Objawienia Najświętszej Maryi Panny
W czasie objawień Matki Bożej Łucja de Jesus, Franciszek i Hiacynta Marto
mieli 10, 9 i 7 lat. Urodzili się: 22 marca 1907, 11 czerwca 1908 i 11 marca
1910 r. Dzieci te mieszkały w Aljustrel, wiosce w parafii Fatima. Objawienia
miały miejsce w małym gospodarstwie należącym do rodziców Łucji, zwanym Cova da
Iria, jakieś 2,5 km od Fatimy w kierunku Leirii. Matka Boża ukazała się nad
krzewem zwanym ilex, karłowatą odmianą dębu, mającym około 1 metra wysokości.
Franciszek mógł tylko widzieć Matkę Bożą, nie mógł Jej jednak słyszeć. Hiacynta
widziała i słyszała Ją. Natomiast Łucja widziała i słyszała Matkę Bożą oraz
rozmawiała z Nią. Objawienia miały miejsce około południa.
Pierwsze objawienie: 13 maja 1917 roku
Troje
dzieci bawiło się właśnie w Cova da Iria, gdy dostrzegły dwa błyski, podobne do
błyskawicy, po których ujrzeli Matkę Bożą nad drzewkiem. Była to, zgodnie z
opisem Siostry Łucji, Pani ubrana na biało, bardziej błyszcząca niż słońce,
promieniejąca światłem czystszym i intensywniejszym od kryształowego pucharu z
wodą, prześwietlonego promieniami słonecznymi. Jej nieopisanie piękna twarz
nie była ani smutna, ani radosna, raczej poważna, z odcieniem łagodnego
wyrzutu. Jej dłonie złożone jak do modlitwy, spoczywające na piersiach, zwrócone
były ku górze. Z prawej dłoni zwisał różaniec. Całe Jej szaty zdawały się być
zrobione ze światła. Suknia Jej była biała, płaszcz, również biały, obramowany
złotem, okrywał Jej głowę i sięgał do Jej stóp. Włosy i uszy nie były widoczne.
Łucja nigdy nie była w stanie opisać rysów twarzy Matki Bożej, ponieważ jej
piękna nie da się wyrazić ludzkimi słowami. Dzieci były tak blisko Matki Bożej –
około jednego metra – że znajdowały się wewnątrz blasku, jaki Ją otaczał, czy
którym Ona sama promieniała. Rozmowa przebiegała następująco:
MATKA BOŻA: Nie bójcie się, nie zrobię wam nic złego.
ŁUCJA: Skąd Pani jest?
MATKA BOŻA: Jestem z nieba (i wzniosła rękę, wskazując na
niebo).
ŁUCJA: A czego Pani ode mnie chce?
MATKA BOŻA: Przyszłam was prosić, abyście przychodzili tu przez sześć
kolejnych miesięcy, trzynastego dnia, o tej samej godzinie. Potem powiem
wam, kim jestem i czego chcę. Następnie powrócę tu jeszcze siódmy
raz.
ŁUCJA: A ja też pójdę do nieba?
MATKA BOŻA: Tak, pójdziesz.
ŁUCJA: A Hiacynta?
MATKA BOŻA: Także.
ŁUCJA: A Franciszek?
MATKA BOŻA: Również, ale musi jeszcze odmówić wiele
różańców.
ŁUCJA: Czy Maria das Neves jest już w niebie?
MATKA BOŻA: Tak, jest.
ŁUCJA: A Amelia?
MATKA BOŻA: Będzie w czyśćcu do końca świata.
Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które
On zechce na was zesłać, jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest
obrażany oraz jako wyproszenie nawrócenia grzeszników?
ŁUCJA: Tak, chcemy.
MATKA BOŻA: A więc będziecie musieli wiele wycierpieć. Ale łaska Boża
będzie waszą pociechą.
Wymawiając te ostatnie słowa (łaska Boża etc.), rozchyliła po raz
pierwszy dłonie przekazując nam światło – bardzo intensywne, jakby odblask
wychodzący z Jej dłoni, które przenikając przez nasze piersi do najgłębszych
zakątków duszy, spowodowało, że widzieliśmy siebie w Bogu, który był tym
światłem, wyraźniej niż w najlepszym z luster. Wtedy pod wpływem jakiegoś
wewnętrznego impulsu również nam przekazanego, padliśmy na kolana i
powtarzaliśmy z głębi duszy: „O Przenajświętsza Trójco, uwielbiam Cię! Boże mój,
Boże mój, kocham Cię w Przenajświętszym Sakramencie!”.
W chwilę później Matka Boża dodała:
— Odmawiajcie różaniec codziennie, abyście uprosili pokój dla świata i
koniec wojny.
Następnie zaczęła się spokojnie unosić w kierunku wschodnim, aż
zniknęła w nieskończonej dali. Światło, które Ją otaczało, jak gdyby torowało
Jej drogę gęstwiną gwiazd.
Drugie Objawienie: 13 czerwca 1917 roku
Przed drugim objawieniem pastuszkowie powtórnie ujrzeli błysk światła,
który nazywali błyskawicą. Nie była to jednak błyskawica, lecz odblask
zbliżającego się światła. Niektórzy z widzów, jacy przybyli na wzgórze Cabeço w
liczbie około 50, zauważyli, że światło słoneczne zaćmiło się w pierwszych
minutach po rozpoczęciu rozmowy. Inni stwierdzili, że krzew pokryty młodymi
pędami, nad którym się ukazała Matka Boża, wydawał się uginać pod jakimś
ciężarem, zanim Łucja zaczęła mówić. Podczas rozmowy Matki Bożej z dziećmi
niektórzy z widzów słyszeli dźwięk podobny do brzęczenia pszczoły.
ŁUCJA: Czego Pani sobie życzy ode mnie?
MATKA BOŻA: Chcę, abyście przyszli tu 13 dnia następnego miesiąca,
abyście odmawiali codziennie różaniec i nauczyli się czytać. Potem
powiem, czego chcę.
Wtedy to Łucja poprosiła o uleczenie pewnego chorego.
MATKA BOŻA: Jeżeli nawróci się, wyzdrowieje w ciągu roku.
ŁUCJA: Chciałabym prosić, aby nas Pani zabrała do nieba.
MATKA BOŻA: Tak, Hiacyntę i Franciszka zabiorę niedługo. Ty jednak
zostaniesz tu przez jakiś czas. Jezus chce posłużyć się tobą, aby ludzie Mnie
lepiej poznali i pokochali. Chce On ustanowić na świecie nabożeństwo do mego
Niepokalanego Serca. Tym, którzy je przyjmą, obiecuję zbawienie. Dusze te będą
tak drogie Bogu, jak kwiaty, którymi ozdabiam Jego tron.
ŁUCJA: Czy zostanę tu sama?
MATKA BOŻA: Nie, córko. Czy bardzo cierpisz? Nie trać odwagi, nie
opuszczę cię nigdy. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która
zaprowadzi cię do Boga.
W chwili, gdy wypowiadała te ostatnie słowa – opowiada
Siostra Łucja – rozchyliła swe dłonie i po raz drugi przekazała nam odblask
tego niezmiernego światła. W nim widzieliśmy się jakbyśmy byli zanurzeni w Bogu.
Hiacynta i Franciszek wydawali się być w części tego światła, która wznosiła się
do nieba, a ja w tej, która rozpościerała się na ziemi. Przed prawą dłonią Matki
Bożej znajdowało się serce otoczone cierniami, które wydawały się w nie wbijać.
Zrozumieliśmy, że było to Niepokalane Serce Maryi znieważane przez grzechy
ludzkości, które pragnęło zadośćuczynienia.
Gdy ta wizja znikła, Pani otoczona nadal światłem, które z Niej
promieniowało, wzniosła się nad krzew bez wysiłku, łagodnie unosząc się w
kierunku wschodnim, aż znikła zupełnie. Kilka osób znajdujących się najbliżej
miejsca wydarzenia zauważyło, że górne gałązki krzewu, nad którym ukazała się
Najświętsza Panna, były pochylone w tym samym kierunku, jakby pociągnięte
szatami Dziewicy. Dopiero po paru godzinach wróciły do swojej naturalnej
pozycji
Trzecie objawienie: 13 lipca 1917 roku
Podczas trzeciego objawienia niewielka szarawa chmurka nadciągnęła nad
krzew, słońce zaćmiło się i chłodny powiew przeleciał nad wzgórzem, pomimo że
była to pełnia lata. Pan Manuel Marto, ojciec Hiacynty i Franciszka, który
wspomina te wydarzenia, podaje, że słyszał również szept czy raczej brzęczenie
podobne do odgłosu wydawanego przez muchy uwięzione w pustym dzbanie. Dzieci
zobaczyły odblask znanego już sobie światła, po czym nad krzewem ukazała się
Matka Boża.
ŁUCJA: Czego sobie Pani życzy ode mnie?
MATKA BOŻA: Chcę, abyście przyszli tu 13 dnia następnego miesiąca i
nadal codziennie odmawiali różaniec na cześć Matki Bożej Różańcowej, aby uprosić
pokój na świecie i koniec wojny, gdyż tylko Ona będzie mogła wam
pomóc.
ŁUCJA: Chciałabym prosić, aby Pani powiedziała nam, kim jest i uczyniła
jakiś cud, żeby wszyscy uwierzyli, że rzeczywiście nam się Pani
ukazuje.
MATKA BOŻA: Nadal przychodźcie tutaj co miesiąc. W październiku powiem
wam, kim jestem i czego chcę oraz dokonam cudu, który wszyscy zobaczą, aby
uwierzyli.
Następnie Łucja skierowała kilka próśb o nawrócenie grzeszników,
uzdrowienia i inne łaski. Matka Boża zawsze odpowiadała tak samo, polecając
niezmiennie odmawianie różańca, że w ten sposób otrzymają te łaski w ciągu
roku.
Potem dodała: Ofiarujcie się za grzeszników i powtarzajcie wielokrotnie
– zwłaszcza gdy będziecie czynić jakąś ofiarę – “O Jezu, czynię to z miłości dla
Ciebie, w intencji nawrócenia grzeszników oraz jako zadośćuczynienie za grzechy
popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi”.
Pierwsza część tajemnicy: wizja piekła
Wypowiadając te ostatnie słowa – pisze Siostra Łucja –
rozchyliła ponownie dłonie jak w poprzednich dwu miesiącach. Blask
[światła, które z nich promieniowało] zdawał się przenikać ziemię i
zobaczyliśmy jakby morze ognia. W tym ogniu były zanurzone demony i dusze, jak
przezroczyste rozżarzone do czerwoności węgle, czarne lub brązowe, o kształtach
ludzkich, unoszące się w pożodze, wznoszone płomieniami, które wypełzały z nich
samych wraz z kłębami dymu buchającymi na wszystkie strony, podobne do
rozpryskujących się w wielkich pożarach iskier, chwiejne i lekkie. Wszystko to
pośród jęków i wycia z bólu i rozpaczy, które przerażały i wywoływały dreszcz
grozy. Demony wyróżniały się przerażającymi i ohydnymi kształtami zwierząt,
strasznymi, nieznanymi, lecz przezroczystymi jak czarne rozżarzone
węgle.
Wizja trwała chwilę, podczas której Łucja wykrztusiła tylko: Aj!.
Stwierdziła później, że gdyby nie obietnica Matki Bożej wzięcia jej i jej
kuzynów do nieba, wszyscy oni umarliby na miejscu z przerażenia i grozy.
Druga część tajemnicy: zapowiedź kary i sposoby jej
uniknięcia
Przerażone i jakby błagające o pomoc dzieci podniosły wzrok na Matkę Bożą,
która odezwała się z dobrocią i smutkiem:
MATKA BOŻA: Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników.
Aby je zbawić, Bóg chce ustanowić w świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego
Serca.
Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, wiele dusz będzie zbawionych i
nastanie pokój.
Wojna zmierza ku końcowi. Lecz jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga,
wybuchnie druga, jeszcze gorsza, w czasie panowania Piusa XII. Gdy
zobaczycie noc rozświetloną nieznanym światłem, wiedzcie, że jest to wielki
znak, który da wam Bóg, iż nadchodzi kara dla świata za jego zbrodnie w postaci
wojny, głodu i prześladowania Kościoła oraz Ojca Świętego.
Aby temu zapobiec, przyjdę prosić o poświęcenie Rosji mojemu
Niepokalanemu Sercu oraz o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty
miesiąca. Jeżeli moje prośby zostaną wysłuchane, Rosja nawróci się i nastanie
pokój. Jeżeli nie, [kraj ten] rozpowszechni swe błędy po świecie,
wywołując wojny i prześladowania Kościoła świętego. Dobrzy będą umęczeni, Ojciec
Święty będzie musiał wiele wycierpieć, różne narody będą unicestwione. Na koniec
moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się
nawróci i będzie dany światu na pewien czas pokój.
W Portugalii zawsze będzie zachowany dogmat wiary.
Nie wolno wam tego powtarzać nikomu. Franciszkowi – tak, jemu możecie
powiedzieć.
Trzecia część tajemnicy: prorocza wizja nieuchronnej kary, wielkiej katastrofy i wielkiego
powrotu dusz do Boga
Redagując trzecią część tajemnicy, Siostra Łucja nie wskazała dokładnego
miejsca, w którym ta część powinna być umieszczona w opisie trzeciego
objawienia. Zawsze myślano, że właściwym miejscem dla umieszczenia trzeciej
części miałoby miejsce zwrotu etc., zgodnie z naszym komentarzem w
przypisie 11. Jednak w tym przypadku, końcowa wypowiedź: „Nie wolno wam tego
powtarzać nikomu. Franciszkowi – tak, jemu możecie powiedzieć” znajdowałaby
się po wizji, która stanowi właśnie ogłoszoną trzecią tajemnicę i mogłaby
oznaczać, że Franciszek nie miał udziału w tej wizji. Wszystko wskazuje na to,
że hipotezę tę należy całkowicie wykluczyć, gdyż Franciszek pomimo, iż nic nie
słyszał, to jednak widział wszystko, co się działo. Ponadto w drugiej scenie
wizji (przedstawionej poniżej) napisane przez Siostrę Łucję słowa: „mieliśmy
wrażenie...”, wyraźnie odnoszą się do trojga dzieci. Stąd też umieściliśmy
trzecią część tajemnicy w tym miejscu, tj. po zdaniu: „Franciszkowi – tak, jemu
możecie powiedzieć”, jednocześnie mając nadzieję, że przyszłe wyjaśnienia
rozstrzygną tę szczegółową, ale ważną kwestię.
Siostra Łucja zatem pisze:
J.M.J.
Trzecia część tajemnicy wyjawionej 13 lipca 1917 r. w Cova da
Iria-Fatima.
Piszę w duchu posłuszeństwa Tobie, mój Boże, który mi to nakazujesz
poprzez Jego Ekscelencję Czcigodnego biskupa Leirii i Twoją i moją Najświętszą
Matkę.
Scena pierwsza: groźba kary, która wisi nad światem
Po dwóch częściach, które już przedstawiłam, zobaczyliśmy po lewej
stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz;
iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale
gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w
jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem:
Pokuta, Pokuta, Pokuta!
Scena druga: straszliwa katastrofa, która pozostawia świat na wpół
zrujnowany i powoduje ofiary we wszystkich warstwach społecznych, włącznie
i na czele z Ojcem Świętym
I zobaczyliśmy w nieogarnionym świetle, którym jest Bóg: “coś podobnego
do tego, jak widzi się osoby w zwierciadle, kiedy przechodzą przed nim”, Biskupa
odzianego w Biel - “mieliśmy przeczucie, że jest to Ojciec Święty”. Wielu innych
Biskupów, Kapłanów, zakonników i zakonnic wchodzących na stromą górę, na której
szczycie znajdował się wielki Krzyż zbity z nieociosanych belek, jak gdyby z
drzewa korkowego pokrytego korą; Ojciec Święty, zanim tam dotarł, przeszedł
przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem,
udręczony bólem i cierpieniem, szedł modląc się za dusze martwych ludzi, których
ciała napotykał na swojej drodze; doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp
wielkiego Krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy
ugodzili go pociskami z broni palnej i strzałami z łuku, w ten sam sposób zginęli
jeden po drugim Biskupi, Kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób
świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji.
Scena trzecia: Wielki Powrót ludzkości do Boga
Pod dwoma ramionami Krzyża były dwa Anioły, każdy trzymający w ręce
konewkę z kryształu, do których zbierali krew męczenników i nią skrapiali dusze
zbliżające się do Boga.
Po chwili Matka Boża dodała:
Gdy odmawiacie różaniec, powtarzajcie po każdej tajemnicy: “O mój Jezu,
przebacz nam, zachowaj nas od ognia piekielnego i zaprowadź wszystkie dusze do
nieba, zwłaszcza te, które najbardziej tego potrzebują”.
ŁUCJA: Czy Pani nie życzy sobie ode mnie niczego więcej?
MATKA BOŻA: Nie, od ciebie już dziś nic więcej nie chcę.
I jak zwykle poczęła wznosić się ku wschodowi, aż zniknęła w bezkresnej
dali firmamentu.
Wtedy dało się słyszeć coś w rodzaju gromu, wskazujące że objawienie
dobiegło końca.
Czwarte objawienie: 19 sierpnia 1917 roku
W dniu 13 sierpnia tego roku, gdy czwarte objawienie miało mieć miejsce,
dzieci nie mogły być obecne w Cova da Iria, ponieważ zostały uprowadzone przez
administratora Ourem, który chciał zmusić je do ujawnienia tajemnicy. Dzieci
jednak pozostały nieugięte.
O zwykłej godzinie w Cova da Iria dał się słyszeć grom, po którym nastąpiła
błyskawica. Widzowie dostrzegli białą chmurkę, która poszybowała nad krzew i
zawisła tam na parę minut. Zaobserwowano także zmianę koloru twarzy widzów, ich
odzieży, a także drzew i ziemi. Matka Boża z pewnością przybyła, nie zastała
jednak dzieci.
W dniu 19
sierpnia Łucja z Franciszkiem i jego bratem Jankiem była w miejscowości zwanej
Valinhos, gdzie znajduje się gospodarstwo jednego z jej wujów, gdy około godziny
czwartej po południu dały się zaobserwować zmiany atmosferyczne, które
poprzedzały pojawienie się Matki Bożej w Cova da Iria. Nagle spadła temperatura
powietrza, a słońce zbladło. Łucja, która czuła, że coś nadprzyrodzonego się
zbliżało i ogarniało ich, posłała szybko po Hiacyntę, której udało się przybyć
na czas, aby ujrzeć Matkę Bożą pojawiającą się nad podobnym jak w Cova da Iria,
lecz trochę większym krzewem karłowatego dębu. Jak poprzednio Jej przybycie
zapowiedziane było przez rozbłysk światła.
ŁUCJA: Czego sobie Pani życzy ode mnie?
MATKA BOŻA: Chcę, abyście nadal przychodzili trzynastego dnia miesiąca
do Cova da Iria i odmawiali różaniec codziennie. W ostatnim miesiącu uczynię
cud, aby wszyscy uwierzyli.
ŁUCJA: Co Pani chce, abyśmy zrobili z pieniędzmi, które ludzie
zostawiają w Cova da Iria?
MATKA BOŻA: Niech sporządzą dwa feretrony. Jeden ty będziesz nosiła z
Hiacyntą i dwie inne dziewczynki, ubrane na biało. Drugi niech nosi Franciszek z
trzema innymi chłopcami. Pieniądze składane na te feretrony są przeznaczone na
święto Matki Bożej Różańcowej, a reszta jako datek na kaplicę, która ma
być zbudowana.
ŁUCJA: Chciałabym prosić o uzdrowienie kilku chorych.
MATKA BOŻA: Tak, niektórych uzdrowię w ciągu roku. I przybierając
smutniejszy wyraz twarzy, znowu poleciła dzieciom praktykowanie umartwień: Módlcie się, módlcie się wiele i czyńcie ofiary za grzeszników, ponieważ wiele
dusz idzie do piekła, bo nie mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i
modlił.
I jak zwykle zaczęła unosić się ku wschodowi.
Dzieci obcięły gałęzie krzewu, nad którym Matka Boża im się ukazała, i
zaniosły je do domu. Wydzielały one szczególnie przyjemny zapach.
Piąte objawienie: 13 września 1917 roku
Jak poprzednio, seria zjawisk atmosferycznych dostrzeżona została przez
zgromadzonych tam ludzi w liczbie około 15-20 tysięcy osób (a może i więcej):
nagłe ochłodzenie atmosfery, zblednięcie słońca do tego stopnia, że można było
widzieć gwiazdy oraz rodzaj deszczu jakby płatków kwiatów czy śniegu, które
znikały przed dotknięciem ziemi. Tym razem pojawiła się na horyzoncie świetlista
kula, która powoli i majestatycznie zaczęła się przesuwać ze wschodu na zachód,
a przy końcu objawienia z powrotem. Dzieci ujrzały, jak zwykle, błysk światła i
bezpośrednio po nim Matkę Bożą nad drzewem.
MATKA BOŻA: Odmawiajcie w dalszym ciągu różaniec, aby uprosić koniec
wojny. W październiku ukaże się również Pan Jezus, Matka Boża pod wezwaniem
Bolesnej i Karmelitańskiej oraz św. Józef z Dzieciątkiem Jezus, aby
pobłogosławić świat. Bóg jest zadowolony z waszych umartwień, ale nie musicie
spać ze sznurami. Noście je tylko w dzień.
ŁUCJA: Proszono mnie, abym poprosiła Panią o wiele rzeczy; uzdrowienie
kilku chorych, uzdrowienie głuchoniemego.
MATKA BOŻA: Tak, niektórych uzdrowię, innych nie. W październiku
uczynię cud, aby wszyscy uwierzyli.
I zaczynając się wznosić, zniknęła jak zwykle.
Szóste i ostatnie objawienie 13 października 1917
r.
Jak przy poprzednich objawieniach dzieci dostrzegły błysk światła, po
którym Matka Boża pojawiła się nad krzewem.
ŁUCJA: Czego Pani sobie życzy ode mnie?
MATKA BOŻA: Chcę ci powiedzieć, aby wybudowano tu kaplicę na moją
część. Jestem Matką Boską Różańcową. Odmawiajcie w dalszym ciągu codziennie
różaniec. Wojna się skończy, a żołnierze wkrótce wrócą do swoich
domów.
ŁUCJA: Miałam prosić Panią o wiele rzeczy, o uzdrowienie kilku
chorych, nawrócenie niektórych grzeszników etc.
MATKA BOŻA: Jednych uzdrowię, innych nie. Trzeba, aby się
poprawili i prosili o przebaczenie swoich grzechów. I ze smutnym wyrazem
twarzy dodała: Niech nie obrażają więcej Boga Naszego Pana, który już i tak
jest bardzo obrażany.
Potem rozchyliwszy dłonie Matka Boża sprawiła, że płynący z nich blask
odbił się od słońca. A podczas gdy się wznosiła, Jej własny blask odbijał się od
słońca.
W tym momencie Łucja krzyknęła: „Spójrzcie na słońce!”.
Gdy Matka Boża zniknęła w bezkresnej dali firmamentu, na oczach dzieci
rozegrały się kolejne trzy sceny: pierwsza – symbolizująca tajemnice radosne
różańca, druga – bolesne i trzecia – chwalebne. (Tylko Łucja widziała wszystkie
trzy sceny; Franciszek i Hiacynta widzieli tylko pierwszą).
Obok słońca pojawili się św. Józef z Dzieciątkiem Jezus na ręku i Matką
Boską Różańcową. To była Święta Rodzina. Najświętsza Panna była ubrana na biało,
w niebieskim płaszczu, a Dzieciątko Jezus było w jasnoczerwonej sukience. Św.
Józef pobłogosławił tłum, czyniąc trzy razy znak krzyża. Dzieciątko Jezus
uczyniło to samo.
Następną sceną była wizja Matki Boskiej Bolesnej i Pana Jezusa zgnębionego
bólem, w drodze na Kalwarię. Wydawało się, że Pan Jezus pobłogosławił świat.
Matka Boża nie miała miecza w piersi. Łucja widziała tylko górną część ciała
Pana Jezusa.
Na zakończenie pojawiła się, w chwalebnej wizji, Matka Boska Karmelitańska,
ukoronowana na Królową nieba i ziemi, z Dzieciątkiem Jezus na rękach.
Gdy te wizje rozwijały się przed oczami dzieci, wielki tłum, 50-70 tysięcy
widzów, stał się świadkiem cudu słońca. Deszcz padał przez cały czas objawienia.
W momencie, gdy Matka Boża zakończyła rozmowę z Łucją i zaczęła unosić się ku
niebu, a Łucja krzyknęła: Spójrzcie na słońce!, chmury nagle rozstąpiły
się i słońce ukazało się oczom zgromadzonych jak olbrzymi, srebrny dysk.
Świeciło ono z nigdy dotychczas nie widzianą intensywnością, ale nie oślepiało.
Trwało to tylko krótką chwilę. Wtem ta ogromna kula zaczęła „tańczyć”. Słońce
szybko wirowało jak gigantyczne koło ognia. Zatrzymało się na chwilę i ponownie
zaczęło się obracać wokół własnej osi z zawrotną szybkością. Potem brzegi jego
stały się purpurowe i zaczęło wirować po niebie, rzucając czerwone języki ognia.
Światło to odbijało się na ziemi, na drzewach i krzakach, a nawet na ludzkich
twarzach i ubraniach, przybierając różne natężenia blasku i barwy. Powtórzyło
się to trzykrotnie i wtedy pędzona szaloną siłą kula zdawała się drżeć, trząść i
spadać zygzakiem na przerażony tłum.
Wszystko to trwało może 10 minut. W końcu słońce tym samym zygzakowatym
szlakiem powróciło na swoje miejsce i znów, spokojne jak codziennie, zaczęło
świecić swym normalnym blaskiem.
Cykl objawień dobiegł końca.
Wiele osób spostrzegło, że ich ubrania ociekające deszczem nagle stały się
zupełnie suche.
Cud słońca był widziany również przez licznych świadków znajdujących się w
promieniu do 40 km od miejsca objawienia.
Za: http://sanctus.pl