3. Męczeństwo miłości
Dwa miecze zraniły Serce Maryi: miecz boleści i miecz miłości.
Męczeństwo miłości zrozumieć mogą ci tylko, którzy bez granic kochają
Boga. Maryja kochając Boga, z miłości ku Niemu umrzeć chciała. Nie z
konieczności ani nie pod strachem, jak wszyscy inni ludzie, oczekiwała
śmierci: z utęsknieniem jej pragnęła, bo Jej szczęściem było zjednoczyć
się z Tym, którego z całej duszy i z całego serca ukochała.
I. Matka każda od syna swego oddalona, jak najprędzej widzieć go pragnie. A która matka na świecie tak może kochać syna swego, jako Maryja kochała Jezusa? Był dla Niej jedynakiem, wychowała Go trudem i cierpieniem, cnotami swymi kazał się kochać i kochał Matkę swoją, i ten Syn, który był Bogiem, przyszedł na ziemię, aby we wszystkich sercach ludzkich ogień miłości Boskiej zapalić. Jakimi dopiero płomieniami miłości Boskiej musiał ogarnąć Serce swej świętej Matki, Serce najczystsze i niebiańskie! Miłość tak Serce Jezusowe z Sercem Maryi zjednoczyła, iż z dwóch serc jedno tylko było serce. Ten bukiet z kwiatów uczuć rozmaitych, uczuć służebnicy i Matki Syna i Boga, w Sercu Maryi rozpłomienił się w tysiączne ognie, Serce Jej ciągle gorzało miłością Boską. Szczególniejszym przywilejem, którego żaden nie miał święty, całe życie Maryi było jednym strzelistym aktem miłości i potrzeba było cudu, aby nie była spłonęła w tym ogniu miłości Boskiej.
I. Matka każda od syna swego oddalona, jak najprędzej widzieć go pragnie. A która matka na świecie tak może kochać syna swego, jako Maryja kochała Jezusa? Był dla Niej jedynakiem, wychowała Go trudem i cierpieniem, cnotami swymi kazał się kochać i kochał Matkę swoją, i ten Syn, który był Bogiem, przyszedł na ziemię, aby we wszystkich sercach ludzkich ogień miłości Boskiej zapalić. Jakimi dopiero płomieniami miłości Boskiej musiał ogarnąć Serce swej świętej Matki, Serce najczystsze i niebiańskie! Miłość tak Serce Jezusowe z Sercem Maryi zjednoczyła, iż z dwóch serc jedno tylko było serce. Ten bukiet z kwiatów uczuć rozmaitych, uczuć służebnicy i Matki Syna i Boga, w Sercu Maryi rozpłomienił się w tysiączne ognie, Serce Jej ciągle gorzało miłością Boską. Szczególniejszym przywilejem, którego żaden nie miał święty, całe życie Maryi było jednym strzelistym aktem miłości i potrzeba było cudu, aby nie była spłonęła w tym ogniu miłości Boskiej.
Z ochotą, zgadzając się z wolą Boską, mieszkała na tym padole płaczu, ale nie mogła zatrzymać w piersiach swoich westchnień za ukochanym swym Synem, który odszedł do nieba, bo gdzie skarb i szczęście, tam i serce, i miłość człowieka. Maryja kochała szczególnie Jezusa, wszystkimi Serca swego pragnieniami była złączona z Jezusem w niebie.
Prawdą jest, iż ten przedłużający pobyt na ziemi słodziła sobie
Bogarodzica odwiedzaniem miejsc, uświęconych cierpieniami i pobytem
Boskiego Syna; odwiedzała często już to betlejemską stajenkę, gdzie się
Jezus narodził; już to w Nazarecie domek, gdzie w ubóstwie, zapomnieniu i
pogardzie od ludzi lat trzydzieści przeżył; to getsemański ogród, w
którym mękę swoją rozpoczął; to przedsionek Piłata, gdzie Go ubiczowali i
ukoronowali cierniem; najczęściej zaś na Kalwarię wstępowała, gdzie
umarł i grób Boskiego Syna swego odwiedzała.
Wszystko to jednak nie mogło Serca Matki pocieszyć, Matki, która pragnęła Syna swego widzieć. Westchnienia posyłała nieustannie do nieba i tymi westchnieniami umiała skrócić sobie to na ziemi wygnanie i przyspieszyć połączenie się z Bogiem Synem swoim. Za pradziadem swoim, ukoronowanym piewcą i prorokiem powtarzała: Któż mi da skrzydła gołębicy, abym mogła do Boga mego ulecieć? Jako jeleń do źródeł wód, tak dusza moja, miłością Twoją zraniona, do Ciebie Boże pragnie!
Westchnień tych przeczystej synogarlicy słuchało Serce Jezusowe i słuchając, wysłuchało. Skrócił Boski Syn pobyt Matki swej na ziemi; powołał Ją do Siebie.
II. Po dłuższym rozłączeniu od Syna niewymowną jest dla matki radością chwila, kiedy ma go zobaczyć. Tak była szczęśliwą Maryja, przeczuwając, iż wkrótce zaśnie i połączy się na wieki z ukochanym Synem i Bogiem swoim. Śmierć była taką jak życie. Miłość była przyczyną Jej życia i także Jej śmierci; bo, jak powszechnie teolodzy i Ojcowie śś. nauczają, miłość była jedynie chorobą, która śmierć Jej spowodowała. A św. Ildefons zapewnia, że albo nie powinna była umierać, albo umrzeć z miłości.
Oto śmierć zbliża się ku Najświętszemu stworzeniu; już miłość Boska swych szczęśliwych płomieni żarem strawiła prawie wszystkie siły żywotne i ta niebieska dusza do nieba uleciała w towarzystwie Aniołów. Liczne zastępy Aniołów przybiegły powitać Królowa swoją, aby Jej do nieba towarzyszyć. Maryja cieszyła się widokiem błogosławionych duchów, ale nie ze wszystkim, bo jeszcze nie oglądała swego najdroższego Jezusa, którego miłość całe Jej serce wypełniała. Dlatego mówiła do nich: Święci aniołowie, miłą obecnością swoją wy mnie pocieszacie, ale nie mogę być zupełnie pocieszoną, dopóki nie zobaczę Syna mego. Idźcie więc, jeśli mnie kochacie i powiedzcie Mu, że z miłości mdleję. Powiedzcie Mu, żeby przychodził, a przychodził prędko, bo pragnę Go oglądać jak najprędzej.
Ale oto Jezus, który przybył Matkę swoją do świątyni wiekuistej chwały i szczęścia wprowadzić. Święta Elżbieta miała objawienie, iż Najświętszej Pannie, zanim zasnęła, ukazał się Zbawiciel: niósł w ręce krzyż, znak zwycięstwa odkupienia.
Zjawiła się i śmierć, ale nie w strasznej i smutnej postaci jak u wszystkich ludzi, lecz w radosnej i jasnej. Co mówię: śmierć! raczej miłość Boska przyszła rozwiązać to wzniosłe życie. Jak płomień, który gdy ma zgasnąć, najjaśniej wybucha, podobnie i Matka Boska, gdy Ją Syn na gody wieczne zaprosił, dopalała się na tym świecie ogniem miłości Boskiej i w serdecznych westchnieniach duch Jej uleciał z ciała do nieba.
Maryja więc opuściła ziemię i w niebie zamieszkała. Stamtąd miłosiernymi oczami na nas patrzy, nędzy się naszej litując i obiecując swoją pomoc. Prośmy Maryi, aby przez zasługi swego błogosławionego zaśnięcia wyjednała nam śmierć szczęśliwą.
Przykłady
Święci do śmierci wzdychali, chcąc jak najprędzej dojść do nieba i uniknąć niebezpieczeństw i sposobności grzeszenia. Misjonarz raz do młodej dziewczyny chińskiej z rodziny cesarskiej rzekł: "Moje dziecko! przekonany jestem o twej bogobojności, aleś młoda, a w tym kraju niebezpieczeństw pełno. Któż mi zaręczy, że w dobrem wytrwasz? Boję się o ciebie". - "Nie bój się, odrzekła księżniczka; wolałabym umrzeć, aniżeli Boga obrazić". "Jeśli tak, odpowiedział misjonarz, to ci radzę prosić Matki Boskiej, abyś raczej umarła, aniżeli zgrzeszyła śmiertelnie". W tej chwili młoda księżniczka uklękła przed ołtarzem Matki Boskiej i ze schyloną głową pomodliła się krótko, ale gorąco; potem do misjonarza przemówiła: "Bądź spokojnym, ojcze; spodziewam się, że mię Matka Boska wysłuchała". W kilka dni została dotknięta niebezpiecznym wyrzutem na twarzy, który się zakończył śmiercią. W chorobie była cierpliwą, a śmierć przyjęła z rezygnacją, przeświadczona, iż Najświętsza Panna chcąc ją od grzechu uchronić, wyprosiła dla niej szczęśliwą śmierć. - Czemuż tak bardzo się śmierci boimy, a tak mało nieba pragniemy? Prośmy Maryję, abyśmy nie mieli przywiązania do grzechu i świata i mogli ze św. Ignacym mówić: "Kiedy na niebo patrzę, brzydnie mi ziemia".
Modlitwa
Najdroższa i najukochańsza Królowo, racz mnie przyjąć w poczet Twoich wiernych sług, którzy kiedyś z Tobą w niebie królować będą. Przed tronem Bożym bądź zawsze moją nadzieją i miłością. We wszystkich potrzebach moich, we wszystkich cierpieniach i pokusach moich, do Ciebie zawsze uciekać się będę; bądź ucieczką i pociechą moją. Twojej tylko i Boga pomocy pragnę w walkach, smutkach i uprzykrzeniach tego życia. Wszystkiego się odrzekam i wolę być Twoim sługą, aniżeli świat cały posiadać. Szczęście moje na tym świecie, to Ciebie, najłaskawsza Pani! kochać i wielbić, i Tobie służyć. Matko cnoty wytrwałości, wyproś dla mnie łaskę wierności Tobie aż do śmierci. Na Twoją rachując pomoc, spodziewam się nieba, abym przez całą wieczność u stóp Twoich Ciebie uwielbiał. Maryjo! Matko moja! postanawiam, że dla Ciebie żyć, dla Ciebie cierpieć, dla Ciebie umierać pragnę. Amen.
Niepokalane Serce Maryi według św. Alfonsa czyli rozmyślania na
miesiąc Maryi. Nakładem Księży Misyonarzy w Krakowie na Kleparzu, 1914
r., s. 72-78.