POD OPIEKĄ ŚW. JÓZEFA I ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA

Contemplare et contemplata aliis tradere

Veritas liberabit vos

sobota, 18 listopada 2017

Św. Ignacy Loyola

Św. Ignacy Loyola 
       Pan Bóg dopuszczając, aby na błądzących ludzi spadły nieszczęścia, obdarza ich również łaskami niezbędnymi do przezwyciężenia zła. Z pewnością jednym z darów od Boga dla Kościoła Katolickiego rozszarpanego rewolucją protestancką był św. Ignacy Loyola, mocarz duchowy, który zorganizował i przygotował do walki zastęp zakonników – jezuitów.

Już w młodości, urodzony w starej, szlacheckiej rodzinie, Inigo (takie imię dostał na Chrzcie św.) zapowiadał się na wybitną osobowość. Cechowała go szlachetność i ambicja, aby w życiu dokonać wielkich czynów. Ze względu na drobną sylwetkę, niski wzrost (158 cm), rodzina przeznaczyła go, podobnie jak starszego brata, do stanu duchownego. Wystrzyżono mu nawet tonzurę. Ale młody Inigo ani myślał modlić się i szturmować dusze ludzkie, on marzył o zdobywaniu zamków i względów szlachetnie urodzonych niewiast. Chciał służyć Bogu, ale jako rycerz, nie rezygnując z rozrywek życia na dworach. Jednym słowem nierozsądnie chciał służyć dwóm panom.


Bóg jednak potrzebował dzielnych i twardych ludzi. Gdy wiosną 1521 r. wybuchła wojna między Franciszkiem I, królem Francji i cesarzem Karolem V, a wojska francuskie zalały Nawarrę, Inigo był jednym z oficerów dowodzących obroną twierdzy Pampeluna. Nastroje wśród załogi były kiepskie. Przewaga przeciwnika miażdżąca. Sytuacja beznadziejna. Tylko stanowcza przemowa na radzie wojennej rycerza z Loyoli zapobiegła natychmiastowej kapitulacji. Przysięga i honor rycerski – na te wartości powoływał się w swej mowie młody oficer. Zdawał sobie sprawę z kiepskiego położenia i gotował się na śmierć. Jako że w twierdzy nie znalazł kapłana, starym rycerskim zwyczajem wyznał swe grzechy towarzyszowi broni i razem prosili Boga o miłosierdzie. 20 maja podczas szturmu kula wystrzelona z francuskiego działa zgruchotała prawą nogę Iniga, a lżej raniła lewą. Główny orędownik walki został wyeliminowany. Osłabiona tą stratą Pampeluna skapitulowała.

Inigo okrył się sławą, ale rana była poważna. W dodatku kształt źle złożonej nogi uniemożliwiał noszenie modnych strojów, do czego nasz szlachcic przywiązywał wielką wagę. Bolesna operacja plastyczna niewiele pomogła. Obcinanie zgrubienia na kości przysporzyło tylko wielu cierpień, które ranny przyjął ze spokojem godnym podziwu. Ostatecznie prawa noga pozostała nieco krótsza. Podczas rekonwalescencji Inigo przeżył głębokie nawrócenie. Porzucił ambicje dworskie i rycerskie dla służby Bożej. Studiując żywoty świętych zapragnął dorównać czynom największych, takich jak św. Franciszek, św. Dominik itd. Podleczony przywdział szaty pokutne, a miecz i sztylet powiesił jako wotum obok figury Matki Bożej w sanktuarium w Montserrat. Pokutą, spowiedzią, i całonocną wartą przy Maryi rozpoczął nowe życie.

Nie od razu zadecydował, co będzie robił dalej. Chciał nawracać ludzi, najchętniej w Ziemi Świętej, ale złożył to w ręce Opatrzności. Na razie prowadził życie pokutnika: utrzymywał się z jałmużny, mieszkał gdzie popadło, usługiwał chorym w szpitalach. Jednocześnie prowadził bogate życie duchowe. Nie miał mistrza duchowego, który prowadziłby go na stałe. Można nawet powiedzieć, że był bezpośrednio uczniem Boga, który kształtował go poprzez doświadczanie, oświecenia, a nawet wizje. Owocem takiego życia stało się napisanie oryginalnych Ćwiczeń Duchownych, które Ignacy – to jego nowe imię – stworzył i przez długi czas udoskonalał. W oparciu o nie zaczął udzielać rekolekcji licznym chętnym. Zalecał w nich m.in. by w celu umocnienia się duchowego wyobrażać sobie pole bitwy między siłami piekła walczącymi pod flagą Lucyfera i zastępami niebieskimi występującymi pod sztandarem Chrystusa.

W sierpniu 1523 r. spełniły się marzenia Inigo – wreszcie postawił swe stopy na Ziemi Świętej. Pielgrzymował po miejscach, które niegdyś były świadkami działalności Pana Jezusa. Co za radość! Niestety, niemal natychmiast przyszło rozczarowanie. Rządzący tymi ziemiami muzułmanie nie życzyli sobie napływu chrześcijańskich pustelników. Musiał wracać do Europy.

Co teraz czynić? W tej kwestii nasz Pielgrzym (św. Ignacy sam tak się nazwał w swojej autobiografii) nie miał wątpliwości, nawracać ludzi, pouczać ich. Ale by to robić dobrze i zgodnie z Doktryną Katolicką musiał zdobyć odpowiednie wykształcenie. Jak dotąd w wielu miejscach spotykał się z podejrzeniami, iż jest heretykiem, jakich wielu w tym czasie krążyło po krajach katolickich. Wprawdzie za każdym razem udowadniał swą prawowierność, ale kosztowało go to wiele czasu i energii. Zasiadł więc, spóźniony uczeń, wraz z dziećmi do nauki łaciny i retoryki. Potem rozpoczął studia na wydziałach tzw. sztuk wyzwolonych kolejnych uniwersytetów, a w końcu teologii u dominikanów. Barcelona, Alcala, Salamanka a zwłaszcza Paryż były świadkami jego edukacji.

W tym czasie pomagał również ludziom pragnącym odmienić swoje życie udzielając im ćwiczeń duchownych. Na uniwersytecie w Paryżu zaprzyjaźnił się z kilkoma studentami, z którymi założył później dzieło swego życia, nowy zakon – Towarzystwo Jezusowe. A stało się to w 1540 r. w Rzymie. Aby być skutecznym narzędziem w ręku papieży, jezuici do zwykłych ślubów zakonnych: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa przełożonym dodali jeszcze jeden, posłuszeństwa ojcu świętemu.

Przełożonym nowego zakonu, tzw. generałem został wybrany jednogłośnie Ignacy. Na tym stanowisku pełnił posługę aż do śmierci. To jemu zawdzięcza zakon szybki rozwój, energię w działaniu i skuteczność w nawracaniu grzeszników i błędnowierców. Staranna formacja duchowa oraz wykształcenie, które uzyskiwali klerycy w seminariach klasztornych spowodowały, że stali się cennymi spowiednikami i doradcami przywódców państw w sprawach moralnych. Tak skuteczna praca „ad maiorem Dei gloriam” (ku większej chwale Bożej) spowodowała, iż szeregi towarzyszy Jezusowych bardzo szybko rosły. Jeden z wybitniejszych współpracowników Lutra – Melanchton miał zniechęcony zawołać: „Cóż to znaczy, wielki Boże, cały świat Jezuitami się napełnia”.

Ojciec Ignacy Loyola zmarł w opinii świętości 31 lipca 1556 r. Nie zdobył względów „pewnej damy” z wyższych sfer w której się podkochiwał nieomal do momentu przywdziania stroju pokutnego, nie został sławnym dworakiem czy żołnierzem, za to odcisnął swe znamię na historii Kościoła, stając się, jak marzył podczas rekonwalescencji w rodzinnej Loyoli, świętym tej miary co Franciszek z Asyżu, Dominik ...

Kościół wspomina św. Ignacego Loyolę 31 lipca.

Adam Kowalik