Jeżeli
zawsze zadaniem Kościoła było szukać chwały Bożej i starać się o
zbawienie ludzi, a tym samym głosić prawdę i usuwać wszelkie błędy z
serc, to tym więcej jest to zadaniem jego w naszych czasach, kiedy fałszywe
i błędne zdania wszelkiego rodzaju tak szerokie znalazły
rozprzestrzenienie. Obrona wiary jest bez wątpienia w pierwszym rzędzie
sprawą tych, których Bóg uczynił zwierzchnikami swego Kościoła,
atoli każdy chrześcijanin jest zobowiązany wyznawać wiarę, innych w
niej pouczać lub wzmacniać i odpierać napaści niewiernych. (św.
Tomasz, II-II, qu. III,
art.2 ad 2). Przed
nieprzyjacielem ustępować albo zamilknąć, kiedy przeciwko prawdzie na
ogół powstaje krzyk tak głośny, jest tchórzostwem albo sprawą tych,
którzy o prawdzie wątpią. Ale cokolwiek stać się może, jest to
zniewagą i obrazą Boga, zgubnym dla zbawienia duszy jednostek i ogółu,
przynoszącym jedynie korzyść nieprzyjaciołom wiary, których odwagę i
zuchwałość przez takie zachowanie się umacnia i pomnaża.
Leon XIII.
Apostolicae Curae.
Ale jeżeli przeciwnie,
ryt zostałby zmieniony z oczywistym zamiarem wprowadzenia innego obrządku
w Kościele nie przyjętego i wyparcia rytu stosowanego w Kościele tak, iżby
to było przeciwne temu, co z ustanowienia Chrystusa dotyczy natury
sakramentu, wówczas jest jawne, że nie tylko pozbawiony jest intencji
wymaganej do sakramentu, ale posiadałby intencję przeciwną i niezgodną
z sakramentem.
Benedykt XV. Encyklika Ab
beatissimi.
Wiara
katolicka ma to do siebie, że nie można do niej ani niczego dodać, ani
niczego od niej odjąć: albo się ją zachowuje całą, albo całą odrzuca. To
jest wiara katolicka; jeżeli jej kto nie zachowa wiernie i mocno, nie
będzie mógł być zbawiony (Wyznanie wiary św.
Atanazego). Żeby więc zaznaczyć wyznanie katolickie, nie potrzeba
żadnych dodatków, niechaj każdy poprzestaje na tym, że wyzna tę wiarę
tak:
„Imię moje jest chrześcijanin, a nazwisko katolik” (św.
Pacjan, List pierwszy; P. L. 13,1055); niechaj jednak stara się
być tym, jakim się
nazywa.
Leon XIII. List Testem
Benevolentiae.
Nowe te poglądy, o których mowa, zależą mniej więcej na tym, że dla
łatwiejszego pociągnięcia innowierców do uznania prawdy katolickiej,
należałoby Kościołowi bardziej się zbliżyć do ludzkości doszłej
do pełnej już dojrzałości i, pozbywszy się dawnej surowości, stać
się wyrozumiałym dla aspiracji i poglądów współczesnych ludów.
Wielu sądzi, że to się winno stosować nie tylko do karności do życia, lecz także i do nauczań wchodzących w skład skarbu wiary. Sądzą bowiem, że byłoby na dobre, w celu pociągnięcia opornych zamilczeć o niektórych prawdach jakoby mniejszej wagi, a przynajmniej na tyle je uszczuplić, żeby nie zachowały znaczenia, jakie im stale Kościół przypisywał.
Nie trzeba też sądzić,
że wolne jest od winy owo przemilczenie, które radzą zastosować do
niektórych zasad nauki katolickiej, aby je zakryć cieniem zapomnienia.
[...] Niech więc nikt się nie kusi, z jakiej bądź racji, coś zamilczeć
albo ująć z nauki przez Boga podanej, kto by to uczynił, raczej by
chciał katolików rozłączyć z Kościołem zamiast rozłączonych do Kościoła
pociągnąć. Niech więc wrócą do Kościoła, niczego bardziej nie
pragniemy, wszyscy, którzy błądzą w dali od Owczarni Chrystusa, lecz
nie inną drogą, niż ta, którą im sam Chrystus wskazał.
Stronnicy bowiem nowinek
sądzą, że należy wprowadzić do Kościoła pewną swobodę, polegającą
na tym, że po ograniczeniu praw i czujności władzy, wolno by było każdemu z wiernych działać swobodniej, zgodnie z własnym zapatrywaniem.
Prawie wszędzie
pomieszanie samowoli z wolnością, popęd do mówienia i omawiania
wszystkiego, możność sądzenia o wszystkim i łatwość głoszenia
drukiem wszelkich poglądów, zalewają umysły takim mrokiem, że dzisiaj
właśnie, bardziej niż dawniej, korzyść jest i potrzeba uciekania się
do urzędu nauczającego, celem ustrzeżenia od błędu sumienia i postępowania.
Leon XIII.
List do
arcybiskupa Bourges z 19 września 1878 r.
Ponieważ
nie wolno jest czegokolwiek ujmować lub dodawać w nauce zostawionej nam
przez Chrystusa, i ponieważ, co zatem idzie, ani Najwyższy Pasterz, ani
Kościół nauczający nie może wprowadzić nowego dogmatu, rzecz jasna
przeto, że jeżeli się znajdzie w Piśmie św. albo w tradycji coś
ciemnego, trudnego i jak gdyby w zarodku, zadaniem ich jest jedynie tłumaczyć
to, wyjaśniać i określać.
Leon XIII.
Encyklika Libertas.
Dlatego
społeczeństwo świeckie, jako takie, musi koniecznie uznawać Boga jako
swój początek i swojego twórcę, a w następstwie Jego potędze i władzy
musi oddawać hołd religijny. Ani ze względów sprawiedliwości, ani ze
względów rozumu państwo ateistycznym być nie może.
Pius VII. List do
biskupa de Boulogne z diecezji Troyes z dnia 29 kwietnia 1814 r.
Już
przez samo ustanowienie wolności wszystkich bez wyjątku wyznań
pomieszano prawdę z błędem: na równi z heretyckimi sektami, a nawet z
przewrotnością żydowską postawiono świętą i niepokalaną Oblubienicę
Chrystusową, Kościół, poza którym nie ma zbawienia. Nadto obiecując
życzliwość i pomoc heretyckim sektom oraz ich ministrom, toleruje się
i uprzywilejowuje nie tylko ich osoby, ale jednocześnie ich błędy. Jest
tu ukryta, wiodąca do klęski i zawsze pożałowania godna herezja, ta,
którą święty Augustyn określa w tych słowach: „Twierdzi ona, że
wszyscy heretycy są na dobrej drodze i mówią prawdę. Niedorzeczność
tak potworna, że nie wiem, czy jakakolwiek sekta ją w istocie
wyznaje”.
Sobór Florencki,
Dekret dla Jakobitów, 4 II 1441
Święty
Kościół Rzymski mocno wierzy, wyznaje i głosi, że nikt, kto nie jest w
Kościele katolickim, nie tylko poganie, ale i żydzi, albo heretycy i
schizmatycy, nie mogą dostąpić żywota wiecznego; lecz pójdą w
ogień wieczny, „który zgotowany jest diabłu i aniołom jego” (Mt
25:41), jeżeli przed końcem życia nie będą przyłączeni do niego
(Kościoła)... Nikt też, choćby nie wiedzieć jakie dawał jałmużny, a
nawet przelał krew dla Imienia Chrystusowego, nie może być zbawiony,
jeżeli nie wytrwa w łonie i jedności Kościoła katolickiego.
Innocenty III. List Eius
exemplo.
Sercem wierzymy i ustnie
wyznajemy jeden Kościół, nie kościół heretyków, lecz święty,
rzymski, katolicki i apostolski, i wierzymy, że poza nim nikt nie dostępuje
zbawienia.
Pius IX. Encyklika Quanto
conficiamur moerore.
Ponownie
musimy przypomnieć i potępić błąd bardzo ważny, w jakim na nieszczęście
znajdują się niektórzy katolicy, którzy myślą, że osoby żyjące w
błędach i poza wiarą prawdziwą... mogą dojść do życia wiecznego.
Mniemanie – to najzupełniej przeciwne nauce katolickiej.
Wiemy, i
wy również wiecie, że ci, co się znajdują w niepokonalnej niewiadomości
pod względem najświętszej wiary naszej i którzy, starannie
przestrzegając prawa natury i jej przykazań, wypisanych przez Boga na
sercu wszystkich, jako też usposobieni będąc do uległości względem
Boga, wiodą życie uczciwe i prawe, mogą przy pomocy światła i łaski
bożej otrzymać życie wieczne. Bóg bowiem, który doskonale widzi,
przenika i zna umysł, duszę, myśli i skłonności wszystkich, w najwyższej
dobroci swej i łaskawości nie mógłby ścierpieć, aby ten, co nie jest
winien dobrowolnego grzechu, ulegał wiecznym męczarniom i karze.
Ale też
równie dobrze jest znany ten dogmat katolicki, że nikt zbawiony być nie
może poza Kościołem... i że ci, co są oporni względem powagi i
orzeczeń Kościoła... nie mogą otrzymać zbawienia wiecznego. Jasne są
bowiem słowa Chrystusa Pana: a ieśliby kościoła nie usłuchał,
niechci będzie iako poganin y celnik... Kto was słucha mnie słucha, a
kto wami gardzi mną gardzi, a kto mną gardzi, gardzi tym, który mnie
posłał... Kto nie uwierzy potępion będzie... Kto nie wierzy już potępion
iest... Kto nie iest ze mną przeciw mnie iest, a kto nie zbiera ze mną,
rozprasza. To też apostoł Paweł powiada, że tacy ludzie są potępieni
przez własne sumienie, a św. Piotr nazywa ich kłamliwymi
nauczycielami, którzy wprowadzają odszczepieństwa zatracenia, i
zapierają się tego Pana, który ich kupił, przywodząc na się prędkie
zginienie (II Petri 2-1).
W
każdym jednak razie, niechaj się strzegą synowie Kościoła
katolickiego, aby nie byli nieprzyjaciołmi tych, którzy nie są w złączeniu
z nami węzłami tej samej wiary i tejże samej miłości. Przeciwnie,
nich się starają zabezpieczyć ich i wspomagać wszelką troskliwością
chrześcijańskiej miłości, jeśli są ubodzy, chorzy albo inną jaką
przeciwnością nawiedzeni. A nade wszystko niech pracują nad wydobyciem
ich z ciemności błędu, w jakim nieszczęśliwie są pogrążeni, i nad
doprowadzeniem ich do Kościoła, owej kochającej matki, która
bezustannie z uczuciem miłości wyciąga do nich macierzyńskie swe dłonie,
aby wzmocnieni i ustaleni w wierze, nadziei i miłości, odnosząc owoc z
każdego dobrego czynu, otrzymali zbawienie wieczne.
Pius IX. Alokucja
Singulari quadam.
Z
prawdziwą dowiadujemy się boleścią, że inny jeszcze błąd nie mniej
zgubny rozpowszechnił się w niektórych stronach katolickiego świata i
opanował umysły wielu bardzo katolików, którzy wyobrażają sobie, że
mogą mieć nadzieję zbawienia ci, co nie stanowią cząstki prawdziwego
Chrystusowego Kościoła. Stąd się też dzieje, że zadają oni sobie często
pytania, jaki będzie po śmierci los i położenie tych, którzy wcale
nie należeli do wiary prawdziwej, i przytoczywszy sobie powody
najbardziej próżne i bezpodstawne, oczekują na swe pytanie odpowiedzi
przychylnej błędnemu ich przekonaniu. Dalecy jesteśmy, czcigodni
Bracia, od tego, abyśmy śmieli zakreślać granice miłosierdziu Bożemu,
które jest nieskończone; nie chcemy bynajmniej zgłębiać zamiarów i
ukrytych sądów bożych, będących niezgłębioną przepaścią, której
niezdolna przeniknąć myśl ludzka. Atoli, podług wymagań Naszego
Apostolskiego urzędu pragniemy pobudzić waszą troskliwość i czujność
biskupią, abyście wszystkimi siłami starali się rugować z umysłów
ludzkich to bezbożne i zgubne przekonanie, że droga
zbawienia wiecznego znajdować się może we wszystkich religiach. W
miarę zdolności i tej nauki, jaką się odznaczacie, okazujcie ludom
powierzonym waszemu staraniu, że dogmaty wiary waszej świętej żadną
miarą nie są przeciwne miłosierdziu i sprawiedliwości Bożej. Trzeba
wprawdzie przyjąć jako zasadę wiary, że poza Kościołem
apostolskim nikt zbawić się nie może, ponieważ on jest jedyną arką
zbawienia, i kto się do niej nie schroni, zginie w wodach potopu;
jednakże z najzupełniejszą pewnością przyznać trzeba, że ci co
odnośnie do prawdziwej religii znajdują się w niepokonalnej nieświadomości,
wcale nie odpowiadają za nią w oczach bożych.
Pius
IX. Encyklika Singulari Quidem.
Uczcie ich, że jeden
jest także prawdziwy Święty Kościół, to jest Kościół
Katolicko-Apostolsko-Rzymski; że jedna jest tylko Katedra na Piotrze słowem
Pańskim ufundowana, poza którą ani prawdziwej wiary znaleźć, ani
wiecznego zbawienia dostąpić nie można; że ten, kto za matkę nie ma
Kościoła, Boga też za Ojca mieć nie może, i że na próżno schlebiają
sobie ci, którzy utrzymują, że są w Kościele, skoro porzucili Katedrę
Piotra, na której Kościół jest zbudowany. Uczcie ich zatem, że nie ma
większej zbrodni, bardziej sromotnej zakały, jak stawiać się przeciw
Chrystusowi, rozdzierać Kościół Jego krwią zrodzony i nabyty i wbrew
ewangelicznej miłości z szaloną zaciekłością niezgody powstawać na
zjednoczenie i zgodę ludu z Bogiem.
Otóż to są ci ludzie,
których Kościół usiłuje sprowadzić ku zdrowszemu myśleniu, zwracając
się do nich takimi słowy: "Czy jest coś bardziej przeciwnego
rozumowi, jak chcieć rozumem wznosić się ponad rozum; i czy jest coś
bardziej przeciwnego wierze, jak nie chcieć wierzyć w to, czego rozum
dosięgnąć nie zdoła?". On nieustannie powtarza im, że wiara nie
na rozumie się opiera, ale na autorytecie, albowiem w żaden nie przystałoby
sposób, ażeby Bóg mówiąc do ludzi, słowa Swoje miał potwierdzać
rozumowaniem, jakby się godziło nie chcieć Mu wierzyć; że Bóg mówi,
jako Jemu przystało: mówi jako Najwyższy Sędzia Wszechrzeczy, nie
argumentując, a objawiając. Kościół jawnie obwieszcza, że jedyną
nadzieją zbawienia jest dla człowieka wiara chrześcijańska, która
naucza prawdy, blaskiem swojej światłości rozprasza ciemności błędów,
a miłością działa; oraz że ta nadzieja mieści się tylko w Kościele
katolickim, który strzegąc prawdziwej religii, jest stałym schronieniem
owej wiary i Kościołem Boga, poza którym nikt prócz tych, których by
tłumaczyła niepokonalna niewiedza, nie może mieć nadziei życia i
zbawienia. Kościół naucza zatem i oznajmia, że jeśliby się w czymś
godziło używać ludzkiej umiejętności do badania wyroków Boskich, to
przecież nigdy rozum nie powinien sobie dumnie przywłaszczać prawa
nauczania, jakby mistrzyni, ale powinien, jak posłuszna i poddana służebnica
- by idąc naprzód nie zabłąkał się i nie zginął - sprawiać się w
bojaźni, kierując się przy tym świadectwem zewnętrznych słów, światłem
wewnętrznej mocy i prostą ścieżką prawdy.
Z czego przecież nie należy wnioskować, jakoby w Kościele Chrystusowym nie było żadnego postępu religii. Postęp jest, jest bardzo wielki, ale to prawdziwy postęp wiary, nie zaś jej zmiana. Potrzeba, by poznawanie, umiejętność i mądrość wszystkich i każdego, w szczególności zaś po wszystkie czasy i wieki całego Kościoła, jak też i pojedynczych wiernych, wzrastała i czyniła wielkie, bardzo wielkie postępy; ażeby to, w co przedtem mniej jasno wierzono, to potem poznawano jaśniej; ażeby to, co starożytność wielbiła nie rozumiejąc, potomność mogła mieć szczęście wyrozumiewać; ażeby szacowne kamienie Boskiego dogmatu były coraz to doskonalej obrobione, coraz to dokładniej zastosowane, coraz mądrzej przyozdobione, aby się wzbogaciły blaskiem, pięknością i wdziękiem, nie przestając przecież być w swej istocie tym, czym były, objęte zawsze tą samą nauką, w tej samej myśli, w tej samej jak przedtem istocie, tak by za nowymi wyrażeniami nigdy nie szło nowych rzeczy nauczanie.
Pius XI. Encyklika Mortalium
Animos.
...urządzają
zjazdy, zebrania i
odczyty z nieprzeciętnym udziałem słuchaczy i zapraszają na nie
dla omówienia tej sprawy wszystkich, bez różnicy, pogan wszystkich
odcieni, jak i chrześcijan, ba, nawet tych, którzy - niestety - odpadli
od Chrystusa lub też uporczywie przeciwstawiają się Jego Boskiej
naturze i posłannictwu. Katolicy nie mogą żadnym paktowaniem pochwalić
takich usiłowań, ponieważ one polegają na błędnym zapatrywaniu, że
wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne, o ile, że one w
równy sposób, chociaż w różnej formie, ujawniają i wyrażają nasz
przyrodzony zmysł, który nas pociąga do Boga i do wiernego uznania Jego
panowania. Wyznawcy tej idei nie tylko są w błędzie i łudzą się, lecz
odstępują również od prawdziwej wiary, wypaczając jej pojęcie i wpadając
krok po kroku w naturalizm i ateizm. Z tego jasno wynika, że od religii
przez Boga nam objawionej odstępuje zupełnie ten, ktokolwiek podobne
idee i usiłowania popiera.
Niektórzy tym łatwiej dają się uwieść złudnym pozorom słuszności, gdy
chodzi o popieranie jedności wszystkich chrześcijan. Czyż nie jest
rzeczą słuszną - wciąż się to powtarza, - ba - nawet obowiązkiem, by
wszyscy, którzy wyznają imię Chrystusa, zaprzestali wzajemnych oskarżeń i
raz przecież połączyli się we wspólnej miłości? Gdyż, któżby się
ośmielił powiedzieć, że miłuje Chrystusa, jeśli wedle sił swoich nie
stara się urzeczywistnić życzenia Chrystusa, który prosi Ojca, by Jego
uczniowie byli "jedno"
(unum)? A czyż ten sam Chrystus nie chciał, by Jego uczniów
poznawano po tym, że się wzajemnie miłują i aby tym różnili się od
innych: In hoc cognoscent omnes, quia discipuli mei estis, si
dilectionem habueritis ad invicem ("Po tym poznają wszyscy, że jesteście
moimi uczniami, jeżeli będziecie się wzajemnie miłowali")? "Oby - tak
dodają - wszyscy chrześcijanie byli jedno! Mieliby przecież większą
możność przeciwstawiać się zarazie bezbożności, która z dnia na dzień
coraz to bardziej się rozprzestrzenia i coraz to szersze zatacza kręgi i
gotowa obezwładnić Ewangelię". W ten i podobny sposób rozwodzą się ci,
których nazywają wszechchrześcijanami
(panchristiani). A nie chodzi tu tylko o niezliczone i odosobnione
grupy. Przeciwnie, powstały całe związki i rozgałęzione stowarzyszenia,
którymi zazwyczaj kierują niekatolicy, chociaż różne wiary wyznający.
Poczynania te ożywione są takim zapałem, że zyskują niejednokrotnie
licznych zwolenników i pod swym sztandarem zgrupowały nawet potężny
zastęp katolików, których zwabiła nadzieja unii, pojednania
chrześcijaństwa, co przecież zgodne jest z życzeniem Świętej Matki,
Kościoła, który wszak niczego bardziej nie pragnie, jak tego, by odwołać
swe zbłąkane dzieci i sprowadzić je z powrotem do swego grona. W tych
nęcących i zwodniczych słowach tkwi jednak złowrogi błąd, który głęboko
rozsadza fundamenty wiary katolickiej.
Z
tego wynika, że żadna religia nie może być prawdziwa, prócz tej, która
polega na objawionych słowach Boga. To objawienie, które rozpoczęło się
z początkiem rodzaju ludzkiego i kontynuowało się w Starym Testamencie,
Jezus Chrystus sam w Nowym Testamencie ukończył, to poręcza historia -
rzeczą dla każdego jasna jest, że jest obowiązkiem człowieka
bezwarunkowo wierzyć w objawienie Boga i słuchać Jego przykazań bez
zastrzeżeń: byśmy jednak na chwałę Boga i dla naszego zbawienia mogli
obie te rzeczy słusznie wypełnić, Jednorodzony Syn Boga ustanowił na
ziemi swój Kościół. A więc sądzimy, że ci, którzy mienią się
chrześcijanami, nie mogą nie wierzyć, że Chrystus ustanowił Kościół i to
jedyny.
W tym
miejscu należy objaśnić i usunąć błędne zapatrywania, na których wspiera
się cała podstawa tych spraw i to różnorodne wspólne dążenie
niekatolików ku zjednoczeniu chrześcijańskich Kościołów, o czym była
mowa. Inicjatorzy tej idei prawie wciąż przytaczają słowa Chrystusa: Ut
omnes unum sint... Fiet unum ovile et unus pastor ("Aby wszyscy byli
jedno... Jedna niech będzie owczarnia i jeden
pasterz"), ale w ten sposób, jakby te słowa wyrażały życzenie i
prośbę, które mają się dopiero spełnić. Są bowiem zdania, że jedność
wiary i kierownictwa - co jest znamieniem prawdziwego i jednego Kościoła
Chrystusa - nigdy poprzednio nie istniała i dzisiaj także nie istnieje.
Może to według ich zdania być wprawdzie życzeniem, które może też
kiedyś wspólną wolą wiernych się urzeczywistnić, lecz tymczasem - tak
sądzą - jest to tylko pięknem marzeniem.
Mówią, że
należy więc dawne sprawy sporne i różnice zdań, które po dziś dzień są
kością niezgody wśród rodzin chrześcijańskich, pozostawić na boku, z
innych zaś nauk ulepić i przedłożyć wspólną regułę wiary, której
wyznawanie zbratałoby wszystkich i przez co wszyscy czuliby się braćmi.
Rozmaite zaś Kościoły i wspólnoty po połączeniu się w ogólny
związek miałyby możność przeciwstawić się poważnie i skutecznie naporowi
niewiary.
...ani
Stolica Apostolska nie może uczestniczyć w ich zjazdach, ani też wolno
wiernym zabierać głosu lub wspomagać podobne poczynania. Gdyby to
uczynili, przywiązaliby wagę do fałszywej religii chrześcijańskiej,
różniącej się całkowicie od jedynego Kościoła Chrystusa. Czyż możemy
pozwolić na to - a byłoby to rzeczą niesłuszną i niesprawiedliwą, by
prawda, a mianowicie prawda przez Boga objawiona, stała się przedmiotem
układów?
Co się
zaś tyczy artykułów wiary, to bezwarunkowo nie dozwolona jest różnica,
którą chciano zaprowadzić między tzw. zasadniczymi a nie zasadniczymi
punktami wiary, jak gdyby pierwsze z nich musiały być uznane przez
wszystkich, natomiast te drugie mogłyby pozostać do swobodnego uznania
wiernych.
Jasną
rzeczą więc jest, Czcigodni Bracia, dlaczego Stolica Apostolska swym
wiernym nigdy nie pozwalała, by brali udział w zjazdach niekatolickich.
Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko
działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego,
prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety,
odpadli. Powtarzamy, by powrócili do jednego Kościoła Chrystusa, który
jest wszystkim widomy i po wsze czasy, z woli Swego Założyciela,
pozostanie takim, jakim go On dla zbawienia wszystkich ludzi ustanowił.
Mistyczna Oblubienica Chrystusa przez całe wieki pozostała bez zmazy i
nigdy też zmazy doznać nie może.
Skoro
to mistyczne ciało Chrystusa, Kościół, jedno jest, spojone i złączone
jak ciało fizyczne, bardzo niedorzecznym człowiekiem okazałby się ten,
kto by chciał twierdzić, że ciało mistyczne Chrystusa może się składać
z odrębnych, od siebie oddzielonych członków.
Instrukcja
Kongregacji Świętego Oficjum De motione oecumenica (O ruchu
ekumenicznym) z 1949 r.
Należy
więc przedstawić i wykładać całą i nieuszczuploną doktrynę
katolicką. Żadną miarą nie wolno pomijać milczeniem czy owijać w
wieloznaczne słówka tego, co wiara katolicka mówi o prawdziwej naturze
i drodze usprawiedliwienia, o strukturze Kościoła, o prymacie
jurysdykcji biskupa rzymskiego, wreszcie o jedynej prawdziwej jedności
przez powrót dysydentów do jednego prawdziwego Kościoła Chrystusa (deque
unica vera unione per reditum dissidentium ad unam veram Christi Ecclesiam).
św. Pius X. List Notre
Charge Apostolique.
Doktryna zaś katolicka
uczy, że pierwszy obowiązek miłości nie polega na tolerancji błędnych
przekonań, choćby najbardziej szczerych, ani na obojętności
teoretycznej czy praktycznej dla błędu lub występku, w którym widzimy
pogrążonych braci naszych, lecz na gorliwości o ich podniesienie umysłowe
i moralne, nie mniej jak o ich dobrobyt materialny. Ta sama doktryna
katolicka uczy nas również, że źródło miłości bliźniego znajduje
się w miłości Boga, wspólnego Ojca i wspólnego celu całej rodziny
ludzkiej i w miłości Chrystusa, którego jesteśmy członkami, tak że
wspomożenie nieszczęśliwego jest to wyświadczenie przysługi samemu
Chrystusowi. Wszelka inna miłość jest złudzeniem lub uczuciem jałowym
i przemijającym.
Nie, Czcigodni Bracia,
nie ma prawdziwego braterstwa poza miłością chrześcijańską, która z
miłości dla Boga i Syna Jego, Jezusa Chrystusa, naszego Zbawcy, obejmuje
wszystkich ludzi, by wspomóc ich wszystkich i wszystkich doprowadzić do
tej samej wiary i tego samego szczęścia w niebie.
Lecz jeszcze
dziwniejsze, jednocześnie przerażające i zasmucające, jest umysłowe
zuchwalstwo i lekkomyślność ludzi, którzy, nazywając siebie
katolikami, marzą o przerobieniu społeczeństwa w podobnych warunkach i
o ustanowieniu na ziemi, ponad Kościołem Katolickim, "królestwa
sprawiedliwości i miłości", przez robotników, przybyłych zewsząd,
ze wszystkich religii lub bez religii, z przekonaniami lub bez przekonań,
byleby tylko zapomnieli tego, co ich dzieli, tj. swych przekonań
religijnych i filozoficznych, a oparli swą akcję na tym, co ich
jednoczy, tj. na szlachetnym idealizmie i siłach moralnych, zaczerpniętych
"gdzie kto może". Gdy się pomyśli, jak wiele to dla ustanowienia
społeczeństwa chrześcijańskiego potrzeba było sił, nauki, cnót
nadprzyrodzonych, cierpień milionów męczenników, światła Ojców i
Doktorów Kościoła, poświęcenia wszystkich bohaterów miłości, potężnej
hierarchii, pochodzącej z nieba, potoków łask Boskich, a wszystko to
zbudowane zjednoczone i przeniknięte życiem i duchem Chrystusa Pana, Mądrości
Bożej, Słowa Wcielonego - gdy się pomyśli, mówimy, o tym wszystkim,
przerażenie zdejmuje na widok nowych apostołów, zacietrzewiających się
w usiłowaniach robienia lepiej przez oparcie akcji na czczym idealizmie i
cnotach obywatelskich. Co oni stworzą? Co wyjdzie z tego współpracownictwa?
Gmach, zbudowany tylko ze słów i chimery, gdzie, zmieszane w czarującym
nieładzie, błyszczeć będą słowa: wolność, sprawiedliwość,
braterstwo, miłość, równość i wyniesienie człowieka, wszystko
oparte na źle zrozumianej godności ludzkiej. Będzie to ruch hałaśliwy,
bezowocny dla zamierzonego celu, a którym posłużą się mniej
utopistyczni agitatorowie mas.
Jest to w modzie wśród
pewnych środowisk, że, jak tylko przystępuje się do kwestii społecznej,
naprzód usuwa się Bóstwo Chrystusa, następnie zaś mówi się tylko o
Jego najwyższej łaskawości, o Jego współczuciu dla wszystkich nędz
ludzkich, o Jego naglących upomnieniach do miłości bliźniego i do
braterstwa. Zapewne, że Chrystus Pan umiłował nas miłością bezmierną,
nieskończoną; że zstąpił na ziemię cierpieć i umrzeć, by,
zjednoczeni wokoło Niego w sprawiedliwości i miłości, ożywieni tymi
samymi uczuciami miłości wzajemnej, wszyscy ludzie żyli w szczęściu i
pokoju: lecz za warunek osiągnięcia tego szczęścia doczesnego i
wiecznego najwyższą powagą Swoją postawił należenie do Jego
owczarni, przyjęcie Jego doktryny, praktykowanie cnoty i poddanie się
nauczaniu i kierownictwu Piotra i następców jego. Następnie, jeśli Pan
Jezus był dobry dla zbłąkanych i grzeszników, to bynajmniej nie w tym
znaczeniu, by miał szanować ich błędne przekonania, chociażby nawet
wydawały się najszczersze; lecz miłował ich wszystkich, by ich nauczyć,
nawrócić i zbawić. Jeśli wzywał do Siebie, by im ulżyć, wszystkich
pracujących i cierpiących, to nie po to, by głosić im zawiść
chimerycznej równości. Jeśli podnosił pokornych, to nie po to, by
natchnąć ich uczuciem godności niezależnej i buntowniczej wobec posłuszeństwa.
Jeśli Serce Jego przepełnione było łaskawością dla dusz dobrej woli,
to jednak zarówno potrafił On zapalać się świętem oburzeniem
przeciwko profanatorom domu Bożego, przeciwko nędznikom, gorszącym
maluczkich, przeciwko władzom, obarczającym lud ciężkimi brzemionami,
których nawet palcem nie tkną same. Chrystus byt zarówno nieugięty,
jak słodki; karcił, groził, karał, wiedząc i ucząc nas, że często
bojaźń jest początkiem mądrości i że niekiedy wypada odciąć członek,
by uratować ciało.
Zresztą Chrystus
bynajmniej nie zapowiadał, że w przyszłym społeczeństwie panować będzie
szczęśliwość idealna, wolna od wszelkiego cierpienia; lecz nauką i
przykładem wskazał drogę możliwego szczęścia na ziemi i doskonałego
szczęścia w niebie: królewską drogę Krzyża. To są nauki, które błędem
byłoby stosować tylko do życia indywidualnego, pod względem wiecznego
zbawienia; to są nauki w najwyższym stopniu społeczne, które nam
ukazują w Chrystusie Panu coś innego, niż humanitaryzm bez konsystencji
i powagi.
Niech jednak kapłani
owi nie dozwolą, by miraż fałszywej demokracji zabłąkał ich w
labiryncie opinii współczesnych; niech od retoryki najgorszych wrogów
Kościoła i ludu nie zapożyczają emfatycznego języka, pełnego
obietnic, zarówno górnobrzmiących, jak nieziszczalnych. Niech będą
przekonani, że kwestia społeczna i nauki społeczne nie zrodziły się
wczoraj; że po wszystkie czasy Kościół i państwo, w szczęśliwym
porozumieniu, w tym celu powoływały do życia owocne organizacje; że Kościół,
który nigdy nie zdradził szczęścia ludu przez kompromitujące alianse,
nie ma potrzeby zrywać z przeszłością i wystarcza mu wznowić, z pomocą
prawdziwych szermierzy odnowienia społecznego, organizmy, zniesione przez
Rewolucję i przystosować je, w tym samym duchu chrześcijańskim, który
był ich natchnieniem, do nowego środowiska, jakie stworzyła ewolucja
materialna społeczeństwa współczesnego; prawdziwymi bowiem przyjaciółmi
ludu nie są ani rewolucjoniści, ani nowatorowie, lecz tradycjonaliści.
Grzegorz XVI. Encyklika
Mirari Vos.
7. Tego zaś najlepiej dopełnicie, gdy zgodnie z obowiązkiem Waszego urzędu
i zważając na Was samych i na naukę, będziecie ciągle o tym pamiętać:
"że Kościół powszechny brzydzi się każdą nowością" (Św.
Celestyn, Epistula 21 Apostolici verba ad episcopos Galliarum.) i że według
przestrogi Św. Agatona papieża, "co raz rozstrzygnięto, ani
umniejszać, ani zmieniać, ani dodawać, ale wszystko w słowach i w
interpretacji należy zachować nienaruszone". W ten sposób zostanie
niewzruszona siła jedności, która się wspiera na tej stolicy Św.
Piotra jak na fundamencie i skąd wypływają prawa komunii na wszystkie
Kościoły partykularne, "tam też będzie dla wszystkich obrona,
bezpieczeństwo, port wolny od burz i wszelkiego dobra nieprzebrany
skarbiec". Dlatego dla poskromienia zuchwałości tych, którzy albo
prawa tej Świętej Stolicy zamierzają zniweczyć, albo usiłują zerwać
jej związek z innymi Kościołami partykularnymi, jedynie dzięki któremu
kwitnąć i trwać mogą, tym wszystkim głoście wiarę i prawdziwe
uszanowanie ku niej, wołając ze św. Cyprianem: "Błądzi,
ktokolwiek ufa, że jest w Kościele, a opuścił Katedrę Piotra, na której
założony jest Kościół".
10. Jeżeli zgodnie ze
sformułowaniem Ojców Soboru Trydenckiego jest jasne, że: "Kościół
został pouczony przez Jezusa Chrystusa i jego apostołów i dotąd Duch
Święty naucza go wszelkiej prawdy", to jest absurdalne i wielce dlań
szkodliwe domagać się w nim jakiegoś odrodzenia i reformy rzekomo
potrzebnej do jego własnego ocalenia czy wzrostu, jakby to Kościół mógł
ulegać zaciemnieniu, zbłądzeniu lub tym podobnym brakom, takim właśnie
wydaje się nowatorom, którzy zamierzają położyć fundamenty pod jego
nową czysto ludzką instytucję i w konsekwencji dokonać tego, czym właśnie
brzydzi się św. Cyprian, to jest: "Kościół, dzieło Boskie w
dzieło ludzkie zamienili". Niech się zastanowią ci, którzy żywią
takie zamiary, że według świadectwa św. Leona jednemu tylko Biskupowi
Rzymskiemu powierzono znosić ustawy kanoniczne, tylko on sam, a nie jakaś
osoba prywatna ma prawo wyrokować o ustawach swoich poprzedników, aby
jak pisze św. Gelazy: "rozważać postanowienia kanonów i oceniać
nakazy poprzedników, odnośnie do tego, co jest konieczne w danym czasie
do odnowienia Kościoła, aby to, co wymaga zwolnienia po odpowiednim rozważeniu
zostało skorygowane".
13. Teraz przejdźmy do
innej przyczyny wielu nieszczęść, które wraz z Naszym żalem dotykają
Kościół, to jest do indyferentyzmu, czyli przewrotnej opinii bezbożnych,
wszędzie podstępnie rozpowszechnianej, że w każdej religii można dostąpić
wiecznego zbawienia duszy, jeśli się uczciwie i obyczajnie żyje. W tak
oczywistej sprawie jesteście w stanie z łatwością uchronić
powierzony Wam lud od tego najbardziej zgubnego błędu. Kiedy bowiem
apostoł przestrzega, że "jeden jest Bóg, jedna Wiara, jeden
Chrzest" (Ef 4, 5), niechże drżą z bojaźni wszyscy, którzy z
jakiejkolwiek religii spodziewają się fałszywie otwartego przystępu do
błogosławionej wieczności i niech szczerze rozważą według świadectwa
Zbawiciela, że "są przeciw Chrystusowi, bo z Chrystusem nie są, i
że rozpraszają nieszczęśliwie, bo z nim nie gromadzą" (Łk 11,
23), dlatego "niezawodnie na wieki zaginą, jeśli katolickiej wiary
wyznawać i jej całkowicie i bez naruszenia zachowywać nie będą".
Niech posłuchają św. Hieronima, który gdy się Kościół podzielił
schizmą na trzy stronnictwa, mówi o sobie, że jest nieugięty w
postanowieniu, jeżeli ktoś chciał go przyciągnąć na swoją stronę,
mężnie wyznając: "Kto się łączy z katedrą Piotra, jest ze mną".
Próżno by ktoś sobie schlebiał, że i on także jest odrodzonym w
wodzie chrztu świętego, bo na ten zarzut trafnie odpowiedział św.
Augustyn: "Gałązka z winnicy odcięta swój kształt zachowuje, ale
cóż jej po kształcie, jeżeli nie czerpie życia z korzenia?".
14. Ze stęchłego źródła
indyferentyzmu wypływa również owo niedorzeczne i błędne mniemanie
albo raczej omamienie, że każdemu powinno się nadać i zapewnić wolność
sumienia. Do tego zaraźliwego błędu wprost doprowadza niewstrzemięźliwa
i niczym niepohamowana dowolność poglądów, która wszędzie się
szerzy ze szkodą dla władzy duchownej i świeckiej, za sprawą niektórych
bezwstydników, którzy odważają się głosić, że z tego powodu
religia odnosi jakąś korzyść. Ale czy może być "bardziej
nieszczęśliwa śmierć dla duszy niż wolność błądzenia?",
mawiał św. Augustyn.
Pius IX. Encyklika Qui
Pluribus.
8.
Jakże jednak mnogie, jak cudowne, jak wspaniałe są wszędzie dostępne
argumenty, które jak najoczywiściej powinny całkowicie przekonać rozum
ludzki, że religia Chrystusowa jest religią Boską, a "wszelka zasada
naszych dogmatów otrzymała swój korzeń z góry, od Pana
niebios" i że dlatego nie istnieje nic pewniejszego od naszej
wiary, nic bardziej bezpiecznego, nic bardziej od niej świętego, nic, co
by na mocniejszych wspierało się podstawach. To ta bowiem wiara,
nauczycielka życia, drogowskaz zbawienia, pogromczyni wszelkich
występków oraz płodna matka i karmicielka cnót - ona, która umocniona
narodzeniem, życiem, śmiercią, zmartwychwstaniem, mądrością, cudami i
zapowiedziami swego Sprawcy i Dokonawcy, Chrystusa Jezusa, promienieje
wszędzie światłem nieziemskiej nauki; ona, która obsypana skarbami
niebieskich bogactw, najbardziej zaś jasna i zdobna w przepowiedniach
tylu Proroków, w blasku tylu cudów, w stałości tylu Męczenników, w
chwale tylu Świętych, roznosi zbawcze prawa Chrystusa - każdego dnia
rosnąc w siłę za sprawą najokrutniejszych nawet prześladowań, ziemię
całą i morze od wschodu słońca aż po jego zachód ogarnęła pod jednym
tylko sztandarem Krzyża, a zwalczywszy oszustwa bałwanów i pokonawszy
wszelkiego rodzaju wrogów, wszystkie ludy, plemiona, narody -
najbardziej nawet barbarzyńskie i dzikie, najrozmaitszych obyczajów,
praw i urządzeń - oświeciła poznaniem Bożego światła i poddała pod
najsłodsze jarzmo tegoż Chrystusa, zwiastując wszystkim pokój,
zwiastując dobra.
13.
Pozostałe zaś płynące z błędów potworności i oszustwa, jakimi synowie
tego świata usiłują z całą bezwzględnością zniweczyć religię katolicką oraz Boski autorytet Kościoła i jego ustawy, a także podeptać
prawa tak świętej, jak cywilnej władzy, dobrze już, Czcigodni Bracia,
znacie. Do tego celu zmierzają niegodziwe zamachy przeciwko tej
Rzymskiej Błogosławionego Piotra Katedrze, w której Chrystus położył
niezwalczony fundament Swojego Kościoła. Do tego - owe tajne sekty
wylęgłe z ciemności dla zniszczenia i spustoszenia tak świętej, jak
świeckiej społeczności, które przez Rzymskich Papieży, Poprzedników
Naszych obłożone zostały w ich Listach
Apostolskich kolejnymi anatemami, które to anatemy My, pełnią
Naszej władzy Apostolskiej potwierdzamy i jak najpilniej nakazujemy
zachowywać.
14. Tego chcą też tak bardzo przebiegłe towarzystwa biblijne, które odświeżając starą sztuczkę heretyków, poprzekładawszy wbrew najświętszym zasadom Kościoła księgi Boskich Pism na wszelkie pospolite języki i opatrzywszy je częstokroć przewrotnymi interpretacjami, bez przerwy, w jak największej ilości egzemplarzy i największym nakładem kosztów, rozdają je, wciskają wręcz, wszelkiego rodzaju ludziom, również niewykształconym, po to, by ci odrzuciwszy Boską tradycję, naukę Ojców i autorytet katolickiego Kościoła, wykładali wszelkie słowa Pana swym własnym osądem, wypaczali ich sens, a przez to popadali w najgorsze błędy. Towarzystwa te, śladem swoich Poprzedników, potępił w Liście Apostolskim błogosławionej pamięci Grzegorz XVI (którego miejsce, choć dalecy od jego zasług, zajęliśmy), a i Naszą także jest wolą, by były one potępione.
15. Do tego zmierza przerażająca i nawet z samym naturalnym światłem rozumu sprzeczna teoria, głosząca brak różnicy pomiędzy jakimikolwiek religiami. Zniósłszy w ten sposób wszelką różnicę między cnotą a występkiem, prawdą a błędem, uczciwością a ohydą, zmyślają ci oszuści, że ludzie mogą dostąpić zbawienia, wyznając jaką bądź religię - tak jakby mogło istnieć jakiekolwiek uczestnictwo sprawiedliwości z nieprawością lub społeczność światła z ciemnością czy umowa Chrystusa z Belialem.
16. Do tego zmierza najobrzydliwszy spisek przeciwko świętemu celibatowi duchownych, wspierany także - o bólu! - przez niektórych duchownych, którzy żałośnie zapomniawszy właściwej sobie godności, dali się opanować i uwieść ułudom i pokusom rozkoszy. Do tego - przewrotne, zwłaszcza w naukach filozoficznych, treści nauczania, które w pożałowania godny sposób zwodzą i psują nieprzezorną młodzież, pojąc ją smoczym jadem z kielicha Babilonu. Do tego - szkaradna i najbardziej prawu nawet naturalnemu przeciwna doktryna tzw. komunizmu, która raz dopuszczona, do gruntu wywróci prawa, stosunki i własność każdego, a wręcz także samą społeczność ludzką.
17. Do tego - najbardziej mroczne zasadzki tych, którzy w przebraniu owiec (podczas gdy wewnątrz są to drapieżne wilki) udanym i oszukańczym pozorem czystszej pobożności, surowszej cnoty i dyscypliny, pokornie się zalecają, przymilnie zniewalają, łagodnie krępują, skrycie mordują, którzy odstręczają ludzi od wszelkiej czci religijnej, zarzynają i szlachtują owce Pańskie.
Do tego wreszcie zmierza - że inne już rzeczy, doskonale Wam znane i widoczne, pominiemy - najohydniejsza zaraza tylu zewsząd się wylewających książek i broszur, uczących grzeszenia, które sprawnie spreparowane, a pełne oszukaństwa i podstępów - i ogromnym nakładem środków rozprowadzane w każdym miejscu na zgubę ludu chrześcijańskiego - rozsiewają wszędzie niosące zarazę nauki, deprawują umysły i ducha, zwłaszcza nieostrożnych, oraz wyrządzają jak największe szkody religii.
18. Z tego ścieku wypełzających zewsząd błędów, a także z pozbawionej hamulców swobody myślenia, mówienia i pisania, bierze się coraz większy upadek obyczajów, zlekceważenie najświętszej religii Chrystusowej, ganienie majestatycznego charakteru kultu Bożego, potarganie władzy tej Apostolskiej Stolicy, niszczenie autorytetu Kościoła i narzucanie mu wstrętnego zniewolenia, podeptanie praw biskupów, złamanie świętości małżeństwa, osłabienie możności kierowniczej wszelkiej władzy i tyle innych szkód w organizacji społecznej, zarówno chrześcijańskiej, jak cywilnej, które wspólnie z Wami, Czcigodni Bracia, zmuszeni jesteśmy opłakiwać.
Kodeks
Prawa Kanonicznego z 1917.
Kanon
1258 Kodeksu Prawa Kanonicznego (1917):
Zakazane jest wiernym w jakikolwiek sposób czynnie uczestniczyć, czyli mieć udział w niekatolickich obrzędach.
(Haud licitum est fidelibus quovis modo active assistere seu partem habere in sacris acatholicorum).
Kanon 2316:
Każdy, kto z własnego popędu i świadomie wspiera propagowanie herezji albo kto uczestniczy (wbrew postanowieniom Kanonu 1258) w niekatolickich obrzędach, jest podejrzanym o herezję.
(Qui quoquo modo haeresis propagationem sponte et scienter iuvat, aut qui communicat in divinis cum haereticis contra praescriptum can 1258, suspectus de haeresi est).
Pius
IX. Syllabus Błędów.
Potępione
twierdzenie:
15. Każdy człowiek ma swobodę wyboru i wyznawania religii, którą przy pomocy światła rozumu uzna za prawdziwą.
św.
Pius X. Encyklika Pascendi Dominici Gregis
32.
Ewolucja: prawo rozwoju. Wreszcie, aby wyczerpać ów przedmiot traktujący
o wierze i jej różnorodnych objawach, należy, Czcigodni Bracia, zobaczyć,
jak moderniści pojmują rozwój obojga. Zasada ogólna głosi: w religii
żyjącej wszystko jest zmienne, wszystko powinno przybierać kolejne
formy. Na podstawie tej zasady dochodzą do głównego punktu swych teorii,
mianowicie do ewolucji. Dogmat więc, Kościół, obrządki św., księgi,
które jako święte czcimy, nawet i wiara poddać się winna prawom
rozwoju, jeśli nie ma stać się strupieszałą. I dziwnym się to
wydać nie może, jeśli sobie uprzytomnimy, co moderniści o poszczególnych
tych prawdach nauczają. Przypominając więc, że istnieje prawo takiego
rozwoju, określają moderniści sami sposób tego rozwoju. A naprzód, co
się tyczy wiary, to pierwotna jej forma powiadają, była niewyrobiona i
wspólna wszystkim ludziom, ponieważ powstała z natury ludzkiej i z życia
samego. Prawo rozwoju życiowego posunęło się dalej - nie przez
dodawanie nowych z zewnątrz wkraczających form, lecz przez stopniowe i
coraz silniejsze działanie uczucia religijnego na świadomość.
38. Poprzednie uroczyste potępienia modernizmu. Taką jest, Czcigodni Bracia, teoria; jaką jest praktyka modernistów; i jedna, i druga głosi, że nie ma w Kościele nic trwałego, nic co by było niezmiennym. W poglądzie tym wyprzedzili ich jednakże ci, o których już poprzednik Nasz Pius IX pisał: "Owi wrogowie Objawienia Bożego najwyższymi pochwałami obsypują postęp ludzki, usiłując z zuchwalstwem iście świętokradzkim wprowadzić go do religii katolickiej, jak gdyby ta nie była dziełem Bożym, ale ludzkim, wynalazkiem filozoficznym podlegającym doskonaleniu". Co się zaś tyczy Objawienia, a zwłaszcza dogmatu, moderniści nie głoszą nic nowego: doktryna podobna została już potępiona przez Syllabus Piusa IX tymi słowy: "Objawienie Boże jest niedoskonałe i stąd podlega nieustannemu i nieskończonemu rozwojowi, który odpowiada rozwojowi rozumu ludzkiego". Uroczyście potępił powyższą teorię Sobór Watykański: "Nauka wiary, objawiona przez Boga, nie jest przedłożona umysłom ludzkim jako wymysł filozoficzny - ale jako depozyt Boży została powierzona oblubienicy Chrystusowej, aby ją wiernie strzegła i nieomylnie objaśniała. Stąd należy zachować zawsze to znaczenie dogmatów św., które Kościół św. Matka nasza, określił, a nigdy nie wolno pod jakimkolwiek pozorem głębszego zrozumienia odstępować od niego". W ten sposób nie tylko nie powstrzymuje się zrozumienia prawd poznania naszego i prawd wiary, ale owszem podtrzymuje się je i popiera. To też Sobór Watykański postanawia w dalszym ciągu: "Niechaj rozum, wiedza i poznanie rozwijają się i rosną w swych dążeniach nieustannych a potężnych w stosunku do całej ludzkości i każdego poszczególnego człowieka, ludzi rozmaitych lat i rozmaitych wieków, wszelako w swoim jedynie obrębie, w zakresie swoich pewników naukowych, swej interpretacji czy określenia".
50. Cóż wobec tego sądzą oni o dogmatach Kościoła świętego? Dogmaty zdaniem ich, aż się roją od oczywistych sprzeczności; lecz - o ile logice życiowej się nie sprzeciwiają, nie stoją w sprzeczności i z prawdą symboliczną, bo czyż nieskończoność nie przybiera nieskończonej ilości form? A wszak się tu nie ma do czynienia z nieskończonością. Nawet pod tym względem w dowodzeniach i obronie posuwają się do tego stopnia, że nie cofają się przed twierdzeniem, iż najwyższym hołdem dla Nieskończonego jest stosowanie do Niego twierdzeń sprzecznych! A jeśli raz znalazło się usprawiedliwienie sprzeczności, czegóż nie można uprawnić?
53. Modernizm jest zbiorem wszystkich herezji.
38. Poprzednie uroczyste potępienia modernizmu. Taką jest, Czcigodni Bracia, teoria; jaką jest praktyka modernistów; i jedna, i druga głosi, że nie ma w Kościele nic trwałego, nic co by było niezmiennym. W poglądzie tym wyprzedzili ich jednakże ci, o których już poprzednik Nasz Pius IX pisał: "Owi wrogowie Objawienia Bożego najwyższymi pochwałami obsypują postęp ludzki, usiłując z zuchwalstwem iście świętokradzkim wprowadzić go do religii katolickiej, jak gdyby ta nie była dziełem Bożym, ale ludzkim, wynalazkiem filozoficznym podlegającym doskonaleniu". Co się zaś tyczy Objawienia, a zwłaszcza dogmatu, moderniści nie głoszą nic nowego: doktryna podobna została już potępiona przez Syllabus Piusa IX tymi słowy: "Objawienie Boże jest niedoskonałe i stąd podlega nieustannemu i nieskończonemu rozwojowi, który odpowiada rozwojowi rozumu ludzkiego". Uroczyście potępił powyższą teorię Sobór Watykański: "Nauka wiary, objawiona przez Boga, nie jest przedłożona umysłom ludzkim jako wymysł filozoficzny - ale jako depozyt Boży została powierzona oblubienicy Chrystusowej, aby ją wiernie strzegła i nieomylnie objaśniała. Stąd należy zachować zawsze to znaczenie dogmatów św., które Kościół św. Matka nasza, określił, a nigdy nie wolno pod jakimkolwiek pozorem głębszego zrozumienia odstępować od niego". W ten sposób nie tylko nie powstrzymuje się zrozumienia prawd poznania naszego i prawd wiary, ale owszem podtrzymuje się je i popiera. To też Sobór Watykański postanawia w dalszym ciągu: "Niechaj rozum, wiedza i poznanie rozwijają się i rosną w swych dążeniach nieustannych a potężnych w stosunku do całej ludzkości i każdego poszczególnego człowieka, ludzi rozmaitych lat i rozmaitych wieków, wszelako w swoim jedynie obrębie, w zakresie swoich pewników naukowych, swej interpretacji czy określenia".
50. Cóż wobec tego sądzą oni o dogmatach Kościoła świętego? Dogmaty zdaniem ich, aż się roją od oczywistych sprzeczności; lecz - o ile logice życiowej się nie sprzeciwiają, nie stoją w sprzeczności i z prawdą symboliczną, bo czyż nieskończoność nie przybiera nieskończonej ilości form? A wszak się tu nie ma do czynienia z nieskończonością. Nawet pod tym względem w dowodzeniach i obronie posuwają się do tego stopnia, że nie cofają się przed twierdzeniem, iż najwyższym hołdem dla Nieskończonego jest stosowanie do Niego twierdzeń sprzecznych! A jeśli raz znalazło się usprawiedliwienie sprzeczności, czegóż nie można uprawnić?
53. Modernizm jest zbiorem wszystkich herezji.
Benedykt
XV. Encyklika Ad beatissimi Apostolorum Principis.
Nie zawahali się
[moderniści] bystrością swych umysłów nawet tajemnice Boże i skarb
Objawienia Bożego wymierzać i do nastroju bieżącej epoki naginać. Stąd
to powstały potworne błędy Modernizmu, które Poprzednik Nasz słusznie
"stekiem wszystkich herezji" nazwał i uroczyście potępił. To
potępienie, Czcigodni Bracia, w całej rozciągłości ponawiamy, a ponieważ
ta zgubna plaga nie wszędzie jeszcze wymieciona została, lecz tu i
ówdzie, chociaż skrycie pełza, niechaj wszyscy - wzywam do tego - mają
się na baczeniu przed zetknięciem się z nią i zakażeniem duszy;
[...] Niech się zaś katolicy z dala trzymają nie tylko od błędów,
lecz i od ducha, jak to się mówi Modernistów. Kogokolwiek duch ten
przenika, ten z niechęcią odrzuca wszystko, co trąci dawnością, a wszędy
chciwie szuka nowości: w sposobie mówienia o sprawach religijnych, w
wykonywaniu kultu Boskiego, w urządzeniach katolickich, nawet w
prywatnych praktykach pobożności.
Leon
XIII. Encyklika Satis cognitum.
Zaiste
jeden jest prawowity Kościół Jezusa Chrystusa: wynika to ze świadectwa
wspaniałych i licznych świętych pism. Tak zgodne jest to pomiędzy
wszystkimi, że zaprzeczyć temu nie odważy się żaden chrześcijanin.
Rozpatrując i ustalając naturę jedności, wielu sprowadziły z drogi
prawdy liczne błędy. Nie tylko bowiem samo pochodzenie Kościoła, lecz
i cała struktura należy do rodzaju rzeczy dokonanych z wolnej woli,
dlatego trzeba odwołać sąd o tym, co się stało i uznać za niewłaściwe
badanie, z jakiego tytułu Kościół zachował jedność - lecz dlaczego
Ten, który go założył, pragnął, by był on jeden.
Jeżeli już bierze się pod uwagę to, co się dokonało, to Jezus Chrystus nie taki Kościół zamierzył i ukształtował, który obejmowałby wiele podobnych wspólnot, lecz odrębnych i nieskrępowanych więzami, ale które tworzyłyby Kościół nierozdzielny w sobie i jeden w taki sposób, jak to wyznajemy w symbolu wiary: Wierzę w jeden... Kościół. "W każdym razie jedność zaliczana jest do natury Kościoła, który jest jeden, a który ci ludzie chcą rozerwać na liczne herezje. Twierdzimy, że zgodnie ze swą istotą, swym założeniem, ze swym początkiem i z wyjątkowością swego znaczenia Kościół pierwotny i powszechny jest jedyny. Także niezrównana wspaniałość Kościoła jako zasada konstrukcji przewyższa dzięki jedności wszystko inne i nie ma nic takiego, co by było doń podobne lub równe" (Clemens Alexandrinus, Stromatum lib. VII, cap. 17).
Gdyby
(Żywe Magisterium) mogło być w jakikolwiek sposób fałszywe, powodowałoby
to ewidentną sprzeczność, gdyż w takim wypadku to sam Bóg byłby
autorem błędu.
Pius XII.
Encyklika Musicae Sacrae Disciplina.
Człowiek
bowiem jest stworzony i skierowany do swego celu ostatecznego, którym
jest Bóg. Jest to prawo oparte o samą naturą i nieskończoną doskonałość
Bożą, a jest ono tak ścisłe i tak konieczne, że sam Bóg nie może w
nim uczynić żadnego wyjątku To zaś odwieczne i niewzruszalne prawo
stanowi, że zarówno sam człowiek, jak i jego czyny powinny uwidaczniać,
ku większemu uwielbieniu i chwale Bożej, nieskończone doskonałości
Boga i w miarę możności - naśladować Go. Dlatego też człowiek, którego
przeznaczeniem jest osiągnięcie tego chwalebnego celu, powinien
dostosować się do tego pierwowzoru swego i ku niemu kierować wszelkie władze
swego ducha i ciała, naginając je ku ostatecznemu celowi, do którego dąży.
W świetle tych zasad sztukę i jej utwory należy osądzać według tego,
czy jest zgodna i znajduje się w całkowitej harmonii z ostatecznym celem
człowieka, gdyż bezsprzecznie sztukę należy zaliczyć do
najszlachetniejszych przejawów ducha ludzkiego, jako wyrażenie za pomocą
ludzkich środków nieskończonego piękna Boga i jako odbicie Jego
obrazu.
Pius
XII. Encyklika Mystici Corporis Christi.
13.
Dlatego dalecy są od prawdy Bożej ci, co wymyślają sobie
taki
kościół, którego ani dotknąć się, ani widzieć (go) nie można,
lecz jest On czymś całkiem duchowym, pneumatycznym, jak mówią, tak iż
wiele społeczeństw chrześcijańskich, chociaż ich wiara treścią między
sobą się różni, to jednak węzłem niewidzialnym ze sobą są złączone.
17. Do członków Kościoła w rzeczywistości zaliczać trzeba tych tylko ludzi, którzy sakrament odrodzenia na Chrzcie św. przyjęli i wyznają prawdziwą wiarę, a nie pozbawili się sami w niegodny sposób łączności z Kościołem, ani też władza prawowita nie wyłączyła ich z grona wiernych za bardzo ciężkie przewinienia. "W jednym bowiem duchu, mówi Apostoł, wszyscyśmy w jedno ciało ochrzczeni, czy to Żydzi czy poganie, czy niewolnicy czy wolni" (I. Kor. 12, 13). Jako więc w prawdziwym zgromadzeniu wiernych jedno mamy ciało, jednego ducha, jednego Pana i jeden chrzest, tak też możemy mieć jedną wiarę, tak iż kto Kościoła słuchać się wzdryga, ten ma być, według rozkazu samego Chrystusa, uważany za poganina i jawnogrzesznika (Efez. 4, 5; Mt. 18,17). Dlatego też ci, co wiarą i rządami są od siebie oddzieleni, nie mogą być w takim jednolitym Ciele i w jego jedynym Boskim duchu.
17. Do członków Kościoła w rzeczywistości zaliczać trzeba tych tylko ludzi, którzy sakrament odrodzenia na Chrzcie św. przyjęli i wyznają prawdziwą wiarę, a nie pozbawili się sami w niegodny sposób łączności z Kościołem, ani też władza prawowita nie wyłączyła ich z grona wiernych za bardzo ciężkie przewinienia. "W jednym bowiem duchu, mówi Apostoł, wszyscyśmy w jedno ciało ochrzczeni, czy to Żydzi czy poganie, czy niewolnicy czy wolni" (I. Kor. 12, 13). Jako więc w prawdziwym zgromadzeniu wiernych jedno mamy ciało, jednego ducha, jednego Pana i jeden chrzest, tak też możemy mieć jedną wiarę, tak iż kto Kościoła słuchać się wzdryga, ten ma być, według rozkazu samego Chrystusa, uważany za poganina i jawnogrzesznika (Efez. 4, 5; Mt. 18,17). Dlatego też ci, co wiarą i rządami są od siebie oddzieleni, nie mogą być w takim jednolitym Ciele i w jego jedynym Boskim duchu.
32.
To,
że Chrystus Pan i Jego zastępca tworzą tylko jedną głowę, już
poprzednik nasz Bonifacy VIII listem apostolskim Unam sanctam uroczyście
ogłosił i to samo później poprzednicy Nasi raz po raz powtarzali.
Pius XII.
Encyklika Mediator Dei.
Otóż
to święte przedsięwzięcie Kościół usiłuje możliwie najskuteczniej
urzeczywistnić za pomocą przepisów świętej liturgii. Ten bowiem cel mają
nie tylko lekcje, homilie i inne kazania kapłanów oraz cały cykl
tajemnic, które nam w ciągu roku są podawane do rozważania, ale również
szaty i święte obrzędy oraz zewnętrzna ich okazałość. Ich celem jest:
"przedstawić Majestat tak wielkiej Ofiary oraz pobudzić umysły wiernych
przez te widzialne znaki religii i pobożności do kontemplacji
najwyższych tajemnic, kryjących się w tej
Ofierze".
Pius XII. Encyklika Humani Generis.
11.
Co dotyczy teologii, niektórzy jej przedstawiciele do tego dążą, by
jak najbardziej rozluźniając ścisłe znaczenie dogmatów, wyzwolić je
spod więzów wyrażeń, od wieków w Kościele przyjętych i spod oprawy
filozoficznych pojęć, nadanej im przez doktorów katolickich, a powrócić
natomiast przy wykładzie nauki objawionej do sposobu mówienia Pisma świętego
i Ojców Kościoła. Spodziewają się oni, że po dokonaniu tej odmiany,
dogmat oczyszczony od pierwiastków obcych, jak mówią, Bożemu
objawieniu, z pożytkiem da się zestroić z dogmatycznymi poglądami
ludzi, od jedności kościelnej odłączonych, by na tej drodze osiągnąć
po trochu asymilacje wzajemną katolickich dogmatów i innowierczych
zapatrywań.
13.
Jest to więc największa nierozwaga lekceważyć, odrzucać czy też od właściwej
wartości odsądzać to, co pracą kilku wieków, przez ludzi
niepospolicie zdolnych i świętych, pod czujnym okiem Nauczycielskiego
Urzędu i nie bez światła i kierownictwa Ducha Świętego, przemyślane,
wyrażone i starannie obrobione zostało dla coraz dokładniejszego
oddania treści prawd wiary - aby w miejsce tego wstawić dorywczo
chwycone pojęcia, jakieś zmienne, nieokreślone wypowiedzi nowej
filozofii, które jak kwiat polny dziś żyją, a jutro opadną. Takim
sposobem nie tylko teologia, ale sam dogmat staje się trzciną, którą
wiatr porusza. Pogarda zaś dla słów i pojęć, jakimi posługiwać się
zwykli teologowie Szkoły, z natury rzeczy prowadzi do ruiny teologii tzw.
spekulatywnej, której, ponieważ opiera się na teologicznych
rozumowaniach, odmawiają charakteru istotnej pewności.
21.
Niektórzy sądzą, że nie obowiązuje ich nauka, jaką kilka lat temu, w
oparciu o źródła objawienia, wyłożyliśmy w encyklice naszej, że
mianowicie Mistyczne Ciało Chrystusowe i Rzymsko-Katolicki Kościół są
jednym i tym samym.
Sobór
Watykański. 1869 r. Konstytucja Pastor Aeternus.
Duch Święty
został obiecany następcom św. Piotra nie w tym celu, by na podstawie
Jego objawienia podawali nową naukę, lecz aby przy Jego pomocy święcie
zachowywali i wiernie wyjaśniali otrzymane przez Apostołów Objawienie,
tzn. depozyt wiary.
Benedykt
XIV, Encyklika Ubi primum
Lepiej
jest bowiem zaiste mieć duchownych nielicznych, ale odpowiednich i użytecznych,
aniżeli wielu takich, którzy w żaden sposób nie są zdolni do
budowania Ciała Chrystusowego, to jest Kościoła.
Sobór Trydencki, sesja
XXII, II. Dekret o tym, co należy zachować, a czego unikać podczas
odprawiania mszy
Z jak wielką troską powinno się sprawować Najświętszą ofiarę Mszy,
z wszelką czcią religijną i uszanowaniem, można najłatwiej stwierdzić,
gdy się pomyśli, że w Piśmie Świętym ten, kto niedbale sprawuje dzieło
Boże, zwany jest przeklętym. Skoro więc koniecznie stwierdzamy, że żadne
inne dzieło nie może być uznane przez wiernych chrześcijan za bardziej
święte i Boże, jak ta budząca lęk Tajemnica, w której owa ożywiająca
Hostia,
poprzez którą zostaliśmy pojednani z Bogiem Ojcem, jest codziennie
ofiarowana przez kapłanów na ołtarzu, to ponadto jest jasne, że należy
dołożyć wszelkich starań i dokładności, aby ta Ofiara była składana z
największą możliwą wewnętrzną prawością i czystością serca, a także z
wyrazami zewnętrznej pobożności i
szacunku.
Sobór Watykański. 1869
r. Sesja III.
Kan. 3.
Gdyby ktoś mówił, że jest możliwe, aby zgodnie z postępem wiedzy
niekiedy należało dogmatom podanym przez Kościół nadać inne znaczenie
od tego, jakie przyjmował i przyjmuje Kościół - niech będzie wyklęty.
Synod w Konstantynopolu.
543 r.
Kan. 9.
Jeśli ktoś twierdzi lub sądzi, że kara szatanów i złych ludzi jest
tymczasowa i że kiedyś nastąpi jej koniec, czyli że nastąpi
"apokatastaza" dla diabłów i bezbożnych ludzi, niech będzie wyklęty.
Sobór
Watykański. 1869 r. Konstytucja dogmatyczna o wierze katolickiej Dei
Filius.
Każdy bowiem wie, że
potępione przez trydenckich ojców herezje powoli podzieliły się na
liczne sekty różniące się miedzy sobą i wzajemnie ze sobą walczące,
gdy po odrzuceniu Bożej nauki Kościoła sprawy dotyczące religii oddano
pod osąd prywatnego zdania kogokolwiek. Wskutek tego wszelka wiara w
Chrystusa została zniszczona. Tak samo więc Pismo Święte, uważane
przedtem za jedyne źródło i sędziego nauki chrześcijańskiej, zaczęto
traktować nie jako Boże, ale - co więcej - przyłączać do mitycznych
wymysłów.
Następnie wiarą boską
i katolicką należy wierzyć w to wszystko, co zawiera się w słowie Bożym
spisanym lub przekazanym i jest do wierzenia przedkładane przez Kościół
- albo uroczystym orzeczeniem, albo zwyczajnym i powszechnym nauczaniem -
jako objawione przez Boga.