Herezja,
po grecku
αϊρεσις, od
αίρειν — wybierać, tak nazywana od
dowolnego wyboru nauki jakiejś, stąd w ogóle sekta, stronnictwo, jak
np. sekta platońska, pitagorajska, jak ś.
Paweł mówi o herezji, t. j. sekcie saduceuszów Act. V 17. faryzeuszów XV
5. lecz tenże Apostoł używał już
wyrazu herezji w znaczeniu błędu religijnego, t. j. oderwania się, od
wiary i Kościoła, Gal. V
20. Tit. III 10. I Cor. XI
19. gdzie heretyków gani i potępia.
Zwyczaj
kościelny, za przykładem ś. Pawła, wprowadził w użycie wyraz
herezję w znaczeniu wyłącznie błędu dogmatycznego. Inaczej nawet być
nie mogło, ponieważ pojęcie herezji, sekty, odszczepienia się, wręcz
się sprzeciwia idei Kościoła Chrystusowego, którego cechą jest
jedność i powszechność, a nie sekciarstwo. Równoznaczny herezji
wyraz kacerstwo, niemieckie Ketzerei, wzięty jest, jak chcą
niektórzy, choć bezzasadnie, z wyrazu chmary, a jak inni twierdzą,
z wyraża katany, katarowie (ob.), którym oznaczano w wiekach średnich
wiele sekt drobnych.
Teologowie
jednomyślnie herezję określają, jako błąd rozmyślny przeciwko
wierze w chrześcijaninie, czyli w tym, który wiarę przyjął;
stąd w pojęciu herezji formalnej dwie rzeczy się zawierają:
1)
błąd ze strony rozumu, przeciwny nauce Kościoła, przedstawionej jako
zasada wiary. Wystarcza zaprzeczanie choćby jednej prawdy wiary.
2)
Upór ze strony woli, gdy kto poznając i wiedząc, że jego mniemanie
sprzeciwia się nauce Kościoła, swój jednak sąd przekłada nad
orzeczenie Kościoła i jemu się poddać nie chce, bez względu na
powody, z jakichby to czynił (S.
Alph., Theol. morał. lib. 3
n. 19). Oczywiście, że do natury tego uporu wcale nie należy,
czy ktoś broni swego zdania zaciekle, zawzięcie, czy też wcale nie
broni, bo istotę rzeczy stanowi trwanie w poznanym błędzie.
Jeżeli
zaś błąd w wierze nie łączy się z rzeczonym uporem woli, będzie
tylko herezja materialna. Staje się winnym herezji formalnej powątpiewający
rozmyślnie o prawdzie wiary, przez Kościół określonej. Dopóki błądzący,
gdy nie zna sądu Kościoła, jest gotowym do poddania się wyrokom Kościoła,
nie jest heretykiem formalnym.
Z
samego oznaczenia istoty herezji widzieć można,
że jeśli herezja pozostaje w duszy tylko, zowie się wewnętrzną,
jeżeli zaś okazuje się na zewnątrz słowem lub czynem, nazywa się
zewnętrzną. Gdy
herezja zewnętrzna jest znaną ledwie kilku osobom, jest tajemną (occulta), gdy ją zna wiele osób, zowie się
publiczną.
Herezja,
jako przeciwna wierze, jest grzechem, z natury swojej bardzo ciężkim (peccatum
mortale ex solo genere suo).
Herezje,
pomimo swych zgubnych następstw dla jednostek, które im uległy, oddawały
jednak mimowolnie usługę prawdzie, bo przyczyniały się zawsze do wyraźniejszego
określenia zaprzeczanego lub źle zrozumianego dogmatu. Tym objaśnia się
znaczne miejsce, jakie historia herezji zajmuje w dziejach Kościoła.
x. bp Antoni Sotkiewicz, Hasło: HEREZJA za: Encyklopedia kościelna podług
teologicznej encyklopedii Wetzera i Weltego z licznemi jej dopełnieniami
przy współpracownictwie kilkunastu duchownych i świeckich osób wydana
przez x. Michała Nowodworskiego, Tom VII, Warszawa 1875, s. 214-215.
św. Tomasz z Akwinu, "Suma Teologiczna".
Bałwochwalstwo
P.
Komu jesteśmy winni, że nas samych nie dotknęło osobliwe zaślepienie
bałwochwalstwa? O. Że nas samych nie dotknęło osobliwe zaślepienie
bałwochwalstwa winni to jesteśmy Wierze.
Całe
Niemcy północne pogrążone były w bałwochwalstwie, wprzód nim zajaśniała
tam pochodnia Ewangelii. Wielka Brytania winna swoję cywilizację i
upadek swych bałwanów świętemu zakonnikowi Augustynowi. A jakaż była
religja Franków? W jak nierozumnem barbarzyństwie byli pogrążeni przed
opowiadaniem słowa Bożego przez świętego Remigjusza i nawróceniem się
Klodoweusza (około 496 )? Któż bez wstydu pomyśleć może o jemiole dębowej,
której oni cześć oddawali? Kto nie wzdrygnie się na wspomnienie Druidów,
którzy zasięgali woli bogów i badali przyszłość w drgających wnętrznościach
zamordowanych ludzi? Gdyby nie Wiara, gdyby nie opowiadanie Ewangelii,
bylibyśmy tem, czem przodkowie nasi, niemądrymi czcicielami bóstw kłamanych.
Co się działo przy końcu ostatniego wieku, nie jestże bardzo uderzającym
tego dowodem? W tych, którzy porzucili naówczas starożytną wiarę, co
za zwrót do dawnych błędów, do szaleństwa ludzkiego! Ludzie, w których
natura pyszniła się sama sobą, wzgardzili naukami Ewangelji; wkrótce
wyprzęgli się nawet rozumu, i w wieku oświaty widziano bałwany daleko
nikczemniejsze od tych, które apostołowie poobalali; pod panowaniem
rozumu bezecna religja, zastąpiła religję Boga chrześcijan, bałwany
cielesne umieszczono na ołtarzach naszych; a ludzie, tak dumni, którzy w
bezrozumnej pysze swojej odmawiali hołdów Bogu prawdziwemu, jako
sektarze religii nowej, cześć oddawali tyumfującemu rozumowi, pod
postacią nierządnicy!!!
Bluźnierstwo
przeciw religii
Bluźnierstwem przeciw religji jest mówić, na przykład, że ona jest
dziełem ludzi, wynalazkiem księży; że na nic się nie przyda; że ci,
którzy ją zachowują, nie lepsi są od tych, którzy jej nie zachowują;
że religja katolicka nie więcej warta co protestancka; że wszystkie
religje jednostajnie są dobre...
Piąty
grzech przeciwko Duchowi Św.
P. Który jest piąty grzech przeciw Duchowi Świętemu? O.
Piątym grzechem przeciw Duchowi Świętemu jest sprzeciwianie się
uznanej chrześcijańskiej prawdzie, nie przez nieświadomość, ale przez
złość. (Agnitae veritatis impugnatio, cujus rei sunt imprimis, qui
fidei, religionis christianae et catholicae veritatem non ex ignorantia
sed ex malitia studiose oppugnat).
Uderzać
na prawdę uznaną, walczyć przeciw niej, lub jej opierać się; nie
zgadzać się na nią, nie przez niewiadomość, ale przez upór i złość
otwartą; jestto sprzeciwiać się bezpośrednio Duchowi świętemu, który
jest duchem prawdy. Ten był grzech Żydów względem Jezusa Chrystusa; bo
chociaż byli świadkami jego cudów, które przekonywały oczywiście o bóstwie
jego posłannictwa, nie chcieli wszelako wierzyć jego słowom. - Jestto
także grzech heretyków, którzy uporczywie bronią mylnych swoich dogmatów.
______________
ks.
Ambroży Guillois. Wykład
historyczny, dogmatyczny, moralny liturgiczny i kanoniczny wiary
katolickiej, z odpowiedziami na zarzuty wzięte z nauk przeciw religii,
albo teologja dogmatyczna i moralna, ku użyciu wiernych Chrystusowych.
Dzieło ofiarowane Ojcu Świętemu Piusowi IX, Papieżowi, zaszczycone
podziękowaniem Jego Świątobliwości, tudzież aprobatą i pochwałami
wielu Kardynałów, Arcybiskupów i Biskupów. Tłumaczenie:
Leon Rogalski. Tom II. Warszawa 1892.
Prawdziwi członkowie Kościoła
Apostaci
więc, heretycy i schizmatycy przestają być członkami Kościoła, choćby
Kościół wyraźnie ich nie wyklinał, gdyż odłączenie ich dobrowolnym jest i
od Kościoła niezależnym; dlatego to nigdy zdarzyć się nie może, że
apostatów, heretyków i schizmatyków za wyłączonych ze społeczności
swojej Kościół uważać nie będzie; w przeciwnym razie Kościół przestałby
być Kościołem, cios śmiertelny sam boskiemu swojemu ustrojowi, jedności
wiary i jedności głowy, wymierzając.
ks. Jan Nepomucen Opieliński.
Komentarz do cenzur
kościelnych po dziś dzień obowiązujących.
Miejsce w piekle dla
heretyków
Tak więc najpewniejszą
rzeczą jest, że wszyscy ci, którzy trzymają się i bronią jakiegoś
zdania przeciwnego rzymskiemu i katolickiemu Kościołowi, zrywając tym
samym z nim jedność, jeśli z uporem pozostając w herezji lub schizmie
zakończą życie, to za karę będą cierpieć wieczne męki w piekle,
pomimo tego że mogło się wydawać, iż niektórzy z nich żyli uczciwie.
Z pewnością, heretycy i schizmatycy, nawet jeżeli okazywaliby się jako
skromni, życzliwi, wstrzemięźliwi i żyjący w czystości; nawet gdyby
udzielali najhojniej jałmużny ubogim; nawet gdyby wytrwale modlili się do
Boga, a w swych prośbach ze skruchą wylewaliby wiele łez; nawet gdyby
prowadzili najbardziej surowe życie, i dokonywaliby zdumiewających dzieł;
nawet gdyby chętnie i nieustraszenie ciała swe wydali na śmierć; ponieważ
jednak są pyszni, i fałszywymi objaśnieniami wywracają Pismo święte, i
rozrywają jedność Kościoła, nie mogą mieć prawdziwej miłości. Bóg
się nimi brzydzi, i odrzuca ich od Swego Królestwa jako największych wrogów:
i nie dostąpią oni zbawienia nigdy, chyba że z pokorą i posłuszeństwem
podporządkują się Matce-Kościołowi, odrzucając swe fałszywe
zapatrywania. Trwaj zatem w prawej, chrześcijańskiej i prawdziwej wierze;
wierząc bez udawania w to, w co wierzy Kościół katolicki, i rozważając
to, co on pobożnie rozważa".
o. Ludwik Blozjusz OSB. Speculum spirituale.
Błąd zafałszowania
Błąd zafałszowania
popełnia ten, kto w imieniu Kościoła oddaje Bogu cześć w sposób
niezgodny z ustaleniami powziętymi przez Kościół na mocy jego boskiej
władzy oraz w sposób przez Kościół niepraktykowany.
św. Tomasz z Akwinu,
Summa theol., II, 2, q. 93, a. 1.
Bezwartościowe męczeństwo
heretyków
Nie podobna być męczennikiem
temu, kto nie jest w Kościele; nie dojdzie do królestwa, kto porzuca
tego, który królować powinien... Nie mogą być z Bogiem ci, którzy
nie chcą zachować jedności ducha w Kościele. Próżno dają się palić
w płomieniach i na stosach, albo życie swe oddają w paszczękach
dzikich zwierząt; wszystko to nie będzie zwycięstwem wiary, lecz karą
niewierności... Można śmierć ponieść, a nie mieć prawa do wieńca
nagrody.” (De Unit. Eccl. N. 14)
św. Cyprian
Kogo należy nazywać chrześcijaninem?
Tego, kto
wyznaje zbawienną doktrynę Jezusa Chrystusa (prawdziwego Boga i
prawdziwego człowieka) w Jego Kościele. Dlatego wszelki kult i wszystkie
sekty jakie można znaleźć na świecie, które obce są doktrynie Chrystusa
i Kościoła, a do których należą: sekta żydowska, sekta pogańska, sekta
mahometańska, sekta heretycka, są (wspomniane sekty z ich fałszywym
kultem – przyp. tł.) potępiane i traktowane z obrzydzeniem przez
prawdziwego chrześcijanina, który mocno przylgnął do nauki Chrystusa.
Catechismus Maior seu Summa Doctrinae Christianae Post-Tridentina (1566-1592), [w]: S. Petri Canisii Doctoris Ecclesiae Catechismi latini et germanici, Pars prima: Catechismi latini. Romae – Monachii MCMXXXIII (1933), s. 83.
Catechismus Maior seu Summa Doctrinae Christianae Post-Tridentina (1566-1592), [w]: S. Petri Canisii Doctoris Ecclesiae Catechismi latini et germanici, Pars prima: Catechismi latini. Romae – Monachii MCMXXXIII (1933), s. 83.
Sakramenty
heretyków
Sakramenty,
które heretycy zachowali w swych sektach, są jak łupy zabrane z Kościoła
kiedy Go opuszczali, lecz które należą do Kościoła. Zbiegły sługa
może zabrać ze sobą pieniądze swego pana; żołnierz może zabrać
sztandar generalski. Lecz jak ci, którzy uchodzą ze zrabowanymi rzeczami
nie należą do rodziny czy armii, tak też heretycy nie należą do Kościoła.
kardynał
Camillo Mazzella (1833-1900). De Religione et Ecclesia Praelectiones Scholastico-dogmaticae, Romae 1896.
Z
liturgii Wielkiego Piątku
Módlmy
się także za heretyków i schizmatyków, aby Bóg i Pan nasz wyrwał ich
ze wszystkich błędów i raczył ich przywieść do świętej Matki,
katolickiego i apostolskiego Kościoła.
Wszechmogący, wieczny Boże, Ty, zbawiasz wszystkich, a nie chcesz niczyjej zguby, wejrzyj na dusze podstępem szatana uwiedzione, by wyrzekłszy się wszystkich heretyckich błędów i z mylnej drogi w skrusze serca do jedności Twej wiary powróciły.
Wszechmogący, wieczny Boże, Ty, zbawiasz wszystkich, a nie chcesz niczyjej zguby, wejrzyj na dusze podstępem szatana uwiedzione, by wyrzekłszy się wszystkich heretyckich błędów i z mylnej drogi w skrusze serca do jedności Twej wiary powróciły.
Z
liturgii Wielkiego Piątku. Missale Romanum.
Kościół
a akatolicy
Akatolikiem jest człowiek nieochrzczony albo ochrzczony, który nie
uznaje swego stosunku do Kościoła katolickiego. Ten ostatni nazywa się
także heretykiem, apostatą (c. 1099).
Nieochrzczeni wobec Kościoła są obcymi i dlatego nie podlegają jego władzy. Apostoł przeto głosi, że nie ma prawa sądzić tych, którzy są poza Kościołem (qui foris sunt I. Kor. 5,12; sob. tryd. SS XIV c. 2 de poenit; c. 8 de divort IV. 19, c. 87). Nieochrzczeni wprost nie są związani prawem kościelnym, niekiedy atoli sięgają ich skutki prawa kościelnego (indirecte), np. gdy wchodzą w stosunki z osobami ochrzczonymi, jeśli np. nieochrzczony zawiera małżeństwo z osobą katolicką jest obowiązany do formy kanonicznej, również, gdy w małżeństwie osób nieochrzczonych, jedna z nich przyjmie chrzest, związek ich może być rozwiązany (c. 1099, 1120). Mają oni obowiązek poznać naukę chrześcijańską i to z prawa Bożego i przez chrzest wejść do Kościoła, nie wolno ich atoli zmuszać do tego (c. 750, 1322); mogą być karani, jeśli obrażają religię chrześcijańską, np. bluźnią Chrystusowi.
Heretycy są poddani Kościołowi ze względu na przyjęty chrzest; są przeto związani prawem kościelnym, o ile w jakimś wypadku nie są zwolnieni, np. są wolni od formy kościelnej zwierania małżeństw między sobą (c. 1099 § 2). Kodeks Prawa Kanonicznego głosi, że do zachowania jego postanowień są obowiązani wszyscy ochrzczeni (baptisati), a nie tylko katolicy (c. 12, 87, 1038, 1099, 1960). Heretycy są związani prawem Bożym naturalnym i pozytywnym w takim tłumaczeniu, jakie daje Kościół katolicki. Herezja w obliczu Kościoła jest delictum, przeto Kościół nakłada surowe kary na heretyków, np. są oni usunięci od uczestnictwa w owocach ogólnych i modlitwach Kościoła, tracą wszelkie urzędy kościelne, jakie posiadają, - ani też nie mogą ich otrzymać (c. 2314).
Nieochrzczeni wobec Kościoła są obcymi i dlatego nie podlegają jego władzy. Apostoł przeto głosi, że nie ma prawa sądzić tych, którzy są poza Kościołem (qui foris sunt I. Kor. 5,12; sob. tryd. SS XIV c. 2 de poenit; c. 8 de divort IV. 19, c. 87). Nieochrzczeni wprost nie są związani prawem kościelnym, niekiedy atoli sięgają ich skutki prawa kościelnego (indirecte), np. gdy wchodzą w stosunki z osobami ochrzczonymi, jeśli np. nieochrzczony zawiera małżeństwo z osobą katolicką jest obowiązany do formy kanonicznej, również, gdy w małżeństwie osób nieochrzczonych, jedna z nich przyjmie chrzest, związek ich może być rozwiązany (c. 1099, 1120). Mają oni obowiązek poznać naukę chrześcijańską i to z prawa Bożego i przez chrzest wejść do Kościoła, nie wolno ich atoli zmuszać do tego (c. 750, 1322); mogą być karani, jeśli obrażają religię chrześcijańską, np. bluźnią Chrystusowi.
Heretycy są poddani Kościołowi ze względu na przyjęty chrzest; są przeto związani prawem kościelnym, o ile w jakimś wypadku nie są zwolnieni, np. są wolni od formy kościelnej zwierania małżeństw między sobą (c. 1099 § 2). Kodeks Prawa Kanonicznego głosi, że do zachowania jego postanowień są obowiązani wszyscy ochrzczeni (baptisati), a nie tylko katolicy (c. 12, 87, 1038, 1099, 1960). Heretycy są związani prawem Bożym naturalnym i pozytywnym w takim tłumaczeniu, jakie daje Kościół katolicki. Herezja w obliczu Kościoła jest delictum, przeto Kościół nakłada surowe kary na heretyków, np. są oni usunięci od uczestnictwa w owocach ogólnych i modlitwach Kościoła, tracą wszelkie urzędy kościelne, jakie posiadają, - ani też nie mogą ich otrzymać (c. 2314).
ks. Dr
Ignacy Grabowski. Prawo Kanoniczne. Warszawa 1948, s. 63-64.
Nieważność
angielskich święceń
Leon XIII w bulli dogmatycznej „Apostolicae
curae” z r. 1896 ogłosił święcenia angielskie za nieważne. Opierał
się Papież na fakcie, że w formularzu święceń Edwarda VI (od r.
1549) zostały wypuszczone z formuły łacińskiej słowa, nadające święconemu
władzę konsekrowania i słowa, nadające władzę spowiadania.
Opuszczenie tych słów było następstwem wiary Anglikanów, nieuznających
konsekracji i spowiedzi. Wskutek tego ordynujący nie miał także
intencji uczynienia ordynowanego kapłanem, bo istota kapłaństwa we władzy
konsekrowania i odpuszczania grzechów polega. Praktycznie Kościół
katolicki już dawno nie uznawał święceń angielskich za ważne, bo
wszystkim angielskim duchownym, którzy, po przejściu na katolicyzm,
chcieli być kapłanami, udzielał bezwarunkowo święceń kapłańskich.
ks.
dr. M. Sieniatycki, Zarys dogmatyki katolickiej. Tom IV. O sakramentach i
rzeczach ostatecznych, Kraków 1931, s.
369
Sekty
heretyckie nie mają charakteru apostolskiego
Nie ma wreszcie u tych
sekt charakteru apostolskiego, który domaga się nieprzerwanego następstwa,
począwszy od Apostołów. Patrząc bowiem na sekty wszystkie, każdy
bezstronny może się przekonać o braku tego następstwa. I tak przed
Nestoriuszem nie było Nestorianów, przed Lutrem nie było Protestantów,
przed Kalwinem nie było Kalwinów, przed Henrykiem VIII nie było
Anglikanów, przed Focjuszem nie było Greków schizmatyków. Protestanci,
Zwinglianie, Kalwini, Anglikanie (o tych ostatnich zob. Encyklikę z r.
1896 "Apostolicae curae et caritatis" Papieża Leona XIII) nie
mają Biskupów; a więc nie mają i kapłanów, a zatem i o istnieniu
ofiary Mszy św., Sakramentu Ołtarza, Pokuty itd. u nich nie może być
mowy. Ich pastorzy i przełożeni są to ludzie świeccy, nie mający posłannictwa
Bożego i charakteru nadziemskiego, kapłańskiego, który Chrystus Pan w
swoim Kościele ustanowił. Wprawdzie Kościół wschodni
grecko-schizmatycki ma Biskupów, kapłanów i diakonów czyli część
materialną charakteru apostolskiego, ale nie ma posłannictwa od najwyższej
Głowy Papieża, następcy św. Piotra, słowem, nie posiada części
formalnej tego charakteru apostolskiego, zatem nie jest apostolskim. Jeden
Kościół rzymsko-katolicki jest tylko prawdziwym, w nim przebywa Duch Święty,
on prowadzi wszystkich bezpiecznie do nieba, on ufundowany jest na opoce,
dlatego i my powtórzmy za Bosuetem i Fenelonem: "O święty Kościele
Rzymski, jeśli o tobie zapomnę, niechaj zapomnę sam o sobie, niechaj mój
język zeschnie się i skołczeje w ustach moich".
ks. J. Tylka, Dogmatyka
katolicka. Część ogólna, Tarnów 1897, s. 332
Heretyckie
martyrologium
Bardzo
niedokładna to rzecz równać ilość skazanych na śmierć za wiarę
heretyków z ilością naszych męczenników. Ale choćby nawet rzeczywiście
zachodziła między tymi ilościami równość, choćby nawet zabicie za
swój bałwochwalczy upór poganie byli liczniejsi, aniżeli chrześcijańscy
męczennicy, to jeszcze i wtedy pomiędzy tymi ofiarami błędu a naszymi
świadkami prawy zachodziłaby radykalna, bezwzględna różnica. Moralny
stan jednych i drugich jest najzupełniej różny: z jednej strony męczennicy
ze swą łagodnością, cierpliwością, weselem, niewinnością,
przypominający Baranka Bożego, przed nimi i za nich ofiarowanego, - z
drugiej strony sekciarze i niewierni ze swym uporem, nienawiścią, złością,
a często z tajemnymi lub jawnymi, przez szatana podsuniętymi zbrodniami.
Najmniejszej pod tym względem nie zostawia wątpliwości rozsądne i
spokojne porównanie martyrologium katolickiego i innymi martyrologiami.
ks. Jules Didiot,
Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem
x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. II.
Warszawa 1894, s. 598
Pozdrawianie
odszczepieńców w pierwotnym Kościele
Między
pierwszymi chrześcijanami tak mocne było przekonanie, że tylko w Kościele
Chrystusa jest pokój i dostaje się tylko wyznawcom Jego, że zwyczajnem
pozdrowieniem: Dominus tecum albo pax tecum, nie witano
nigdy odszczepieńców, lub wyłączonych z grona Kościoła. Zdawało się
im, że zniewaga dotknie słowo pokoju, gdy się je odniesie do tych, dla
których nie ma pokoju. Stąd Tertulian ostro gromi od wiary odstępców,
że pacem cum omnibus miscent, że nadużywają słów pokoju witając
nimi tych, od których daleki pokój. Stąd św. Polikarp pozdrowiony pax
tecum od Marcyona odstępcy, ze wstrętem odwrócił odeń twarz swoją,
bo karykaturą mu się wydały w ustach grzesznika słowa święte. Stąd
także katechumeni, pokutnicy i poganie znajdować się na kazaniu nie
mogli, bo powitanie pax vobis, którem zwykle rozpoczynał biskup
mowę, tychby łączyło, których ani sakramenta, ani wiara nie łączyłyby;
coby wiernych uczucia obrażało i było zniewagą dla pozdrowienia
Zbawiciela. – Michał Glykas grecki historyk XII w. przekazuje annal.
part. 4, legendę wyjętą jakoby z dzieł Filona, że kapłan jakiś dla
grzechów odłączony przez biskupa od jedności z Kościołem, został
podczas prześladowania przez pogan zbity. Na grobie jego zbudowano kościół,
lecz gdy biskup pozdrawiał wiernych pax vobiscum, męczennik ten
kościół opuszczał. Trwać to miało tak długo, aż biskup obrzędu
pojednania nad grobem nie dopełnił.
Ta opowieść może nie mieć podstawy historycznej, maluje jednak dokładnie wiarę pierwszych chrześcijan, że z pokoju Chrystusowego korzystają tylko wierni – tylko z Kościołem złączeni.
Ta opowieść może nie mieć podstawy historycznej, maluje jednak dokładnie wiarę pierwszych chrześcijan, że z pokoju Chrystusowego korzystają tylko wierni – tylko z Kościołem złączeni.
ks.
Antoni Nojszewski, Liturgia Rzymska, Warszawa 1914, s. 409-410
Religia prawdziwa i
fałszywa
Dzieli
się religia na „prawdziwą” i „fałszywą”. Prawdziwą zowiemy tę,
która zawiera w sobie naukę o Bogu, zgodną z rzeczywistością, czyli
prawdziwą wiarę i prawdziwą Mu cześć oddaje. Jedynie ta religia może
podobać się Bogu i tylko przez nią możemy uzyskać Jego łaskę i szczęśliwość
wieczną. Taką prawdziwą religią od czasów Chrystusa Pana jest tylko
religia chrześcijańsko-katolicka. „Fałszywą religią” jest każda,
która błędnie naucza o Bogu, lub chociaż dobrze o Nim naucza, nie czci
Go jednak w sposób z wolą Jego zgodny. Do fałszywych religii należą:
pogańska ze wszystkimi swymi odcieniami; jedni czczą wiele bogów (Polytheismus),
inni dwóch (Dualismus); jak wiadomo byli i tacy, którzy w zwierzętach
lub w rzeczach martwych („fetyszach”) upatrują jakieś tajemnicze
objawy Bóstwa; byli wreszcie i tacy, którzy ludziom (Anthropolatria),
albo szatanom (Daemonolatria), cześć Bogu należną oddawali. Do fałszywych
religii należą dalej: mahometańska, żydowska od czasów Chrystusa
Pana, a w końcu wszystkie inne religie, które albo nie uznają całego
objawiania Bożego, danego rodzajowi ludzkiemu przez Jezusa Chrystusa,
albo też w miejsce prawd objawionych swoje zdania wyznają.
ks. J. Tylka, Dogmatyka
katolicka. Część ogólna, Tarnów 1897, s. 37
Co więcej,
religia fałszywa nie jest religią, ale bezbożnością, szydzeniem z
Boga i bluźnierstwem. Przypisywanie Bogu jakichś złych uczynków,
odmawianie Mu doskonałości, wymyślanie nowych prawd moralnych,
uznawanie występku za cnotę, posługiwanie się obrzędami zabobonnymi
itd. co wszystko znajdujemy w fałszywych religiach nie jest zaiste czcią
należną Bogu.
Jeżeli
Bóg objawił jakąś religię ludziom i jakieś obrzędy przepisał,
natenczas tylko ta cześć, Mu oddawana, jest prawdziwą i jedynie ta
religia Jemu się podoba. Kto Go czci inaczej, już Mu czci nie oddaje,
ale Go obraża.
ks. J. Tylka, Dogmatyka
katolicka. Część ogólna, Tarnów 1897, s. 46
Prawda jest niewyrozumiała
Często
słyszymy zarzut, że Kościół katolicki jest "niewyrozumiały". Nie
pozwala np., żeby w małżeństwach mieszanych połowa dzieci była innego
wyznania; nie pozwala, żeby poświęcony przez Kościół sztandar, mógł być
"poświęcony" przez inne wyznania itd. Jest niewyrozumiały? Nie, Kościół
katolickie nie jest niewyrozumiay, tylko PRAWDA, której jest stróżem
jest "niewyrozumiała".
Trudno, ale dwa plus dwa, nigdy nie jest pięć!
Pomyślmy trochę, jaka powstałaby obojętność religijna, jaka oziębłość, jeśliby Kościół katolicki lekko traktował tę sprawę i ustępliwością swoją wykazywał, że sam nie jest zupełnie pewny swojej nauki. Nie gorszcie się, ale otwarcie powiem: Natychmiast zerwałbym z Kościołem katolickim, gdyby utrzymywał: "niech sobie będą i inne wiary dobre..." Wtenczas bowiem wiara katolicka nie byłaby prawdziwą!
Trudno, ale dwa plus dwa, nigdy nie jest pięć!
Pomyślmy trochę, jaka powstałaby obojętność religijna, jaka oziębłość, jeśliby Kościół katolicki lekko traktował tę sprawę i ustępliwością swoją wykazywał, że sam nie jest zupełnie pewny swojej nauki. Nie gorszcie się, ale otwarcie powiem: Natychmiast zerwałbym z Kościołem katolickim, gdyby utrzymywał: "niech sobie będą i inne wiary dobre..." Wtenczas bowiem wiara katolicka nie byłaby prawdziwą!
bp.
Tihamer Toth, Chrystus królem Kościoła. Kazanie wygłoszone w 1926r. dla studentów uniwersytetu w Budapeszcie
Pozostaje do rozwiązania kwestia dotycząca heretyków, którzy nie wyznają swojej herezji otwarcie i dlatego nazywani są heretykami tajemnymi: mianowicie czy oni są w Kościele?
Odpowiadam, że kwestia ta bardzo różni się od powyższej, albowiem co do jej rozwiązania istnieje różnica zdań między wybitnymi Teologami. Póki co sądzę, że bardziej uzasadnione jest stwierdzenie, iż pozostają oni w Kościele, ponieważ Kościół raz ich przyjął do swego łona i nigdy z niego nie usunął, ani też ponadto oni sami się od Kościoła nie oddzielili: chociaż bowiem nie mają wewnętrznej wiary, ani miłości, to przecież zachowują zewnętrzną więź wspólnoty kościelnej jaką jest wyznanie wiary, przy istnieniu czego są zaliczani do członków Kościoła.
ks. Nicolas Pauwels, Theologiae Practicae de Fide et Symbolo.
Dobrodziejstwa anatemy
Tylko wtedy,
gdy wyjdziemy od prawdziwej miłości bliźniego, jej świętego ognia i świętej
siły, jaka przepełniała św. Pawła, będziemy mogli także zrozumieć, iż
anatema i ekskomunika nie są jej przeciwne, ale uzewnętrzniają właśnie jej
prawdziwego ducha. Oczywiście nie mam tu na myśli skutków, jakie tego rodzaju
potępienie pociągało w czasach inkwizycji – pomijam krzywdzące kary i
egzekucje stosowane przez państwo, które rzecz jasna były nie do pogodzenia z
duchem miłości bliźniego. Mam na myśli anatemę jako taką oraz ekskomunikę,
która stanowi, po pierwsze, uroczyste potępienie jakiejś tezy lub nauki
heretyckiej, a po drugie, odbiera potępionemu prawo do sakramentów dopóki nie
odwoła on swych poglądów, w przypadku kapłana – zawiesza go w pełnieniu
obowiązków, teologa zaś pozbawia prawa do nauczania. Takie potępienie jest
uczynkiem miłości Boga i bliźniego, ponieważ potępia obrazę Boga, zawartą
w fałszowaniu chrześcijańskiego objawienia i nauczania Kościoła świętego
i oficjalnie demaskuje błąd. Kościołowi świętemu powierzono ochronę treści
Objawienia i wykonanie tego zadania jest głównym aktem świętego posłuszeństwa
i miłości do Prawdy, ba, miłości do Boga samego. Ochrona wiernych przed
zatruciem błędnymi naukami jest katem szlachetnej miłości bliźniego, gdyż
zachowanie prawdziwej wiary jest dla człowieka dobrem obiektywnie o wiele ważniejszym
i wyższym od łagodzenia wszelkich jego cierpień fizycznych i psychicznych.
Anatema jest dla ludzi in statu viae ochroną najwyższego dobra o
podstawowym znaczeniu dla uzdrowienia ich dusz. Jest ona zatem uczynkiem najwyższej
miłości, ponieważ chroni ich przed wprowadzeniem w błąd przez heretyka, który
– zwłaszcza gdy sprawuje jakąś funkcję w Kościele i jest członkiem ecclesia
docens – występuje w imieniu Kościoła. Zwyczajny świecki, okazując
wierną cześć, otwiera swoje uszy i serce, przez co ułatwia pozyskanie go dla
błędnych nauk i zatruwanie jego wiary. Czyż ochrona wiernych poprzez
zdemaskowanie heretyków – i ich zdymisjonowanie, gdy pełnią funkcje
nauczycielskiego – nie jest o wiele bardziej pierwotnym i głębszym uczynkiem
miłości bliźniego niż wszelka ochrona przed zarazą fizyczną, dżumą, albo
łagodzeniem ubóstwa, ba, zniesieniem niesprawiedliwości społecznej? Czy
gdziekolwiek indziej człowiek jako istota powołana do szczęścia wiecznego,
człowiek w swej najwyższej godności – jako wierny członek mistycznego Ciała
Chrystusa traktowany jest poważniej niż w anatemie?
Również dla potępionego jest to akt najwyższej miłości bliźniego, porównywalny z działaniem noża chirurga, który uwalnia chorego od rakowatej narośli. Jest to poważne wezwanie do przebudzenia się, wyjaśnienie błędu i zaproszenie do powrotu ku Prawdzie. Anatema chroni go przed nieświadomym popadnięciem w herezję – umożliwia zrozumienie nieprzystawalności jego tez do nauki Kościoła świętego, pozwala mu poznać rozmiar jego błędu i z ogromną powagą stawia go wobec decyzji opowiedzenia się za lub przeciw Bogu i Jego Kościołowi świętemu. Jeżeli żyje w nim jeszcze iskierka prawdziwej wiary w Chrystusa, odrzuci pokusę i wróci do wspólnoty Kościoła.
Potępienie anatemy, dzięki której to Kościół od czasów świętego Pawła przez wszystkie wieki zachował tożsamość i czystość swej nauki, jest typowym skutkiem fałszowania miłości bliźniego oraz jej interpretowania jako dobrodusznej spolegliwości. Świadczy to przede wszystkim o utracie sensus supranaturalis, przecenianiu doczesności i stawianiu troski o ziemskie dobro ludzi ponad dbałością o wieczne zbawienie Zniekształcenie miłości bliźniego przejawia się także w myleniu jej z miłością wspólnoty.
Również dla potępionego jest to akt najwyższej miłości bliźniego, porównywalny z działaniem noża chirurga, który uwalnia chorego od rakowatej narośli. Jest to poważne wezwanie do przebudzenia się, wyjaśnienie błędu i zaproszenie do powrotu ku Prawdzie. Anatema chroni go przed nieświadomym popadnięciem w herezję – umożliwia zrozumienie nieprzystawalności jego tez do nauki Kościoła świętego, pozwala mu poznać rozmiar jego błędu i z ogromną powagą stawia go wobec decyzji opowiedzenia się za lub przeciw Bogu i Jego Kościołowi świętemu. Jeżeli żyje w nim jeszcze iskierka prawdziwej wiary w Chrystusa, odrzuci pokusę i wróci do wspólnoty Kościoła.
Potępienie anatemy, dzięki której to Kościół od czasów świętego Pawła przez wszystkie wieki zachował tożsamość i czystość swej nauki, jest typowym skutkiem fałszowania miłości bliźniego oraz jej interpretowania jako dobrodusznej spolegliwości. Świadczy to przede wszystkim o utracie sensus supranaturalis, przecenianiu doczesności i stawianiu troski o ziemskie dobro ludzi ponad dbałością o wieczne zbawienie Zniekształcenie miłości bliźniego przejawia się także w myleniu jej z miłością wspólnoty.
Dietrich von Hildebrand.
Spustoszona Winnica.
Neo-chrześcijanie
Pyszałkowate
odrzucanie nauki Kościoła Bożego przez rzekomych "poszukiwaczy Boga i
Chrystusa" nie wynika bynajmniej z jakiegoś
szczególnego idealizmu religijnego, lecz jest owocem tej dobrze w
dziejach herezji znanej sofistyki, która zawsze naciągała prawdę
objawioną do ludzkich uprzedzeń i namiętności.
Neo-chrześcijanie nie chcą być prawdziwymi katolikami, ponieważ
godność ta wkłada na ludzi wielkie i święte obowiązki, krępuje złe
skłonności, każe iść ciernistą drogą obowiązku, poświęcenia i cnoty. Oni
zaś chcieliby religii wygodnej, epikurejskiej, dającej dużo pretekstu
do efektownej pisaniny, a nie zobowiązującej do niczego. Uchodzić za
ludzi religijnych, nie wierząc w nic, gadać wiele o potrzebie odrodzenia
duchowego, a jednocześnie brnąć po uszy w materialistycznej teorii i
praktyce, sprzedawać liczmany ogólników i bredni za szczerozłotą monetę
prawdy – oto, co stanowi istotę mistyfikacji, zwanej
neo-chrystianizmem, neo-katolicyzmem itp. (...)
Zbawienia, celu żywota, reguł postępowania i dźwigni moralnej
szukają rzekomi neo-chrześcijanie i neo-katolicy
obłudnie i stronniczo, z powziętym naprzód zamiarem zamykania oczu
na prawdę, jeśli ta nie odpowiada ich urojeniom, jeśli na nich wkłada
obowiązki i ogranicza samowolę. Zbawcę chcą znaleźć nie tam, gdzie On
przebywa – w Kościele, lecz na manowcach swojej fantazji i spaczonej
woli. Domagają się jakiegoś amerykańskiego katolicyzmu, jak gdyby w
Chicago lub Filadelfii wolno było prawdziwemu katolikowi wierzyć i
postępować inaczej, niż w Rzymie i Paryżu. Zżymają się na pozytywizm,
choć
grzęzną w bagnie materialistycznych hipotez i mrzonek sceptycznych.
Mienią się wreszcie chorążymi reakcji przeciw wolterianizmowi, a sami
szydzą z rzeczy najświętszych, nie ustępując pod tym względem ani
fernejskiemu bluźniercy, ani jego epigonom współczesnym.
ks. Władysław Michał Dębicki. Studia i Szkice religijno – filozoficzne.
Ukryci
wrogowie Kościoła
Dałby
Bóg, żebyśmy jeszcze zostawali pod panowaniem Dioklecjanów i Neronów.
Lepsze było ono gwałtowne prześladowanie, wymierzone przeciw imieniowi
chrześcijańskiemu, nad teraźniejszą wojnę głuchą i ukrytą, którą nam
nieprzyjaciel wypowiedział. Walcząc za wiarę świętą, przyodziani zbroją
niebieską, korzyść i zwycięstwo po naszej mielibyśmy stronie. Gorejące
stosy, bicze, blachy rozpalone i wszelkiego rodzaju tortury nie
zdołałyby nas przerazić, a z rąk katów naszych, wstydem i sromotą
pokrytych, wydarlibyśmy palmy zwycięskie. Ale dziś nie rusztowania, ale
sidła zdrady zastawiają, a ukryte zasadzki miejsce tortur zajęły. Nie w
otwartej walce z tyranem mężnie się potykamy, ale walczymy z
nieprzyjacielem w ukryciu zdrady knującym".
św. Hilary, biskup Poitiers
Bezsilność herezji
A zatem to, że
istnieje prawda; że prawda jest jedna; że błąd religijny jest sam w
sobie natury niemoralnej; że ci, którzy go uznają, jeśli tylko nie
mimowolnie, są winni tego, że go wyznają; że należy się go wystrzegać;
że szukanie prawdy nie jest po prostu zaspokojeniem ciekawości; że
osiągnięcie jej nie ma w sobie nic z odkrywczej gorączki; że umysł jest
poniżej prawdy, a nie ponad nią, i że obowiązany jest nie popisywać się
swoimi rozumowaniami o niej, lecz czcić ją; że prawda i fałsz są dane
nam dla wypróbowania naszych serc; że wybór nasz jest straszliwym
rzuceniem losów, na których wypisane jest nasze zbawienie albo
odrzucenie; że „przed wszystkimi rzeczami zachować należy wiarę
katolicką”; że „ten, kto ma zostać zbawiony, musi myśleć w ten sposób”, a
nie inaczej; że „jeśli wezwiesz rozsądek, przywołasz donośnie rozwagę,
jeśli szukać jej poczniesz jak srebra i pożądać jej będziesz jak skarbów
– to bojaźń Pańską zrozumiesz, osiągniesz znajomość Boga
(Prz 2, 3-5) – oto zasada dogmatyczna, która zawiera w sobie potęgę.
Natomiast to, że prawda i fałsz w religii są tylko kwestią poglądu; że jedna doktryna jest tak samo dobra jak inna; że Władca świata nie chce, abyśmy osiągnęli prawdę; że nie ma prawdy; że nie jesteśmy Bogu milsi przez to, iż wierzymy tak lub inaczej; że nikt nie odpowiada za swoje poglądy; że są one rzeczą konieczności czy przypadku; że wystarczy, jeżeli szczerze wyznajemy to, co wygłaszamy; że nasza zasługa polega na szukaniu, nie na posiadaniu; że obowiązkiem jest iść jedynie za tym, co wydaje się nam prawdziwe, bez lęku, że może to nie być prawdziwe; że jeśli powiedzie się, może to okazać się zyskiem, a jeśli nie uda się, nie będzie wielkiej straty; że możemy przyjmować pewne poglądy i odrzucać je do woli, jak nam się podoba; że wiara jest tylko sprawą intelektu, a nie także i serca; że możemy bezpiecznie ufać samym sobie w sprawach wiary i nie potrzebujemy żadnego innego przewodnika – to wszystko jest zasadą tych filozofii i herezji, zasadą kompletnie bezsilną.
Natomiast to, że prawda i fałsz w religii są tylko kwestią poglądu; że jedna doktryna jest tak samo dobra jak inna; że Władca świata nie chce, abyśmy osiągnęli prawdę; że nie ma prawdy; że nie jesteśmy Bogu milsi przez to, iż wierzymy tak lub inaczej; że nikt nie odpowiada za swoje poglądy; że są one rzeczą konieczności czy przypadku; że wystarczy, jeżeli szczerze wyznajemy to, co wygłaszamy; że nasza zasługa polega na szukaniu, nie na posiadaniu; że obowiązkiem jest iść jedynie za tym, co wydaje się nam prawdziwe, bez lęku, że może to nie być prawdziwe; że jeśli powiedzie się, może to okazać się zyskiem, a jeśli nie uda się, nie będzie wielkiej straty; że możemy przyjmować pewne poglądy i odrzucać je do woli, jak nam się podoba; że wiara jest tylko sprawą intelektu, a nie także i serca; że możemy bezpiecznie ufać samym sobie w sprawach wiary i nie potrzebujemy żadnego innego przewodnika – to wszystko jest zasadą tych filozofii i herezji, zasadą kompletnie bezsilną.
kardynał John Henry NEWMAN, O rozwoju doktryny chrześcijańskiej
Herezja
jak stłuczone zwierciadło
Jednego
dnia, gdy razem z drugiemi w chórze odmawiałam godziny kanoniczne, nagle
przyszło na mnie zebranie wewnętrzne i ujrzałam duszę moją w podobieństwie
zwierciadła lśniącego, bez tytułu, bez boków, bez wierzchu i spodu, tylko
na wszystkie strony jaśniejącego, a w pośrodku ukazał mi się Pan nasz Jezus
Chrystus w takiej postaci, w jakiej Go zwykle widuje. Widziałam Go, zdawało mi
się, jasno jak w zwierciadle odbijającego się na wszystkich częściach duszy
mojej, a zwierciadło to nawzajem, nie wiem jakim sposobem, wyrażało się całe
na Panu niewypowiedzianem, ale miłości pełnem, zaobopólnem udzielaniem się.
Dano mi było poznać, jako zwierciadło to, gdy dusza jest w grzechu śmiertelnym,
pokrywa się gęstą mgłą i całe czernieje, zaczem już Pan nie może w niem
odbijać, ani widzialnym być, chociaż zawsze jest obecny, jako dający byt i
życie; herezya zaś jest jakby stłuczeniem tego zwierciadła, co jest o wiele
większem nieszczęściem, niż gdyby było tylko zaćmione.
św.
Teresa od Krzyża
Cnota wiary
Temu, kto nie trzyma się tylko jednego artykułu wiary, brak teologicznej
cnoty wiary.
św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, II-II, q. 5, a. 3 i 4.
Prawdziwe chrześcijaństwo
Ponieważ Kościół katolicki
jest jedynym, przez Chrystusa założonym Kościołem, w którym nauka
Chrystusowa utrzymała się w całości i nieskażona, przeto prawdziwe chrześcijaństwo
poza tym Kościołem nie istnieje. Kościół katolicki jest więc jedyną formą
zewnętrzną religii Chrystusowej i jakby skrystalizowaniem całego chrześcijaństwa
na ziemi.
ks. Stanisław Bartynowski T.J.,
Apologetyka Podręczna, Warszawa 1939, s. 527
Prawdziwa religia
Prawdziwa
Religia jest najpewniejszą i jedyną drogą do wiecznej szczęśliwości, od
której to Religii jeśli ktoś odstąpi, z całą pewnością wpadnie w
wieczne zatracenie. Zaś dogmatem ateizmu jest, że każdy w swej Religii
może się zbawić. Albowiem tak jak jeden jest Bóg, jedna prawda, jedna
słuszność, jedna sprawiedliwość, tak też jedna jest wiara, i Religia, i
jeden Boży, i Chrystusowy Kościół, czyli Zjednoczenie, poza którym nie
może być zbawienia.
o. Leonard Lessius SI († 1623), Narada, Której Wiary i Religii trzymać się mamy
o. Leonard Lessius SI († 1623), Narada, Której Wiary i Religii trzymać się mamy
Co myśleć o heretykach?
Co myśleć
o heretykach, którzy się zwą Chrześcijanami, a znieważają Matkę
Chrystusa, którą szanują nawet poganie i wyznawcy półksiężyca? Co
twierdzić o tych mniemanych mędrkach, którzy stają w sprzeczności z 19
wiekami chrześcijańskiej wiary i praktyki, mącąc powszechną w tej mierze
harmonię? Co twierdzić o ludziach owych, których bluźnierstwa przeciw
czci
Bogarodzicy, obrażając nie tylko religię, lecz każde serce prawe, w
piekle tylko, w nienawiści szatana smutne echo znajdują; którzy nie
tylko prawdziwymi odstępcami są chrześcijańskiej wiary, lecz i spólnych
uczuć ludzkości? Toż klątwa ich bluźnierstwom i błędom, a litość biednym
zaślepienia ofiarom!
ks. Antoni Sas Krechowiecki, Niepokalana Bogarodzica Maryja w świetle Ewangelii i Ojców Kościoła. Wydanie nowe. Tom II. Lwów 1904, s. 577
ks. Antoni Sas Krechowiecki, Niepokalana Bogarodzica Maryja w świetle Ewangelii i Ojców Kościoła. Wydanie nowe. Tom II. Lwów 1904, s. 577
Heretycka niezgoda
O pierwszej
rzeczy mówiąc, o pewności i trwałości naszego okrętu, to jest Kościoła
powszechnego rzymskiego, nikomu wątpić nie potrzeba; jedno, kto chce
głębokie i straszliwe morze świata tego przebyć, a do nieba przypłynąć, w
ten a nie w inny wsiadać ma; każdy inny heretycki omylny jest, i do
portu niebieskiego nie doniesie, ale się rozbije i ludzie pogubi... W
heretyckiej łódce wiele gospodarzów i sprawców: każdy chce rządzić,
jeden drugiemu przeszkadza, nikt się do posłuszeństwa około wiary nie
przywięzuje. Przetoż swarów, wołania, niezgody i nierządów w ich okręcie
pełno; każdy z swoim się rozumem stawi, o pospolitą obronę wszystkiej
łódki nie dba, i tak lada je wiatr przewraca i topi.
o. Piotr Skarga SI, Kazanie na czwartą niedzielę po Trzech Królach
o. Piotr Skarga SI, Kazanie na czwartą niedzielę po Trzech Królach
Heretycka zatwardziałość
Ciężka a straszliwa i nieużyta
jest ślepota kacerska, z której do powstania i cuda Boże nie podźwigną, i
daleko im trudniej powstać, a niźli poganom, którzy jeszcze o woli Bożej tak
dowodnie nie wiedzą. A im się dłużej natchnieniu Ducha Świętego
sprzeciwiają, tem więcej kwoli uporowi swemu twardzieją. Nakoniec ich Pan Bóg,
jako naczynie gniewu swego, porzuca, iż gdy się upamiętać chcą, przez
rozpacz i zamknienie do nawrócenia drogi, przyjść ku temu nie mogą.
o. Piotr Skarga SI, Żywoty
Świętych. 1 stycznia. Żywot ś. ojca Bazyljusza Wielkiego
Nienawiść heretyków
Więc
nienawidźmy tych, którzy warci są nienawiści, odsuńmy się od tych, od
których Bóg się odsunął; wyznajmy też przed Bogiem z całą stanowczością
należną heretykom:
'Czyż nie mam nienawidzić tych, o Panie, których Ty nienawidzisz?'
św. Cyryl Jerozolimski
Biada heretykom
Biada tym, którzy świętą
wiarę kacerstwem zmazali, i heretykom przyzwalali.
św. Efrem, Lib. de vera
poenitentia
Heretycy jak poganie
Aczkolwiek heretykowie
chrzest św. mają i byli niegdyś chrześcijanami, wszakże iż od wiary
świętej odstąpili, miedzy niewiernych poczytani są.
o. Piotr Skarga SI, Żywoty
Świętych, Obrok duchowny do żywota i męczeństwa ś. Juljanny dziewicy
Protestantyzm - do
pogaństwa wiodące bałwochwalstwo
A tą [wiarę], którą
niedawno djabelski posłaniec i ślubów Bogu uczynionych gwałtownik,
cielesny i rozpustny Luter przyniósł, a nietylko jej cudami nie
potwierdził, ale ją sprośnym żywotem pomazał, niech się słusznie
brzydzą, bo nie jest to wiara Chrystusowa, ale tajemne i do pogaństwa
wiodące bałwochwalstwo.
o. Piotr Skarga SI, Żywoty
Świętych, Obrok duchowny do żywota ś. Ludgera, Biskupa Monasterskiego,
Apostoła Saskiego
Skłócone sekty
heretyckie jak złodzieje
Sekty heretyckie jedna
drugą prześladuje, a wszystkie prawdy nie mają, a na religję, która
sama prawdę ma, zgodnie biją; i w tem się tylko zgadzają, prawdę
zgubić a fałsz i niezgodę szczepić. Jako gdy złodzieje co ukradną, a
dzieląc się poswarzą, i jeden na drugiego o sprawiedliwość woła -
chcąc ich ktoś pogodzić, zawoła na nich, aby szli do wójta a każdy
tem swej sprawiedliwości dochodził - pewnie się wnet wszyscy zezwolą
na to, chociaż niezgodni między sobą, aby nie chodzili mówiąc:
Wszystkich nas da powiesić. Święta rzymska Piotra ś. stolica jest jako
wójt i sędzia na heretyków i wszystkich sekciarzy, którzy się o to między
sobą swarzą, co z Kościoła rzymskiego wykradli. A gdy im ktoś do
zgody ukazuje, a do sędziego, gdzie jest stolica prawdy i sprawiedliwości,
im radzi, wszyscy się wzdrygają i boją, i na to się zgodzą, iż sędzia
zły, nie ma sprawiedliwości i prawdy, a u samych zbiegów i cudze
wykradających, sprawiedliwość i prawda została.
o. Piotr Skarga SI, Żywoty
Świętych, Obrok duchowny do męczeństwa ś. Eugenjusza, biskupa kartagińskiego
i wieli innych, umęczonych w Afryce
Wiarołomni żydzi
Twierdzić, że wiarołomni żydzi wierzą dzisiaj wspierani szczególną pomocą Bożą w to,
w co wierzyli dawni żydzi przed przyjściem Chrystusa, byłoby nie tylko śmiesznością ale także bezbożnością.
o. Ludwik Molina SJ († 1600), Harmonia wolnej woli z darami łaski, z Bożym przejrzeniem,
opatrznością, przeznaczeniem i odrzuceniem, Madryt 1953, s. 35
Poszukujący
troskliwie prawdy nie jest heretykiem
Ci, którzy
bronią zdania błędnego, ale nie w sposób zacięty i uporczywy, którzy
raczej troskliwie szukają prawdy i gotowi są ją przyjąć, gdyby ją
tylko znaleźli, nie mogą być z pewnością zaliczeni do heretyków.
Św.
Augustyn (ep. 43. al. 162. n. 1)
Niedowiarstwo
zawinione
Kto
przeciwnie nie chce poznać nauki katolickiej, albo w badaniu tejże ulega
namiętnościom i uprzedzeniom, ten sam sobie musi winę przypisać, że błądzi,
albo że w nic nie wierzy. Podobnie, kto nie modli się o światło
nadprzyrodzone, a w razie nasuwających się wątpliwości nie radzi się
ludzi światlejszych, zwłaszcza kapłanów, nie słucha kazań, nie czyta
książek apologetycznych, ten nie może wymówić się od winy. We
wszystkich tych razach niedowiarstwo jest zawinione.
bp Józef
Sebastian Pelczar, Obrona religii katolickiej, Przemyśl 1911, s. 238
Pogardzanie
odpustami jest znakiem herezji
W
rzeczy samej, nienawiść, jaką heretycy względem odpustów okazują, świadczy
wyraźnie jak ich szatan nienawidzi, jak wielka jest ich moc i wartość
przed Bogiem, jak one są miłe Panu Bogu. Wiara w odpusty tak ściśle
jest związana z innemi dogmatów katolickich artykułami, z wiarą we władzę
Stolicy świętej, z wiarą w czyściec, w zasługę dobrych uczynków, w
świętych, w moc zadośćuczynienia, że słusznie wiarę w odpusty nazwać
można pieczęcią prawowierności katolickiej. Nieszczęsna historia błędów
i herezji, które zasmuciły Kościół, wyraźnie świadczy: że aby być
świętym, trzeba koniecznie być prawdziwym katolikiem rzymskim, gdyż po
za tem nie może być ani katolicyzmu, ani świętości.
o.
W. Faber, Postęp duszy, Warszawa 1901, s. 257
Nauka
protestancka jest piekielnym syczeniem
Przewrotny
Luter i jego uczniowie odrzucili orędownictwo Maryi, że ono uwłacza
Chrystusowi i ich heretyckiemu dogmatowi, że sama wiara i ufność w zasługi
Zbawicielowe pokrywa grzechy ludzkie czyli usprawiedliwia. Zaiste, ta
nauka protestancka jest piekielnym
syczeniem węża przeklętego, który według przepowiedni w raju czyha
złośliwie na piętę Bogarodzicy. Do bluźnierców Maryi można odnieść
także ów obraz Apokalipsy, gdzie smok rzuca się wściekle na niewiastę.
ks.
dr. J. Górka, Cześć Maryi. O pobudkach i środkach nabożeństwa do Najświętszej
Maryi Panny, Tarnów 1907, s. 57-58
Zepsucie
Wschodu
Szczególnie
sprzyjał herezji i odszczepieństwu Wschód. Pycha, uporne obstawanie
przy własnym zdaniu obok wielkiej nieraz ignorancji, żądza niepodległości
od Zachodu, narzucanie Kościołowi własnych zapatrywań ze strony
cesarzy, wdzieranie się pochlebstwem i przekupstwem na stolice biskupie,
oto czynniki decydujące tu w kwestiach wiary objawionej, oto główne
rysy tych herezji i odszczepieństwa, do dziś dnia trwającego.
Nestoriusz był więcej retorycznie, niż teologicznie wykształconym,
przy tym ograniczonym, pełnym przesądów i zarozumiałym. Ambicja
patriarchów carogrodzkich już w IV. i V. wieku naprężyła stosunki między
Wschodem i Zachodem. Focjusz, właściwy twórca schizmy, bardzo był żądnym
sławy i dwuznacznego charakteru; a Michał Cerulariusz, który odszczepieństwa
ostatecznie dokonał, prócz pychy także odznaczał się brakiem wykształcenia.
ks.
dr Jan Żukowski, O źródłach niewiary, Lwów 1903, s. 335
Pożałowania
godni protestanci
Z
tych samych przyczyn, z jakich powstawały dawniejsze herezje powstał także
protestantyzm wszystkich odcieni, a mianowicie z pychy i namiętności twórców
swoich i krzewicieli. Głęboko ubolewać trzeba nad nieszczęściem tych
ludów, których oszukano i skrzywdzono w posiadaniu największego dobra w
tym życiu, używając już to chytrości, podstępu i obłudy, już to
gwałtu i brutalnej przemocy; pożałowania godni są dzisiejsi
protestanci, którzy są ofiarami owej walki, jaką rozumowi i obyczajom w
XVI. wieku wypowiedziano, wprowadzając smutny i dotychczas nie usunięty
rozłam w chrześcijaństwie. Dziwić się trzeba, jak może wykształcony
protestant, znający początki i rozwój historii swego wyznania, mimo to
żywić dla niego jakikolwiek szacunek.
ks.
dr Jan Żukowski, O źródłach niewiary, Lwów 1903, s. 376-377
Protestantyzm
ma znamię zwierzęcia
Jasną
i niezbitą jest rzeczą, że protestantyzm nie tylko nie zapowiedział się
w Europie, jak twierdzą, jako wyswobodzenie rozumu i wiedzy, ale raczej
jako zaprowadzenie prawdziwego barbarzyństwa. Reformacja XVI. wieku
przedstawia się w historii jako bunt zmysłowości i wszystkich niższych
i złych pierwiastków ludzkiej natury, przeciwko rozumowi i godności
moralnej człowieka; jest ona restytucją pogańskiego materializmu wraz z
jego poniżeniem i zwyrodnieniem, o ile do tego dopuścić mogła
atmosfera, przez cały szereg stuleci chrześcijańskich w Europie
wytworzona. Gdyby narody protestanckie chciały były naukę Lutra i jego
towarzyszów wziąć dosłownie, byłyby zeszły na stopień niższy od
pogan, ci bowiem nie doszli tak daleko, aby wykląć rozum i wolną wolę,
a w Atenach zarówno jak i w Rzymie umiejętnościom i sztuce oddawano cześć
należną; najniższy praktyczny materializm wyniszczył te narody, ale
ich mędrcy przynajmniej sławili rozum i wszelkie szlachetne i wzniosłe
czyny. Bogu dzięki, kierunek moralny społeczeństwa europejskiego był
dosyć silnym, aby jeśli nie zupełnie, to przynajmniej w wielkiej mierze
oprzeć się poniżającym doktrynom, głoszonym przez przywódców
protestantyzmu. W krótkim też czasie widziano wielką ilość protestantów,
przerażonych z powodu wzrastającego zepsucia obyczajów, które groziło
zatraceniem cywilizacji w bagnie błotnistym, starających się z wielką
odwagą o przeciwstawienie tamy temu niszczącemu prądowi. Usiłowano
poprawić to, co w nowej religii było zbyt rażące, i zbliżano się według
możności do nauki moralnej Kościoła katolickiego, którego sąsiedztwo
nie pozostało bez wpływu. To jednak pozostaje faktem historycznym, że
protestantyzm, jak go twórcy jego pojmowali, widocznie ma znamię zwierzęcia,
i że jest zaprzeczeniem wszystkich tych zasad, które tworzą siłę i
chwałę cywilizacji europejskiej.
ks.
dr Jan Żukowski, O źródłach niewiary, Lwów 1903, s. 391-392
Gdzie Kościół, tam Duch Boży
Gdzie Kościół, tam Duch Boży, gdzie
Duch Boży, tam Kościół i wszystka łaska. A Duch prawdą jest; przeto którzy
z nim zgodności nie mają, piersiami się matki swej na żywot nie karmią,
nie biorą z ciała Chrystusowego wychodzącej pięknej wody, ale sobie kopią
jezioro szpetne w dołach błotnych i piją śmierdzącą wodę, uciekając od
wiary katolickiej.
św. Ireneusz biskup Lugduński
Jeżeli pokora nastawa na
wielkoduszność, to tym samym przestaje być cnotą
Cóż za pomieszanie pojęć, gdy wzywa
się Kościół jako osobę, by uznał i wyznawał swe grzechy. Protestanci
ulegli tu pewnej iluzji, wobec której stają się jakby bezbronni i
zafascynowani nią na swych kongresach ekumenicznych. Zapominają, że
Kościół to Oblubienica Chrystusa własną krwią Jego nabyta (Dz. Ap. XX,
28), którą oczyścił, aby przed Nim była „promienna, bez skazy i bez innych
braków, lecz święta i niepokalana" (Ef. V, 27); że jest domem Bożym,
„Kościołem Boga żywego ... filarem i podwaliną wiary" (1 Tym. III, 15).
Jeżeli pokora nastawa na wielkoduszność, to tym samym przestaje być cnotą.
Ks. Karol Journet, Kościół
Chrystusowy. Teologia o Kościele, Poznań-Warszawa-Lublin 1958, s. 231.
Wiary Chrystusowej w
odszczepieństwie i heretyctwie niemasz
Pilnie uważaj to, co mówi ś.
Ambroży, iż wiary Chrystusowej w odszczepieństwie i heretyctwie niemasz.
Mówiąc niektórzy heretycy: iż wierzym w Chrystusa, i drudzy wszystko Credo
z nami wyznawają. A cóż po tem — nie z wiary to czynią, którą sam Bóg
wlewa Duchem swoim Świętym, i którą to wszystko wierzy, co Bóg przez
Kościół, to jest starszych kościelnych, porządnie od siebie wezwanych i
posłanych, mówi i naucza, ale ze swego obierania i rozumienia wierzą w
Chrystusa, i inne artykuły o nim, ale nie dlatego, iż tak święty Kościół z
Ducha Bożego naucza, ale iż to tak się im zda wedle rozumu ich, a jako oni
mówią, wedle Pisma. I przetoż to wierzą, co chcą i co się im podoba; a co
się im nie zda ani podoba, a jako mówią, czego w Piśmie, to jest w głowie
swej i w swoich wykładach nie znajdują, temu nie wierzą. Przetoż wiara
ich nie jest wiara Boska, święta, kościelna, od Ducha Świętego, ale
obierki i wynalazki, i upodobanie ich.
o. Piotr Skarga SI, Żywoty Świętych,
Żywot ś. Satyra brata ś. Ambrożego, t. IV, s. 416.
Herezja pozwala ujawnić Prawdę w
pełnym blasku
Jak każda w ogóle walka w życiu
naszem, obfitem w przeciwieństwa, tak i te walki Kościoła z herezją
przyniosły nieobliczone korzyści. Wyświetliły bowiem one błądzącym naukę
prawdziwą, wahającym się zapewniły stałość, nawiedzonym przez cierpienia i
próby dały wytrwałość, cnotliwym przyniosły jeszcze większą doskonałość.
Zyskały na tem przedewszystkiem jednostki wśród wiernych, ale i Kościół,
jako całość, wyniósł z tej walki wiele korzyści. Herezya bowiem w
najrozmaitszych swych odcieniach, napadając i przekręcając całą prawie
naukę katolicką, wpłynęła bezpośrednio na to, że prawdę oczyszczono z
obcych domieszek, wyświetlono, i tym sposobem herezya pozwoliła ujawnić
się prawdzie w całym jej blasku. Nadto mnożące się napaście zmusiły
Kościół do tem energiczniejszej obrony. Wskutek prześladowania, jakie go
spotykały ze strony żydów i pogan, zyskał wiele na liczbie, sile i
rozmiarach. Teraz znów walka z herezyami przyczyniła się do rozwoju,
wykształcenia i ściślejszego określenia jego nauki, ponieważ
przedstawiciele Kościoła nie szczędzili starań, aby wobec błędów
heretyckich wykazać w całej pełni głębokie i wzniosłe prawdy Wiary
chrześcijańskiej. W ten sposób historya herezyi stała się apologią
Kościoła, patologia wyjaśniła jego fizyologię. Ojcowie Kościoła upatrywali
w herezyach choroby, cierpienia, nawiedzenia. Jak więc po przebyciu
choroby fizycznej, uzdrowiony organizm ciała budzi się do nowego życia,
tak i ciało mistyczne, które tworzą wierni członkowie Chrystusowi, odnawia
się i wzmacnia po wyleczeniu się z choroby duchowej, po zwycięstwie
odniesionem nad fałszywą nauką. Ujawnia się przytem i wzrost wewnętrzny,
postęp ku ściślejszemu określeniu nauki, wywołany zewnętrznemi napaściami.
Walka ta przekonywa też najwymowniej, że pierwiastek boski zwycięża
wszelkie przeciwności, i Opatrzność ze złego wyprowadza nasiona dobrego,
jak piekło mimo woli przyczynia się do tryumfu Nieba i to tem wspanialej,
im silniejszy i gwałtowniejszy był atak. Każdy też wypadek historyczny,
nawet najzgubniejszy, odznaczający się najgwałtowniejszą napaścią złego,
służy celowi, ustanowionemu przez Stwórcę dla całego porządku świata, i
tak tym, którzy miłują Boga, wszystko dopomaga ku dobremu, a Kościołowi
obraca się na chwałę. Tak np. głębokie badania teologiczne Atanazego lub
Augustyna wywołali Aryusz i Pelagiusz. Porównawszy ze sobą poszczególne
grupy herezyj, przekonamy się, że każda z nich w tem właśnie, w czem się
różni od innych herezyj, została potępiona przez Kościół, i że w tem, co w
niej szczególnego a inna herezya, dogmat katolicki zyskuje potwierdzenie.
Jeśli np. Aryanie zwalczają sabellianizm, to usprawiedliwiony jest
Kościół, który potępił sabellianizm; jeżeli monofizytyzm obala aryanizm,
to usprawiedliwiony jest Kościół, który wyklął Aryusza; jeżeli nowszy
racyonalizm wytyka nicość szerzących się przed nim herezyj, to służy to
znów do usprawiedliwienia Kościoła, który potępił te herezye. Jedna
jednostronność zwalcza drugą, a pośrodku, między dwoma krańcowymi
kierunkami, kroczy Kościół po swej prostej królewskiej drodze podania
świętego, trzymając się starożytności, powszechności i jedności,
postępując od Wiary do poznania. Te same względne korzyści, co herezya,
zapewniają także Kościołowi i rozdwojenia gdyż i one poruszyły kwestye,
które przyczyniły się do głębszego rozwoju i uzasadnienia nauki
kościelnej.
Józef kard. Hergenröther, Historya powszechna Kościoła Katolickiego, Tom II, Warszawa 1901, s. 135-137.
Józef kard. Hergenröther, Historya powszechna Kościoła Katolickiego, Tom II, Warszawa 1901, s. 135-137.