Lato zapanowało już wszechwładnie. Wszędzie w
ogrodach uśmiechają się do nas pęki róż. Przyroda,
zdaje się, dlatego przywdziewa tak piękną szatę, że
w tym czasie błogosławiona między niewiastami szła
przez góry. Święte Jej stopy przemieniają przyrodę w
świątynię Bożą. Kwiatki o tym nie zapomniały.
Wdzięcznie przybierają ziemię w wzorzysty kobierzec,
utkany ręką Stwórcy, na pamiątkę pielgrzymki
Najświętszej Panienki.
Pochód Najświętszej Marii Panny przez góry
wydawał się oku ludzkiemu prosty i ubogi; w
rzeczywistości była to procesja aniołów.
Niższe ich stopnie postępowały na czele, a im
wyższego rzędu były, tym bliżej jej się znajdowały.
Przyboczną straż pełniły cherubiny i serafiny,
roztaczając opiekę nad świętym namiotem, w którym
serce Zbawiciela świata spoczywało. Niezapomniany to
widok, wschód słońca w górach. Cienie pierzchają;
zwierzęta nocne uciekają do swoich kryjówek; słońce
na purpurowym tronie zorzy wyłania się zza
nieboskłonu i oznajmia królewskie i zwycięskie
narodziny dnia - wtedy góry, oblane blaskiem
słonecznym, a doliny, lśniące szmaragdem łąk, zdają
się uśmiechać do zdumionego widza. Wszystko jakoby
śpiewało z wielkiej radości; Oto nastał dzień.
Owa tak zorza poranna - Maria - zapowiadając
słońce zbawienia - Jezusa, wstępuje w góry do
Elżbiety, noszącej w łonie swym przyszłego proroka,
Jana. Elżbieta wychodzi przed dom, a Maria pozdrawia
ją. W tej chwili stał się cud. Strumień światła
niebieskiego, wyszedłszy z młodziutkiego serca Bożego,
wpadł do serca młodego proroka. Z serca Jezusowego
spłynęła łaska zbawienia do duszy Janowej i uwolniła
go od grzechu pierworodnego. Został wybrany na posła
Bożego, na apostoła, stał się przyjacielem
oblubieńca, otrzymał pomazanie na męczeństwo, a
dziwne znaki miały towarzyszyć jego narodzinom. Jan,
ostatni prorok, stoi na granicy Starego i Nowego
Testamentu, wskazując nie w przepowiedniach, ale
dosłownie palcem na Mesjasza, i dlatego otrzymał
pełnię błogosławieństwa. Zbawiciel bowiem o nim
powiedział: "Między synami niewiast nie masz
większego proroka nad Jana Chrzciciela!" (Łuk. 7,
28).
Także Elżbieta napełniona Jest Duchem świętym:
"A skądże mnie to, że przyszła matka Pana mego do
mnie?". I oznajmuje błogosławionej skutki
pozdrowienia: Uświęcenie syna swego. Przypatrz się
wzniosłemu zadaniu Matki Bożej i podziwiaj je. Ona
zaniosła Syna Bożego do św. Jana, który jej
odwiedzinami i jej pozdrowieniem został uświęcony.
Ale czyż Bóg nie obdarzył cię podobną łaską? Na
pewnym obrazie przedstawiono, jak to Matka Boża z
dzieciątkiem na ręku w otoczeniu aniołów z nieba
zstępuje, a na dole dzwonią w kościółku wiejskim na
prymicję. Zazdrościsz może młodemu kapłanowi jego
wielkiego szczęścia. Lecz niesłusznie. Przecież
podobną łaskę otrzymujesz w komunii św. Wyobraź
sobie, że Matka Boża składa w twoim sercu dziecię
Jezus, a tak przy każdej komunii święcić będziesz
Nawiedzenie Najświętszej Marii Panny. A Jak Maria
zaśpiewała Magnifikat przy swoim nawiedzeniu, tak i ty
podczas twego nawiedzenia śpiewaj Magnifikat: "Wielbij
duszo moja Pana. I rozradował się duch mój w Bogu,
zbawicielu moim, albowiem uczynił mi wielkie rzeczy,
który możny jest i święte imię Jego. A miłosierdzie
Jego od narodu do narodów, bojącym się Jego".
Rok Boży w liturgii i
tradycji Kościoła świętego, Katowice 1931 r.