Strony

sobota, 4 lipca 2015

PODZIĘKOWANIA (FRAGMENTY)

rycerz_niepokalanejZANIEMYŚL, we wrześniu 1935 r.

     W roku 1934 chorowałam dość długo. Jeden lekarz leczył mnie na żołądek, inny na serce, jeszcze inny na nadmiar kwasów żołądkowych. Wszystkie leki zawodziły. Dopiero w Poznaniu lekarz specjalista stwierdził przez prześwietlenie, że mam ropne zapalenie woreczka żołądkowego. Na operację było już za późno. Nie tracąc nadziei poleciłam się opiece Najśw. Marji Panny, sprowadziłam wodę z Lurd i Cudowny Medalik. Ataki przychodziły co 5-8 dni, ostatni z nich był tak silny, iż sądziłam, że wkrótce umrę. Przywołany lekarz orzekł, że niema lekarstwa, któreby utrzymało mnie przy życiu, jedynie Bóg może pomóc. Dnia 29 listopada, w 1-wszy dzień nowenny do Matki B. Niepokalanej atak mnie osłabił, iż straciłam nadzieję, czy jeszcze z łóżka powstanę. Przygotowałam się na śmierć. Mimo to prosiłam gorąco Matkę Najśw. o uzdrowienie. 8 grudnia na moją intencję odprawiono Mszę św., a 16 tegoż miesiąca byłam już sama w kościele. Dziś czuję się zdrową, za co składam najserdeczniejsze podziękowanie Najsł. Sercu Jezusowemu i Matce Najśw., prosząc o opiekę dla mnie i całej rodziny mojej na dalsze dni życia naszego.

Niegodna acz wdzięczna służebnica Panny Marji, Franciszka Grabiak

Wiarygodność powyższego potwierdzam: podpis lekarza nieczytelny.
Odnośną osobę dysponowałem na śmierć i stwierdzam prawdziwość powyższego: ks. B. Zaugban


BYDGOSZCZ, we wrześniu 1935 r.

Po przebytej chorobie płucnej podupadłam bardzo poważnie na zdrowiu. W maju b. r. bóle wewnętrzne dokuczały mi niezmiernie. W tymże czasie porodziłam dziecko. Wkrótce gorączka zaczęła wzrastać, stan zdrowia z dnia na dzień pogarszał się. Trzykrotny krwotok zupełnie wyczerpał mię, nie było więc już dalszej nadziei utrzymania mnie przy życiu. Wezwany lekarz wątpił w moje wyzdrowienie, oświadczając, że lada chwila nastąpi agonja, a ludzka wiedza już nic nie pomoże, jedynie cud może mię uratować. Nie tracąc nadziei, pełna ufności w orędownictwo Niepokalanej,

do Niej udałam się z prośbą o pomoc, przyrzekając w razie wyzdrowienia ogłosić ten fakt w „Rycerzu Niepokalanej”. Mimo, że przyjęłam Ostatnie Sakramenta św. na moją intencję odprawiono Mszę św., poczem użyłam wody z Lurd. Od tej chwili czułam się znacznie lepiej, gorączka minęła i wkrótce mogłam opuścić łoże boleści. Wywiązując się z uczynionych przyrzeczeń, podaję to do wiadomości i proszę Matkę Najśw. o dalszą opiekę nade mną i moją rodziną.

Franciszka Gill z mężem i dziećmi.

L. S. Powyższe zgadza się z prawdą: ks. Mnietowski.
L. S. Opis chorej jest zgodny z prawdą: dr. K. F.

KARWINA (Czechosłowacja), we wrześniu 1935 r.

Zadrasnąłem się w nosie, w następstwie czego wywiązała się ciężka choroba – róża. Nos, oczy, wargi i twarz cała obrzękły strasznie. Temperatura dochodziła do 40 stopni. Nie przyjmowałem żadnych pokarmów, serce coraz słabiej pracowało, toteż prosiłem o księdza, licząc się poważnie z możliwością nastania katastrofy. Poleciłem się opiece Najśw. Serca P. J. i Matki Niepokalanej, zdałem się na Wolę Bożą, powtarzając słowa „niech się dzieje Twa Wola, Panie”. W stanie beznadziejnym zawieziono mnie do szpitala, gdzie przeszło 8 dni pozostawałem nieprzytomny pomiędzy życiem i śmiercią. Wszyscy trzej lekarze małe tylko robili nadzieje powrotu do życia. Gdy dowiedzieli się o tem znajomi i przyjaciele, zwrócili się z prośbą do Najśw. Serca Jezusowego za pośrednictwem Niepokalanej. Odprawiono w mej intencji Mszę św., ofiarowano Komunję św. I Bóg miłosierny w Swej dobroci za przyczyną Niepokalanej Marji wysłuchał tych próśb. Oto siostra moja otrzymawszy zamówioną w Niepokalanowie wodę z Lurd, przyniosła ją do szpitala, z której łyżeczkę wsączono mi powoli do ust. W kilka godzin później gorączka ustąpiła, odzyskałem pamięć i zacząłem przyjmować pokarm. Wszyscy, którzy mnie w czasie choroby widzieli, uznają to za oczywisty cud. Dziś, kiedy po 6-ciu tygodniach przebytych w szpitalu wracam do zdrowia, składam publiczne podziękowanie Najśw. Sercu P. Jezusa i Matce Niepokalanej za darowanie mi życia, prosząc pokornie o dalszą opiekę dla mej rodziny. Dziękuję również za wyzdrowienie mego synka i wiele innych łask i dobrodziejstw.

Bura Alojzy, fryzjer

Prosząc o umieszczenie, stwierdzam zgodność powyższego z prawdą.
L. S. Karwina 18 września 1935 r. Ks. Wałoszek

CZĘSTOCHOWA, dnia 12 września 1935 r.

W marcu b. r. zachorowałem bardzo poważnie na zapalenie nerwów u kończyn. Lekarze zwątpili w moje wyzdrowienie. Groziło mi kalectwo, a w najlepszym razie bardzo uciążliwa i długotrwała pełna komplikacji kuracja. Pozostała mi jednak Lekarka Niebieska, Która nikogo nie zawiodła, Lekarka biednych i cierpiących. Do Niej udałem się o pomoc. W gorących modlitwach błagałem Ją, by wyjednała mi łaskę zdrowia. – Niepokalana wysłuchała mych próśb. Kuracja, która miała trwać dość długo, a wynik jej był niepewny, skończyła się już po trzech miesiącach. W szybkim tempie powróciłem do zdrowia. Dziękuję Niebieskiej Pani za uzdrowienie i pragnę, by wszyscy nieuleczalnie chorzy do Niej się udawali z prośbą o opiekę, a znajdą to, czego pragną.

Tadeusz Langier

Zaświadczam, że p. Langier Tadeusz z Kamienicy Polskiej cierpiał na t. zw. Zapalenie wielonerwowe. Stan był ciężki. Groziła mu utrata władzy w nogach. Po kuracji trzechmiesięcznej nastąpiła poprawa. Obecnie zupełnie jest zdrowy. Objawy choroby nie pozostawiły śladu.
Dr. med. Stanisław Piltz

ZIMNA WODA, dnia 21 września 1935 r.

Córka moja chorowała w maju na grypę. Zaziębiwszy się po tej chorobie, dostała zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych z komplikacjami: zapaleniem stawów, nerek, gruczołów ucha i opłucnej. Lekarze nie robili żadnej nadziei i sami powiedzieli, że tylko cud może ją uzdrowić. Walczyła ze śmiercią cały miesiąc, a przeszło trzy miesiące trwała choroba. Modliliśmy się wszyscy do Matki Boskiej Niepokalanej i czcig. O. Wenantego, prosząc, by raczyli pośpieszyć z pomocą. Chora przyjęła Ostatnie Sakramenta św. Dopiero po użyciu wody z Lurd nastąpiło polepszenie. Pełni wdzięczności i czci dziękujemy Matce Najśw. za tę tak wielką łaskę i polecamy się nadal Jej opiece.

Wacław i Adrjanna Wrześniowscy.

Stwierdzam prawdziwość powyższych danych. Byłem sam świadkiem specjalnej opieki Bożej nad chorą, gdy już lekarze stracili wszelkie nadzieje utrzymania chorej przy życiu, Boska moc ją uzdrowiła.
L. S. ks. Włodzimierz Cieński, prob.

NOWA WIEŚ, dnia 26 września 1935 r.

Przeszło dwa lata chorowałam na gruźlicę płuc i jelit. Wszelkie środki lecznicze okazały się bezskuteczne. Choroba stale rozwijała się, lekarz już mi oświadczył, że niema nadziei wyleczenia zwykłemi środkami. Zostawiona sama sobie, nie tracąc ufności w przemożną opiekę Matki Najśw., udałam się do Niej z gorącą prośbą o pomoc. Gdy już byłam przygotowana na drogę wieczności, po przyjęciu Sakramentów św. z gorącą wiarą napiłam się wody z Lurd. Potem zasnęłam. Po obudzeniu się uczułam błogi spokój; boleści, które mi przedtem dokuczały, znikły zupełnie. Od tego czasu nastąpił powrót do zdrowia, nabierałam powoli sił, a dziś pracuję już normalnie. W dowód wdzięczności, składam Matce Najśw. publiczne podziękowanie za otrzymane zdrowie, również proszę Ją o dalszą opiekę.
Przyjm, Marjo, i ode mnie tę maleńką ofiarę. Niech Imię Twoje, o Marjo, słynie po wszystkie wieki, niech dobroć Twoją i miłosierdzie poznają wszystkie dusze!

Janina Stępień

Janinę Stępień w ciągu trzech lat zaopatrywałem wielokrotnie Sakramentami ŚŚ. na łożu boleści. Była beznadziejnie chorą. Dziś przybyła o własnych siłach podziękować Bogu za wrócone zdrowie.
Ks. Jasik
Janina Stępień z Nowej Wsi leczyła się przez dwa lata spowodu rozpadowej gruźlicy płuc i jelit. Stan jej przez przeciąg jednego roku był beznadziejny. Obecnie nastąpiło zabliźnienie i powrót do sił.
Dr. I. Zimniak

GRODNO, dnia 3 października 1935 r.

Cztery lata temu zachorowałam na stopniowy bezwład nóg. Po energicznej kuracji – poprawy żadnej nie było, przeciwnie, coraz gorzej się czułam. Z każdym dniem ubywało mi sił w nogach, a po pewnym czasie nastąpił zupełny bezwład. Stan mego zdrowia był beznadziejny. Wówczas zwróciłam się z prośbą do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, do św. Teresy od Dz. Jezus i do bł. Katarzyny Laboure. Modlitwy moje zostały wysłuchane. Matka Najśw. ulitowała się nade mną. W szpitalu Dzieciątka Jezus w Warszawie leczenie przy pomocy tej Niebieskiej Lekarki wydało dobre wyniki. Nogi, które dotąd były niezdolne do ruchu, odzyskały dawną władzę i dzisiaj są już zupełnie zdrowe. Za opiekę w ciągu całego mego życia i pomoc w tej chorobie składam Matce Boskiej oraz św. Teresie od Dz. Jezus i bł. Katarzynie publiczne podziękowanie i błagam o dalszą Ich opiekę.

Niegodna sługa Marji, Marja Dolińska

Prawdziwość wyżej przytoczonych faktów, dotyczących cierpienia p. Marji Dolińskiej – stwierdzam.
L. S. Dr. Władysław Kalenkiewicz
Wszystko tak, jak p. Dolińska pisze: ks. Wiktor Potrzebski

Rycerz Niepokalanej, rok XIV, grudzień 1935, Nr 12 (168), str. 379-383.

Za: https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2015/06/29/podziekowania-fragmenty/#more-596