ROZMYŚLANIA
NA KAŻDY DZIEŃ MAJA
ZAPISKI Z KONFERENCYJ MAJOWYCH
KS. ZYGMUNTA GOLIANA
––––––––
DZIEŃ XVI
O cnocie wstrzemięźliwości
I. Szukać przykładów tej cnoty w życiu Maryi byłoby
zupełnie zbytecznym, całe Jej życie było jednym aktem wyrzeczenia, stojącego
wyżej od wszelkiej wstrzemięźliwości. Powiadają pisarze święci, między innymi
św. Bernard, który czerpał w starych Ojcach Kościoła, że Najświętsza Panna po
śmierci św. Józefa, jeszcze skromniejszy żywot prowadziła niż za Jego życia i
że Sobie jeszcze więcej rzeczy odmawiała niż przedtem. Zdaje się, że w tym, co
przedstawiało życie ubogich rzemieślników, nic zbytkownego być nie mogło – a
jednak Maryja znalazła sposób odjęcia sobie jeszcze pewnej części potrzeb i
wygód.
W objawieniach świętej Brygidy czytamy, że ciało Maryi
było tak dalece poddane duchowi, iż nawet we śnie nie ustawała Jej czujność pod
tym względem, a św. Ambroży pisze, iż to, co czytała w księgach świętych wśród
dnia – powtarzała w nocy przez sen.
Gdy Maryja owdowiała, poświęciła się jeszcze ściślej
Bogu i życiu w ubóstwie; – sama pełniła najniższe posługi, sama służyła
Jezusowi i Apostołom, gdy w Jej domu przebywali. Myśl o używaniu jakimkolwiek
nie postała w Jej duszy, – Obcowanie Jej było w niebiesiech. Ale i w tym
nie szukała zadowolenia i pociech; nie czytamy nawet nigdzie, aby się za
obecnością Pana Jezusa ubiegała, a życie Jego apostolskie rozdzielało ich
niekiedy na dłuższy czas. Raz jeden przytacza Ewangelia, że gdy Jezus był z
Apostołami, Maryja z kilku innymi czekała przed drzwiami; gdy o tym uprzedzono
Zbawiciela, wtedy odrzekł, że matką Jego i siostrą jest ten, kto czyni wolę
Ojca Jego. Jakże wiele liczył Jezus na wstrzemięźliwość swej ukochanej Matki,
gdy Ją tak ostrym na pozór słowem odprawił. Lecz On wiedział, do kogo mówił i
wiedział, jakie zrozumienie sprawy Bożej było w sercu, które nic dla siebie nie
chciało. Zagłębmy się myślą w to ubogie, wszystkiego pozbawione życie Matki
Zbawiciela, przypatrujmy się wzrokiem duszy temu ubóstwu, co znajdowało zawsze
jeszcze coś do rozdania, coś do odjęcia sobie – widok ten usposobi nas święcie
i oświeci umysł nasz w przypatrywaniu się sobie samym.
II. Zbytek pustoszący społeczność dzisiejszą nie
oszczędza nikogo; każdy żyje po części nad stan, w jakim go Pan Bóg postawił.
Zaślepieni przez miłość własną, nigdy nie uznajemy, że coś jest dla nas za
dobrym, zbytkownym; przeciwnie, na końcu marzeń naszych, jest zawsze jakiś
punkt jeszcze wyższy, do którego dążymy. Trzeba ten pociąg sprostować i nadać
mu inny kierunek, dążność mniej zmysłową i poziomą – a będziemy w prawdzie. Wszystko
najwyższe na ziemi, o czym mogłoby pomyśleć pragnienie nasze, jest rzeczywiście
dla nas za mało. Stworzeni do najwyższych przeznaczeń, musimy nieść
przez to ziemskie życie, serce niezaspokojone, nienasycone, które przez
najwykwintniejszy zbytek nawet zadowolonym być nie może. Przeciwnie, im więcej
pozwolimy sobie pod tym względem, tym bardziej wpadniemy w tę niewolę żądzy
posiadania, zatoniemy w marnościach i postawimy ideał nasz tak nisko, że nam
się w końcu wzorem, najpiękniejszym do naśladowania, wyda figurka namalowana w
paryskim żurnalu.
I to ma swoje prawa dla żyjących w świecie, – nie
można się odróżniać, bo równie śmieszny ten, co goni za modą, jak ten, co od
niej stroni; lecz w sercu uporządkowanym, jest zmysł tego, co uczciwe, co
piękne, co właściwe; a przede wszystkim jest miara i waga istotnej rzeczy
wartości, jest smak wyrobiony i skierowany w stronę właściwą i w tym rękojmia,
że dusza fałszywych bożyszcz szukać nie będzie.
Usiłujmy odmówić sobie od czasu do czasu czegoś, co
nas nęci, ale uczyńmy to w intencji, która by rzeczywistą wartość nadawała temu
uczynkowi naszemu; postawmy sobie zasadę, żeśmy sami w sobie nieskończenie mało
warci, żeśmy postępkami naszymi dotychczasowymi tej wartości naszej nic a nic
nie podnieśli – i że tylko miłosierdzie Boże nie dopuściło, iżbyśmy odpowiednio
do zasług naszych byli pozbawieni wszystkiego, co zdobi życie; jednym słowem,
upokorzmy się i w tym uczuciu odstąpmy od jakiej zbytkownej zachcianki,
wyrzeknijmy się jakiego używania. A dodajmy jeszcze do tego zjednoczenie się z
ubogim życiem Maryi i Jezusa, – to zjednoczenie stokrotnie się duszy naszej
opłaci. Z Nimi tylko i dla Nich wszystko jest możebne, wszystko łatwe, wszystko
uszczęśliwiające. Nie jest to czcze słowo, przypatrzmy się świętej wesołości
zakonników i zakonnic: nie mających ani złota, ani wygód, ani woli własnej.
Westchnienie.
O Matko, w domku Nazaretańskim ubogo
żyjąca, naucz mnie kochać mierność, naucz mnie kochać ubogiego Jezusa.
Praktyka: Zrobię sumienny przegląd mojej własności – i upokorzę
się za moją niewstrzemięźliwość.
–––––––––––
Rozmyślania
na każdy dzień maja. Zapiski z
konferencyj majowych ks. Zygmunta Goliana. Dodano najwyborniejsze modlitwy i
pieśni do Matki Najświętszej. Kraków 1931. Wydawnictwo Księży Jezuitów, ss.
87-93.