Róża
urodziła się w 1586 roku. Pochodziła z rodziny hiszpańskiej, osiadłej w
Limie, stolicy Peru. Po matce odziedziczyła krew indiańską. Była
niezwykłej urody, którą na późniejszą jej prośbę Bóg jej odebrał. Już
jako dziecko została obsypana nadprzyrodzonymi łaskami. Gdy będąc
jeszcze dziewczynką, pogrążona w modlitwie w kaplicy różańcowej,
klęczała przed obrazem Najświętszej Maryi Panny z Dzieciątkiem Jezus na
ręku, Dzieciątko pochyliło się ku niej ze słowami: "Różo, będziesz moją
oblubienicą". Róża - zdziwiona - odpowiedziała słowami Najświętszej
Panny: "Jestem służebnicą Pana, niech mi się stanie według słowa Twego".
Posłuszna Bożemu wezwaniu już jako dziecko stała się oblubienicą
Dzieciątka Jezus. W piątym roku życia złożyła ślub czystości. Wiodła
życie umartwione i pokutnicze wśród swej rodziny, od której doznawała
wiele przykrości.
Po przezwyciężeniu oporu rodziców, którzy niezrażeni jej przeciwdziałaniem usiłowali ją wydać za mąż, w dwudziestym roku życia wstąpiła do Trzeciego Zakonu św. Dominika i zamieszkała w ciasnej, nędznej chatce w zakątku ogrodu. Ponad ludzkie pojęcie przyzwyczajona do postów od najmłodszych lat, rozpoczęła życie pełne niezwykłych umartwień. Strofowana o nie przez swych przełożonych zakonnych, wymyślała coraz to nowe - tak, że całe jej życie było okrutnym męczeństwem. Przez 15 lat znosiła straszne oschłości duchowe, drwiny i szyderstwa otoczenia. Dopiero po przejściu nad wyraz bolesnej udręki fizycznej i moralnej jej życie zaczęło obfitować w nadzwyczajne pociechy niebieskie. Chrystus rzekł jej: "Różo, bądź moją oblubienicą", a Matka Boża poleciła jej nosić imię Róża od Maryi. Miewała w swej chatce częste nawiedzenia Matki Najświętszej z Dzieciątkiem, podczas których brała Je na ręce i przytulała.
Zmarła mając 31 lat, w roku 1617. U jej grobu działy się liczne cuda. Rodzina dopiero po śmierci poznała jej niezwykłą świętość. Kanonizowana została w 1671 roku. Jest patronką Ameryki Południowej i Filipin. Na wizerunkach przedstawiana jest najczęściej z bukietem róż i w towarzystwie Dzieciątka Jezus.
Z pism św. Róży z Limy
Pan i Zbawiciel przemówił w swym niezrównanym majestacie: "Wszyscy
powinni wiedzieć, że po utrapieniach przychodzi łaska. Niech też
pamiętają, że bez brzemienia cierpień nie można wejść na szczyty łaski;
niech rozumieją, że miara łask powiększa się wraz ze wzrostem utrapień.
Niechaj nikt z ludzi nie błądzi i nie pozwala się oszukiwać. To właśnie
są prawdziwe i jedyne schody do nieba, i nie ma drogi prowadzącej do
niego, która byłaby pozbawiona krzyża".
Gdy usłyszałam te słowa, odczułam nagłe wezwanie, aby niejako stanąć na
środku ulicy i zawołać do wszystkich osób, mężczyzn i niewiast
jakiegokolwiek wieku i stanu: "Posłuchaj, ludu, słuchajcie, wszystkie
narody: Z polecenia Chrystusa napominam was słowami, które wyszły z Jego
ust: Nie możemy dostąpić łask, jeśli nie doznajemy cierpień. Trzeba
więc znosić wiele cierpień, aby osiągnąć pełne uczestnictwo w Bożej
naturze, chwałę dzieci Bożych i doskonałe szczęście duszy".
To samo wezwanie pobudzało mnie, aby głosić piękno Bożej łaski.
Odczuwałam duszność, na czole pojawił się pot i oddychałam pośpiesznie.
Wydawało mi się, że dusza nie potrafi dłużej pozostawać w więzieniu
ciała, że rozerwawszy więzy, wolna i swobodna, z większą łatwością
pójdzie na cały świat, wołając: "Oby wszyscy ludzie mogli poznać, jak
wielką rzeczą jest Boża łaska, jak piękną, szlachetną i cenną, jak wiele
mieści w sobie bogactwa, jak wiele skarbów, jak wiele radości i
szczęścia. Bez wątpienia z ogromną skwapliwością i pilnością zabiegaliby
o cierpienia i upokorzenia. Po całej ziemi zamiast bogactw szukaliby
ucisków, słabości i cierpień dla zdobycia nieocenionego skarbu łaski.
Ona jest zyskiem i ostateczną zapłatą za cierpliwość. Nikt nie
narzekałby na krzyż ani na spotykające go trudy, gdyby wiedział, na
jakiej wadze są odmierzane i jaką w sobie niosą nagrodę".