O DZIAŁANIU ZŁEGO DUCHA
KS. ANTONI CHMIELOWSKI
––––––––
"Wrócę się do domu mego, skądem wyszedł".
Ew. u św. Łuk. r. 11.
Nierównie
silniejszym jest działanie złego ducha, gdy nie po raz pierwszy, ale po raz
drugi, trzeci albo dziesiąty opanowywa serce człowieka, skłaniając go do
grzechu. Śmielszym jest wtedy, więcej sił zużywa, bardziej naciera jako na
ofiarę, która już poprzednio była jego własnością, ale która na jakiś czas
zwróciła się ku Bogu, skruszyła swe serce i wymknęła mu się, otrzymując
przebaczenie, pozyskując łaskę, ten skarb ze wszystkich najdroższy.
Z niecierpliwością czekał
zły duch tej chwili, w której pocznie stygnąć w modlitwie, tej chwili, w której
po dawnemu zamiłuje uciechy światowe, odda się tym uciechom, niebaczna, że tym
samym popadnie w moc swego nieprzyjaciela, w moc, z której bez porównania
trudniej będzie się jej wydobyć, niż poprzednio.
Dalszy ciąg nauki
dzisiejszej poświęcimy właśnie rozważaniu tej prawdy, że władza złego ducha, że
wpływ jego na człowieka, który z grzechu powstał i znów się ku niemu skłania,
jest nierównie silniejszy, niż na człowieka, który dotąd przystęp złego ducha z
pomocą łaski Bożej od siebie odpierał.
Nie pozwól Zbawicielu drogi,
byśmy spod Twej opieki wypadli; słabość nasza jest wielka, lekkomyślność
niesłychana, ale dobroć Twoja miary nie zna. Ogarnij nas tą dobrocią swoją i
nie dopuść, byśmy się gubili, byśmy się podszeptom złego ducha powolnymi
okazywali. Wstaw się za nami Panno Najświętsza.
Zdrowaś Maryjo!
I.
α). Gdy sobie zły duch
cierpliwego Hioba wybrał za przedmiot swych nagabań, otrzymawszy wpierw
pozwolenie od Boga, w ten sposób z nim postępował. Przede wszystkim na jego
dobytek natarł, Sabejczyków sprowadził, którzy mu woły i osły pozabierali, tych
zaś co strzegli, mieczem pozabijali, jednego tylko zostawiwszy, aby doniósł o
tak wielkiej stracie. Hiob z Bogiem połączony, Bogu oddany, na wieść o tej
klęsce podniósł oczy ku niebu i rzekł w duszy: Bylebym Ciebie Boże nie stracił,
to strata wszelka inna jakoś się naprawi.
Najście ze strony złego
ducha powtórne było już o wiele cięższe. Mocą na której mu nie zbywa, burzę
wywołał, chmury poruszył i piorunami stąd powstałymi siedem tysięcy owiec
spalił razem z pilnującymi, jednego tylko wyjąwszy, któremu przy oznajmianiu
Hiobowi tej klęski takie słowa w usta włożył: Ogień Boży spadł z nieba,
wszystkie owce i tych co pilnowali spalił, ja sam jeden tylko ocalałem, bym ci
o tym doniósł. Zwróćmy tu uwagę na słowa złego ducha: nie powiedział wprost, ogień,
ale dodał ogień Boży, ażeby Hioba, który w Bogu nadzieję pokładał, od
Boga odwrócił. "Chciał tym swoim wybiegiem – mówi święty Jan Chryzostom (1) – myśli jego
w inną stronę skierować i napomknąć, że nie ludzie, ale Bóg przeciwko niemu
wojnę podejmuje, i dlatego powiedział: ogień z nieba spadł".
Powiedzcie bracia drodzy sami, czyli to drugie najście nie jest o wiele
silniejsze od pierwszego?
Bliżej się tej prawdzie
przypatrzmy. Sześć razy Hioba zły duch nachodził. Naprzód przez Sabejczyków, po
wtóre przez pioruny, po trzecie przez Chaldejczyków, po czwarte przez zapalenie
się domu, pod gruzami którego śmierć znalazły dzieci jego; po piąte przez
wrzody po całym ciele rozsypane, po szóste przez żonę. Jak się wam zdaje, które
z tych najść było najsroższe? Co do mnie, bez wahania mówię, że szóste. Najście
bowiem piąte jakkolwiek zmusiło Hioba do wyniesienia się z domu na śmietnisko,
jakkolwiek boleśnie bardzo zraniło jego ciało, lżejszym jednak było od
szóstego. Pomimo że wrzody, które go okryły, sprawiały ból taki, iż jak mówi
święty Jan Chryzostom (2) nie tyle by mu dolegało zapuszczone w ciało ostre żelazo,
ile dolegało wydobywanie się z wrzodów ropy, wygarnianie skorupą robaków; z tym
wszystkim jednak zadany mu ból przez najście szóste był dolegliwszy. Nie sam
już ten ból zadawał duch zły, ale posłużył się niewiastą, tą dawną swoją
jeszcze z raju pomocnicą. Słowa jej w usta włożył takie: "i ty jeszcze
trwasz w prostocie twojej? błogosław Bogu (to jest złorzecz) i umrzyj"
(3).
Oto jakie było ostatnie najście złego ducha na Hioba, najście które mu
największą sprawiło boleść.
β). Święty Grzegorz
uczy (4), że Adam w raju trojako był kuszony przez złego ducha. Naprzód
łakomstwem, gdy mu zły duch pokazał owoc na drzewie zakazanym. Po wtóre próżną
chwałą, gdy czynił obietnicę równości z Bogiem, mówiąc: "będziecie jako
Bogowie" (5). Po trzecie chciwością, gdy zapewniał, że się
dowiedzą o złem i dobrem. "Nie tylko bowiem wtedy – mówi wspomniany Ojciec
Kościoła – grzeszymy przez chciwość, gdy pożądamy pieniędzy, ale i wtedy, gdy
pożądamy wywyższenia się. Chciwym jest, kto się pali żądzą wywyższenia się,
dowiedzenia się czegoś niewłaściwego". Powiodło się piekielnemu kusicielowi
w przedsięwziętych zamiarach. Postępował stopniowo, naprzód wzrok zaostrzył i
smak rozbudził przez pokazanie owocu, potem na umysł podziałał, w pychę wbił
przez zapewnienie że się staną Bogami; na koniec żądzę zapalił i wolę skłonił
do zerwania tą uwagą, że będą złe i dobre wiedzieli. U nóg swych miał
pierwszych rodziców z całym potomstwem, rany takie zadał, że się po dziś dzień
nie zabliźniły zupełnie.
Podobnym sposobem, ale bez
podobnego skutku czynił najście i na drugiego Adama. Podsunął łakomstwo mówiąc:
"rzeknij, aby te kamienie stały się chlebem". Poruszył pychę i
próżną chwałę stawiając na kościelnym ganku i doradzając, aby się zeń spuścił
na ziemię. Na koniec przez chciwość próbował nakłonić do bałwochwalstwa,
zapewniwszy, że całego świata skarby da jeśli mu się Chrystus pokłoni, cześć
Boską złoży. Nie powiodły się tą razą zamiary złego ducha, ale nie mniej prawdą
pozostało, że pierwsze najścia nie są tak natarczywe jak następne, że w miarę
jak powraca, coraz silniej kusi, do większych przestępstw nakłania.
γ). Może się kto zapyta
dlaczego tak sobie postępuje duch zły, dlaczego z pokusami tak się urządza, że
naprzód lżejsze, a potem coraz silniejsze zadaje? Odpowiadam ze świętym Janem
Chryzostomem (6). Jest pewien wstyd w duszy wrodzony, którego tak od
razu zatrzeć niepodobna, ale który z czasem ginie. Ten właśnie wstyd wrodzony
człowieka niewinnego odwodzi po większej części od zbrodni; gdy pomyśli o jej
szpetności, wzdryga się przed nią i powstrzymuje. Nie czym innym tylko tym
wstydem tknięty Józef na propozycję sobie uczynioną przez żonę Putyfara ze
zgrozą odpowiedział: jakożbym mógł tak złe uczynić? (7) Nie co
innego tylko ten wstyd tak wstrząsnął czystą Zuzanną, że gdy inaczej nie mogła
przeszkodzić zbrodni, krzyk podniosła, wołać poczęła głośno (8). Wie o tym
duch zły i dlatego od razu człowieka do wielkich grzechów nie pobudza, ale od
małych zaczyna, potem stopniowo do coraz większych przechodzi, na podobieństwo
ptasznika, który przygrywaniem na piszczałce zwabia ptaki, a gdy się zlecą i
sidło obsiądą, wtedy przykrywa je i zabija. Podstępem się rządzi nieprzyjaciel
nasz, naprzód po kropelce wsącza w nas myśli swoje, potem wlewa jakby całe ich
morze; naprzód kamyczki rzuca, potem jakby góry całe; naprzód iskierkę
rozdmuchuje, potem pożary wznieca. Naprzód grzeszne spojrzenia, potem szpetne
rozmowy, a w końcu najszkaradniejsza rozpusta. Naprzód mała niecierpliwość,
potem kłótnie, rany i mężobójstwa; naprzód kradzież igły, potem noża i tym
podobnych drobnych przedmiotów, następnie złodziejstwa ogromne, szubienicy
godne, lichwy, ździerstwa i inne niesprawiedliwości. Nie od razu on Judasza do
zdrady namówił, z początku byłby się upadły Apostoł przeraził swą zbrodnią;
wiedział o tym duch zły i dlatego rozpoczął od poduszczenia w nim chęci do pieniędzy,
chęci do posiadania, do brania ukradkiem już mniejszych już większych rzeczy, z
czasem doszło do tego, że się nie wahał za marnych trzydzieści srebrników
sprzedać Mistrza swego i Pana, Zbawcę swego Jezusa Chrystusa. Podobnież Tomasza
Apostoła nie od razu do niewierności i herezji przywiódł, ale naprzód doradzał
mu, aby się wyłączył z grona Apostołów i przystał do Żydów nieprzyjaciół, a
potem tak usidlił, iż Apostoł powiedzieć się nie wahał: "Nie uwierzę,
jeśli nie ujrzę w ręku Jego przebicia gwoździ" (10).
Tak z nami wszystkimi postępuje: gdy jesteśmy na drodze
cnoty, usiłuje nas z niej sprowadzić, naprzód do mniejszych, potem do większych
grzechów nakłaniając. Szczęśliwi i stokroć szczęśliwi, jeśli na podszepty razem
z Józefem odpowiemy: jakożbym mógł tak złe uczynić? jeśli z Zuzanną wołać
poczniemy do Pana i Boga naszego, aby nas ratował, aby nam upaść nie dozwolił,
aby w sercu naszym miejsce tylko dla Stwórcy było!
II.
δ). Broń, jaką się
posługuje duch zły w pokonywaniu nas i skłanianiu do grzechów, jest dobroć i
miłosierdzie Boże. Bóg jest nieskończenie dobry i nieskończenie miłosierny –
mówi – łatwo grzechy odpuszcza, łatwo grzesznikom, dla których się narodził,
cierpiał i umarł, przebacza. Jest to Ojciec najlepszy, który do swej łaski
przyjmuje nawet marnotrawnych synów, późno wracających. Zaledwie ich ujrzy,
zaraz naprzeciw wybiega, ściska, całuje, odziewa i do stołu zaprasza. Jest to
baranek łagodny, z którym surowość, groza i kara nie ma nic wspólnego. Tak
przemawia do zdrowych i żyjących; ale za zbliżeniem się śmierci wszystko wspak
obraca. Wtedy przedstawia Boga jako surowego sędziego, jako ścisłego
prawodawcę, który żadnego wykroczenia przeciw prawu nie daruje, który każde
przewinienie, owszem samą nawet sprawiedliwość roztrząsa, sądzi i karze. Wtedy
ojca zmienia w tyrana, który miłosierdzia nie zna, próśb nie uwzględnia;
baranka w lwa przetwarza, którego ryk drżeniem na wskroś przejmuje. Nacisku,
zażartości, zdrad, jakich podówczas używa, słowami wyrazić trudno. Za
nadejściem śmierci nieubłagany wróg nasz okrucieństwo swoje zdwaja. Tych co za
życia pochlebstwem zwodził, teraz podstępem porywa.
I nic dziwnego, jeśli tak
sobie postępuje z bezbożnymi, skoro i wybranym daje się we znaki. Euzebiusz niejaki,
uczeń świętego Hieronima, przed odejściem z tego świata, mocno przeraził swych
braci. Przewróciwszy oczy i zacisnąwszy ręce wołał: nie zrobię tego, nie
zrobię; po chwili dodał: kłamiesz, kłamiesz; następnie zwróciwszy się twarzą do
ziemi usilnie o pomoc błagał: ratujcie abym nie zginął. Kiedy potem do siebie
przyszedł i był pytany o przyczynę tych wołań, odpowiedział: Czy nie widzicie
wielkiej liczby złych duchów na moją zgubę czyhających? Nie zrobię tego,
powtarzałem, gdy mnie namawiali do bluźnierstwa; twarz do ziemi zwróciłem, gdy
nie mogłem znieść strasznych postaci, jakie się mi przedstawiały (11). Pewien
zakonnik, imieniem Stefan, po 40 latach na puszczy najświątobliwiej
przepędzonych doszedł był – według świadectwa Klimaka – do takiej niewinności,
że z lampartem jak z pieskiem pospołu przebywał; przy śmierci jednak szatani
bardzo go niepokoili i o wiele zbrodni obwiniali.
Nierównie więc silniejszy
jest zły duch, gdy nie po raz pierwszy, ale po raz drugi albo trzeci z pokusą
na nas naciera. Tak samo się rzecz ma, gdy po odpuszczeniu grzechów, znowu w
nie wpadamy; wtedy zły duch jak swoich dawnych znajomych opanowywa nas i w swe
posiadanie bierze.
ε). Dla uzupełnienia
tej nauki wiedzieć należy, że po dopuszczeniu się grzechu śmiertelnego Pan Bóg
opuszcza człowieka. "Nieprawości wasze – mówi Prorok – rozdzieliły
między wami a między Bogiem waszym, a grzechy wasze zakryły oblicze Jego od was"
(12).
Wchodzi natomiast zły duch jak w Judasza po onej sztuczce (13). Gdy się do
pokuty zabierze, spowiedź wykona i rozgrzeszenie otrzyma, Pan Bóg znowu
powraca, a zły duch ustępuje, bo razem być ze sobą nie mogą. Jeżeli grzesznik
do swych grzechów się wraca, albo nowe popełnia, Pan Bóg znowu ustępuje, a zły
duch przychodzi jako do swej dawnej siedziby. Ale to drugie jego przyjście
nierównie groźniejszym jest od pierwszego, jak zapewnia Ewangelia dzisiejsza, w
której czytamy: "Wtedy bierze siedmiu innych duchów gorszych nad się, a
wszedłszy mieszkają tam" (14). Kiedy pierwszy raz przychodzi szatan, to sam przychodzi,
ale kiedy drugi raz przychodzi to już w towarzystwie innych, całego legionu
złych duchów, tak iż słusznie o owej duszy z Pismem mówić możemy: "Stała
się mieszkaniem czartów i strażą wszego ducha nieczystego" (15).
ζ). Przypowieść swoją
kończy Chrystus Pan tymi słowy: "I stawają się pośledniejsze rzeczy
człowieka onego gorsze niźli pierwsze" (16). Bo większa liczba szatanów
do większych występków duszę grzesznika nakłania, niż jeden. Połączeni w ten
sposób postępują sobie. Naprzód starają się wyzuć człowieka ze wszelkiego
wstydu, aby bez obawy grzeszył i grzechy swoje w zwyczaj zamieniał. Według
Seneki jest to największe nieszczęście, jakie człowieka spotyka (17).
"Wtedy – mówi on – człowiek jest najnieszczęśliwszy, kiedy go rzeczy
szkaradne, złe i przewrotne nie tylko chwilowo bawią, ale całkiem do siebie
przywiązują, i kiedy on wszelki środek zaradczy odpycha, zamieniając występek w
obyczaj". Podobną zapamiętałością Pan Bóg się bardzo brzydzi i przez
Proroka bezbożnikowi taki wyrzut czyni: "Stałoć się czoło wszetecznej
niewiasty, nie chciałeś się sromać" (18).
Po wtóre tak usposabiają grzesznika, że on się ze swych
grzechów raduje. "Weselą się źle uczyniwszy i radują się z rzeczy
najgorszych" (19). Im szpetniejsze są występki, których się dopuszczał,
tym większe okazuje zadowolenie. "Tarzałem się w błocie babilońskim –
wyznaje o sobie św. Augustyn – jak w cynamonie i drogich pachnidłach" (20). Po
trzecie zachęcają, żeby swoje grzechy wychwalał grzesznik. "Grzech
swój jako Sodoma opowiadali" (21). Pochopny jest do tego bardzo każdy po wyzuciu się ze
wstydu. "Straciwszy wstyd – mówi święty Anzelm – chełpi się z tych
uczynków niegodziwych na wspomnienie których powinien by sobie zakrywać
oczy". Po czwarte czynią na wszystko obojętnym grzesznika. "Niezbożnik
– mówi Pismo – gdy przyjdzie w głębokość grzechów, za nic sobie nie ma"
(22).
Ani o poprawie, ani o pokucie nie myśli, wyrzutami sumienia i karami wieczności
nie przeraża się.
O! jakiegoż politowania
godzien człowiek taki, on już jest prawie zgubiony!
Po piąte uzuchwalają grzesznika, do buntu podżegają, tak, że
on nie waha się sprzeciwiać swemu Stwórcy, stosownie do owych słów Pisma:
"Wyciągnął na Boga rękę swoją i zmocnił się na Wszechmocnego. Bieżał
przeciwko Niemu wyciągnąwszy szyję i tłustym karkiem uzbroił się" (23). Takim był
Faraon, który posłom Bożym ośmielił się powiedzieć: "Kto jest Pan,
żebym słuchał głosu jego, a puścił Izraela? Nie znam Pana, a Izraela nie
puszczę" (24). Takim był Nikanor, który gdy się zapytał Żydów,
"jeśli jest możny na niebie, który rozkazał obchodzić dzień sobotni, a
Żydzi odpowiedzieli: jest Pan żywy sam w niebie możny". "On
odrzekł: a jam też mocny na ziemi, który każę brać zbroję i sprawy królewskie
wypełniać" (25). Znaczyło to tyle, jak gdyby był powiedział: jeśli
Bóg mocny jest na niebie, niech tam króluje i rozkazuje; jam mocny na ziemi i
moje rozkazy spełniajcie.
Wyrzucał ten bunt
bezbożnikowi Prorok mówiąc: "Twardy jesteś i żyła żelazna szyja twoja,
a czoło twoje miedziane" (26). Jak gdyby mówił: jeśli się Bogu opierasz, to nie
człowiekiem, ale żelazem jesteś. Żelazo ciężkimi młotami na kowadle kute, ani
razów nie czuje, ani odgłosów nie słyszy; tak samo zatwardziali grzesznicy, nic
nie czują, niczym się nie poruszają, chociaż ich Bóg chorobami, nędzami,
stratami i różnymi przeciwnościami nawiedza. Są jak kamień, ani na wewnętrzne
natchnienia, ani na zewnętrzne poczciwych ludzi przykłady nie zważają;
najżarliwsze kazania, najzbawienniejsze rady mimo siebie puszczają, nic a nic
się nie zmieniając. Sam Bóg w nawróceniu takich grzeszników pewną trudność
spotyka. Działał na Faraona ręką mocną i ramieniem wysokim (27), ale
pokazało się, że prędzej można stwardniałe serce zanurzyć w morzu, niż
zmiękczyć. Haniebnego postanowienia zdrady doradzanego przez szatana Judaszowi
nie zmieniły ani rozliczne łaski, ani pełne miłości przestrogi, często przez
Chrystusa Pana powtarzane.
O jakże rzadkim jest
nawrócenie zatwardziałego grzesznika! Przez częsty powrót złego ducha staje się
tak zakamieniałym, że najczęściej do końca trwa w swej niepoprawie i
niepokucie.
Unikniemy tego nieszczęścia,
tej strasznej zapamiętałości, jeśli jak upomina Paweł święty nie damy miejsca
diabłu u siebie (28), jeśli się mu oprzemy, gdy po raz pierwszy przed nami
stanie, a tym bardziej gdy po raz drugi, trzeci lub czwarty. Odpędzajmy go, gdy
się zbliży; wyrzucajmy co prędzej za pomocą Bożą, gdy w nas wejdzie, by
dłuższym pobytem nie nabrał siły i nie skłonił do większych występków. Strzeżmy
się, ach! strzeżmy się bardzo, aby nas nie pozbawił wstydu, nie zachęcił do
chełpienia się z popełnionych grzechów, do niezważania na nic, do gardzenia
wszystkim, do buntu przeciw Bogu.
A że to bez Twej pomocy
drogi Jezu stać się nie może, więc wspieraj nas błagamy, aby kusiciel nie wziął
góry nad nami. Dusza nasza jest Twoim zamkiem: jako Bóg prawdziwy stworzyłeś
ją, jako Człowiek od nieprzyjacielskiej przemocy uwolniłeś. Niech więc będzie
za Twoją sprawą dla złych duchów nieprzystępną. Niech będzie jako wieża
Dawidowa (29), z obronami najdroższej Męki Twojej zbudowana. Obwieś
ją tysiącem tarcz, to jest, łaską poświęcającą i wszystkimi darami
nadnaturalnymi. Otocz zbroją wszystkich mocarzów Twoich, Aniołów, Archaniołów,
Cherubinów, Serafinów. Gdy oni przy tej wieży staną, gdy ją w swoją obronę
wezmą, siła złego ducha osłabnie, zdrada na wierzch wyjdzie, podszepty
odrzucone zostaną, złość pokonaną, sam zły duch z towarzyszami swymi, widząc
taki opór, ustąpi; a Ty Panie i Boże nasz, Stwórco i Odkupicielu obejmiesz
duszę naszą w posiadanie, dopóki taż dusza nie znajdzie się pomiędzy chórami
aniołów i zastępami wybranych, aby Ciebie na zawsze posiadła i Tobą przez
wszystkie wieki się cieszyła. Amen.
–––––––––––
Nauki
na niedziele i święta całego roku miane w Kolegiacie Łowickiej przez Księdza
Antoniego Chmielowskiego. T. II: Czas Wielkiego Postu i Wielkiejnocy.
Warszawa 1892, ss. 112-120.
(Pisownię
i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie
Władzy Duchownej:
APPROBATUR.
Varsaviae die 14 (26) Junii 1891 anno.
Judex Surrogatus,
Canonicus Metropolitanus
R. Filochowski.
pro Secretario
J. Podbielski.
N. 2870.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przypisy:
(1) Hom. 2 de
patientia Hiob.
(2) Hom. de beato Hiob.
(3) Hiob. 2, 9.
(4) Hom. 16 in Evang.
(5) Rodz. 3, 5.
(6) Hom. 87 in Matt.
(7) Rodz. 39, 9.
(8) Dan. 13, 24.
(9) Jan 20, 25.
(10) Marullus lib. 5 exemp.
(11) Iz. 59, 2.
(13) Jan 13, 27.
(14) Łk. 11, 26.
(15) Apok. 18, 2.
(16) Łk. 11, 26.
(17)
Epist. 28.
(18)
Jer. 3, 3.
(19)
Przyp. 2, 14.
(20)
I Confes. 3.
(21)
Iz. 3, 9.
(22)
Przyp. 18, 3.
(23) Hiob. 15, 25. 26.
(24) Exod. 5, 2.
(25) 2 Mach. 15, 3. 4. 5.
(26) Iz. 48, 4.
(27) Ps. 135, 12.
(28)
Efez. 4, 27.
(29) Pieśń 4, 4.