Nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny jest bardzo potrzebnym, a nawet, pod pewnym względem, koniecznym do zbawienia.
Jedenastym i ostatnim, zalecanym przez
Mistrzów życia duchowego, środkiem do nabycia doskonałości
chrześcijańskiej, a nawet — do zbawienia, jest nabożeństwo do Najśw.
Maryi Panny i do Świętych Pańskich. My tutaj mówić będziemy tylko o
nabożeństwie do Matki Bożej, gdyż to samo można zastosować i do innych
Świętych, z tą różnicą tylko, że wpływ ich u Pana Boga, jakkolwiek
wielki, nie dorównywa jednak temu, jakim się cieszy Królowa Świętych,
Bogarodzica.
Ojcowie święci uczą, że bez pomocy Matki
Bożej zbawić się jest trudno, niemożliwie nawet, — a już o dostąpieniu
wyższej doskonałości, bez szczególnego do niej nabożeństwa, mowy być nie
może. Zobaczmy co i jak o tym mówią.
Ogólna jest Doktorów Kościoła opinia, że
nabożeństwo i miłość do Królowej Niebios jest pewnym charakterystycznym
znakiem dusz, wybranych do chwały wiecznej. Znak ten podobny jest owemu,
jaki aniołowie wyciskali na czołach wybrańców Bożych, o czym mówi św.
Jan w Księdze Objawienia: „ I widziałem drugiego anioła, wstępującego od
wschodu słońca, mającego pieczę Boga żywego; i zawołał głosem wielkim do
czterech aniołów, którym dano jest szkodzić ziemi i morzu, mówiąc: Nie
szkodźcie ziemi i morzu, ani drzewom, aż popieczętujemy sługi Boga
naszego na czołach ich“ (Obj. 7, 2—3).
Nie znaczy to, żeby nabożeństwo do Najśw.
Maryi Panny samo przez się miało być przeznaczeniem duszy do Nieba lecz
tylko, że jest znakiem, dowodem przeznaczenia, jak utrzymuje św.
Bonawentura w tych słowach: „Ci, którzy ściągają na siebie miłościwe
względy Maryi szczególnym do Niej nabożeństwem”. Jest to więc, że tak
powiemy, pieczęć Maryi, cecha odróżniająca takie dusze od innych
chrześcijan. „A kto nosi na sobie tę cechę — dodaje ten św. Ojciec —
zapisanym będzie w księdze żywota“. W tym przeto znaczeniu nabożeństwo
do Najśw. Maryi panny jest znakiem dusz wybranych.
Sam też Duch św., jakby w imieniu Maryi,
utwierdza nas w tej prawdzie: „ Kto mnie najdzie, najdzie żywot i
wyczerpie zbawienie od Pana“ (Przyp. 8, 36), to jest: „Kto mnie znajdzie
przez serdeczne nabożeństwo do mnie, znajdzie nie drogie kamienie, nie
bogactwo znikome, nie uciechy marne, lecz skarb nieoceniony, bo życie w
łasce Bożej i chwałę wiekuistą“.
Na tej to właśnie obietnicy, że Najśw.
Panna wyjedna życie łaski i chwałę wieczną tym, którzy Ją uczuciem
synowskim czcić będą, Ojcowie święci opierają najpierw potrzebę
nabożeństwa ku Maryi, a po wtóre — wielką nadzieję i pociechę dla Jej
wielbicieli. Św. Anzelm powiada, że jak niechybnie zginie ten, kim
Maryja się nie opiekuje, gdy o tę opiekę do Niej się nie ucieka, tak
niemożliwym jest, aby był potępiony, kogo Ona strzeże. Św. Antonin
prawie tymi samymi słowy się wyraża: Od kogo Maryja odwróci swe oczy
miłosierne, ten nie może się zbawić; na kogo spojrzy, wstawiając się za
nim, na pewno łaski i chwały wiecznej dostąpi.
Nie należy jednak słów tych rozumieć w
ten sposób, że przez nabożeństwo do Matki Bożej mogą się zbawić — i
zbawią na pewno ci, co o zbawienie swoje wcale nie dbają i wprost zbawić
się nie chcą. Bynajmniej. Powyższe twierdzenie Świętych trzeba brać w
tym znaczeniu, że Maryja dla wielbicieli swych, gdy stracą przypadkiem
przez grzech łaskę Bożą, prędzej ją wyprasza, niż dla innych, że tę
łaskę wyjednywa dla nich obficiej i strzeże, by żyli, by umarli w niej.
Maryja więc ułatwia im tylko życie zgodne z Bogiem, podług woli Jego i
czuwa, by pomocy Bożej nie lekceważyli, by szczęśliwie dopłynęli do
portu życia wiecznego. Ale płynąć muszą sami. Mimo chęci i wysiłków
mogliby zginąć, rozbić się nie o jedną skałę, a przy pomocy, przy
sternictwie Maryi nie zginą na pewno.
Oto dlaczego nabożeństwo do Matki Bożej jest niezbędnym do osiągnięcia zbawienia.
Na czym Ojcowie święci opierają skuteczność nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny.
Teraz zachodzi pytanie, czy rzeczywiście
nabożeństwo do Matki Bożej jest tak skutecznym środkiem do zbawienia
duszy? Tak. Ażeby zaś o tym przekonać się, dosyć rozpatrzeć dwie prawdy:
pierwsza — że Maryja może otrzymać od Boga każdą potrzebną nam łaskę, i
druga — że chce za wiernymi czcicielami swymi wstawić się i prosić
Boga.
Co się tyczy pierwszej, powiada św.
Bernard, że Pan Jezus przez wzgląd szczególny i szczególne uszanowanie
dla Maryi, jako swej Matki najukochańszej, nie odmawia Jej niczego,
wysłuchuje Ją, natychmiast o co tylko prosi w sprawie naszego zbawienia.
I ta właśnie zachodzi różnica między wstawiennictwem Świętych, a
wstawiennictwem ich Królowej, że pierwsi prośby swe przedstawiają
miłosierdziu i dobroci Bożej — chętnej wprawdzie do ich wysłuchania — a
prośby Maryi mają pewne prawo, aby nie pozostały bez skutku, prawo,
jakie zwykle matka ma względem syna. Tam więc działa miłosierdzie, a tu
sprawiedliwość, — tam łaska, a tu jakby konieczność. Inni Święci,
powiada św. Piotr Damian, padają do nóg Chrystusa, prosząc Go pokornie,
jak słudzy dobrzy wstawiają się za nami. Maryja zaś staje przed tronem
Jezusa, jako Matka, nie jako służebnica i niejako domaga się, a nie
prosi. A nadto — dodaje św. Antonin — Chrystus Pan nie może nie
wysłuchać Maryi, już nie jako Matki tylko, ale jeszcze i dlatego, że Jej
z góry przyrzekł uczynić wszystko, o co tylko prosić będzie: „Proś o co
chcesz, Matko moja, gdyż żadnej łaski odmówić ci nie mogę“ (I. Król. 4,
8).
A teraz druga prawda. Jeżeli Matka Boża
wszystko od Syna swego wyprosić i otrzymać może, któżby śmiał wątpić, że
z tego przywileju w sprawie zbawienia czcicieli swych korzystać by nie
chciała? Toć Maryja widziała, jak cierpiał i umierał Jej Syn najdroższy
za nas i dla nas, aby zbawić dusze nasze, jak Krew Jego bryzgała na
marmurową kolumnę, przy której był biczowany; jak ta sama Krew
Najświętsza spływała po krzyżu, do którego był przybity; jak dla naszego
zbawienia szarpano Jego Ciało biczami, kłuto cierniem, — jak,
wycieńczony, konał na Golgocie.
Pomyślmy tylko, jakże Maryja musi nas
kochać, jeśli tak kochał nas Chrystus, jak pragnie zbawienia dusz
naszych, za które Syn Jej przelał Krew, oddał życie, — a szczególniej,
jak pragnie zbawienia tych, którzy Ją czczą, wielbią, którzy w Niej
pokładają swą nadzieję. Maryja kocha nas nie tylko miłością własną, ale
miłością swego Syna i jak z jednej strony radaby nam pomóc do
osiągnięcia wiecznej chwały, tak z drugiej — chciałaby, że tak powiemy, i
Synowi pomóc, by i trudy i cierpienia i śmierć Jego jak najobfitsze
przyniosły owoce, by jak największa liczba dusz w Jego Krwi się obmyła.
Bo dobra Matka, i taka jeszcze Matka jak Maryja, nie ma innych pragnień,
niż Syn Jej Najdroższy!…
Nie możemy więc w żaden sposób wątpić o
tym, że Najświętsza Maryja Panna nie tylko może, ale i chce nam przyjść z
pomocą; nie tylko może, ale i chce ułatwić nam zbawienie i, jeśli ją o
to prosimy, niczego nie zaniedbuje, by nam w tym życiu wyprosić łaskę u
Boga, a w przyszłym — koronę chwały.
Tym więcej nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny jest potrzebnym i skutecznym do nabycia doskonałości chrześcijańskiej.
Jeżeli miłość ku Maryi i gorące do Niej
nabożeństwo jest niezbędnym, a tym samem i bardzo skutecznym środkiem do
zapewnienia sobie zbawienia wiecznego, to tym bardziej jest ono
potrzebnym i pożytecznym w pracy nad udoskonaleniem się; aby się bowiem
zbawić, wystarcza żyć i umrzeć w łasce Bożej. Do zdobycia zaś wyższego
stopnia chwały w niebie, trzeba już tu na ziemi wieść życie doskonalsze,
ozdobić swą duszę licznymi cnotami, a szczególniej cnotą miłości Boga i
bliźniego, ku czemu znowu trzeba wyższej łaski Bożej, większej pomocy z
nieba. Otóż nabożeństwo do Maryi wyjednać, i zapewnić nam ją może.
Maryja bowiem chętnie uczyni wszystko, aby tej łaski nam nie brakło,
abyśmy nieustannie wzrastać mogli w doskonałości chrześcijańskiej, w
świętości. A uczyni to ze względu na swego najukochańszego Syna i ze
względu na nas, gdyż kochając Jezusa, Maryja pragnie, aby jak najwięcej
miał gorliwych, wiernych i miłujących Go dusz, aby tron Jego otaczał jak
najliczniejszy zastęp miłośników i oblubienic. Kochając zaś nas,
pragnie dla nas jak najszybszego postępu w dobrem, w cnocie, abyśmy
zasługiwali się Jej Synowi i należeli do wyróżnianych przez Niego
dzieci.
Święty Bernard powiada, że Pan Bóg w ręce
Maryi złożył cały skarb dóbr duchowych, aby Ona była ich szafarką i
mogła szczodrze obdzielać tych, którzy ich potrzebują, pragną i o nie
proszą. Niema przeto na tym świecie żadnej cnoty, żadnego blasku
doskonałości, któryby przez ręce Maryi nie przeszedł, któryby od Niej
nie pochodził. Słusznie też do tej Matki naszej Kościół św. stosuje
słowa Mądrości: „Nad zdrowie i piękność umiłowałem Ją… a przyszli mi
pospołu z Nią wszystkie dobra i niezliczona poczciwość przez ręce Jej“
(Ks. Mądr. 7, 10—11).
I zaiste, niema wśród Świętych ani
jednego, któryby szczególną miłością i nabożeństwem do Maryi nie pałał, a
im gorliwsze było to nabożeństwo, im gorętsze uczucie miłości, tym
jaśniejszym i doskonalszym blaskiem wszystkie ich jaśniały cnoty. Rzecz
więc prosta, że Maryja ich świętości była przyczyną. Ktokolwiek czytał
uważnie żywoty św. Bernarda, Dominika, Filipa Neryusza, Bernardyna z
Sieny, Stanisława Kostki i wielu, wielu innych bohaterów naszego
Kościoła, ten musiał podziwiać ową wzajemną miłość, jaka łączyła te
dusze święte i Maryję i owo wzajemne się ubieganie — ich, aby Matce swej
najdroższej oddać wszystko, na co serce ludzkie zdobyć się może, — a
Maryi, aby ich jak największą ubogacić łaską, aby podnieść, umocnić i
rozszerzyć ich świętość od krańca do krańca świata. Oto znak nieomylny,
oto dowód, że aby uczynić postępy w życiu doskonałym i coraz wyżej
wspinać się po szczeblach świętości, trzeba koniecznie mieć za sobą
Maryję i zapewnić sobie Jej potężną pomoc i opiekę, a na to — trzeba Ją
kochać serdecznie, czcić i wielbić z całej duszy!…
Jakie powinno być nabożeństwo do Najśw. Maryi Panny.
Któż nie kocha Maryi? Kto z nas Jej nie
wielbi, choćby dwa razy na dzień odmawiając miłe zawsze sercu słowa
Pozdrowienia Anielskiego? Kto nie zdobi swej piersi Jej medalikiem, — w
czyim mieszkaniu brak Jej wizerunku? Tak, wszyscy prawie, z wyłączeniem
bezbożnych, mamy nabożeństwo do Królowej Niebios, a jednak, mimo to, nie
tylko doskonałych, ale wprost dobrych chrześcijan tak mało wśród
naszego społeczeństwa. Dlaczego? Dlatego, że złe, nierozumne, lub nawet
fałszywe jest to nabożeństwo, jak w ogóle i cała pobożność wielu. I stąd
też choć nieraz głośno oświadczamy miłość Maryi, ale nie cieszymy się
jej wzajemnością, nie zjednywamy sobie jej potężnego przed Bogiem
orędownictwa, bo Ona innej żąda miłości. A jakiej — obaczymy.
Św. Tomasz, mówiąc ogólnie o cnocie
pobożności, powiada, że polega ona na gotowości naszej woli do czynienia
wszystkiego, co się tyczy służby Bożej. Błądzą zatem ci wszyscy, jak
się przekonamy niżej, co istotę swej pobożności zakładają na pewnej
czułości serca, niepłodnej w dobre uczynki, a pochodzące częściej z
temperamentu, ze zmysłowej natury, niż z łaski Bożej. A iluż jest
takich, którzy karmią się taką pobożnością, nasycają się nią i żyją
zadowoleni z siebie, choć ani odrobiny nie zyskują zasługi na
wieczność!…
Otóż tak samo rzecz się ma i z
nabożeństwem do Najświętszej Maryi Panny. I ono bowiem, jeśli ma być
miłym Jej, a dla nas pożytecznym, nie na czym innym zależy, jeno na
gotowości woli do wszystkiego, co łączy się ze służbą Maryi, z
posłuszeństwem dla Niej i z Jej czcią; a to znowu nie w uczuciach
jedynie się zawiera, lecz — i to przeważnie — w pewnych czynnościach,
które tu nazwiemy dodatnimi i ujemnymi.
Czynności ujemne polegają na
wstrzymywaniu się od wszystkiego, co się nie podobać może Maryi, a więc
cokolwiek byłoby obrazą Jej Syna. I czyż to nie słusznie bardzo? Któraż
matka byłaby zadowoloną ze składanych jej hołdów, gdyby jednocześnie ci
sami poniewierali jej dziecię? Dawid, wysyłając wojsko przeciw
zbuntowanemu synowi swemu, Absalonowi, który czyhał na królewską koronę
swego ojca, na jego życie nawet, — prosi żołnierzy, aby, mimo to,
krzywdy mu nie robili, boć to syn jego: „Zachowajcie mi dziecię,
Absalona“ (II. Król. 18, 5). O ileż więcej, o ileż serdeczniej Maryja
prosi tych, co do czcicieli Jej należeć pragną, aby nie krzywdzili Jej
Syna najdroższego. „Jeżeli mnie kochacie — zda się mówić — jeżeli
chcecie być wiernymi sługami moimi, nie obrażajcie mi Jezusa, boć On
jest całą miłością mego serca. Każda obelga, Jemu wyrządzona, mnie rani
dotkliwie. Nie obrażajcie Go przeto, zaklinam was przez miłość, jaką
Jemu winniście i jaką macie dla mnie — Matki Jego!“. O to nas prosi
Maryja to jest najpierwszy nasz względem Niej obowiązek. Nie
powstrzymując się od grzechu, nie możemy Jej służyć wiernie i sumiennie,
nie mamy też prawa nazywać się Jej czcicielami.
A więc — zapytać się kto może — czyż
popełniwszy grzech, zaraz zostajemy usunięci z listy umiłowanych przez
Nią dzieci? Dlaczegóż tedy Kościół nazywa Maryję Matką, Ucieczką
grzesznych? Między grzechem i grzechem może być wielka różnica. Jedni
grzeszą, kochając się niejako w grzechu, żyjąc w ciągłej z nim przyjaźni
i nie chcą, ani myślą z nim zerwać. A inni grzeszą wprawdzie, wpadają w
sidła złego, ale w zasadzie są zawsze jego wrogiem, nienawidzą go.
Ulegają namiętnościom, sprzyjają im nawet nieraz, ale to przez chwilę
zaledwie, z zapomnienia, z lekkomyślności, a zawsze radzi zerwać z
grzechem, powrócić na drogę cnoty i łaski. Otóż pierwsi stanowczo nie
kochają Maryi i nie mogą być przez Nią kochani, są raczej Jej
nieprzyjaciółmi, wrogami otwartymi, jak wrogiem Jej jest każdy grzech. A
ci drudzy, za dobrą swą wolę, za dobre chęci i pragnienia, za wysiłki,
jakich nie szczędzą, aby z grzechem zerwać, cieszą się łaską Maryi, bo
chociaż do niej prawa nie mają, straciwszy ją przez grzech, to jednak
wzbudzają w tej Matce najlepszej litość i miłosierdzie! „Ja —
powiedziała Najświętsza Maryja Panna w objawieniu do św. Brygidy — nie
jestem Ucieczką tych upartych grzeszników, co trwać chcą w grzechach
swoich, a jednocześnie na próżno ufają, że przeze mnie zbawią swe dusze,
lecz tych tylko, którzy, chcąc powstać ze swych błędów, do mnie się
uciekają, proszą o pomoc i wyjednanie im łaski u Boga“. Tak, tych kocha
Maryja, jak lekarz kocha chorego, którego wyleczyć pragnie, jak
rzeźbiarz kocha marmur, z którego zamierza arcydzieło wykuć.
Ale, aby być prawdziwym i wiernym
czcicielem Królowej Niebios, trzeba jeszcze czegoś więcej, oprócz
unikania grzechu i brzydzenia się nim, — trzeba pewnych, jakeśmy
wspomnieli, czynności dodatnich, pewnych, miłych Jej sercu usług, aktów
czci, hołdu i uwielbienia. Niepodobna tu wyliczyć wszystkiego, czym
można Maryi ową cześć i hołd oddawać — to też poprzestaniemy tu na
krótkim wyliczeniu niektórych z nich.
I tak — aby złożyć Maryi dowód naszej czci i czynnej niejako miłości, powinniśmy najpierw:
1) W jakieś uroczyste Jej święto, po
pobożnym odprawieniu nowenny, oświadczyć z głębi serca, że wybieramy Ją
sobie za Matkę i Opiekunkę, a potem, od czasu do czasu, choćby jak
najczęściej, przypominać Jej się z tym i wyrażać uczucie dziecięcego ku
Niej przywiązania.
2) Po wtóre — jeśli jest czas i
sposobność po temu, codziennie odmawiać albo Jej Oficjum, albo cząstkę
różańca, gdyż modlitwa ta bardzo jest Jej miłą i wiele za nią łask
udziela.
3) Codziennie również pomodlić się przed
jednym z Jej obrazów. Tak czynił np. wielki teolog O. Tomasz Sachez,
który nigdy nie wyszedł z domu, aby przedtem nie uświęcić swych kroków
modlitwą przed wizerunkiem Maryi.
4) Przygotowywać się ze skupieniem do
dobrego obchodzenia każdej Jej uroczystości, to jest w wigilie Jej świąt
modlić się goręcej i zadawać sobie jakie małe umartwienie.
5) Starać się nabożeństwo do Najświętszej
Maryi Panny zaszczepiać w bliźnich, w przyjaciołach, w uczniach,
domownikach — naturalnie z wielką roztropnością, by raczej nie
odstręczyć ich,
6) I w końcu umartwiać się przez miłość
ku Maryi, szczególniej przez powstrzymanie się od rzeczy dozwolonych
wprawdzie, ale niedoskonałych, od przyjemnostek drobnych, od zadowolenia
małych nałogów i nawyknień — słowem, niechaj każdy czyni to, co mu
własne serce podyktuje, a rozum uzna za miłe dla Maryi.
Pamiętać jednak i na to należy, że
milszym zawsze dla Bogarodzicy jest wewnętrzne nasze uczucie, niż
zewnętrzne a zimne umartwienia, niż ustne, bez ducha, modlitwy. A zatem —
o to uczucie przede wszystkim się starać, by ono zawsze towarzyszyło
zewnętrznym czci naszej objawom; kochać Maryję więcej niż własne życie;
dzięki składać Trójcy Przenajświętszej za obdarzenie Jej tyloma i takimi
przywilejami; rozważać Maryi boleści i współboleć z Nią; w Niej, po
Bogu, całą ufność i nadzieję pokładać — i we wszystkich potrzebach duszy
uciekać się do Niej. Takim niech będzie nabożeństwo nasze do Maryi!
Taką niech będzie we wszystkim gotowość nasza dla Niej, a Ona na pewno
nie spuści ani na chwilę z nas oczu, ani na chwilę nie przestanie się
nami opiekować i, że tak powiemy — starać się będzie o to, abyśmy wciąż
wzrastali w łasce Bożej — w doskonałości.
Ażeby zaś pobudzić się do takiej miłości
ku Maryi i nie stygnąć w niej nigdy, trzeba często o Matce Bożej myśleć i
rozważać. Rozważać chwałę, jaką jest otoczona w Niebie, Jej przywileje
nadzwyczajne, pełność łaski, Jej piękność nadziemską i niepokalaną
czystość, a nadto — Jej ku nam miłość i miłosierdzie, Jej dobroć
niewysłowioną, Jej orędownictwo za nas przed Bogiem — słowem, rozważać
czym Maryja jest w niebie dla Boga, dla aniołów i Świętych, i czym dla
nas, nędznych grzeszników. Nie może być, abyśmy potem nie pokochali Jej
całą istotą naszą, abyśmy w każdej chwili życia nie byli gotowi na
wszystko, czego od nas zażąda, na wszelkie dla Niej poświęcenia i
ofiary. Jeżeliby rozmyślania zaś na to było za mało, to próśb i łez nie
szczędźmy, bo Maryja czuła na nie jest nadzwyczaj, te więc na pewno
sprawią, że ta Matka najlepsza pozwoli nam kochać się — na wieki!…