Do najważniejszych świąt Rzymu należą poza
uroczystościami książąt apostołów Piotra i Pawła,
dni najmężniejszych męczenników Wawrzyńca i
Sebastiana, i najsławniejszych dziewic Cecylii i
Agnieszki. Rycerski charakter Sebastiana wykazuje kilka
rysów, które spotykamy także u wielkiego archidiakona
Wawrzyńca. Obaj, jeden przy ołtarzu Pańskim, drugi w
świecie, urągali z wyjątkowym męstwem katuszom i
śmierci. Wawrzyniec, nawpół upieczony, drwi z
okrutnego tyrana, wzywając go, by teraz obrócił go na
drugą stronę... Zaledwie zabliźniły się rany po
strzałach, które poszarpały ciało Sebastiana, już
zdąża do Dioklecjana i żąda nowego męczeństwa.
Zajmijmy
się Sebastianem, jednym z najsławniejszych
męczenników wszystkich czasów. Według oryginalnych
aktów św. Sebastiana, urodził się on w Narbonne i
wychowywał się w Mediolanie. Wstąpił jako
chrześcijanin do wojska, nie z sympatii do rzemiosła
wojennego, lecz aby nieść pomoc braciom podczas
prześladowania. Wyobraźmy sobie młodego człowieka,
który zrywa węzły, jakie łączą go z miastem
rodzinnym, jedynie dlatego, bo tam niedość silnie
szaleje burza prześladowań, podczas gdy w Rzymie sroży
się z całą siłą. Lęka się o stałość
chrześcijan, ale wie równocześnie, że dzielni
szermierze Chrystusa, przybrani w płaszcz wojskowy
żołnierzy cezara, potrafią wejść do więzienia, by
podtrzymać zapał i odwagę wyznawców. Za takimi
czynami tęskni także serce Sebastiana, aż nadejdzie
dzień, w którym i on zdobędzie palmę męczeństwa.
Tak krzepi tych, których łzy bliskich zachwiały; nawet
stróżowie więzienni, polegając na jego wierze i
ufności w Boga, wybierają męczeństwo, a pewien
urzędnik rzymski prosi o pouczenie we wierze
Chrystusowej.
Sebastian, którego wiara chrześcijańska zawsze
jeszcze była ukryta, cieszył się wielkimi względami
cesarza Dioklecjana; w dowód łaski zamianował go
cesarz naczelnikiem kohorty pretoriańskiej.
Większa część przyjaciół świętego już przed
nim poniosła śmierć męczeńską. Nadszedł więc
czas, kiedy Sebastian sam, zachęciwszy przedtem wielu do
wytrwania, wyznał otwarcie, że jest chrześcijaninem.
Skutkiem tego popadł w niełaskę cesarza, ale Sebastian
więcej cenił łaskę Króla niebieskiego; Jemu to w
płaszczu i hełmie żołnierskim wyłącznie służył.
Wyrok śmierci mieli na nim wykonać strzelcy
mauretańscy, którzy, przeszywszy go wielu strzałami,
pozostawili go na miejscu męki, sądząc, że nie żyje.
Pewna chrześcijanka, Irena, która, pragnąc go
pochować, zauważyła, że żyje, zaniosła go przy
pomocy swych służebnic do domu swego, gdzie powrócił
do zdrowia. Chrześcijanie prosili go, aby teraz się
ukrył, ale nieulękniony bohater pokazał się
publicznie Dioklecjanowi, który kazał go w pałacu
cesarskim zachłostać na śmierć. Zwłoki jego wrzucono
do kloaki. On jednak ukazał się chrześcijance Lucynie,
wskazał jej miejsce, gdzie znajduje się jego ciało, i
polecił pochować je w katakumbach. Tak też uczyniła i
pozostała przy jego grobie przez trzydzieści dni.
Poza murami wiecznego miasta, przy via Appia, wznosi
się dzisiaj majestatycznie odosobniona bazylika św.
Sebastiana, jeden z siedmiu głównych kościołów
Rzymu. Jej straży są powierzone zwłoki pobożnego
męczennika i papieża Fabiana; lecz główna część
tej świątyni należy się dostojnemu wodzowi gwardii
cesarskiej, który jako wierny sługa pragnął spocząć
tutaj, w pobliżu tej studni, gdzie przez kilka lat
złożone były ciała śś. apostołów Piotra i Pawła,
aby ustrzec je przed prześladowcami i uchronić przed
zbezczeszczeniem.
Św. Sebastian jest patronem przeciw chorobom
zakaźnym, przede wszystkim przeciw strasznej dżumie.
Paweł diakon opowiada, że w roku 680 szalała w Rzymie
owa zabójcza choroba, ustała jednak, gdy wskutek
objawienia Bożego wystawiono w kościele św. Piotra w
Okowach ołtarz na cześć św. Sebastiana. To jest,
zdaje się, pierwszy historyczny dokument na
potwierdzenie czci, jaką oddawano świętemu, jako
patronowi przeciw chorobom zakaźnym. W owym kościele
znajdował się, przynajmniej za czasów rzymskiego
historyka kościelnego Baronjusza, urodzonego w roku
1538, stary obraz św. Sebastiana, przedstawiający
świętego jako czcigodnego starca, w przeciwieństwie do
późniejszego, nam znanego pojęcia, według którego
ukazuje się nam jako mężczyzna w sile wieku i pełen
zapału dla wiary.
Do większego jeszcze wzrostu czci św. Sebastiana
jako patrona przeciw chorobom zakaźnym przyczynił się
św. Karol Boromeusz, arcybiskup Mediolanu. W lecie roku
1575 srożyła się w Mediolanie wyjątkowo zjadliwa
dżuma, która w przeciągu dziewięciu miesięcy, od 31
lipca roku 1575 do 1 maja 1576 pochłonęła w Mediolanie
i okolicy nie mniej niż 25.000 ofiar. Święty
arcypasterz wraz z powierzoną sobie trzódką, dla
której dobra doczesnego i wiecznego żył i pracował,
modlił się, pościł, odprawiał publiczne procesje
błagalne, ale ciężkie doświadczenie Boże nie
ustawało. Razu pewnego przyszła świętemu myśl, by
świętego Sebastiana uczcić publicznie i uroczyście.
Przypomniał drogiemu ludowi zdarzenie w Rzymie z roku
680 i zaproponował złożenie następującego ślubu na
cześć św. Sebastiana:
- Jego rozpadający się kościół w Mediolanie ma
być zupełnie odrestaurowany i codziennie ma
się tam odprawiać Msza święta.
- W przeddzień uroczystości św. Sebastiana mają
wszyscy ściśle pościć, w święto samo zaś
ma się odprawić procesja do jego kościoła,
gdzie powinno się odbyć uroczyste
nabożeństwo.
- Także w rocznicę tego ślubu (10 października) ma wyruszyć procesja do kościoła św. Sebastiana, by w ten sposób utrzymać pamięć ślubowania.
Oświecony duchem Bożym, ogłosił święty
arcybiskup w święto Bożego Narodzenia tego roku, że
dżuma przed Nowym Rokiem jeszcze ustanie. I tak się
też stało. Potęga prośby i cudowna obrona świętego
objawiła się tutaj najwyraźniej.
Jak rozpowszechnione jest nabożeństwo do wielkiego
męczennika, dowodzi mnóstwo świątyń, poświęconych
jego czci. Do tego dochodzi jeszcze wiele kościołów,
które, lubo niepoświęcone św. Sebastianowi, jednak
posiadają ołtarz pod jego wezwaniem. W końcu musimy
przypomnieć, że nasz święty męczennik jest także
jednym z czternastu orędowników w nieszczęściu. O
oddawanej mu czci świadczą liczne bractwa, założone
pod jego wezwaniem, uroczyste nabożeństwa, jak
również ogólne obchodzenie jego święta. Te
świadectwa są wymownym dowodem wdzięczności za
opiekę, jaką lud chrześcijański zawdzięcza św.
Sebastianowi, są dowodem wielkiej ufności w cudowną
moc, której i w przyszłości spodziewa się od Boga za
jego przemożną przyczyną. "Przedziwny Bóg w
świętych swoich".
Rok Boży w liturgii i
tradycji Kościoła świętego, Katowice 1931 r.