Strony

czwartek, 9 marca 2017

Śp. O. Albert Maria Weiss OP - Ks. Marian Osowicki

Znalezione obrazy dla zapytania zakon dominikanów 
SPOŁECZEŃSTWO i WYCHOWANIE

Śp. O. Albert Maria Weiss OP


KS. MARIAN OSOWICKI

W nocy z dnia 15 na 16 sierpnia zmarł na paraliż serca O. Albert Maria Weiss z zakonu kaznodziejskiego w Fryburgu szwajcarskim.

W osobie zmarłego stracił Kościół katolicki jednego z najwybitniejszych teologów i apologetów doby obecnej, a zakon św. Dominika współbrata, który rozniósł sławę tegoż zakonu po całej Europie w czasach dzisiejszych.

O. Weiss doczekał się prawdziwie sędziwego wieku, bo liczył 81 lat życia. Dnia 18 sierpnia odbył się pogrzeb zwłok jego w kolegiacie św. Michała, patrona apologetów, któremu to patronowi dedykował ostatnie swe dzieło: Lebensweg und Lebenswerk. Ein modernes Prophetenleben, które wydał krótko przed swoją śmiercią.

O. Weiss był chlubą katolickiej uczoności, był prawdziwym szermierzem Chrystusowym, a zakon jego i uniwersytet Fryburski, gdzie przez 30 lat jako profesor działał, zawsze będą go miały w miłej pamięci. Ostatnie jego lata tułaczki tu na ziemi były mu nieustannym przygotowywaniem się na śmierć. Przy pogrzebie śp. O. Berthiera z całym wysiłkiem ciała zdobył się na towarzyszenie orszakowi pogrzebowemu swego współbrata i powiedział przy tym: "Teraz przyjdzie na mnie kolej". Słowa te spełniły się aż nadto wcześnie. Prawie że cudownie uzdrowiony po ciężkiej chorobie, ogłosił swoje złote Vademecum "Jezus Chrystus", jako Apologia perennis chrześcijaństwa.

Z książki tej ukazuje się nam O. Weiss w całej swej wielkości i daje nam poznać, że najgłębszą jego pobudką do pracy była jego miłość do Jezusa Chrystusa.

O tej książce sam pisze: "Nic takiego nie znalazłem, co mogłoby mi dać pewną ufność przy ukazaniu przed Twoim trybunałem sędziowskim, jak te kilka stronic, w których chciałem o Tobie bełkotać". Z książeczką tą chciał stanąć przed Sądem Bożym; stąd też prosił, aby mu dano książkę tę do trumny, co też uczyniono.


I. Życie śp. O. Alberta Marii Weissa


Albert Maria Weiss urodził się dnia 22 kwietnia 1844 r. w Indersdorf w Bawarii. Ojciec jego dr. Franciszek Weiss był lekarzem sądowym, matka Katarzyna, z domu Steiger, słynęła w dziedzinie dobroczynności i czynnej miłości bliźniego. Wdzięczny syn Albert Maria postawił matce swej pomnik w małej książeczce pod tytułem: Tabitha.

Od roku 1853–1861 pobierał Albert Maria nauki pod dozorem OO. Benedyktynów w Król. gimnazjum im. Ludwika w Monachium. W jesieni r. 1861 wstąpił na uniwersytet monachijski, gdzie słuchał historii u Corneliusza, orientalistyki u Maxa Müllera i teologii u Döllingera, Haneberga, Reithmaira, Thalhofera.

W jesieni 1866 r. wstąpił do seminarium duchownego we Freising, gdzie otrzymał 27 VI 1867 r. święcenia kapłańskie. Krótko potem został powtórnie powołany do seminarium duchownego, by móc dalej kształcić się w zawodzie nauczycielskim. Jako rekonwalescent po ciężkiej chorobie, spowodowanej przemęczeniem umysłowym, otrzymał od uniwersytetu monachijskiego polecenie, by badał szkolne programy naukowe na uniwersytetach niemieckich i dawał propozycje swoje ministerstwu oświaty dla polepszenia planu naukowego przy bawarskich uniwersytetach.

Dlatego poszedł w roku 1869 do Bonn, gdzie u profesora Gildemeistera dalej słuchał orientalistyki, tu poznał się także z prof. Reuschem. W zimie 1869/70 r. przebywał w Tübingen, by słuchać u prof. Himpela nauk rabbińskich. Był także uczniem słynnego historyka Hefelego i stał w bliskich stosunkach z egzegetą Aberle.

Powróciwszy, piastował dalej urząd nauczycielski przy seminarium duchownym we Freising, uzyskał stopień naukowy w Monachium 30 lipca 1870 r., a w następnym roku został zwyczajnym profesorem teologii przy seminarium duchownym we Freising.

W roku 1873 podjął się ks. Weiss na życzenie wielce zasłużonego wydawcy Beniamina Herdera w Fryburgu prac przygotowawczych nad nowym wydaniem encyklopedii kościelnej: Wetzer und Welte. W tym celu przeniósł się ks. Weiss na wiosnę r. 1873 do Fryburga, a w jesieni tegoż roku jest już znowu profesorem we Freising. Zadziwiająca praca i mozoły wydawcy Beniamina Herdera około budzenia i popierania życia katolickiego w sztuce i literaturze znalazły po śmierci tegoż wydawcy piękny pomnik w biografii Herdera, którą ks. Weiss wydał w roku 1889. Drugie wydanie ukazało się w r. 1890.

Po ciężkiej i mozolnej pracy ukończono latem 1876 r. nomenklaturę encyklopedii kościelnej. Dokonawszy tego dzieła, obejmuje ks. Weiss znowu ulubioną przez siebie katedrę teologii we Freising, a niebawem spełnia głębokie życzenie serca, z którym nosił się już przez 4 lata i wstępuje w Graz do zakonu św. Dominika.

Przede wszystkim św. Tomasz z Akwinu, którego wielbicielem był ks. Weiss i cały zakon kaznodziejski, prowadzący nauki filozoficzne i teologiczne na granitowej podstawie średniowiecznej scholastyki i mistyki, skłoniły go, że 21 lipca 1877 r. złożył śluby zakonne w Graz.

W listopadzie tego samego roku poprosił O. Weissa hrabia Ludwik zu Arco-Zinneberg, by dawał konferencje inteligencji monachijskiej w czasie Wielkiego Postu. Konferencje te odbywały się regularnie i w następnych latach. Z nich to powstało później olbrzymie dzieło: Apologie des Christentums vom Standpunkte der Sitte und Kultur ("Apologia chrześcijaństwa ze stanowiska obyczajów i kultury") (1). Pierwsze wydanie w latach 1878–1889; 4 wyd. 1904–1908. Apologia Weissa jest epokowym dziełem, świadczącym przede wszystkim o głębokim odczuciu katolickiej myśli w każdej dziedzinie wiedzy.

Za prace przygotowawcze tego monumentalnego dzieła można uważać: Die altkirchliche Pädagogik, 1869 i Protestantische Polemik gegen die Katholische Kirche, 1874. Zwłaszcza ostatnie dzieło O. Weissa będzie miało zawsze wielkie znaczenie dla nauki katolickiej, gdyż z imponującą konsekwencją przedstawia tysiącletnią niewzruszoną naukę Kościoła o czynszu i lichwie (Zins und Wucher) i nie czyni żadnych ustępstw na rzecz nowoczesnego kapitalizmu, choć wielu teologów robiło takie ustępstwa.

W roku 1883 powołano O. Weissa do Rzymu, by tam w Academia ecclesiastica współpracował nad wydaniem pism św. Tomasza z Akwinu, poleconym przez Ojca Świętego Leona XIII. Tu jednak zachorował i dla poratowania zdrowia musiał już w roku 1884 opuścić Włochy. Czas rekonwalescencji spędził w Bawarii, w Belgii i Luksemburgii, zawsze zajęty organizacyjną i administracyjną pracą zakonu swego.

W roku 1887 już zupełnie był wyzdrowiał, tak, że powołano go do Wiednia, gdzie z nowymi siłami olbrzymio rozgałęzioną działalność rozwinął w duszpasterstwie, na ambonie, na polu nauki i na terenie reform socjalnych. Szczególnie wiele owoców przyniosła współpraca O. Weissa z jego przyjacielem, baronem Karolem von Vogelsang, szermierzem chrześcijańskich reform socjalnych.

W czasie tym utworzył ks. biskup Mermillod (późniejszy kardynał) Union de Fribourg, owo doniosłe stowarzyszenie katolickich uczonych i społeczników wszystkich krajów Europy, którzy od roku 1883–1890 rokrocznie zjeżdżali się we Fryburgu na narady, przynoszące obfity plon i przyczyniające się do ogłoszenia nauk socjalnych, zawartych w okólnikach Ojca Świętego Leona XIII, zwłaszcza w encyklice: Rerum Novarum. O. Weiss był duszą i główną postacią tej Union de Fribourg.

Gdy w roku 1889 przez heroiczną ofiarność ludu fryburskiego powołano do życia katolicki uniwersytet we Fryburgu, wtedy wieść, że znany na cały świat apologeta i socjolog O. Weiss obejmie katedrę, jako profesor tegoż uniwersytetu, wywołała wielki entuzjazm wśród katolickiego świata akademickiej młodzieży.

W roku 1890 rozpoczął O. Weiss swe wykłady z dziedziny nauk społecznych, które w umysłach słuchaczy pozostawiły głębokie wrażenie. Już po 3 latach wraca O. Weiss do Grazu i Wiednia, ale wnet widzimy go znowu na swoim stanowisku we Fryburgu, gdzie bez przerwy nieustannie i niestrudzenie działa, jako profesor apologetyki z zapałem wielkim i błogosławieństwem Bożym, jest chlubą wieczystą uniwersytetu, błogosławieństwem młodzieży uczącej się u niego, a zarazem ozdobą katolickiej nauki, aż w roku 1919 przechodzi jako profesor honorowy w stan wypoczynku.


II. Dzieła śp. O. Alberta Weissa

Prócz swoich większych dzieł, ogłaszał O. Weiss niezliczoną ilość artykułów, prac, recenzji, całych serii referatów w licznych czasopismach naukowych, jak np. w "Historisch-Politische Blätter", w "Literatischer Handweiser", w "Literatische Rundschau", w "Historisches Jahrbuch der Görres-Gesellschaft", w "Krauses Realencyklopädie der christlichen Altertumer", w rozmaitych pismach duszpasterskich, w dziennikach politycznych, w "Zeitschrift für deutsches Altertum", w "Allgemeine deutsche Biographie", a przede wszystkim w "Linzer theologisch-praktische Quartalschrift", który to kwartalnik jest dobrze znany duchowieństwu naszemu w Zachodniej Polsce.

Wszystkie te prace O. Weissa noszą na sobie cechę znakomitości autora i świadczą o jego naukowej oryginalności.

W "Linzer theologisch-praktische Quartalschrift" staje się O. Weiss dla nas strażnikiem, stojącym na posterunku odpowiedzialnym, bystrym okiem, z piórem w ręku regestruje wszystkie ruchy świata umysłowego i sygnalizuje niebezpieczeństwa religijne. Z tych artykułów powstało powoli wielkie dzieło pod tytułem: Lebens- und Gewissensfragen der Gegenwart, 2 tomy (1911), w którym to dziele występuje O. Weiss przeciwko tak zwanemu Reformkatholizismus i przeciw modernizmowi. Dzieło to, jak i wyprzedzające je: Die religiöse Gefahr, zjednały mu wiele przeciwników i nieprzyjaciół. Okrzyczano O. Weissa jako pesymistę i "Schwarzsehera". O. Weiss atoli poznał sytuację i niebezpieczeństwo grożące naukom kościelnym ze strony katolików, chcących pogodzić fundamentalne podstawy dogmatyki z nowomodną filozofią Kanta lub naginać je do niej, by przypodobać się tym, którzy mają urazę do nauki średniowiecza i dlatego nowoczesną kulturą kokietują.

O. Weiss piętnuje takie kompromisy, takie reformowania nauk zasadniczych dogmatyki, wyrażając swoje przekonanie, że Objawienie Syna Bożego nie potrzebuje żadnych reform i ulepszeń. Słowem, potępia on wszelkie próby modernizowania katolicyzmu i odrzuca takie usiłowania nie tylko w dziedzinie czysto nadprzyrodzonej, lecz na całej linii, w nauce, sztuce, w naukach socjalnych i politycznych. Jest on konserwatystą pod każdym względem, a największą radością jest mu być ultramontaninem. Słowo to ma dla niego najwięcej uroku. Stąd też rzeczą zrozumiałą, że przedstawiciele katolickiego liberalizmu, zwolennicy ubóstwiania nowoczesnej kultury, postępu, zwolennicy międzywyznaniowości i indyferentyzmu zwalczali go z całą namiętnością i zrzucić go chcieli ze świecznika, na którym stał niewzruszenie O. Weiss.

         Jego dzieła są zatem prawdziwym arsenałem dla wszystkich tych, którzy chcą bronić się wobec nowoczesnego ducha pogańskiego (Zeitgeist), są drogowskazem, jakimi drogami i metodami dojść można do integralnego katolicyzmu i jaką bronią walczyć przeciw liberalizmowi i modernizmowi.

Niejednemu nawet z żarliwych o sprawy Boże katolików wydawało się jednostronnym ujęcie przez O. Weissa spraw religijnych w książce: Die religiöse Gefahr ("Niebezpieczeństwo religijne"). A jednak miał on rację, bo dzieło jego stało się prawdziwym komentarzem później wydanej encykliki Piusa X: "Pascendi". Porównując pismo O. Weissa o niebezpieczeństwie religijnym z encykliką Pascendi, przekonujemy się, że doznało ono aprobaty przez encyklikę tegoż Papieża. Encyklika Pascendi była dla niego prawdziwym tryumfem, odniesionym nad wrogami, boć przecież O. Weiss był właśnie tym, który zestarzał się w obronie prawdy katolickiej.

W roku 1905 zmarł O. Denifle, ów potentat umysłowy, historiograf mistyki i uniwersytetów średniowiecznych. Krótko przed swoją śmiercią wydał O. Denifle w r. 1904 pierwszy tom swego lapidarnego dzieła: Luther und Luthertum. Dzieło to miało być odpowiedzią na zarozumiały i bezczelny atak przeciw katolickiej uczoności ze strony berlińskiego profesora Mommsena i jego "Voraussetzungslosigkeits" adresu. Hasło o niższości katolickiej nauki rozlegało się na rozmaitych trybunach mówców, w dziennikach liberalnych i wolnomyślnych, podobnie, jak teraz głosi je w katolickiej Warszawie profesor Bursche.

Książka ta uspokoiła umysły katolickie, a wśród protestantów wywołała wielką nienawiść, zwłaszcza dlatego, że nie mogli oni odbić cięć, zadanych przez silnie uzbrojonego uczonego z katolickiej strony. Swoją naukowością zadał O. Denifle śmiertelne rany protestanckiemu subiektywizmowi religijnemu. Śmierć O. Denifle zwaliła cały ogrom pracy odpowiedzialnej na barki O. Weissa, jego współbrata zakonnego. W duchu deniflowym bierze się O. Weiss mężnie do dzieła. Już bowiem w r. 1905 ogłasza swoją Luther psychologie (wyd. 2 w r. 1906). Spod jego pióra wychodzi po raz wtóry Denifle'a "Luther" w zmienionym wydaniu, a w 1909 r. drugi tom tegoż dzieła.

Dzieło to uchodzi za najlepszą apologię wiary wobec protestanckiego błędnowierstwa.

Mimo tych wszystkich prac znajduje O. Weiss czas, by wydać tak drogocenną dla życia wewnętrznego książkę, z wielką szkodą dla teologii tak wcześnie zmarłego uczonego Scheebena: "Die Herrlichkeiten der göttlichen Gnade" (9 i 10 wyd. 1914 r.). Wydaje jeszcze dwie inne książki ascetyczno-religijne: "Lebensweissheit in der Tasche" (12 wyd. 1910 r.) i "Die Kunst zu leben", które zjednały mu popularność nawet w niekatolickich kołach.

Ostatnim dziełem O. Weissa jest: "Lebensweg und Lebenswerk. Ein modernes Prophetenleben". Książka ta powstała podczas wojny, a wydał ją O. Weiss dopiero w tym roku. W dziele tym nie daje nam autor żadnej ścisłej własnej biografii ani historii, lecz opowiada, jak spostrzegał rozmaite zjawiska w życiu religijnym, społecznym i politycznym. Rozpoczyna opowiadania swoje powstaniem ruchu demokratycznego w roku 1848, a kończy je zapoczątkowaniem się ruchu chrześcijańsko-demokratycznego. Zaznajamia nas z zasadami, podług których ukształtował swoją działalność apologetyczną, raczej swój urząd proroczy, by także przyczynić się choć skromnie do rozwiązania najgłębszych zagadnień życia religijnego, społecznego i politycznego na polu walki umysłów, która to walka aż do dnia dzisiejszego wre zaciekle.

O. Weiss jest przekonany, że stoimy na przełomie dwóch wieków, a lepsza przyszłość jedynie zależna od tego, jak ukształtują się stosunki narodów i państw pod względem chrześcijaństwa. O. Weiss jest zachowawcą pod każdym względem, muszą zatem upaść wszystkie hasła nowomodne, które swój początek wzięły w czasie reformacji, prowadziły konsekwentnie do racjonalizmu, absolutyzmu, rewolucji francuskiej, do liberalizmu, demokratyzmu, republikanizmu i socjalizmu. Budować trzeba dalej na tym, co nam pozostawiło nieskazitelne średniowiecze, na podstawach religijnych i społecznych średniowiecza.

W swej ostatniej książce rozpościera autor przed nami całe swoje życie, związane bogato z duchowymi i religijnymi fenomenami nowoczesności. Życie jego okazuje się nam, jako pełne pracy mozolnej w dziedzinie nauki, obrony wiary, jako obfite w owoce radosne, ale także, jako przepojone goryczą, pełne rozczarowań, które wstrząsają do głębi duszę starca uczonego.

"Lebenswerk und Lebensweg" (Dzieło życia i droga życia) jest jakoby rzutem oka wstecz umysłu już zupełnie zrównoważonego, bez jakichkolwiek bądź uprzedzeń do osób, łagodnie i pobłażliwie osądzającego wszystkich tych, z którymi nie dzielił jednego i tego samego zdania, słowem, dzieło to jest rzutem oka potentata umysłowego, przed bramami wieczności stojącego i wszystkim przebaczającego. Na ostatnich stronicach tej książki staje się pesymista Weiss optymistą, a nie wiedzieć, czy każdy będzie się godził z jego optymizmem.

Ostatnia książka O. Weissa jest nadzwyczaj zajmująca, gdyż wspomina on w niej o różnych dostojnikach Kościoła, ocenia ich i stąd ma ona także wielką wartość, jako drogocenny dokument nowożytnej historii Kościoła.

W niej ukazują się takie postacie, jak Kardynał Golimberti, Rampolla, Gruscha, Samassa, Schönborn, nuncjusz papieski Agliardi, biskup Aichner; historycy: Brunner, Jannssen, Onno Klopp znany antagonista Bismarka, Kraus i Jan Chrz. Weiss; społecznicy: Decurtins, hr. Kufstein, baron Vogelsang; politycy: Hr. Zinneberg, Belcredi, Książę Izenburg, ks. Löwenstein i córka ks. Metternicha ks. Melania Metternich.

Każdy, kto chce poznać katolicyzm austriacki wśród wyższej arystokracji, katolicyzm biskupów i kardynałów austriackich, winien książkę tę wziąć do ręki. Tu przekonać się może, iż na schyłku 19. stulecia ani episkopat, ani wyższa szlachta austriacka nie stali na usługach tak zwanego "Staats kirchentum". Nie było też mowy o Józefinizmie, ani u katolickiej arystokracji, ani u biskupów i samego cesarza Franciszka Józefa. Konkordat zawarty w roku 1855 pomiędzy cesarzem a Stolicą Świętą zniósł doszczętnie wszelki Józefinizm, a jeżeli dzieło to nie było trwałe, to nie wina w tym ani arystokracji, ani episkopatu i cesarza, lecz wina wolnomyślnego Konstytucjonalizmu i parlamentaryzmu. Cesarz nie mógł znieść ustaw wrogich Kościołowi, ukutych w roku 1868, mógł je znieść tylko wszechwładny parlament. Cesarz katolickiej Austrii ongi chciał bronić, jako katolicki cesarz już więcej niekatolickiej Austrii, Kościoła, dając podpis swój pod te wrogie Kościołowi ustawy z roku 1869. Tragiczny ten fakt musiał skończyć się prawdziwą tragedią dla dynastii katolickiej Habsburgów w roku 1918 i dalej w roku 1922 jako w roku śmierci wygnanego na odległą wyspę ostatniego cesarza Karola.

O. Weiss nie godzi się na metody pracy chrześcijańskich społeczników, którzy często w doborze środków nie różnili się od socjalistów. Już sama nazwa: "chrześcijańscy społecznicy", a nie "katoliccy", budzi wielkie u niego zaniepokojenie. A już wprost rewolucyjny charakter miał ten ruch chrześcijańskich demokratów w stosunku do episkopatu. Podkopywali oni autorytet biskupów, jak np. Kardynała Gruschy. W konserwatyzmie biskupów i katolickiej arystokracji widzi O. Weiss więcej błogosławieństwa dla Kościoła niż w ruchu "Christlich Sozialen", zwłaszcza dlatego, że metody i hasła pracy tych ostatnich bardzo zarażone są duchem czasu, a duch czasu jest pogański. Dzieło społeczników chrześcijańskich nie mogło przynieść owocu należytego, boć brakło mu głównej podwaliny, jaką jest autorytet biskupa. Niestety, rozsadzali oni bardziej autorytet biskupi, niż sami wrogowie Kościoła. Cóż mogli sądzić o Kościele wrogowie Kościoła, jeżeli zelanci kościelności, jakimi byli Christlich-Sozialen, wygrażali się rozmaitymi sposobami książętom Kościoła. O. Weiss przytacza nawet jeden list pisany do Kard. Gruschy na dowód tego, list, który w najwyższym stopniu ubliża godności biskupiej.

Potępia zatem demagogiczną pracę i hasła wywrotowe tego społecznego ruchu chrześcijańskiego, a jeżeli go wprost nie potępia, to przynajmniej go nie zachwala.

Książkę tę winien wziąć do ręki każdy, kto zająć się chce akcją katolicką, a przekona się, że służyć autorytetowi proboszcza i biskupa i Ojca Świętego bezwzględnie to najlepsza akcja katolicka.

W każdym razie dzieła O. Weissa zachwiały silnie cały ruch "Christlich-Sozialen", stawia on wielki znak zapytania przed całym tym ruchem.

III. Studium dzieł O. Weissa jest na czasie


Studium dzieł O. Weissa będzie zawsze na czasie, zwłaszcza tak długo, jak długo istnieć będzie w obozie katolickim modernizm, a trzeba wiedzieć, że modernizm nie jest jeszcze pokonany. Wspomina o nim także encyklika Piusa XI tam, gdzie mówi o modernizmie prawniczym, socjalnym i religijnym. O. Weiss jest największym wrogiem modernizmu wszelkiego rodzaju. Naprzód trzeba zniszczyć wszystkich bożków nowoczesnych, a wtedy dopiero będzie można mówić o odrodzeniu życia katolickiego.

Nowoczesną służbą bożyszcz jest przede wszystkim według O. Weissa to wewnętrzne odrzucenie konkretnego, żywego i osobowego autorytetu, ujawniające się nam w chwili obecnej jako odrzucenie kościelnej hierarchii, papieża, biskupa i proboszcza, dalej jako odrzucenie rodziny, w ślad czego wstępuje hipertrofia życia organizacyjnego młodzieży.

Modernizmem i służbą bożyszczom jest odrzucanie prawowitego historycznego ładu państwowego, jako walka przeciw 4. przykazaniu Boskiemu.

Najwyraźniej można spostrzec to odrzucenie konkretnego autorytetu w naukach politycznych. Nie konkretna, odpowiedzialna osobistość jest suwerenem państwa, lecz zbiorowość nieosobowa, naród, a racją stanu nie intelekt suwerena osobowego, lecz patriotyczna opinia ogółu lub instynkt samozachowawczy, państwo samo jest już tylko czystą abstrakcją. O. Weiss odrzuca takie syntetyczne zbiorowości, nie imienne i abstrakcyjne. Przecież to istotny panteizm polityczny. A jednak nasi społecznicy chrześcijańscy nie uświadamiają sobie, jak głęboko pogrążeni są w pogaństwie umysłowości politycznej.

Chrześcijaństwo zna tylko autorytet konkretny, osobowy, uchwytny i namacalny. Że tak jest, tego dowodem słowa Ojca Świętego Piusa XI do młodzieży polskiej podczas pielgrzymki. Mówiąc o Kościele, o jego autorytecie widzialnym wskazuje na siebie samego jako na następcę św. Piotra, ze słowami na ustach: "którego tu widzicie przed sobą".

Zabobonem nowoczesnym podług O. Weissa jest, jeżeli ubóstwia się wszelkie liczby, wysiłki mas, wierzy się w wolę ludu więcej, niż w Kościół i jego naukę.

Zabobonem jest, jeżeli spodziewa się odrodzenia li tylko od organizacyj, stowarzyszeń, związków i rozmaitych ruchów. Nowoczesną jest wiara w katolickie trezory brukowe, w katolickie maszyny rotacyjne, w katolickie kominy fabryk, w zbawienie państwa i społeczeństwa przez zwycięstwo wyborcze i parlamentarną rutynę.

Modernizmem jest, dalej, wierzyć w triumfy techniki i we wszechzbawczy industrializm. Modernizmem jest liberalno-kapitalistyczne albo socjalistyczne ustosunkowanie się do problemów socjalnych, modernizmem nowoczesny nacjonalizm z jednej strony lub mechanistyczna idea Ligi Narodów z drugiej.

Aż nadto dokładnie poznał się na tych wszystkich bożkach O. Weiss i stąd naszą powinnością jest jego myśli dalej snuć i rozwijać, boć in nuce są one wszystkie już zawarte w scholastycznej nauce średniowiecza. Siłą niespożytą O. Weissa jest, że posiadał zgodność wieków, konkordancję wszystkich stuleci nauki katolickiej i wierzył w consensus stuleci nie tylko jako teolog, lecz także jako socjolog i stąd też wypowiada swoje zdanie tam, gdzie Kościół nie wypowiedział się ex Cathedra, jak np. w problemie czynszu i lichwy, w problemie republiki czy monarchii, w problemie, czy ma istnieć dalej demokratyczny parlamentaryzm, czy też państwo stanowe. O. Weiss posiadał to oko dla spraw socjalnych, którego nie posiada wielu z księży li tylko dlatego, że będąc duszpasterzami, całą uwagę zwracają na zbawienie duszy jednostki, a nie mają oka dla tych związków, łączności i przyczynowości w zjawiskach społecznych. Tak powstają różne programy społeczne i polityczne katolików tylko pod wpływem etyki i pastoryzacji, a nie pod wpływem dogmatu i ścisłej nauki socjologicznej, a jednak urząd nauczycielski księdza ma pierwszeństwo przed urzędem duszpasterskim. Nihil in actu, quod non prius in intellectu. Słabością naszych polityków katolickich jest, że nie biorą na serio katolickiej socjologii tradycyjnej od św. Pawła począwszy poprzez wszystkie stulecia katolickie, a raczej hołdują minimizmowi, tzn. dążą do tego, co w danej chwili da się osiągnąć przy odpowiedniej rutynie parlamentarnej, przy kompromisie, akomodacji i oportunizmie. Minimizm ten, który uważa się za wykwit umysłowości politycznej, jest dla O. Weissa domorosłym dzieckiem liberalizmu. Jeżeli katolicy, aż nadto indywidualistycznie nowoczesną technikę, nowoczesny industrializm, nowoczesną wielkomiejskość podług tego osądzają, że przecież nie jest grzechem samochodem jeździć, w fabryce obuwia kupować, w koszarach mieszkać, wskazuje O. Weiss na to, że istnieje historyczna i socjalna przyczynowość, że istnieje moralne współzawinienie ludzkości, istnieją manowce, na które ludzkość zeszła i bezdroża, na które całe pokolenia zabłądziły. Dlatego też nawołuje O. Weiss patrzeć wstecz i szukać tych win, szukać przyczyn, które spowodowały ten nienormalny rozwój społeczeństw i państw, a przekonać się będzie można, że średniowiecze umiało rozwiązać problemy społeczne stokroć lepiej od nas, przekonać się będzie można, że średniowiecze wcale nie było tym, za co je niestety katolicy często uważają, za wiek ciemnych ludzi, "aetas virorum obscurantium". Św. Tomasz dotychczas ma ostatnie słowo nie tylko w dziedzinie teologii, ale także i w dziedzinie nauk społecznych i teoryj państwowych, jest on doktorem powszechnym pod każdym względem.

Znamienną rzeczą u O. Weissa jest jego sąd o stronnictwach politycznych. Odrzuca wszystkie stronnictwa polityczne nawet katolickie. Katolicyzm a stronnictwo polityczne to dwie rzeczy, które wzajemnie się wykluczają. Partyjnictwo jest dumą i siłą liberalizmu. O. Weiss woła za przywróceniem reprezentacyj stanowych, powtarza to, co było św. Tomaszowi z Akwinu po prostu czymś wieczystym, od samego Boga ustanowionym, tj. podział społeczeństwa na stany.

Wypada jeszcze wspomnieć o jego podręczniku dla socjologii katolickiej, który tworzy 4. tom jego Apologii chrześcijaństwa. Jeżeli w swej apologii przepowiada zmierzch zachodniej cywilizacji, to daje zarazem w 4. tomie tegoż dzieła sposoby, jak można zapobiec tej katastrofie. W "Soziale Frage", boć taki tytuł nosi 4. tom apologii, rozpościera przed nami cały ogrom zagadnień społecznych i państwowych. Co tam mówi o osobistości ludzkiej, o społeczeństwie, jak np. o arystokracji i jej doniosłym powołaniu, o włościaństwie, o mieszczaństwie, o cechach i związkach, o państwie, o jego organizacyjnej budowie, wszystko to każdego katolika i Polaka chwyta za serce, gdyż przekonuje się, że Polska przedrozbiorowa w głównych zasadach społecznych była zbudowana na fundamentach socjologii katolickiej i spoczywała na nich, aż do czasów rozbiorowych, podczas gdy inne społeczeństwa, ginące w absolutyzmie i rewolucji, były świadkami, jak recepcja pogańskiego prawa rzymskiego strasznie mściła się i mści się dotąd, ale dziś, niestety, już u nas, w Polsce.

Niestety, jaka przepaść panuje pomiędzy teorią państwową O. Weissa a dzisiejszymi doktrynami państwowymi! Nawet rozumieć nie możemy już dziś tego, co w średniowieczu było każdemu znane z dziedziny zasad społecznych i państwowych.

Kto czytać będzie socjologię Weissa, przekona się, jakim wymysłem nierozsądnym i barbarzyńskim jest chcieć zniszczyć ziemiaństwo zupełnie, kasować herby, niwelować i egalitaryzować. Gdyby byli nasi katoliccy politycy znali socjologię katolicką, zapewne albo wyrzekliby się katolickości, albo nie byliby tak pochopni przeprowadzać radykalne reformy rolne, wprowadzać pięcioprzymiotnikowe prawo wyborcze, dawać prawo głosowania niewiastom i małoletnim dzieciom. Niech osądzą socjologię Weissa rutynowani socjologowie katoliccy, niech kwestionują różne jego tezy, główną tezą niewzruszalną jego jest:

Osobistość ludzka jest ośrodkiem życia społecznego, a nie zbiorowości, liczby, masy itd. Nowoczesny demokratyzm chwieje się wobec socjologii katolickiej. Jest on panteizmem politycznym, niczym więcej. Socjologia katolicka, jak ją pojmuje O. Weiss w myśl konkordancji całych stuleci katolickich, jest "Persönlichkeitslehre, nicht Ganzheitslehre".

Doktryna Dmowskiego i Stanisława Grabskiego o państwie i jego suwerenności a O. Weiss i jego zgodność katolickich stuleci to ogień i woda. Porównać można by je z teizmem, teocentryzmem i antropocentryzmem. Słowem, są to bieguny, które wzajemnie się odpychają, krańcowości, które nigdy się nie zetkną.

Zdanie polskiego polityka: "Suwerenem państwa może być tylko naród, jedyna realna wspólnota obejmująca sobą całość zbiorowego współżycia ludzi, jedyna prawdziwa syntetyczna osobowość", byłoby dla O. Weissa horribile dictu et scriptu. Gdzie podziewa się autorytet konkretny, osobistość imienna i namacalna? Panteistą politycznym O. Weiss nie był.

O ekonomii politycznej mówi O. Weiss:

Nauka ta traktuje wartość, cenę, rynek, towar, kapitalizm, jako fetysza. Wolności, ludzkiej moralności, odpowiedzialności nie zna nawet z imienia. Gdyby Hegel zmartwychwstał, dziwiłby się, jak wszystko nawróciło się do jego panteizmu i jego sklepiku formuł.

Jak pojmuje O. Weiss osobistość ludzką?

Człowiek należy przede wszystkim do Boga; ale tak należy do Boga, że nie traci swojej samoistności, wolności i samodzielności z jednej strony, a z drugiej nie ujmuje nic autorytetowi Bożemu. Dalej, człowiek należy do społeczeństwa i znowu tak, że nie traci ze swoich praw przyrodzonych nic, i nie odbiera praw społeczeństwu. Społeczeństwo należy do państwa, nie tracąc nic ze swych praw pierwotnych. Czym jest dziś człowiek w państwie? Czym jest społeczeństwo wobec państwa? Szumny tytuł: wolny obywatel najjaśniejszej rzeczypospolitej, znaczy nic więcej, jak to, że jest on emerytem i pensjonarzem państwowym. Obywatel żyje tylko z łaski państwa, a państwo jest All-Zeus, Wszech-Bóg.

Jeżeli w końcu zeszedłem na politykę, to nie, by politykować, lecz dlatego, by przypomnieć słowa Ojca Świętego Piusa XI, wypowiedziane do młodzieży katolickiej: "Dans tous ces cas et dans les cas semblables à ceux-ci on ne fait pas de la politique; mais la politique a touché à la religion, a touché à l'autel" (2).

Stoimy wobec ogromnych zagadnień społeczno-politycznych, staczamy i w Polsce wielkie i zacięte walki. Goethe powiedział, że każda walka, choćby na pozór nic nie miała z religią, z Bogiem wspólnego, w gruncie rzeczy jest zawsze walką o światopogląd, jest walką religijną, walką o Boga.

Oswald Spengler, niemiecki historiozof, ogłasza Europie zmierzch zachodniej cywilizacji: "Unlergang des Abendlandes". Ogłaszał go także Ojciec Święty Leon XIII, czyni to także O. Weiss. Lecz ci ostatni dwaj dają środki, jak można temu zapobiec. O. Weiss jest żywym komentarzem, jak należy rozumieć ducha encyklik Leona XIII. Oczywiście nie tak, jak czynią to różni politycy chrześcijańscy, robiąc z niego orędownika swej partii, tj. chrześcijańskiej demokracji politycznej. Chrześcijańska demokracja chce być społecznie pojętą, nie politycznie. Gdzie istnieje polityczna demokracja, wyklucza ona społeczną. Budowa bowiem społeczeństwa nowego musi nastąpić z dołu, ze strony społeczeństwa samego, nie z góry, ze strony państwa, bo to czyni polityczna demokracja.

Ojciec Weiss jest po drugie żywym komentarzem Piusowej myśli restauracyjnej. Świat spodziewa się i oczekuje przyjścia wielkiego męża Apostoła, w postaci może św. Franciszka z Asyżu, lecz nie wie, że posiada tych wielkich apostołów w ostatnich papieżach. Pius X ma być kanonizowany (3). Kanonizacja jego rzuci wiele światła na pomocnika jego i prawą rękę, śp. O. Weissa, którego może ten sam zaszczyt spotka. A nie jest rzeczą wykluczoną, że ozdobi go i tytuł doktora Kościoła.

Zatem programem dla nas wszystkich musi być O. Weiss. Uważał się sam za proroka, oczywiście nie z dumy i pychy. Nikt nie może O. Weissa posądzać o brak pokory, jeżeli 3 razy nie przyjął godności kardynalskiej. Jeżeli mówi o sobie, jako o proroku, to dlatego, że spełniał często posłannictwo proroków w życiu swoim, przepowiadał niebezpieczeństwo religijne, ostrzegał przed nim.

Miłość do Jezusa Chrystusa była treścią jego życia; "dummodo annuncietur Christus" jego myślą podstawową. Oby wnet znalazła się i w Polsce ta szczęśliwa ręka, która by zdołała spisać w języku polskim jego dzieła, a razem z nimi przelać tę samą miłość do Jezusa Chrystusa, jaką pałał O. Albert Maria Weiss.

Duszpasterska miłość jego do ludzi była wypływem jego kapłańskiej miłości Prawdy, którą jest Jezus Chrystus.

Ostroróg (Pozn.).

Ks. Marian Osowicki

–––––––––––


Artykuł z czasopisma "Wiara i Czyn". Pro Christo! Organ młodych katolików. Miesięcznik. Rok I. Grudzień – 1925, nr 12. WYDAWNICTWO ZWIĄZKU N. SERCA JEZUSOWEGO, ss. 25-39.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono; przypisy od red. Ultra montes.)

Przypisy:

(1) Przekład francuski: Apologie du Christianisme au point de vue des moeurs et de la civilisation. Vol. I-X. Zob. "Przegląd Katolicki", Weissa Apologia chrystianizmu.

(2) "We wszystkich tych przypadkach i innych tym podobnych nie prowadzi się polityki; lecz jeśli polityka dosięgła religii, dosięgła i ołtarza".

(3) Św. Pius X zaliczony został w poczet świętych w 1954 r. przez papieża Piusa XII.