Strony

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Ścięcie św. Jana Chrzciciela wg Anny Katarzyny Emmerich

Ścięcie św. Jana Chrzciciela 
   (...) Jan właśnie klęczał w więzieniu z wyciągniętymi rękoma i patrząc w niebo, modlił się gorąco. Wkoło niego rozchodziła się dziwna niebiańska światłość, wobec której oświetlenie sali Heroda podobne było raczej do ognia piekielnego. Zatopiony w modlitwie, nie słyszał Jan, że drzwi więzienia otworzyły się, a przez nie wszedł kat, wziąwszy z sobą obu żołnierzy, strzegących wejścia. Żołnierze trzymali pochodnie w ręku, lecz wobec jasności, otaczającej Jana, wyglądały one jak świece w dzień zapalone. Salome czekała w pobliżu w przedsionku obszernego więzienia, posławszy katowi przez służebne misę, okrytą czerwonym suknem. Kat przystąpił do Jana i położywszy mu rękę na ramieniu, rzekł: "Król Herod przysłał mnie tu, bym na tej misie zaniósł głowę twą jego córce Salome". Jan, nie wstając z ziemi, zwrócił się ku niemu i nie dając mu skończyć, rzekł: "Wiem, po co przychodzisz. Gdybyś wiedział, co czynisz, to z pewnością nie zgodziłbyś się jako narzędzie króla. Zresztą czyń, co ci kazano; gotów jestem". To rzekłszy, odwrócił się od niego i klęcząc przed kamieniem, gdzie zwykle się modlił, znowu pogrążył się w modlitwie. Widząc to kat, zabrał się do wykonania okrutnego wyroku.

Miał do tego maszynę, dającą się chyba porównać z łapką na lisy. Był to żelazny pierścień, a w nim po bokach dwa ostre żelaza w kształcie nożyc; kat założył to na szyję klęczącemu Janowi, pociągnął, czy też nacisnął sprężynę, i w tej chwili przecięły ostrza szyję, oddzielając głowę od tułowia. Jan nie ruszył się nawet – odcięta głowa upadła na ziemię, a z tułowia wytrysnął potrójny strumień krwi, skraplając głowę i ciało Świętego i chrzcząc go niejako we własnej krwi. Pomocnik kata podniósł martwą głowę za włosy i szydząc położył na misę, a kat oddał ją zaraz czekającej Salome. Salome chwyciła misę z radością, pomieszaną z tajemną grozą i odrazą, jaka zwykła przejmować ludzi grzesznych na widok krwi lub ran. Służebnej ze światłem kazała iść naprzód, a sama szła za nią podziemnym krużgankiem, niosąc na misie świętą głowę.

Ze wstrętem wyciągnęła rękę przed siebie i odwróciła w bok strojną głowę, nie chcąc patrzeć na niesiony ciężar. Szły tak czas jakiś wznoszącym się w górę krużgankiem, aż stanęły w sklepionej izbie kuchennej, leżącej pod mieszkaniem Herodiady. Ta czekała tu już na nie; natychmiast zdjęła zasłonę ze świętej głowy i szydząc zaczęła pastwić się nad nią; po czym zdjęła ze ściany ostry rożenek, których dosyć tam wisiało i zaczęła kłuć język, policzki i oczy, następnie jak diabeł, nie człowiek rzuciła świętą głowę na ziemię i nogami wepchnęła ją przez okrągły otwór do rowu, w który wymiatano odpadki i śmiecie kuchenne. Tak nasyciwszy swą złość, wrócił ów potwór w ciele niewiasty wraz z córką do uciech i zabaw występnych, jak gdyby nic się nie stało. (...)


---
Tekst pochodzi ze strony:
http://www.emmerich.pl/objawienia/l04