7. Wzruszające opowiadanie
Razu pewnego spotkałem inwalidę, którego Szkaplerz cudownym sposobem uratował w czasie wojny światowej. Był wzięty do niewoli rosyjskiej. Ów człowiek rozmawiał ze mną o wierze z takim zapałem, z taką siłą,
że pomyślałem: "O Boże! Z taką wiarą mógłby góry przenosić!" To wszystko jest dziełem Marii.
Jak mógł wierzyć tak głęboko! W jaki sposób posiadł taką wiarę - zapytałem go mimo woli.
Odpowiedział: "nosiłem Szkaplerz św. Ilekroć myłem się rano, a
koledzy spostrzegali na mojej obnażonej szyi Szkaplerz, zawsze mnie
wyśmiewali. O, ile musiałem wycierpieć z tego powodu drwin i wyzwisk
współtowarzyszy , a zwłaszcza od jednego z dowódców naszego oddziału,
którego wrogich spojrzeń i uśmiechów szyderczych nigdy zapomnieć nie
mogę! Pewnego razu odezwał się do mnie z na pół tajoną ironią: wy
wierzycie, że was Szkaplerz uratuje?!
W dwa dni później został rozszarpany przez granat, ja zaś jestem w ojczyźnie szczęśliwym ojcem rodziny.
- Wierzyłem w nadprzyrodzoną moc Szkaplerza, wierzyłem, ze Maria może
mnie uratować. Kochałem Ją, jak dziecię matkę, przyciskałem do serca
Szkaplerz św. bo wiedziałem, ze Maria nie zostawi mnie bez opieki, ze
będę żył dalej, że powrócę niewoli do ojczyzny, - i, że będę
szczęśliwym człowiekiem.
Wprawdzie pracować nie mogę, ale wiarę mocną zachowałem i jestem szczęśliwy."
O. Marceli od Matki Boskiej Szkaplerznej
były oficer wojsk węgierskich