tübingen, by słuchać u prof. Himpela
nauk rabbińskich. Był także uczniem słynnego historyka Hefelego i stał w
bliskich stosunkach z egzegetą Aberle.
Powróciwszy, piastował dalej urząd nauczycielski przy
seminarium duchownym we Freising, uzyskał stopień naukowy w Monachium 30 lipca
1870 r., a w następnym roku został zwyczajnym profesorem teologii przy
seminarium duchownym we Freising.
W roku 1873 podjął się ks. Weiss na życzenie wielce
zasłużonego wydawcy Beniamina Herdera w Fryburgu prac przygotowawczych nad
nowym wydaniem encyklopedii kościelnej: Wetzer und Welte. W tym celu przeniósł
się ks. Weiss na wiosnę r. 1873 do Fryburga, a w jesieni tegoż roku jest już
znowu profesorem we Freising. Zadziwiająca praca i mozoły wydawcy Beniamina
Herdera około budzenia i popierania życia katolickiego w sztuce i literaturze
znalazły po śmierci tegoż wydawcy piękny pomnik w biografii Herdera, którą ks.
Weiss wydał w roku 1889. Drugie wydanie ukazało się w r. 1890.
Po ciężkiej i mozolnej pracy ukończono latem 1876 r.
nomenklaturę encyklopedii kościelnej. Dokonawszy tego dzieła, obejmuje ks.
Weiss znowu ulubioną przez siebie katedrę teologii we Freising, a niebawem
spełnia głębokie życzenie serca, z którym nosił się już przez 4 lata i wstępuje
w Graz do zakonu św. Dominika.
Przede wszystkim św. Tomasz z Akwinu, którego
wielbicielem był ks. Weiss i cały zakon kaznodziejski, prowadzący nauki
filozoficzne i teologiczne na granitowej podstawie średniowiecznej scholastyki
i mistyki, skłoniły go, że 21 lipca 1877 r. złożył śluby zakonne w Graz.
W listopadzie tego samego roku poprosił O. Weissa
hrabia Ludwik zu Arco-Zinneberg, by dawał konferencje inteligencji
monachijskiej w czasie Wielkiego Postu. Konferencje te odbywały się regularnie
i w następnych latach. Z nich to powstało później olbrzymie dzieło: Apologie
des Christentums vom Standpunkte der Sitte und Kultur ("Apologia
chrześcijaństwa ze stanowiska obyczajów i kultury") (1). Pierwsze wydanie w latach 1878–1889; 4 wyd. 1904–1908. Apologia Weissa jest epokowym dziełem, świadczącym przede wszystkim o
głębokim odczuciu katolickiej myśli w każdej dziedzinie wiedzy.
Za prace przygotowawcze tego monumentalnego dzieła
można uważać: Die altkirchliche Pädagogik, 1869 i Protestantische
Polemik gegen die Katholische Kirche, 1874. Zwłaszcza ostatnie dzieło O.
Weissa będzie miało zawsze wielkie znaczenie dla nauki katolickiej, gdyż z
imponującą konsekwencją przedstawia tysiącletnią niewzruszoną naukę Kościoła o
czynszu i lichwie (Zins und Wucher) i nie czyni żadnych ustępstw na
rzecz nowoczesnego kapitalizmu, choć wielu teologów robiło takie ustępstwa.
W roku 1883 powołano O. Weissa do Rzymu, by tam w
Academia ecclesiastica współpracował nad wydaniem pism św. Tomasza z Akwinu,
poleconym przez Ojca Świętego Leona XIII. Tu jednak zachorował i dla
poratowania zdrowia musiał już w roku 1884 opuścić Włochy. Czas
rekonwalescencji spędził w Bawarii, w Belgii i Luksemburgii, zawsze zajęty
organizacyjną i administracyjną pracą zakonu swego.
W roku 1887 już zupełnie był wyzdrowiał, tak, że
powołano go do Wiednia, gdzie z nowymi siłami olbrzymio rozgałęzioną
działalność rozwinął w duszpasterstwie, na ambonie, na polu nauki i na terenie
reform socjalnych. Szczególnie wiele owoców przyniosła współpraca O. Weissa z
jego przyjacielem, baronem Karolem von Vogelsang, szermierzem chrześcijańskich
reform socjalnych.
W czasie tym utworzył ks. biskup Mermillod (późniejszy
kardynał) Union de Fribourg, owo doniosłe stowarzyszenie katolickich uczonych i
społeczników wszystkich krajów Europy, którzy od roku 1883–1890 rokrocznie
zjeżdżali się we Fryburgu na narady, przynoszące obfity plon i przyczyniające
się do ogłoszenia nauk socjalnych, zawartych w okólnikach Ojca Świętego Leona XIII,
zwłaszcza w encyklice: Rerum Novarum. O. Weiss był duszą i główną
postacią tej Union de Fribourg.
Gdy w roku 1889 przez heroiczną ofiarność ludu
fryburskiego powołano do życia katolicki uniwersytet we Fryburgu, wtedy wieść,
że znany na cały świat apologeta i socjolog O. Weiss obejmie katedrę, jako
profesor tegoż uniwersytetu, wywołała wielki entuzjazm wśród katolickiego
świata akademickiej młodzieży.
W roku 1890 rozpoczął O. Weiss swe wykłady z dziedziny
nauk społecznych, które w umysłach słuchaczy pozostawiły głębokie wrażenie. Już
po 3 latach wraca O. Weiss do Grazu i Wiednia, ale wnet widzimy go znowu na
swoim stanowisku we Fryburgu, gdzie bez przerwy nieustannie i niestrudzenie
działa, jako profesor apologetyki z zapałem wielkim i błogosławieństwem Bożym,
jest chlubą wieczystą uniwersytetu, błogosławieństwem młodzieży uczącej się u
niego, a zarazem ozdobą katolickiej nauki, aż w roku 1919 przechodzi jako
profesor honorowy w stan wypoczynku.
II. Dzieła śp. O. Alberta Weissa
Prócz swoich większych dzieł, ogłaszał O. Weiss
niezliczoną ilość artykułów, prac, recenzji, całych serii referatów w licznych
czasopismach naukowych, jak np. w "Historisch-Politische Blätter", w
"Literatischer Handweiser", w "Literatische Rundschau", w
"Historisches Jahrbuch der Görres-Gesellschaft", w "Krauses
Realencyklopädie der christlichen Altertumer", w rozmaitych pismach
duszpasterskich, w dziennikach politycznych, w "Zeitschrift für deutsches
Altertum", w "Allgemeine deutsche Biographie", a przede
wszystkim w "Linzer theologisch-praktische Quartalschrift", który to
kwartalnik jest dobrze znany duchowieństwu naszemu w Zachodniej Polsce.
Wszystkie te prace O. Weissa noszą na sobie cechę
znakomitości autora i świadczą o jego naukowej oryginalności.
W "Linzer theologisch-praktische
Quartalschrift" staje się O. Weiss dla nas strażnikiem, stojącym na
posterunku odpowiedzialnym, bystrym okiem, z piórem w ręku regestruje wszystkie
ruchy świata umysłowego i sygnalizuje niebezpieczeństwa religijne. Z tych
artykułów powstało powoli wielkie dzieło pod tytułem: Lebens- und
Gewissensfragen der Gegenwart, 2 tomy (1911), w którym to dziele występuje
O. Weiss przeciwko tak zwanemu Reformkatholizismus i przeciw modernizmowi.
Dzieło to, jak i wyprzedzające je: Die religiöse Gefahr, zjednały mu
wiele przeciwników i nieprzyjaciół. Okrzyczano O. Weissa jako pesymistę i
"Schwarzsehera". O. Weiss atoli poznał sytuację i niebezpieczeństwo
grożące naukom kościelnym ze strony katolików, chcących pogodzić fundamentalne
podstawy dogmatyki z nowomodną filozofią Kanta lub naginać je do niej, by
przypodobać się tym, którzy mają urazę do nauki średniowiecza i dlatego
nowoczesną kulturą kokietują.
O. Weiss piętnuje takie kompromisy, takie reformowania
nauk zasadniczych dogmatyki, wyrażając swoje przekonanie, że Objawienie Syna
Bożego nie potrzebuje żadnych reform i ulepszeń. Słowem, potępia on wszelkie
próby modernizowania katolicyzmu i odrzuca takie usiłowania nie tylko w
dziedzinie czysto nadprzyrodzonej, lecz na całej linii, w nauce, sztuce, w
naukach socjalnych i politycznych. Jest on konserwatystą pod każdym względem, a
największą radością jest mu być ultramontaninem. Słowo to ma dla niego
najwięcej uroku. Stąd też rzeczą zrozumiałą, że przedstawiciele katolickiego
liberalizmu, zwolennicy ubóstwiania nowoczesnej kultury, postępu, zwolennicy
międzywyznaniowości i indyferentyzmu zwalczali go z całą namiętnością i zrzucić
go chcieli ze świecznika, na którym stał niewzruszenie O. Weiss.
Jego dzieła są zatem prawdziwym arsenałem dla wszystkich
tych, którzy chcą bronić się wobec nowoczesnego ducha pogańskiego (Zeitgeist),
są drogowskazem, jakimi drogami i metodami dojść można do integralnego
katolicyzmu i jaką bronią walczyć przeciw liberalizmowi i modernizmowi.
Niejednemu nawet z żarliwych o sprawy Boże katolików
wydawało się jednostronnym ujęcie przez O. Weissa spraw religijnych w książce: Die
religiöse Gefahr ("Niebezpieczeństwo religijne"). A jednak miał on rację, bo
dzieło jego stało się prawdziwym komentarzem później wydanej encykliki Piusa X:
"Pascendi". Porównując pismo O. Weissa o niebezpieczeństwie
religijnym z encykliką Pascendi, przekonujemy się, że doznało ono aprobaty
przez encyklikę tegoż Papieża. Encyklika Pascendi była dla niego
prawdziwym tryumfem, odniesionym nad wrogami, boć przecież O. Weiss był właśnie
tym, który zestarzał się w obronie prawdy katolickiej.
W roku 1905 zmarł O. Denifle, ów potentat umysłowy,
historiograf mistyki i uniwersytetów średniowiecznych. Krótko przed swoją
śmiercią wydał O. Denifle w r. 1904 pierwszy tom swego lapidarnego dzieła: Luther
und Luthertum. Dzieło to miało być odpowiedzią na zarozumiały i bezczelny
atak przeciw katolickiej uczoności ze strony berlińskiego profesora Mommsena i
jego "Voraussetzungslosigkeits" adresu. Hasło o niższości katolickiej
nauki rozlegało się na rozmaitych trybunach mówców, w dziennikach liberalnych i
wolnomyślnych, podobnie, jak teraz głosi je w katolickiej Warszawie profesor
Bursche.
Książka ta uspokoiła umysły katolickie, a wśród
protestantów wywołała wielką nienawiść, zwłaszcza dlatego, że nie mogli oni
odbić cięć, zadanych przez silnie uzbrojonego uczonego z katolickiej strony.
Swoją naukowością zadał O. Denifle śmiertelne rany protestanckiemu
subiektywizmowi religijnemu. Śmierć O. Denifle zwaliła cały ogrom pracy odpowiedzialnej
na barki O. Weissa, jego współbrata zakonnego. W duchu deniflowym bierze się O.
Weiss mężnie do dzieła. Już bowiem w r. 1905 ogłasza swoją Luther
psychologie (wyd. 2 w r. 1906). Spod jego pióra wychodzi po raz wtóry
Denifle'a "Luther" w zmienionym wydaniu, a w 1909 r. drugi tom tegoż
dzieła.
Dzieło to uchodzi za najlepszą apologię wiary wobec
protestanckiego błędnowierstwa.
Mimo tych wszystkich prac znajduje O. Weiss czas, by
wydać tak drogocenną dla życia wewnętrznego książkę, z wielką szkodą dla
teologii tak wcześnie zmarłego uczonego Scheebena: "Die Herrlichkeiten der
göttlichen Gnade" (9 i 10 wyd. 1914 r.). Wydaje jeszcze dwie inne książki
ascetyczno-religijne: "Lebensweissheit in der Tasche" (12 wyd. 1910
r.) i "Die Kunst zu leben", które zjednały mu popularność nawet w
niekatolickich kołach.
Ostatnim dziełem O. Weissa jest: "Lebensweg und
Lebenswerk. Ein modernes
Prophetenleben". Książka ta powstała podczas wojny, a wydał ją O. Weiss
dopiero w tym roku. W dziele tym nie daje nam autor żadnej ścisłej własnej
biografii ani historii, lecz opowiada, jak spostrzegał rozmaite zjawiska w
życiu religijnym, społecznym i politycznym. Rozpoczyna opowiadania swoje
powstaniem ruchu demokratycznego w roku 1848, a kończy je zapoczątkowaniem się
ruchu chrześcijańsko-demokratycznego. Zaznajamia nas z zasadami, podług których
ukształtował swoją działalność apologetyczną, raczej swój urząd proroczy, by
także przyczynić się choć skromnie do rozwiązania najgłębszych zagadnień życia
religijnego, społecznego i politycznego na polu walki umysłów, która to walka
aż do dnia dzisiejszego wre zaciekle.
O. Weiss jest przekonany, że stoimy na przełomie dwóch
wieków, a lepsza przyszłość jedynie zależna od tego, jak ukształtują się
stosunki narodów i państw pod względem chrześcijaństwa. O. Weiss jest
zachowawcą pod każdym względem, muszą zatem upaść wszystkie hasła nowomodne,
które swój początek wzięły w czasie reformacji, prowadziły konsekwentnie do
racjonalizmu, absolutyzmu, rewolucji francuskiej, do liberalizmu, demokratyzmu,
republikanizmu i socjalizmu. Budować trzeba dalej na tym, co nam pozostawiło
nieskazitelne średniowiecze, na podstawach religijnych i społecznych
średniowiecza.
W swej ostatniej książce rozpościera autor przed nami
całe swoje życie, związane bogato z duchowymi i religijnymi fenomenami
nowoczesności. Życie jego okazuje się nam, jako pełne pracy mozolnej w
dziedzinie nauki, obrony wiary, jako obfite w owoce radosne, ale także, jako
przepojone goryczą, pełne rozczarowań, które wstrząsają do głębi duszę starca
uczonego.
"Lebenswerk und Lebensweg" (Dzieło życia i
droga życia) jest jakoby rzutem oka wstecz umysłu już zupełnie zrównoważonego,
bez jakichkolwiek bądź uprzedzeń do osób, łagodnie i pobłażliwie osądzającego
wszystkich tych, z którymi nie dzielił jednego i tego samego zdania, słowem,
dzieło to jest rzutem oka potentata umysłowego, przed bramami wieczności
stojącego i wszystkim przebaczającego. Na ostatnich stronicach tej książki
staje się pesymista Weiss optymistą, a nie wiedzieć, czy każdy będzie się
godził z jego optymizmem.
Ostatnia książka O. Weissa jest nadzwyczaj zajmująca,
gdyż wspomina on w niej o różnych dostojnikach Kościoła, ocenia ich i stąd ma
ona także wielką wartość, jako drogocenny dokument nowożytnej historii
Kościoła.
W niej ukazują się takie postacie, jak Kardynał
Golimberti, Rampolla, Gruscha, Samassa, Schönborn, nuncjusz papieski Agliardi,
biskup Aichner; historycy: Brunner, Jannssen, Onno Klopp znany antagonista
Bismarka, Kraus i Jan Chrz. Weiss; społecznicy: Decurtins, hr. Kufstein, baron
Vogelsang; politycy: Hr. Zinneberg, Belcredi, Książę Izenburg, ks. Löwenstein i
córka ks. Metternicha ks. Melania Metternich.
Każdy, kto chce poznać katolicyzm austriacki wśród
wyższej arystokracji, katolicyzm biskupów i kardynałów austriackich, winien
książkę tę wziąć do ręki. Tu przekonać się może, iż na schyłku 19. stulecia ani
episkopat, ani wyższa szlachta austriacka nie stali na usługach tak zwanego
"Staats kirchentum". Nie było też mowy o Józefinizmie, ani u
katolickiej arystokracji, ani u biskupów i samego cesarza Franciszka Józefa.
Konkordat zawarty w roku 1855 pomiędzy cesarzem a Stolicą Świętą zniósł
doszczętnie wszelki Józefinizm, a jeżeli dzieło to nie było trwałe, to nie wina
w tym ani arystokracji, ani episkopatu i cesarza, lecz wina wolnomyślnego Konstytucjonalizmu
i parlamentaryzmu. Cesarz nie mógł znieść ustaw wrogich Kościołowi, ukutych w
roku 1868, mógł je znieść tylko wszechwładny parlament. Cesarz katolickiej
Austrii ongi chciał bronić, jako katolicki cesarz już więcej niekatolickiej
Austrii, Kościoła, dając podpis swój pod te wrogie Kościołowi ustawy z roku
1869. Tragiczny ten fakt musiał skończyć się prawdziwą tragedią dla dynastii
katolickiej Habsburgów w roku 1918 i dalej w roku 1922 jako w roku śmierci
wygnanego na odległą wyspę ostatniego cesarza Karola.
O. Weiss nie godzi się na metody pracy
chrześcijańskich społeczników, którzy często w doborze środków nie różnili się
od socjalistów. Już sama nazwa: "chrześcijańscy społecznicy",
a nie "katoliccy", budzi wielkie u niego zaniepokojenie. A już
wprost rewolucyjny charakter miał ten ruch chrześcijańskich demokratów w
stosunku do episkopatu. Podkopywali oni autorytet biskupów, jak np. Kardynała
Gruschy. W konserwatyzmie biskupów i katolickiej arystokracji widzi O. Weiss
więcej błogosławieństwa dla Kościoła niż w ruchu "Christlich Sozialen",
zwłaszcza dlatego, że metody i hasła pracy tych ostatnich bardzo zarażone są
duchem czasu, a duch czasu jest pogański. Dzieło społeczników chrześcijańskich
nie mogło przynieść owocu należytego, boć brakło mu głównej podwaliny, jaką jest
autorytet biskupa. Niestety, rozsadzali oni bardziej autorytet biskupi, niż
sami wrogowie Kościoła. Cóż mogli sądzić o Kościele wrogowie Kościoła, jeżeli
zelanci kościelności, jakimi byli Christlich-Sozialen, wygrażali się rozmaitymi
sposobami książętom Kościoła. O. Weiss przytacza nawet jeden list pisany do
Kard. Gruschy na dowód tego, list, który w najwyższym stopniu ubliża godności
biskupiej.
Potępia zatem demagogiczną pracę i hasła wywrotowe
tego społecznego ruchu chrześcijańskiego, a jeżeli go wprost nie potępia, to
przynajmniej go nie zachwala.
Książkę tę winien wziąć do ręki każdy, kto zająć się
chce akcją katolicką, a przekona się, że służyć autorytetowi proboszcza i
biskupa i Ojca Świętego bezwzględnie to najlepsza akcja katolicka.
W każdym razie dzieła O. Weissa zachwiały silnie cały
ruch "Christlich-Sozialen", stawia on wielki znak zapytania przed
całym tym ruchem.
III. Studium dzieł O. Weissa jest na czasie
Studium dzieł O. Weissa będzie zawsze na czasie,
zwłaszcza tak długo, jak długo istnieć będzie w obozie katolickim modernizm, a
trzeba wiedzieć, że modernizm nie jest jeszcze pokonany. Wspomina o nim także
encyklika Piusa XI tam, gdzie mówi o modernizmie prawniczym, socjalnym i religijnym.
O. Weiss jest największym wrogiem modernizmu wszelkiego rodzaju. Naprzód trzeba
zniszczyć wszystkich bożków nowoczesnych, a wtedy dopiero będzie można mówić o
odrodzeniu życia katolickiego.
Nowoczesną służbą bożyszcz jest przede wszystkim
według O. Weissa to wewnętrzne odrzucenie konkretnego, żywego i osobowego
autorytetu, ujawniające się nam w chwili obecnej jako odrzucenie kościelnej
hierarchii, papieża, biskupa i proboszcza, dalej jako odrzucenie rodziny, w
ślad czego wstępuje hipertrofia życia organizacyjnego młodzieży.
Modernizmem i służbą bożyszczom jest odrzucanie
prawowitego historycznego ładu państwowego, jako walka przeciw 4. przykazaniu
Boskiemu.
Najwyraźniej można spostrzec to odrzucenie konkretnego
autorytetu w naukach politycznych. Nie konkretna, odpowiedzialna osobistość
jest suwerenem państwa, lecz zbiorowość nieosobowa, naród, a racją stanu nie
intelekt suwerena osobowego, lecz patriotyczna opinia ogółu lub instynkt
samozachowawczy, państwo samo jest już tylko czystą abstrakcją. O. Weiss
odrzuca takie syntetyczne zbiorowości, nie imienne i abstrakcyjne. Przecież to
istotny panteizm polityczny. A jednak nasi społecznicy chrześcijańscy nie
uświadamiają sobie, jak głęboko pogrążeni są w pogaństwie umysłowości
politycznej.
Chrześcijaństwo zna tylko autorytet konkretny,
osobowy, uchwytny i namacalny. Że tak jest, tego dowodem słowa Ojca Świętego
Piusa XI do młodzieży polskiej podczas pielgrzymki. Mówiąc o Kościele, o jego
autorytecie widzialnym wskazuje na siebie samego jako na następcę św. Piotra,
ze słowami na ustach: "którego tu widzicie przed sobą".
Zabobonem nowoczesnym podług O. Weissa jest, jeżeli
ubóstwia się wszelkie liczby, wysiłki mas, wierzy się w wolę ludu więcej, niż w
Kościół i jego naukę.
Zabobonem jest, jeżeli spodziewa się odrodzenia li
tylko od organizacyj, stowarzyszeń, związków i rozmaitych ruchów. Nowoczesną
jest wiara w katolickie trezory brukowe, w katolickie maszyny rotacyjne, w
katolickie kominy fabryk, w zbawienie państwa i społeczeństwa przez zwycięstwo
wyborcze i parlamentarną rutynę.
Modernizmem jest, dalej, wierzyć w triumfy techniki i
we wszechzbawczy industrializm. Modernizmem jest liberalno-kapitalistyczne albo
socjalistyczne ustosunkowanie się do problemów socjalnych, modernizmem
nowoczesny nacjonalizm z jednej strony lub mechanistyczna idea Ligi Narodów z
drugiej.
Aż nadto dokładnie poznał się na tych wszystkich
bożkach O. Weiss i stąd naszą powinnością jest jego myśli dalej snuć i
rozwijać, boć in nuce są one wszystkie już zawarte w scholastycznej nauce
średniowiecza. Siłą niespożytą O. Weissa jest, że posiadał zgodność wieków,
konkordancję wszystkich stuleci nauki katolickiej i wierzył w consensus
stuleci nie tylko jako teolog, lecz także jako socjolog i stąd też
wypowiada swoje zdanie tam, gdzie Kościół nie wypowiedział się ex Cathedra,
jak np. w problemie czynszu i lichwy, w problemie republiki czy monarchii, w
problemie, czy ma istnieć dalej demokratyczny parlamentaryzm, czy też państwo
stanowe. O. Weiss posiadał to oko dla spraw socjalnych, którego nie posiada
wielu z księży li tylko dlatego, że będąc duszpasterzami, całą uwagę zwracają
na zbawienie duszy jednostki, a nie mają oka dla tych związków, łączności i
przyczynowości w zjawiskach społecznych. Tak powstają różne programy społeczne
i polityczne katolików tylko pod wpływem etyki i pastoryzacji, a nie pod
wpływem dogmatu i ścisłej nauki socjologicznej, a jednak urząd nauczycielski
księdza ma pierwszeństwo przed urzędem duszpasterskim. Nihil in actu, quod
non prius in intellectu. Słabością naszych polityków katolickich jest, że
nie biorą na serio katolickiej socjologii tradycyjnej od św. Pawła począwszy
poprzez wszystkie stulecia katolickie, a raczej hołdują minimizmowi, tzn. dążą
do tego, co w danej chwili da się osiągnąć przy odpowiedniej rutynie
parlamentarnej, przy kompromisie, akomodacji i oportunizmie. Minimizm ten,
który uważa się za wykwit umysłowości politycznej, jest dla O. Weissa
domorosłym dzieckiem liberalizmu. Jeżeli katolicy, aż nadto indywidualistycznie
nowoczesną technikę, nowoczesny industrializm, nowoczesną wielkomiejskość
podług tego osądzają, że przecież nie jest grzechem samochodem jeździć, w
fabryce obuwia kupować, w koszarach mieszkać, wskazuje O. Weiss na to, że
istnieje historyczna i socjalna przyczynowość, że istnieje moralne
współzawinienie ludzkości, istnieją manowce, na które ludzkość zeszła i
bezdroża, na które całe pokolenia zabłądziły. Dlatego też nawołuje O. Weiss
patrzeć wstecz i szukać tych win, szukać przyczyn, które spowodowały ten
nienormalny rozwój społeczeństw i państw, a przekonać się będzie można, że
średniowiecze umiało rozwiązać problemy społeczne stokroć lepiej od nas,
przekonać się będzie można, że średniowiecze wcale nie było tym, za co je
niestety katolicy często uważają, za wiek ciemnych ludzi, "aetas virorum
obscurantium". Św. Tomasz dotychczas ma ostatnie słowo nie tylko w
dziedzinie teologii, ale także i w dziedzinie nauk społecznych i teoryj
państwowych, jest on doktorem powszechnym pod każdym względem.
Znamienną rzeczą u O. Weissa jest jego sąd o
stronnictwach politycznych. Odrzuca wszystkie stronnictwa polityczne nawet
katolickie. Katolicyzm a stronnictwo polityczne to dwie rzeczy, które
wzajemnie się wykluczają. Partyjnictwo jest dumą i siłą liberalizmu. O. Weiss
woła za przywróceniem reprezentacyj stanowych, powtarza to, co było św.
Tomaszowi z Akwinu po prostu czymś wieczystym, od samego Boga ustanowionym, tj.
podział społeczeństwa na stany.
Wypada jeszcze wspomnieć o jego podręczniku dla
socjologii katolickiej, który tworzy 4. tom jego Apologii chrześcijaństwa.
Jeżeli w swej apologii przepowiada zmierzch zachodniej cywilizacji, to daje
zarazem w 4. tomie tegoż dzieła sposoby, jak można zapobiec tej katastrofie. W
"Soziale Frage", boć taki tytuł nosi 4. tom apologii, rozpościera
przed nami cały ogrom zagadnień społecznych i państwowych. Co tam mówi o
osobistości ludzkiej, o społeczeństwie, jak np. o arystokracji i jej doniosłym
powołaniu, o włościaństwie, o mieszczaństwie, o cechach i związkach, o
państwie, o jego organizacyjnej budowie, wszystko to każdego katolika i Polaka
chwyta za serce, gdyż przekonuje się, że Polska przedrozbiorowa w głównych
zasadach społecznych była zbudowana na fundamentach socjologii katolickiej i
spoczywała na nich, aż do czasów rozbiorowych, podczas gdy inne społeczeństwa,
ginące w absolutyzmie i rewolucji, były świadkami, jak recepcja pogańskiego
prawa rzymskiego strasznie mściła się i mści się dotąd, ale dziś, niestety, już
u nas, w Polsce.
Niestety, jaka przepaść panuje pomiędzy teorią
państwową O. Weissa a dzisiejszymi doktrynami państwowymi! Nawet rozumieć nie
możemy już dziś tego, co w średniowieczu było każdemu znane z dziedziny zasad
społecznych i państwowych.
Kto czytać będzie socjologię Weissa, przekona się,
jakim wymysłem nierozsądnym i barbarzyńskim jest chcieć zniszczyć ziemiaństwo
zupełnie, kasować herby, niwelować i egalitaryzować. Gdyby byli nasi katoliccy
politycy znali socjologię katolicką, zapewne albo wyrzekliby się katolickości,
albo nie byliby tak pochopni przeprowadzać radykalne reformy rolne, wprowadzać
pięcioprzymiotnikowe prawo wyborcze, dawać prawo głosowania niewiastom i
małoletnim dzieciom. Niech osądzą socjologię Weissa rutynowani socjologowie
katoliccy, niech kwestionują różne jego tezy, główną tezą niewzruszalną jego jest:
Osobistość ludzka jest ośrodkiem życia społecznego, a
nie zbiorowości, liczby, masy itd. Nowoczesny demokratyzm chwieje się wobec
socjologii katolickiej. Jest on panteizmem politycznym, niczym więcej.
Socjologia katolicka, jak ją pojmuje O. Weiss w myśl konkordancji całych
stuleci katolickich, jest "Persönlichkeitslehre, nicht
Ganzheitslehre".
Doktryna Dmowskiego i Stanisława Grabskiego o państwie
i jego suwerenności a O. Weiss i jego zgodność katolickich stuleci to ogień i
woda. Porównać można by je z teizmem, teocentryzmem i antropocentryzmem.
Słowem, są to bieguny, które wzajemnie się odpychają, krańcowości, które nigdy
się nie zetkną.
Zdanie polskiego polityka: "Suwerenem państwa
może być tylko naród, jedyna realna wspólnota obejmująca sobą całość zbiorowego
współżycia ludzi, jedyna prawdziwa syntetyczna osobowość", byłoby dla O.
Weissa horribile dictu et scriptu. Gdzie podziewa się autorytet
konkretny, osobistość imienna i namacalna? Panteistą politycznym O. Weiss nie
był.
O ekonomii politycznej mówi O. Weiss:
Nauka ta traktuje wartość, cenę, rynek, towar,
kapitalizm, jako fetysza. Wolności, ludzkiej moralności, odpowiedzialności nie
zna nawet z imienia. Gdyby Hegel zmartwychwstał, dziwiłby się, jak wszystko
nawróciło się do jego panteizmu i jego sklepiku formuł.
Jak pojmuje O. Weiss osobistość ludzką?
Człowiek należy przede wszystkim do Boga; ale tak
należy do Boga, że nie traci swojej samoistności, wolności i samodzielności z
jednej strony, a z drugiej nie ujmuje nic autorytetowi Bożemu. Dalej, człowiek
należy do społeczeństwa i znowu tak, że nie traci ze swoich praw przyrodzonych
nic, i nie odbiera praw społeczeństwu. Społeczeństwo należy do państwa, nie
tracąc nic ze swych praw pierwotnych. Czym jest dziś człowiek w państwie? Czym
jest społeczeństwo wobec państwa? Szumny tytuł: wolny obywatel najjaśniejszej rzeczypospolitej,
znaczy nic więcej, jak to, że jest on emerytem i pensjonarzem państwowym.
Obywatel żyje tylko z łaski państwa, a państwo jest All-Zeus, Wszech-Bóg.
Jeżeli w końcu zeszedłem na politykę, to nie, by
politykować, lecz dlatego, by przypomnieć słowa Ojca Świętego Piusa XI,
wypowiedziane do młodzieży katolickiej: "Dans tous ces cas et dans les cas
semblables à ceux-ci on ne fait pas de la politique; mais la politique a
touché à la religion, a touché à l'autel" (2).
Stoimy wobec ogromnych zagadnień
społeczno-politycznych, staczamy i w Polsce wielkie i zacięte walki. Goethe
powiedział, że każda walka, choćby na pozór nic nie miała z religią, z Bogiem
wspólnego, w gruncie rzeczy jest zawsze walką o światopogląd, jest walką
religijną, walką o Boga.
Oswald Spengler, niemiecki historiozof, ogłasza
Europie zmierzch zachodniej cywilizacji: "Unlergang des Abendlandes".
Ogłaszał go także Ojciec Święty Leon XIII, czyni to także O. Weiss. Lecz ci
ostatni dwaj dają środki, jak można temu zapobiec. O. Weiss jest żywym
komentarzem, jak należy rozumieć ducha encyklik Leona XIII. Oczywiście nie tak,
jak czynią to różni politycy chrześcijańscy, robiąc z niego orędownika swej
partii, tj. chrześcijańskiej demokracji politycznej. Chrześcijańska
demokracja chce być społecznie pojętą, nie politycznie. Gdzie istnieje
polityczna demokracja, wyklucza ona społeczną. Budowa bowiem społeczeństwa
nowego musi nastąpić z dołu, ze strony społeczeństwa samego, nie z góry, ze
strony państwa, bo to czyni polityczna demokracja.
Ojciec Weiss jest po drugie żywym komentarzem Piusowej
myśli restauracyjnej. Świat spodziewa się i oczekuje przyjścia wielkiego męża
Apostoła, w postaci może św. Franciszka z Asyżu, lecz nie wie, że posiada tych
wielkich apostołów w ostatnich papieżach. Pius X ma być kanonizowany (3). Kanonizacja jego rzuci wiele światła na pomocnika
jego i prawą rękę, śp. O. Weissa, którego może ten sam zaszczyt spotka. A nie
jest rzeczą wykluczoną, że ozdobi go i tytuł doktora Kościoła.
Zatem programem dla nas wszystkich musi być O. Weiss.
Uważał się sam za proroka, oczywiście nie z dumy i pychy. Nikt nie może O.
Weissa posądzać o brak pokory, jeżeli 3 razy nie przyjął godności
kardynalskiej. Jeżeli mówi o sobie, jako o proroku, to dlatego, że spełniał
często posłannictwo proroków w życiu swoim, przepowiadał niebezpieczeństwo
religijne, ostrzegał przed nim.
Miłość do Jezusa Chrystusa była treścią jego życia;
"dummodo annuncietur Christus" jego myślą podstawową. Oby wnet
znalazła się i w Polsce ta szczęśliwa ręka, która by zdołała spisać w języku
polskim jego dzieła, a razem z nimi przelać tę samą miłość do Jezusa Chrystusa,
jaką pałał O. Albert Maria Weiss.
Duszpasterska miłość jego do ludzi była wypływem jego
kapłańskiej miłości Prawdy, którą jest Jezus Chrystus.
Ostroróg
(Pozn.).
Ks.
Marian Osowicki
–––––––––––
Artykuł z czasopisma "Wiara i Czyn". Pro Christo! Organ młodych katolików. Miesięcznik. Rok I. Grudzień – 1925, nr 12. WYDAWNICTWO ZWIĄZKU N. SERCA JEZUSOWEGO, ss. 25-39.
(Pisownię
i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono; przypisy od red. Ultra montes.)
Przypisy:
(1) Przekład francuski: Apologie du Christianisme au point de vue
des moeurs et de la civilisation. Vol.
I-X. Zob. "Przegląd Katolicki", Weissa Apologia chrystianizmu.
(2)
"We wszystkich tych przypadkach i innych tym podobnych nie prowadzi się
polityki; lecz jeśli polityka dosięgła religii, dosięgła i ołtarza".
(3)
Św. Pius X zaliczony został w poczet świętych w 1954 r. przez papieża Piusa
XII.