Strony

poniedziałek, 13 lipca 2015

MSZA ŚWIĘTA


Msza św.     Msza św. jest bezkrwawem powtórzeniem męki i śmierci Pana Jezusa na krzyżu. Jest to Wielki Piątek, ponawiający się w biegu wieków. Przez nią spływają na nas w większej obfitości owoce Odkupienia, ona jest ośrodkiem całej naszej religji.

Św. Jan Chryzostom zapewnia, że tyle znaczy jedna Msza święta, ile śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu.

Msza święta jest najważniejszem nabożeństwem i powinniśmy na niej bywać w miarę możności codziennie, ponieważ jest źródłem największych łask.

Godnymi politowania są chrześcijanie, którzy nie uczęszczają na Mszę św. choćby tylko w niedziele i święta, którzy ją opuszczają z lada błahego powodu, którzy nawet podczas konsekracji i Podniesienia nie zginają kolan, by ukorzyć się przed nieskończonym Majestatem Boga.

Dla ożywienia wiary w tę Tajemnicę nieskończonej Miłości Serca Jezusa ku nam warto przytoczyć to, co opowiada wielki apostoł czci Najśw. Serca Jezusowego O. Mateo Crawley:

Pewnego razu odprawiałem Mszę św. w prywatnej kaplicy.

Członkowie rodziny zaprosili na Mszę św. jednego ze swoich znajomych, bezbożnika, który nigdy dotąd nie przestąpił progu kościoła.

Ubrany w szaty liturgiczne wychodzę do ołtarza i widzę przed sobą człowieka, który stoi wyprostowany z założonemi rękoma pomiędzy dwoma panami klęczącymi pobożnie przed ołtarzem… Widok z Kalwarji, tylko odwrócony… Tam Jezus pomiędzy dwoma łotrami, a tu łotr pomiędzy dwoma dobremi duszami.

Rozpoczynam Najśw. Ofiarę, a bezbożnik – jak gdyby na drwiny – ciągle stoi.

W chwili konsekracji, ku wielkiemu zdumieniu obecnych, nagle pada na kolana, jak gdyby przygnieciony jakąś nadludzką siłą i wpatruje się uporczywie w ołtarz, a z oczu jego spływają strumieniem łzy…

Co się stało?…

Po Mszy św. pyta, czy może przyjść do mnie, ponieważ pragnie ze mną pomówić.

– Ojcze! – pyta – co Ojciec robił w tej sali?

– Co robiłem? Odprawiałem Mszę św.

– Co to jest Msza?

– Przepraszam, czy pan jest wierzący?

– Nie, w nic nie wierzę.

– Widzi pan. Człowiek zgrzeszył i Bóg dla naprawienia i by umożliwić mu uzyskanie przebaczenia zesłał na ziemię Swego Boskiego Syna, który głosił Swoją naukę, potwierdzając ją największemi cudami, a potem został schwytany przez swoich wrogów i powieszony na krzyżu, na którym umarł wśród najstraszniejszych cierpień i katuszy.

– Ale co to wszystkiego ma wspólnego ze Mszą?

– To wszystko jest właśnie Msza św., nic innego: odnowienie ofiary dokonanej na krzyżu dla naszego zbawienia.

Bezbożnik patrzył na mnie jak odurzony.

– A więc proszę mi powiedzieć: Kto był Ten, który przyszedł na miejsce Ojca?

– Nie rozumiem pana.

W pewnej chwili gdy zadzwoniono dzwonki (podczas konsekracji i podniesienia), Ojciec zniknął, a na jego miejsce przyszedł jakiś Pan, o majestatycznym wyglądzie… Był smutny, bardzo smutny i cały okryty ranami… Ręce miał rozłożone, a z Jego dłoni zranionych płynęła krew, spływając kroplami do tego… do tego… naczyńka metalowego, które stało na ołtarzu…

– Do kielicha?

Tak, do kielicha. Nigdy nie widziałem rzewniejszego i bardziej wzruszającego widoku. Drżałem cały. – Po pewnym czasie (przy Komunji kapłana) Pan ten zniknął i Ojciec znów powrócił na swoje miejsce. Niech mi Ojciec powie, kto to był?

– To był Jezus… Jezus… ubiczowany przez swoich wrogów… Jezus cierniem ukoronowany… cały ranami okryty i broczący krwią… Jezus przybity na drzewie krzyża… ten Jezus, który umarł dla naszego zbawienia… ten Jezus, który chce panu udzielić przebaczenia i dać mu Swoją miłość…

Biedny grzesznik, nawrócony przez ten wielki cud, upadł do nóg sługi Bożego i w krwi Baranka, który gładzi grzechy świata, oczyścił duszę swoją…

Rycerz Niepokalanej, rok XIV, lipiec 1935, Nr. 7 (163), str. 196-198.

Za: https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2015/07/13/msza-swieta/#more-639