"Wyznawajcie Pana,
bo dobry jest, bo na wieki miłosierdzie Jego" (Ps.
106, 1).
Zaiste,
dobrym jest Pan, iż nas powołał do wiary katolickiej, a w niej otworzył
nam skarbnicę swej prawdy i łaski. Dobrym jest, że nas oddał opiece Bogarodzicy,
Królowej naszej Niebieskiej i zgromadził nas dzisiaj przed jedną z ziemskich
Jej stolic, rzeszy tak wielkiej, z Arcypasterzami i dostojnikami narodu
na czele. A na co zgromadził? Oto by Mu złożyć dzięki za przywilej
Niepokalanego Poczęcia, dany Najświętszej Pannie, i za dogmatyczne tegoż
przywileju orzeczenie i za wszystkie łaski, za przyczyną Niepokalanej użyczone
nam i ojcom naszym i narodowi całemu i wszystkim wiekom. Zaprawdę, ten
to jest dzień, który Pan sam sprawił.
Taki
dzień widziała ta świątynia 1 kwietnia 1656 roku, kiedy to przed ołtarzem
Najświętszej Panny Łaskawej, wobec nuncjusza Vidoniego, biskupów, senatu,
rycerstwa i ludu król Jan Kazimierz imieniem swojem i narodu składał uroczyste
śluby. Ale od onego dnia jakże wielkie zmiany.
Runęło
królestwo, upadła w proch korona, obróciła się w niwecz potęga i zamożność,
zniknął z widowni senat wraz z rycerstwem. Został jednak naród i żyje,
acz rozdarty i zgnębiony; została wiara katolicka, złożona głęboko w duszy
narodu, został Kościół łaciński z 17 owczarniami, została, ale tylko w
tej dzielnicy, cerkiew unicka; został tron Królowej Korony polskiej, niewzruszony
burzami czasu, bo oparty na barkach milionów Jej poddanych wszelakiego
stanu.
Imieniem
tych milionów zebraliśmy się tutaj, by wobec nieba i ziemi uznać się ponownie
królestwem Maryi, mnie zaś przypadło przypomnieć miłości waszej, co tej
Królowej naród nasz zawdzięcza i czego ta Królowa od niego żąda.
Lecz
pierwej podnieśmy oczy nasze w górę, aż do niebieskiego tronu Bogarodzicy
i aż do Jej Serca, a z serc naszych niech tam idzie błagalna modlitwa:
O Matko nasza, otośmy przyszli do Ciebie, my dzieci Twoje, dzieci biedne,
jakby sieroty wyrzucone z domu ojcowskiego, którym gdzieindziej wydzierają
wiarę i język i ziemię; więc Ty nas przytul do serca Swego i pociesz i
obroń. O Królowo nasza, oto upadamy do Stóp Twoich, my poddani Twoi, wprawdzie
nie wolni od win, ale mimo to wierni Twemu berłu i ufni w miłosierdzie
Twoje. Więc przyjm nasze hołdy i obdarz
nas skarbami swoimi, a teraz powstań z Twego tronu i pobłogosław nam tu
obecnym, jako też wszystkim braciom naszym. Wołamy do Ciebie z miłością
dzieci a z pokorą poddanych: Zdrowaś Maryjo!
Zaledwie
naród polski przyjął wiarę Chrystusową, aliści Najświętsza Panna wzięła
go pod płaszcz Swej opieki i z wielką miłością opatrywała duchowne i ziemskie
jego potrzeby. Wzajem naród polski od kolebki swojej przylgnął do Bogarodzicy,
znajdując w Jej czci pomoc potężną i przesłodką pociechę.
Zaiste, Najświętsza
Panna to Matka narodu, bo Ona wespół z drugą Matką, Kościołem, czuwała
nad nim ciągle, uczyła go dróg Bożych, strzegła go od utraty wiary, karmiła
go chlebem prawdy i łaski.
By
dzieci swoje zaprawiać w pobożności, zesłała im już w zaraniu dziejów pieśń
swoją "Bogarodzica Dziewica", jakby pierwszy katechizm, później zaś w wieku
trzynastym Różaniec przez Dominikanów, a Officium parvum
przez Franciszkanów, w czternastym Szkaplerz przez Karmelitów, w szesnastym
Sodalicje Mariańskie przez Jezuitów; a wszystkie te nabożeństwa tak się
przyjęły na ziemi naszej, że paciorki Różańca przesuwała nie tylko ręka
nawykła do pługa i wrzeciona, ale i dłoń dzierżąca berło, pióro lub miecz,
– że szkaplerz zdobił zarówno pierś wieśniaczą, jak hetmańską, – że do
Sodalicyj wpisywali się chętnie królowie
i dostojnicy.
Ta
Matka dzieciom swoim wypraszała i wyprasza dotąd łaski Boże, a w tym celu
wstawia się ciągle do Serca Jezusowego, to obchodzi każdy dom, nadstawia
ucha na prośby każdej duszy. Jej świątynie, to wielkie ubłaganie łaski,
a są między nimi i takie, gdzie Ona, acz wszędzie miłościwa, okazuje się
miłościwszą. Na ziemi polskiej naliczono 1114 obrazów N. Panny łaskami
słynących, wśród nich 35 uroczyście ukoronowanych (1);
a któż wypowie, ile tam dusz znalazło i znachodzi oczyszczenie lub uświęcenie,
ile serc pociechę i siłę!
Ta
Matka wychowała naszych świętych, a jeżeli mię spytacie, co młodzieniaszków
Kazimierza i Stanisława Kostkę w tak krótkim czasie uświęciło, odpowiem:
dziecięca miłość do Najświętszej Panny. Toteż słusznie zwracam się do ciebie,
młodzieży polska, z gorącym wezwaniem: jeżeli chcesz być czystą, świętą,
Bogu miłą, Kościołowi i Ojczyźnie pożyteczną; śpiewaj ciągle za św. Kazimierzem:
Omni
die dic Mariae mea laudes anima, i powtarzaj za św.
Stanisławem Kostką: "Jak nie miłować Najświętszej Panny, kiedy to moja
Matka".
Najświętsza
Panna to zarazem królowa narodu, bo Ona nie tylko odbiera od niego hołdy,
ale obsypuje go darami Swej hojności, której doznawały i doznają wszystkie
jego stany. Wszakże Ona to pomagała biskupom i kapłanom w pracy apostolskiej,
poddawała królom i senatorom dobre rady, ocierała kmiotkom pot z czoła,
koiła pędzonych w jasyr tęsknotę za rodziną, otwierała niebo milionom dusz,
co na ziemi polskiej wiernie służyły Bogu.
Słowem, cokolwiek na tej ziemi było i jest łaski, cnoty i dobra, wszystko
to przyszło nam przez ręce Boga-Rodzicy. I nic w tym dziwnego, bo wszakże
sam Duch Święty wkłada w Jej usta te słowa: "We mnie wszelaka łaska
drogi i prawdy, we mnie wszelka nadzieja żywota i cnoty" (2).
"Błogosławiony człowiek, który mnie słucha
i który czuwa u drzwi moich na każdy dzień" (3).
Zaprawdę, błogosławiony, kto pokornym sercem służy Boga-Rodzicy jako Pani,
miłuje Ją jako Matkę, czci Ją jako Królowę, słucha Jej jako Mistrzyni,
wzywa Jej jako Szafarki łask, bo on bierze dary przeobfite i według słów
jednego z Jej sług, tak pewnym jest nieba, jakoby już był w niebie. Któżby
tedy nie chciał ci służyć, o Najłaskawsza; kto by Cię nie miłował, o Najmiłościwsza;
kto by Cię nie czcił, o Najmożniejsza;
kto by Cię nie naśladował, o
Najdoskonalsza!
Najświętsza
Panna, to również Hetmanka narodu, bo Ona przewodziła duchownie jego hufcom
i niosła mu pomoc w chwilach utrapień. Opowiada stare podanie, że kiedy
Czesi zajęli Kraków z wielką częścią Polski, Władysław Łokietek, uklęknąwszy
przed obrazem Najświętszej Panny w Wiślicy, wołał ze łzami: Monstra
te esse Matrem –
Pokaż, żeś jest Matką! Wówczas miał usłyszeć głos: Ladislae surge,
spera, vinces –
Władysławie powstań, ufaj, zwyciężysz; poczym powstał pełen otuchy, pokonał
wrogów i koroną królewską skroń swoją ozdobił.
Oto
obraz naszych dziejów. Ilekroć naród w ucisku wołał z ufnością i skruchą:
Pokaż mi się Matką, – tyle razy zwyciężał. Sprawdziło się to pod Grunwaldem
(r. 1410) gdzie całe rycerstwo nasze, z Władysławem Jagiełłą i Witoldem
na czele padło na kolana i zaśpiewało przed bitwą pieśń: "Bogarodzica Dziewica",
Sprawdziło się pod Kirchholmem, gdzie nieliczne hufce Chodkiewicza rzuciły
się na Szwedów, wołając za wodzem: "Jezus Maryja".
Sprawdziło się pod Beresteczkiem (r. 1651), gdzie Jan Kazimierz długo w
nocy się modlił przed cudownym obrazem N. Panny, przyniesionym z Chełmu,
zanim uderzył na czerń kozacką i tatarską. Sprawdziło się na Jasnej Górze
i tu we Lwowie, kiedy to Najświętsza Panna obudziła otuchę w znękanym królu
i narodzie, a najeźdźców wyrzuciła z granic polskich.
Dzięki
tej Królowej i Hetmance przyszły jeszcze dni chwały, narzędziem zaś Bożym
był tu Jan III, wielki sługa Maryi. Oto w r. 1672 po wzięciu Kamieńca sułtan
Machomet IV z niezmiernym wojskiem zbliżał się do Lwowa. Garstka rycerstwa
polskiego zaszła mu drogę; ale kto ją do boju poprowadzi? Hetman Sobieski
wówczas ciężko zachorował a widząc, że lekarze pomóc mu nie mogą, zwrócił
się z gorącą modlitwą do Najświętszej
Panny Łaskawej, czczonej tu we Lwowie. Rzeczywiście nagle wyzdrowiał i
pod Kałuszem świetne odniósł zwycięstwo. Po bitwie uklęknął na ziemi i
wraz z 30000 jeńców polskich, oswobodzonych z Jasyru, gorące dzięki złożył
Królowej Niebieskiej, a potem srebrne
wotum do katedry lwowskiej posłał.
Rok
później wrzała znowu bitwa pod Chocimem; w tej samej chwili świętobliwy
zakonnik Mikołaj Oborski T. J., modląc się w Poznaniu, miał wizję, w której
widział nad polem bojowem unoszący się rydwan królewski, na nim Najświętszą
Pannę, a u stóp Jej św. Stanisława Kostkę; nie dziw też, że bisurmanie
poszli w rozsypkę. A pod Wiedniem kto zwyciężył? Oto modlitwa pobożnego
króla, przed obrazami N. Panny w Studziannie, w Częstochowie i w Krakowie
na Piasku, jako też różaniec czcicieli
Bogarodzicy, co właśnie wtenczas, kiedy nasza husaria z okrzykiem "Jezus
Maryja" natarła na janczarów, odbywali
procesje po ulicach Krakowa.
Był
to ostatni błysk chwały; po nim spadły klęski, jakby potop jaki. Niestety
śluby Jana Kazimierza nie zostały spełnione, bo ucisk ludu nie ustał, a
do dawnych grzechów przybyło niedowiarstwo z masonerią, rozwodami i zepsuciem
obyczajów, toteż sprawiedliwość Boża ogłosiła niebawem straszne: Mane,
Tekel, Fares.
Wówczas
Najświętsza Panna okazała się Opiekunką i Pocieszycielką narodu. Wołała
ona doń głosem kaznodziei: Narodzie grzeszny, popraw się, inaczej Bóg karać
cię będzie: a kiedy naród
nie upamiętał się i przyszła nań kara straszna, Najlitościwsza wstrzymywała
kielich gniewu Bożego, by się nie wylał na winowajców aż do dna, cierpiącym
zaś i walczącym dodawała męstwa i otuchy. Przed Jej to obrazem w Berdyczowie
konfederaci barscy przyrzekli zginąć za ojczyznę, poczym w obozach swoich
śpiewali: "Zowiesz się polską Królową, Bądź nam obroną gotową".
W Jej to Domku w Lorecie modlili się legioniści o powrót do kraju. Z Jej
imieniem na ustach a medalikiem na piersiach szli na pola bojowe nasi wojownicy.
Oto jeden z nich, późniejszy jenerał, Henryk Dembiński, po bitwie berezyńskiej
wlecze się ledwie żywy i już ma rzucić się na śnieg, by zasnąć snem wiecznym;
wtem przypomina sobie, że go matka nauczyła, by w ciężkich przygodach modlił
się: "Pomnij, o najdobrotliwsza Panno".
W tej chwili pada na kolana i odmawia tę modlitwę, a z niej taką czerpie
siłę, że idzie dalej mimo mrozu i głodu, aż wreszcie doszedł do jednego
z dworów polskich. Czyliż ten wojownik nie jest drogowskazem dla ciebie,
narodzie biedny, iż w chwilach ucisku masz szukać pomocy u Królowej Niebieskiej,
bo choćby cię wszyscy opuścili, Najdobrotliwsza nigdy cię nie opuści.
Wszakże
Ona to dodawała hartu prześladowanym za wiarę i ojczyznę; Ona umacniała
biednych unitów, odrywanych siłą od piersi Matki-Kościoła; Ona towarzyszyła
naszym wygnańcom w drodze na Sybir czy w daleką obczyznę, a umierających
jednała z Bogiem; Ona Namiestnikom Chrystusowym taką wlewała miłość dla
tego Joba pośród narodów, że śmiało stawali w jego obronie, a jeden z nich,
Pius IX, odbierając z rąk ks. Jełowickiego chorągiew z wizerunkiem Matki
Boskiej częstochowskiej, tak się modlił
głośno: Salve Regina, Mater misericordiae, spes nostra et spes
Poloniae salve.
Zaiste
nadzieją naszą Bogarodzica! Któż nie zna tego obrazu, w którym jeden z
naszych mistrzów przedstawił dziewicę Polkę, okutą w kajdany i pracującą
w kopalni; – boleść i tęsknota tak ją zgnębiły, że już chce przyzywać śmierci;
wtem okazuje się jej Najświętsza Panna, pełna blasku i słodyczy, a wnet
taka otucha wstępuje w serce wygnanki, że dźwiga się z ziemi i ima się
pracy. Kogóż wyobraża ta dziewica,
jeżeli nie naród polski, który byłby już dawno popadł w rozpacz, gdyby
go Bóg nie podtrzymywał i gdyby za nim nie modliła się Bogarodzica, a do
niego nie wołała ciągle: Narodzie mój, pokutuj, cierp, walcz i pracuj,
ale nie trać nadziei, bo ja nie przestanę
wstawiać się za tobą i wyjednam ci zmiłowanie Boże, jeżeli tylko spełnisz
to, czego od ciebie żądam.
A czegóż
to żąda od nas Królowa Niebieska?
Oto
najprzód większej żarliwości w wierze. Dzięki Bogu, naród nasz mimo pokus
reformacji w wieku XVI, wolterianizmu w XVIII, liberalizmu w XIX, nie utracił
wiary, nie odstąpił od Kościoła. Podczas gdy gdzieindziej niedowiarstwo,
rozzuchwalone poparciem rządów, wypowiada Kościołowi walkę na zabój a dla
obalenia go tworzy związki masonów, anarchistów i inne,
urządza wiece ateuszów, rozrzuca tysiącami bezbożne książki i dzienniki,
u nas podobne zamachy nie tak łatwo się udają, bo samo społeczeństwo broni
się przed tą dżumą, wiedząc, że religia jest nie tylko zbawieniem jednostek,
ale także najsilniejszą ostoją życia
narodowego i główną podwaliną społecznego ładu. Owoc to kilkowiekowego
sojuszu narodowości z wiarą, który oby nigdy nie został zerwany, i szczególna
Opatrzności łaska, która takimi drogami prowadziła nasz naród, iż tenże
przez nią niejako garnie się do Boga.
O Boże,
chłoszcz nas, bośmy zawinili, ale nie pozwól nam oderwać się od Ciebie!
Czy
jednak u nas życie z wiary jest mocne i płodne? Wiara ma być światłem dla
rozumu, siłą dla woli, pociechą dla serca, prawidłem dla wszelakich objawów
życia; ale czy tym jest wszędzie i zawsze? Niestety, nawet u tych, co się
nazywają chętnie dobrymi katolikami, jakże rzadkim jest głębsze poznanie
prawd wiary i doskonalsze przejęcie się jej duchem; jakże rzadkim wyznawstwo
wiary, czyli śmiała jej obrona i przyznawanie
się otwarte do zasad katolickich tam, gdzie grozi szyderstwo ludzi płytkich
albo napaść jakiegoś dziennika; jakże rzadkim apostolstwo wiary, czyli
czynna gorliwość o rozszerzenie królestwa Bożego w duszach, o chwałę Kościoła
i Stolicy [Świętej], o rozkwit dzieł
katolickich. Natomiast nierzadkim jest rozbrat między słowem i czynem,
między życiem prywatnym i publicznym; nierzadkim jest w domach katolickich
pogańskie iście wychowanie dzieci; nierzadkim jest lekceważenie Kościoła
i jego sług, a szczególnie łamanie
jego praw.
Najmilsi,
ta niewierność w życiu religijnym, to jedna z głównych chorób naszych,
którą koniecznie uleczyć potrzeba; bo wiara nie mająca ni korzeni ni owocu,
to jest, nie oparta na gruntownej znajomości prawd Bożych i na sumiennym
spełnieniu wszystkich przykazań, nie jest ani Bogu miła, ani duszy pożyteczna;
nie zbawi ona jednostek, nie podźwignie narodu. Starajcież się tedy wszyscy
o wiarę jasną, silną, czynną i nie tylko sami żyjcie z wiary, ale wprowadzajcie
to życie, o ile zdołacie, do rodzin waszych i w serce społeczeństwa; jeżeli
bowiem to serce bić będzie tętnem wiary, jeżeli rodzina, szkoła, piśmiennictwo,
nauka i wszystkie sprawy publiczne przejęte będą duchem iście katolickim,
błogo będzie nam i błogo narodowi.
Nuże
do pracy w tym kierunku, a zarazem do broni przeciw dwóm zwłaszcza wrogom.
Oto młodzież dojrzalszą stara się zatruć pozytywizm, okryty maską patriotyzmu,
obiecując jej w zamian za wiarę dać światło dla umysłu i zapewnić złotą
erę narodowi. Lecz ty, młodzieży droga,
odtrąć tę pokusę, pomnąc, że nauka bez Boga jest błędnym ognikiem, wiodącym
na bagniska, że za upadkiem wiary idzie zawsze skażenie ducha narodowego,
że nie masz zbawienia dla narodu, jedno w wierności dla Kościoła i Stolicy
Świętej. A wy rodzice i sternicy wychowania,
patrzcie, by z winy waszej nie zmarniało młode pokolenie.
Równocześnie
do warstw niższych wdziera się antyreligijny socjalizm, obiecując im niebo
na ziemi, byle tylko wyrzekły się Boga i Jego zakonu [(prawa)]. Nie wierzcie
mu, bracia robotnicy, inaczej zamiast nieba, znaleźlibyście piekło w życiu
i piekło po śmierci; raczej łączcie się w stowarzyszenia katolickie, na
obronę swej wiary i na poprawę swej doli. Wy zaś ludzie wielkiego serca,
tak mężczyźni jak i niewiasty, zbliżajcie się z miłością świętą w duszy
do braci niższej i uboższej, by jej nieść światło, chleb, ulgę, a przede
wszystkim Boga, by dla niej tworzyć dobre towarzystwa, zakłady, czytelnie,
– słowem, by rozwijać większą niż dotąd działalność na polu społecznym
i dobroczynnym.
I czegóż
jeszcze żąda od nas Królowa Niebieska?
Oto
porzucenia ulubionych wad narodowych. W społeczeństwie polskim jest znaczny
zasób dobrego, ale są też wady szkodliwe. Strzec się trzeba mianowicie
tej lekkomyślności i miękkości, co się objawia jako zamiłowanie zabaw,
próżnowania, karciarstwa i zbytku, a posuwa się u niektórych aż do szalonego
marnotrawstwa, do frymarczenia ziemią ojczystą i czcią narodową, aż do
nurzania się w bagnie pijaństwa, rozpusty czy oszustwa. Strzec się trzeba
lenistwa ducha, które ugania się za
tym, co chwilowo błyszczy i bawi, ucieka zaś przed pracą twardszą i dłuższą,
a nieraz porzuca święte obowiązki, i wskutek czego niemało wśród nas meteorów,
złudnym jaśniejących blaskiem, a niezbyt wiele gwiazd stałych, które by
przybite do codziennego obowiązku, jakby do sklepienia niebios, świeciły
trwale Bogu na chwałę, ludziom na pożytek. Strzec się trzeba małodusznej
niestałości, która sprawia, że serce polskie łatwo się zapala, a wtenczas,
niby wulkan, miota z siebie płomienie,
lecz łatwo także stygnie, a nawet ścina się mrozem zniechęcenia. Strzec
się trzeba szczególnie tych wad najzgubniejszych, które zrodzone w wiekach
anarchii a może klęsk, nie zatonęły, bo i dziś umysł polski, jak koń niesforny,
niemile znosi wędzidło, niechętnie
poddaje się władzy, niełatwo uznaje nad sobą powagę i wyższość i nie skorym
jest do pracy zgodnej i wytrwałej.
Stąd
to pochodzi to rozbijanie się najlepszych nieraz dzieł i przedsięwzięć,
– stąd to dzielenie się na wrogie obozy, – stąd to poniewieranie ludzi
zasłużonych, dlatego tylko, że do innego należą stronnictwa, – stąd te
smutne i gorszące waśnie, w których często nie idzie o dobro kraju, ale
o zadowolenie miłości własnej lub o zwycięstwo swego obozu.
Wszystkich tych wad, "a szczególnie
niekarności i niezgody" pozbyć się nam trzeba, jeżeli chcemy
naprawić błędy przeszłości i zbudować gmach zbożny a trwały; toż niech
każdy słucha słów przestrogi: mniej blichtru i złudzeń, a więcej prawdy
i rozumu; mniej folgowania żądzom i gnuśności, a więcej zaparcia się i
pracy; mniej płochości i życia nad stan, a więcej przezorności, trzeźwości
i oszczędności; mniej drażliwości i zniechęceń, a więcej wyrozumienia i
hartu; mniej uczuć przelotnych, a więcej zasad i charakterów, – mniej słów
pięknych, a więcej czynów i ofiar, mniej troski
o siebie, a więcej poświęcenia się dla chwały Boga, dobra Kościoła, pożytku
Ojczyzny.
I czegóż
wreszcie od nas żąda Królowa Niebieska?
Oto
gorętszego zapału w Jej służbie. Dawniej wszystkie stany służyły chętnie
swej Królowej, ale w wieku XVIII i XIX pod mroźnym powiewem obojętności
religijnej nastąpiło pewne oziębienie w warstwach wyższych i wykształconych,
wskutek czego niektóre praktyki pobożne, pierw wszystkim drogie, poszły
tu i ówdzie w poniewierkę. Dziś objawia
się zwrot ku lepszemu, ale czy u wszystkich i na długo? Odżyły też na nowo
Sodalicje Mariańskie, a ich to głównym dziełem kongres obecny; ale są one
jeszcze rzadkie i słabe; toż dążyć nam trzeba do tego, by warstwy niższe
związać bractwami, wykształcone zaś,
a zwłaszcza młodzież dojrzalszą wciągnąć do Sodalicyj.
Najmilsi,
jeżeli dobrze życzycie sobie, bądźcie wszyscy gorącymi miłośnikami Bogarodzicy
i czcijcie Ją po staremu, jak niegdyś przodkowie wasi. Jeżeli dobrze życzycie
rodzinom swoim, wprowadzajcie do nich bojaźń Bożą i cześć Niepokalanej
Dziewicy. Jeżeli dobrze życzycie narodowi całemu, przyczyniajcie się wedle
sił, by on był zawsze wiernym sługą Bożym, uległym poddanym Królowej Niebieskiej,
dobrym synem Kościoła i Stolicy Świętej.
O módlmy się
wszyscy gorąco, aby od nas, od naszych rodzin, od naszego narodu i wszystkich
narodów i wieków chwała była Bogu
w Trójcy Świętej Jedynemu i cześć Bogarodzicy!
Módlmy
się, by w wieku XX za przyczyną Najświętszej Panny nowe przybyły nam cuda
i nowe koronacje Jej obrazów!
Módlmy
się, by stara Jej stolica w Poczajowie odzyskaną została dla Kościoła i
by tam odżyła Unia święta, przemocą i zdradą zgładzona!
Módlmy
się, aby święto N. Panny, Królowej Korony Polskiej, za łaską Stolicy Świętej
zaprowadzone zostało w naszych diecezjach! Módlmy się, aby Bóg pobłogosławił
temu kongresowi i przezeń rozkrzewił cześć Niepokalanej!
O,
módl się o to cały narodzie Polski, a zapewniam Cię Jej imieniem, że gdy
wszystkie twe syny i córki stać będą mocno przy Jej tronie, gdy znikną
wśród ciebie dawne grzechy, ustąpią stare niezgody, przyspieszy się godzina
miłosierdzia Pańskiego.
Ty
zaś Najświętsza Panno, Królowo Polski, Litwy i Rusi, królujże nam do końca
wieków, Ty w narodzie Twoim utrzymuj wiarę i dobry obyczaj, rozpalaj pobożność,
hartuj męstwo. Ty mu wypraszaj u Boga przyjęcie pokuty i skrócenie kary.
Ty módl się i dzisiaj do Króla wieków i Władcy narodów: Przepuść, Panie,
przepuść ludowi mojemu. A wzajem odbieraj od wszystkich jego synów i córek
cześć, uległość i miłość; niech Imię Twoje jaśnieje na wieżycach naszych
miast i wiosek, na szczytach naszych gór, na falach naszych rzek, na wszystkich
domach i na wszystkich sercach polskich. Amen!
Bp Józef Sebastian Pelczar
Księga Pamiątkowa
Mariańska ku czci pięćdziesięciolecia ogłoszenia Dogmatu
o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Wydana staraniem
Sodalicji Mariańskich. Wstęp. Sprawozdanie z I. Polskiego Kongresu Mariańskiego
odbytego we Lwowie w dn. 28-30 września R. P. 1904.
Lwów – Warszawa 1905, ss. 55-67.
(Pisownię nieznacznie uwspółcześniono).
Przypisy:
(*) Kazanie
wygłoszone 28 września 1904 r. w katedrze lwowskiej po uroczystej Mszy
świętej (tuż przed otwarciem Kongresu Maryjnego); tytuł od red. Ultra
montes.
(1) O. Wacław Nowakowski,
kapucyn, w dziele: O obrazach w Polsce Przenajświętszej Matki Bożej.
Kraków 1902.
(2) Ekkl. XXIV, 24-25.
(3) Przyp. VIII, 35.