ZANIEMYŚL, we wrześniu 1935 r.
BYDGOSZCZ, we wrześniu 1935 r.
KARWINA (Czechosłowacja), we wrześniu 1935 r.
NOWA WIEŚ, dnia 26 września 1935 r.
GRODNO, dnia 3 października 1935 r.
W roku 1934 chorowałam dość długo. Jeden lekarz leczył mnie na żołądek,
inny na serce, jeszcze inny na nadmiar kwasów żołądkowych. Wszystkie
leki zawodziły. Dopiero w Poznaniu lekarz specjalista stwierdził przez
prześwietlenie, że mam ropne zapalenie woreczka żołądkowego. Na operację
było już za późno. Nie tracąc nadziei poleciłam się opiece Najśw. Marji
Panny, sprowadziłam wodę z Lurd i Cudowny Medalik. Ataki przychodziły
co 5-8 dni, ostatni z nich był tak silny, iż sądziłam, że wkrótce umrę.
Przywołany lekarz orzekł, że niema lekarstwa, któreby utrzymało mnie
przy życiu, jedynie Bóg może pomóc. Dnia 29 listopada, w 1-wszy dzień
nowenny do Matki B. Niepokalanej atak mnie osłabił, iż straciłam
nadzieję, czy jeszcze z łóżka powstanę. Przygotowałam się na śmierć.
Mimo to prosiłam gorąco Matkę Najśw. o uzdrowienie. 8 grudnia na moją
intencję odprawiono Mszę św., a 16 tegoż miesiąca byłam już sama w
kościele. Dziś czuję się zdrową, za co składam najserdeczniejsze
podziękowanie Najsł. Sercu Jezusowemu i Matce Najśw., prosząc o opiekę
dla mnie i całej rodziny mojej na dalsze dni życia naszego.
Niegodna acz wdzięczna służebnica Panny Marji, Franciszka Grabiak
Wiarygodność powyższego potwierdzam: podpis lekarza nieczytelny.
Odnośną osobę dysponowałem na śmierć i stwierdzam prawdziwość powyższego: ks. B. Zaugban
Odnośną osobę dysponowałem na śmierć i stwierdzam prawdziwość powyższego: ks. B. Zaugban
BYDGOSZCZ, we wrześniu 1935 r.
Po przebytej chorobie płucnej podupadłam bardzo poważnie na zdrowiu. W
maju b. r. bóle wewnętrzne dokuczały mi niezmiernie. W tymże czasie
porodziłam dziecko. Wkrótce gorączka zaczęła wzrastać, stan zdrowia z
dnia na dzień pogarszał się. Trzykrotny krwotok zupełnie wyczerpał mię,
nie było więc już dalszej nadziei utrzymania mnie przy życiu. Wezwany
lekarz wątpił w moje wyzdrowienie, oświadczając, że lada chwila nastąpi
agonja, a ludzka wiedza już nic nie pomoże, jedynie cud może mię
uratować. Nie tracąc nadziei, pełna ufności w orędownictwo Niepokalanej,
do Niej udałam się z prośbą o pomoc, przyrzekając w razie
wyzdrowienia ogłosić ten fakt w „Rycerzu Niepokalanej”. Mimo, że
przyjęłam Ostatnie Sakramenta św. na moją intencję odprawiono Mszę św.,
poczem użyłam wody z Lurd. Od tej chwili czułam się znacznie lepiej,
gorączka minęła i wkrótce mogłam opuścić łoże boleści. Wywiązując się z
uczynionych przyrzeczeń, podaję to do wiadomości i proszę Matkę Najśw. o
dalszą opiekę nade mną i moją rodziną.
Franciszka Gill z mężem i dziećmi.
L. S. Powyższe zgadza się z prawdą: ks. Mnietowski.
L. S. Opis chorej jest zgodny z prawdą: dr. K. F.
L. S. Opis chorej jest zgodny z prawdą: dr. K. F.
Zadrasnąłem się w nosie, w następstwie czego wywiązała się ciężka
choroba – róża. Nos, oczy, wargi i twarz cała obrzękły strasznie.
Temperatura dochodziła do 40 stopni. Nie przyjmowałem żadnych pokarmów,
serce coraz słabiej pracowało, toteż prosiłem o księdza, licząc się
poważnie z możliwością nastania katastrofy. Poleciłem się opiece Najśw.
Serca P. J. i Matki Niepokalanej, zdałem się na Wolę Bożą, powtarzając
słowa „niech się dzieje Twa Wola, Panie”. W stanie beznadziejnym
zawieziono mnie do szpitala, gdzie przeszło 8 dni pozostawałem
nieprzytomny pomiędzy życiem i śmiercią. Wszyscy trzej lekarze małe
tylko robili nadzieje powrotu do życia. Gdy dowiedzieli się o tem
znajomi i przyjaciele, zwrócili się z prośbą do Najśw. Serca Jezusowego
za pośrednictwem Niepokalanej. Odprawiono w mej intencji Mszę św.,
ofiarowano Komunję św. I Bóg miłosierny w Swej dobroci za przyczyną
Niepokalanej Marji wysłuchał tych próśb. Oto siostra moja otrzymawszy
zamówioną w Niepokalanowie wodę z Lurd, przyniosła ją do szpitala, z
której łyżeczkę wsączono mi powoli do ust. W kilka godzin później
gorączka ustąpiła, odzyskałem pamięć i zacząłem przyjmować pokarm.
Wszyscy, którzy mnie w czasie choroby widzieli, uznają to za oczywisty
cud. Dziś, kiedy po 6-ciu tygodniach przebytych w szpitalu wracam do
zdrowia, składam publiczne podziękowanie Najśw. Sercu P. Jezusa i Matce
Niepokalanej za darowanie mi życia, prosząc pokornie o dalszą opiekę dla
mej rodziny. Dziękuję również za wyzdrowienie mego synka i wiele innych
łask i dobrodziejstw.
Bura Alojzy, fryzjer
Prosząc o umieszczenie, stwierdzam zgodność powyższego z prawdą.
L. S. Karwina 18 września 1935 r. Ks. Wałoszek
L. S. Karwina 18 września 1935 r. Ks. Wałoszek
CZĘSTOCHOWA, dnia 12 września 1935 r.
W marcu b. r. zachorowałem bardzo poważnie na zapalenie nerwów u
kończyn. Lekarze zwątpili w moje wyzdrowienie. Groziło mi kalectwo, a w
najlepszym razie bardzo uciążliwa i długotrwała pełna komplikacji
kuracja. Pozostała mi jednak Lekarka Niebieska, Która nikogo nie
zawiodła, Lekarka biednych i cierpiących. Do Niej udałem się o pomoc. W
gorących modlitwach błagałem Ją, by wyjednała mi łaskę zdrowia. –
Niepokalana wysłuchała mych próśb. Kuracja, która miała trwać dość
długo, a wynik jej był niepewny, skończyła się już po trzech miesiącach.
W szybkim tempie powróciłem do zdrowia. Dziękuję Niebieskiej Pani za
uzdrowienie i pragnę, by wszyscy nieuleczalnie chorzy do Niej się
udawali z prośbą o opiekę, a znajdą to, czego pragną.
Tadeusz Langier
Zaświadczam, że p. Langier Tadeusz z Kamienicy Polskiej cierpiał na
t. zw. Zapalenie wielonerwowe. Stan był ciężki. Groziła mu utrata władzy
w nogach. Po kuracji trzechmiesięcznej nastąpiła poprawa. Obecnie
zupełnie jest zdrowy. Objawy choroby nie pozostawiły śladu.
Dr. med. Stanisław Piltz
Dr. med. Stanisław Piltz
ZIMNA WODA, dnia 21 września 1935 r.
Córka moja chorowała w maju na grypę. Zaziębiwszy się po tej chorobie,
dostała zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych z komplikacjami: zapaleniem
stawów, nerek, gruczołów ucha i opłucnej. Lekarze nie robili żadnej
nadziei i sami powiedzieli, że tylko cud może ją uzdrowić. Walczyła ze
śmiercią cały miesiąc, a przeszło trzy miesiące trwała choroba.
Modliliśmy się wszyscy do Matki Boskiej Niepokalanej i czcig. O.
Wenantego, prosząc, by raczyli pośpieszyć z pomocą. Chora przyjęła
Ostatnie Sakramenta św. Dopiero po użyciu wody z Lurd nastąpiło
polepszenie. Pełni wdzięczności i czci dziękujemy Matce Najśw. za tę tak
wielką łaskę i polecamy się nadal Jej opiece.
Wacław i Adrjanna Wrześniowscy.
Stwierdzam prawdziwość powyższych danych. Byłem sam świadkiem
specjalnej opieki Bożej nad chorą, gdy już lekarze stracili wszelkie
nadzieje utrzymania chorej przy życiu, Boska moc ją uzdrowiła.
L. S. ks. Włodzimierz Cieński, prob.
L. S. ks. Włodzimierz Cieński, prob.
Przeszło dwa lata chorowałam na gruźlicę płuc i jelit. Wszelkie środki
lecznicze okazały się bezskuteczne. Choroba stale rozwijała się, lekarz
już mi oświadczył, że niema nadziei wyleczenia zwykłemi środkami.
Zostawiona sama sobie, nie tracąc ufności w przemożną opiekę Matki
Najśw., udałam się do Niej z gorącą prośbą o pomoc. Gdy już byłam
przygotowana na drogę wieczności, po przyjęciu Sakramentów św. z gorącą
wiarą napiłam się wody z Lurd. Potem zasnęłam. Po obudzeniu się uczułam
błogi spokój; boleści, które mi przedtem dokuczały, znikły zupełnie. Od
tego czasu nastąpił powrót do zdrowia, nabierałam powoli sił, a dziś
pracuję już normalnie. W dowód wdzięczności, składam Matce Najśw.
publiczne podziękowanie za otrzymane zdrowie, również proszę Ją o dalszą
opiekę.
Przyjm, Marjo, i ode mnie tę maleńką ofiarę. Niech Imię Twoje, o Marjo,
słynie po wszystkie wieki, niech dobroć Twoją i miłosierdzie poznają
wszystkie dusze!
Janina Stępień
Janinę Stępień w ciągu trzech lat zaopatrywałem wielokrotnie
Sakramentami ŚŚ. na łożu boleści. Była beznadziejnie chorą. Dziś
przybyła o własnych siłach podziękować Bogu za wrócone zdrowie.
Ks. Jasik
Janina Stępień z Nowej Wsi leczyła się przez dwa lata spowodu rozpadowej gruźlicy płuc i jelit. Stan jej przez przeciąg jednego roku był beznadziejny. Obecnie nastąpiło zabliźnienie i powrót do sił.
Dr. I. Zimniak
Ks. Jasik
Janina Stępień z Nowej Wsi leczyła się przez dwa lata spowodu rozpadowej gruźlicy płuc i jelit. Stan jej przez przeciąg jednego roku był beznadziejny. Obecnie nastąpiło zabliźnienie i powrót do sił.
Dr. I. Zimniak
Cztery lata temu zachorowałam na stopniowy bezwład nóg. Po energicznej
kuracji – poprawy żadnej nie było, przeciwnie, coraz gorzej się czułam. Z
każdym dniem ubywało mi sił w nogach, a po pewnym czasie nastąpił
zupełny bezwład. Stan mego zdrowia był beznadziejny. Wówczas zwróciłam
się z prośbą do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, do św. Teresy od Dz.
Jezus i do bł. Katarzyny Laboure. Modlitwy moje zostały wysłuchane.
Matka Najśw. ulitowała się nade mną. W szpitalu Dzieciątka Jezus w
Warszawie leczenie przy pomocy tej Niebieskiej Lekarki wydało dobre
wyniki. Nogi, które dotąd były niezdolne do ruchu, odzyskały dawną
władzę i dzisiaj są już zupełnie zdrowe. Za opiekę w ciągu całego mego
życia i pomoc w tej chorobie składam Matce Boskiej oraz św. Teresie od
Dz. Jezus i bł. Katarzynie publiczne podziękowanie i błagam o dalszą Ich
opiekę.
Niegodna sługa Marji, Marja Dolińska
Prawdziwość wyżej przytoczonych faktów, dotyczących cierpienia p. Marji Dolińskiej – stwierdzam.
L. S. Dr. Władysław Kalenkiewicz
Wszystko tak, jak p. Dolińska pisze: ks. Wiktor Potrzebski
L. S. Dr. Władysław Kalenkiewicz
Wszystko tak, jak p. Dolińska pisze: ks. Wiktor Potrzebski
Rycerz Niepokalanej, rok XIV, grudzień 1935, Nr 12 (168), str. 379-383.
Za: https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2015/06/29/podziekowania-fragmenty/#more-596