P. Skąd
wiesz o tem, co Bóg objawił? O. O tem, co Bóg objawił,
wiemy z nauki Kościoła.
Kościół
uczynił Bóg składem prawd, w które wierzyć powinniśmy; Kościół słuchać
trzeba; światłem Kościoła, który jest, jak powiada święty Paweł,
podstawą i filarem prawdy, rozróżniać należy prawdy objawione od
nieobjawionych. Jezus Chrystus obiecał Kościołowi swemu, że zawsze będzie
z nim, gdy on nauczać będzie, i wspierać go bez ustanku duchem prawdy;
nie powinniśmy więc lękać się, iżby Kościół mylił się w swych
postanowieniach co do nauki. Przypuszczać w tem cień błędu byłoby to
obwiniać Jezusa Chrystusa o niedotrzymanie obietnic; byłoby to zarzucać
nie tyle Kościołowi, ile samemu Jezusowi Chrystusowi, który jest jego
zwierzchnikiem, głową, przewodnikiem; byłoby gardzić i Jezusem
Chrystusem i Ojcem, który go zesłał według tych słów Zbawiciela,
wyrzeczonych do jego apostołów: „Kto was słucha, mnie słucha, a kto
wami gardzi, mną gardzi; a kto mną gardzi, gardzi Onym, który mię posłał”
(Qui vos spernit, me spernit et qui me spernit, spernit eum qui isit me.
Luc. X. 16).
X. Ambroży Guillois. Wykład historyczny, dogmatyczny, moralny liturgiczny i kanoniczny wiary katolickiej, z odpowiedziami na zarzuty wzięte z nauk przeciw religii, albo teologja dogmatyczna i moralna, ku użyciu wiernych Chrystusowych. Dzieło ofiarowane Ojcu Świętemu Piusowi IX, Papieżowi, zaszczycone podziękowaniem Jego Świątobliwości, tudzież aprobatą i pochwałami wielu Kardynałów, Arcybiskupów i Biskupów. Tłumaczenie: Leon Rogalski. Tom II. Warszawa 1892.
Prawdziwi członkowie Kościoła
Apostaci
więc, heretycy i schizmatycy przestają być członkami Kościoła, choćby
Kościół wyraźnie ich nie wyklinał, gdyż odłączenie ich dobrowolnym jest i
od Kościoła niezależnym; dlatego to nigdy zdarzyć się nie może, że
apostatów, heretyków i schizmatyków za wyłączonych ze społeczności
swojej Kościół uważać nie będzie; w przeciwnym razie Kościół przestałby
być Kościołem, cios śmiertelny sam boskiemu swojemu ustrojowi, jedności
wiary i jedności głowy, wymierzając.
Ks. Jan Nepomucen Opieliński.
Komentarz do cenzur
kościelnych po dziś dzień obowiązujących.
Jeden jest Kościół
Napisane jest u proroka
Izajasza: z Syjonu wyjdzie światło i słowo Pana z Jeruzalem. Nie w tej
górze Syjon upatruje więc Izajasz obronę, lecz w górze świętej, którą
jest Kościół, który na całym globie rzymskim pod całym niebem
wznosi głowę... Duchowym Syjonem jest więc Kościół, w którym przez
Boga Ojca jest ustanowiony królem Chrystus, a Kościół ten jest na całym
globie ziemskim, na którym jest jeden Kościół katolicki.
św. Opat z Milewe
Jedność jest w Kościele
Kto bowiem oddzielony od Kościoła
łączy się z cudzołożnicą, jest odsunięty od obietnic Kościoła i
nie dojdzie do nagrody Chrystusa ten, kto porzucił Kościół
Chrystusa... Kto nie utrzymuje tej jedności, nie zachowuje prawa Bożego,
nie zachowuje wiary Ojca i Syna, nie dąży do życia i zbawienia.
Bóg jest jeden, Kościół
jeden, jedna wiara, lud jeden - połączony związkiem zgody w trwałą
jedność ciała. Jedności nie można pokrajać ani rozbić jednego ciała
przez niezgodność spoiwa.
Nie może [Kościół]...
z poszarpanym wnętrzem być rozdarty na kawałki. Cokolwiek od karmiącego
rdzenia się oddzieli, nie będzie mogło tak oderwane żyć ani oddychać.
św. Cyprian
Prawdziwy Kościół przechowuje prawdziwą religię
Sam tylko
prawdziwy Kościół przechowuje prawdziwą religię; on jest źródłem
prawdy, siedzibą wiary, świątynią Boga, kto doń nie wchodzi lub zeń
wychodzi, nie ma nadziei życia i zbawienia wiecznego.” (De Div. Inst.
Lib. 4 c. Ult.).
Laktancjusz
Kościół
wszystkich dusz na świecie
Wszyscy
wy zatem, bogowie poszczególni, bogowie ras i narodów, nie jesteście
prawdziwym Bogiem, bo nie jesteście Bogiem powszechnym, katolickim. A ty,
święty Kościele, kiedy widzę, jak jeden tylko między tymi wszystkimi
religiami i sektami ciasnymi, przywiązanymi do miejsca, do jednej jakiejś
góry, doliny, załomu gruntu, kasty albo szkoły, wznosisz swój wspaniały
sztandar z godłem: Ecclesia catholica, Kościół wszystkich dusz
na świecie – uwielbienie moje dla ciebie nie ma granic.
Ks.
bp Louis Emile Bougaud, Kościół. Poznań 1925, s. 146.
Jedność
cechą prawdziwego Kościoła
Ponieważ
prawda z natury swej jest tylko jedna, Kościół, któremu powierzoną
została, jeden jest również. A ponieważ skarb prawdy dlatego tylko
został Kościołowi powierzonym, ażeby szafując nim, oświecał dusze
wszystkie jednym i tym samym światłem, przetoż Kościół sprowadza
jedność. To go odróżnia od fałszywych religii; to jest cecha, po której
go zawsze będzie można poznać.
tamże,
s.
165.
Niezmienność
nauki Kościoła
W sporach
tak zawikłanych, tak subtelnych, w tak delikatnej nieraz materii Kościół
rozstrzyga tak dokładnie, że nigdy nie potrzebuje do nich powracać. To,
co było orzeczonem w Nicei, w Efezie, jest orzeczonem na wieki. Chociażby
świat istniał przez lat dziesiątki tysięcy, przy końcu jego istnienia
będą wierzyć w to, będą nauczać tego, co ogłoszono na soborze
Watykańskim. Co za pewny rzut oka! jaka zupełna i boska intuicja! Ludzie
mylą się i naprawiają swoje błędy. Św. Augustyn pisze swoje „Odwołania”;
św. Tomasz odrzeka się niektórych doktryn, które dawniej wyznawał. Kościół
– nigdy. Reformuje swoje obyczaje; nigdy nie odmienia wyroków. Od razu,
bez wahania i poprawek mówi to, co trzeba, a to co mówi, mówi raz na
zawsze.
Ale oto rzecz najcudowniejsza. Kiedy nauka bada te wyroki, wydawane w wiekowych odstępach, przez papieży i sobory pod tylu względami ze sobą się różniących, znajduje w nich dziwną zgodność. Oczywiście są to części jednej całości. Wyroki te wypływają jeden z drugiego i zgadzają się z sobą z dokładnością, której nie widzieli, nie mogli widzieć ci, co je wydali. Z wyroków zaś tych spływa światło, które oświeci wszystko: naukę o duszy, naukę o ciele, o świecie, o społeczeństwie, których to nauk nie było jeszcze wówczas i o których z pewnością papieże nie myśleli.
Nie powiem już nic o stylu, w którym są wypowiadane te boskie formuły. Styl to prosty, zwięzły, jasny, równie spokojny, jak przejrzysty; nie ma on nic wspólnego z namiętnościami ziemi, nie nosi żadnej cechy współczesnej, i przez to ma niespożytość granitu.
tamże,
s. 201-202.
Wszyscy
ochrzczeni stają się członkami Kościoła katolickiego
Ochrzczony
staje się członkiem mistycznego ciała Chrystusa, tj. Kościoła i
dlatego ten Sakrament nazywa się drzwiami Kościoła. „Albowiem jako
ciało jedno jest, a członków ma wiele, a wszystkie członki ciała, choć
ich wiele jest, wszakże są jednym ciałem, takżeć i Chrystus. Albowiem
w jednym Duchu my wszyscy w jedno ciało jesteśmy ochrzczeni... lecz wy
jesteście ciałem Chrystusowem” (1 Cor. 12.12). Dekret Soboru
Florenckiego dla Ormian tak o tem mówi: „Pierwszym Sakramentem jest
chrzest, który jest drzwiami życia duchowego: przez niego bowiem członkami
Chrystusa i Kościoła się stajemy”. O tych, którzy w Zielone Święta
przez Apostołów zostali ochrzczeni, jest powiedziane, iż do Kościoła
zostali wcieleni: „i przyłączone (do wiernych, do Kościoła) dnie
onego jakoby 3.000 dusz” (Act. 2. 41.). Tem samem otrzymuje ochrzczony
prawo do wszystkich dobrodziejstw, przywilejów i łask Kościoła,
przede wszystkiem prawo do przyjęcia ważnie innych Sakramentów. Bo
„kto nie ma charakteru sakramentalnego, żadnego innego Sakramentu nie
może przyjąć” (św. Tomasz in 4. dist. d. 24. q. 1.). Ale zarazem
ochrzczony jest poddany pod jurysdykcję Kościoła Chrystusowego i jest
obowiązany do zachowania jego przepisów. Każde ochrzczone dziecko,
nawet rodziców heretyckich, dopóki nie przyjdzie do używania rozumu i
samo nie oderwie się od Kościoła katolickiego, należy do tego Kościoła.
Ks.
dr. M. Sieniatycki, Zarys dogmatyki katolickiej. Tom IV. O sakramentach i
rzeczach ostatecznych, Kraków 1931, s. 115.
Jedność
Kościoła
Oczywista
rzecz wreszcie, że Kościół Rzymski, to jest Kościół zjednoczony z
biskupem rzymskim przez całkowite poddanie rozumu pod jego nauczanie, i
przez poddanie woli pod jego rozkazy, posiada jedność, założoną przez
Chrystusa, jedność teologiczną i apologetyczną, którą On uczynił
właściwą cechą i niezmazalną pieczęcią swego Boskiego dzieła. Każda
diecezja, każda parafia, każda dusza, udział biorąca w tej łączności
Kościoła Rzymskiego z jego widzialną Głową, tym samym już wchodzi w
łączność z jego Głową niewidzialną, z Chrystusem Odkupicielem, i
znajduje się w jedności, będącej środkiem koniecznym, pewnym, w Boski
sposób ustanowionym dla otrzymania zbawienia wiecznego.
Ks. Jules Didiot,
Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem
x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. II.
Warszawa 1894, s. 342.
Jedność Rzymska bynajmniej nie ma na celu zażegnania herezji;
oportet haereses esse, powiedział św. Paweł [(1 Kor. XI, 19)]. Powaga [(auctoritas)]
Piotra tak samo jak powaga Chrystusa nie usuwa faktycznie pomiędzy ich
poddanymi namiętności i wolności, której nadużycie wiedzie do herezji.
Lecz celem tej Jedności Rzymskiej jest pewną drogą prowadzić do
zbawienia tych, którzy się do tej jedności przyznają, a potępić tych, co
ją odrzucają, gdy, przeciwnie, przyjęcie jedności anglikańskiej tak
samo nie prowadzi do nieba, jak odrzucenie jej nie prowadzi do piekła.
Wielkie tedy herezje pierwszych wieków chrześcijaństwa, herezje XVI
wieku i wieków przyszłych, jeśli się kiedy wytworzą, w niczym nie
zmniejszą siły i znaczenia Jedności Rzymskiej. Herezje te nie są
upadkiem Kościoła, tak samo jak nie są logicznym jego wynikiem, podczas
gdy rozdziały i scysje, jakie zachodzą w rozmaitych sektach, są pewnym
ich upadkiem i koniecznym następstwem. Doświadczenie, zarówno jak teoria
wykazują, że wszelkie społeczeństwo, oparte na zasadzie rewolucyjnej, z
konieczności jest wydane na łup niestałości, wstrząśnień i upadku:
prawdę tego aż nadto stwierdza protestantyzm i jego liczne przemiany.
Wszelako, jeśli Jedność Rzymska sprzeciwia się logicznie wszelkiej
herezji, to przecież nie sprzeciwia się wcale wolności umysłów i
różnorodności zwyczajów poza istotowymi artykułami wiary i życia
chrześcijańskiego. Nie przeraża jej bynajmniej rozliczność szkół i
opinii, sama nawet rozmaitość rytów liturgicznych i praw kanonicznych,
byleby centralna powaga Piotra utrzymywała się w swej sile. Nawet
roczniki Kościoła stwierdzają ten fakt szczególny, a na pierwsze
wejrzenie dziwny, że owa rozmaitość w Kościele co dzień mocniej wykazuje
konieczność jedności, każe ona coraz żywiej pożądać jej dobrodziejstw, i
zacieśnia jeszcze bardziej święte jej węzły. Władza papieska nigdy nie
bywa silniejsza w Kościele, jak nazajutrz po sporach biskupów i doktorów
katolickich; wszyscy oni głębiej odczuwają, jak bardzo osobistą stałość
i wewnętrzny pokój zawdzięczają Opoce, której bramy piekielne nie
przezwyciężą.
tamże,
s. 344
Świętość
Kościoła
Ale
najlepiej świętość Kościoła objawia się w życiu i w śmierci jego
Boskiego Założyciela, apostołów jego, doktorów i papieży. Jakaż to
olbrzymia różnica pomiędzy nimi, a takim Ariuszem, Nestoriuszem,
Eutychesem, Henrykiem VIII, Lutrem, Kalwinem itd. Jakież to cele tu i
tam, jakie postępowanie tu, a jakie tam, jaka mowa tu, a jaka mowa tam!
Na próżno powołują się fałszywi reformatorowie Kościoła na rzekome
nadużycia i zepsucie w Kościele; nie ma gorszego nadużycia i zepsucia
nad herezję. Na próżno przypisują sobie przywódcy herezji tajemne jakieś
posłannictwo i osobiste natchnienie, jakie ich rzekomo ustanowiło
sługami i prorokami Bożymi; nie masz nic bardziej przeciwnego prawdziwej
świętości, jak uważać się za posłanego, natchnionego, przeciw powadze i
władzy Kościoła. Na próżno się chlubią heretycy czystością swej
Ewangelii i swego przepowiadania; nie masz nic więcej nieczystego nad
to, co podsuwa pycha własnego umysłu. Zresztą, anioł pychy nie przestaje
być tym samym szatanem, gdy się przemienia w anioła światłości, gdy zaś
powiada, że z nieba przychodzi z nową Ewangelią, św. Paweł rzucać mu w
twarz każe przekleństwo. Władza uświęcająca, obiecana i udzielona przez
Chrystusa prawdziwemu Jego Kościołowi, przebywa przede wszystkim na
Stolicy Piotrowej.
Nawet już sama jedność z tą najwyższą Stolicą jest nieodzownym warunkiem świętości; a jeśli poza Kościołem, w szczególności między niewiernymi, bywają sprawiedliwi, posiadający łaskę uświęcającą, to otrzymali ją jedynie, – często nawet bezwiednie, ale nie mniej rzeczywiście, ze źródła wszelkiej na ziemi świętości, wydrążonego przez Opatrzność w fundamentalnej Opoce Kościoła; stamtąd jedynie tryska świętość, jako woda ze skały, uderzonej laską Mojżesza, będącego w tym względzie figurą Piotra.
Nawet już sama jedność z tą najwyższą Stolicą jest nieodzownym warunkiem świętości; a jeśli poza Kościołem, w szczególności między niewiernymi, bywają sprawiedliwi, posiadający łaskę uświęcającą, to otrzymali ją jedynie, – często nawet bezwiednie, ale nie mniej rzeczywiście, ze źródła wszelkiej na ziemi świętości, wydrążonego przez Opatrzność w fundamentalnej Opoce Kościoła; stamtąd jedynie tryska świętość, jako woda ze skały, uderzonej laską Mojżesza, będącego w tym względzie figurą Piotra.
tamże,
s. 348
Wszystkie
nabożeństwa katolickie czy dawne, czy nowe, nad którymi czuwa i którymi
zarządza władza kościelna, są prawdziwie pożyteczne dla wiary,
pobożności i moralności. Ci co z taką surowością przeciw nim powstają,
nie znają ich takimi, jakimi one są, lecz widzieli może tylko ich
trawestacje i nadużycia. Dobrze by zrobili tacy panowie, gdyby pamiętali
na słowa Pisma św.: "człowiek cielesny nie pojmuje tego co jest z ducha
Bożego", ale bardzo jest zdolny do bluźnienia i przekręcania rzeczy
Bożych. Fakt to niezaprzeczony, że książki, pisma, rozmowy, z których
najswobodniej wylewają się obelgi i naigrawania na przyjęte w Kościele
praktyki pobożne, odznaczają się zwykle nadzwyczajną swobodą i moralnym
zepsuciem; tym sposobem ostre słowo Pisma św. najzupełniej jest
usprawiedliwione.
tamże,
s. 350
Katolickość
Kościoła
A
teraz pytamy, jakiż jest prawdziwy Kościół Chrystusów, i z góry
odpowiadamy: jest nim Kościół katolicki. Ale któryż to jest z szeregu
istniejących Kościołów? Czy Kościół Rzymski? Czy on ma prawo nazywać się
katolickim z wyłączeniem innych? Czyż Kościół katolicki nie jest ogółem
wszystkich po świecie rozproszonych gmin chrześcijańskich? Czyż każda z
nich nie stanowi dla siebie katolickości, tak jak stanowi
chrześcijańskość dla siebie, a każdy chrześcijanin czyż nie jest
katolikiem?
1. Jedność konkretna i historyczna, dla katolickości Kościoła konieczna, a mianowicie, jedność w św. Piotrze i w jego następcach znajduje się tylko w Kościele rzymskim: a zatem sam tylko Kościół rzymski jest katolicki; i żadna parafia, żadna osoba nie może się zwać katolicką, jeśli dodać nie może, że jest rzymską, – wiary rzymskokatolickiej.
2. Wielość razem złączonych sekt heretyckich, nie może utworzyć Kościoła katolickiego, dopóki się nie złączy ze Stolicą Apostolską Rzymską; nie można by przeciwstawiać wszystkich Kościołów dysydenckich Kościołowi rzymskiemu dla wykazania, że liczbą swych wyznawców równają się lub nawet przewyższają liczbę wyznawców Kościoła katolickiego: pomimo swej liczby nie stanowią one jednego Kościoła, lecz pozostają zawsze sektami.
3. Tym bardziej nie można przeciwstawiać liczbie katolików liczbę wszystkich pogan, mahometan, żydów, protestantów; bez wiary Chrystusa nie masz Kościoła; nadto dziecinny to iście argument albo raczej dziecinna to zabawka rozdymać do olbrzymich rozmiarów statystykę niewierzących lub niechrzczonych, by przygnieść nią Kościół rzymski; jednego to tylko dowodzi, a mianowicie, olbrzymiej siły, jaką na nieszczęście posiada ród ludzki do opierania się łasce Chrystusowej i działaniu Chrystusowego Kościoła.
4. Nie masz chrześcijańskości przewyższającej poszczególne Kościoły i wynikającej z ich przypadkowego i sztucznego ugrupowania: ta ich chrześcijańskość nie jest społeczeństwem, prawdziwa katolickość, założona przez Chrystusa, do niego się nie odnosi. Nie każdy chrześcijanin jest tym samym katolikiem.
5. Wskutek charakteru swego extraterytorialnego, wskutek swego pochodzenia niezależnego od czynników świeckich, wskutek posłannictwa międzynarodowego, albo raczej ponadnarodowago, Kościół rzymski jest bezwzględnie katolicki, dostępny dla wszystkich, jak św. Paweł, oddający się wszystkim, i dozwalający wszystkim jednoczyć się z sobą w sferze, wyższej ponad wszelkie podziały geograficzne lub etnograficzne, ponad wszelkie swary polityczne lub społeczne, ponad wszelkie sprawy czysto ludzkie i doczesne.
6. Przeciwnie zaś, sekty heretyckie są historycznie terytorialne i narodowe, to jest wyszłe z ruchu wyłącznie miejscowego i nie mające, rozumie się, na względzie zjednoczenia wszystkich ludzi wokoło centrum kościelnego, określonego przez Chrystusa. W herezjach trudno dopatrzyć ducha prozelityzmu, pochodzącego z pobudek czystej nadprzyrodzonej miłości; nie ma w nich ani materialnego pierwiastku katolickości, którym jest prawna i faktyczna nieograniczona rozciągłość, ani też pierwiastku formalnego, którym jest jedność rzymska, służąca za ognisko i za bodziec do tego rozszerzania się w przestrzeni. A przeto nie w nich szukać trzeba prawdziwego Kościoła Chrystusowego.
7. Zgodnie z tym cośmy powiedzieli o wewnętrznej łączności zbawczej woli Bożej z katolickością Kościoła, wnioskujemy tu wreszcie, że ta wola Boża spotyka się wyłącznie i jedynie w Kościele rzymskim: Komuż to bowiem, jeśli nie św. Piotrowi i apostołom powierzył Chrystus wykonanie swego zamiaru zbawienia wszystkich ludzi drogą głoszenia nauki wiary i udzielania Sakramentów św.? Komuż, jeśli nie Piotrowi znowu powierzył On razem z kluczami swego Królestwa władzę przyjmowania do Kościoła i wprowadzania do nieba? Komuż znów, jeśli nie temuż Piotrowi i apostołom, obiecał swą asystencję przy spełnianiu tego widocznie nadludzkiego zadania? Tymczasem, gdzież ci apostołowie, gdzie ich dziedzictwo, gdzie jest ciąg dalszy ich zbawczego działania? W samym tylko św. rzymskim Kościele; gdyż poza papieżem nie masz następcy Piotra, a poza episkopatem nie masz następców apostołów. A zatem wola Boża zbawienia ludzi oraz widzialne i niewidzialne środki urzeczywistnienia tej woli Bożej znajdują się tylko w Kościele rzymskim; i katolickość, taka jak ją Chrystus pojmował i chciał, znajduje się tylko w tymże Kościele. Sekty heretyckie, o których tu mowa, są fałszywymi owczarniami wąskimi i zamkniętymi: tylko sam Kościół rzymski jest prawdziwą owczarnią powszechną, otworem stojącą dla zbawienia wszystkich.
1. Jedność konkretna i historyczna, dla katolickości Kościoła konieczna, a mianowicie, jedność w św. Piotrze i w jego następcach znajduje się tylko w Kościele rzymskim: a zatem sam tylko Kościół rzymski jest katolicki; i żadna parafia, żadna osoba nie może się zwać katolicką, jeśli dodać nie może, że jest rzymską, – wiary rzymskokatolickiej.
2. Wielość razem złączonych sekt heretyckich, nie może utworzyć Kościoła katolickiego, dopóki się nie złączy ze Stolicą Apostolską Rzymską; nie można by przeciwstawiać wszystkich Kościołów dysydenckich Kościołowi rzymskiemu dla wykazania, że liczbą swych wyznawców równają się lub nawet przewyższają liczbę wyznawców Kościoła katolickiego: pomimo swej liczby nie stanowią one jednego Kościoła, lecz pozostają zawsze sektami.
3. Tym bardziej nie można przeciwstawiać liczbie katolików liczbę wszystkich pogan, mahometan, żydów, protestantów; bez wiary Chrystusa nie masz Kościoła; nadto dziecinny to iście argument albo raczej dziecinna to zabawka rozdymać do olbrzymich rozmiarów statystykę niewierzących lub niechrzczonych, by przygnieść nią Kościół rzymski; jednego to tylko dowodzi, a mianowicie, olbrzymiej siły, jaką na nieszczęście posiada ród ludzki do opierania się łasce Chrystusowej i działaniu Chrystusowego Kościoła.
4. Nie masz chrześcijańskości przewyższającej poszczególne Kościoły i wynikającej z ich przypadkowego i sztucznego ugrupowania: ta ich chrześcijańskość nie jest społeczeństwem, prawdziwa katolickość, założona przez Chrystusa, do niego się nie odnosi. Nie każdy chrześcijanin jest tym samym katolikiem.
5. Wskutek charakteru swego extraterytorialnego, wskutek swego pochodzenia niezależnego od czynników świeckich, wskutek posłannictwa międzynarodowego, albo raczej ponadnarodowago, Kościół rzymski jest bezwzględnie katolicki, dostępny dla wszystkich, jak św. Paweł, oddający się wszystkim, i dozwalający wszystkim jednoczyć się z sobą w sferze, wyższej ponad wszelkie podziały geograficzne lub etnograficzne, ponad wszelkie swary polityczne lub społeczne, ponad wszelkie sprawy czysto ludzkie i doczesne.
6. Przeciwnie zaś, sekty heretyckie są historycznie terytorialne i narodowe, to jest wyszłe z ruchu wyłącznie miejscowego i nie mające, rozumie się, na względzie zjednoczenia wszystkich ludzi wokoło centrum kościelnego, określonego przez Chrystusa. W herezjach trudno dopatrzyć ducha prozelityzmu, pochodzącego z pobudek czystej nadprzyrodzonej miłości; nie ma w nich ani materialnego pierwiastku katolickości, którym jest prawna i faktyczna nieograniczona rozciągłość, ani też pierwiastku formalnego, którym jest jedność rzymska, służąca za ognisko i za bodziec do tego rozszerzania się w przestrzeni. A przeto nie w nich szukać trzeba prawdziwego Kościoła Chrystusowego.
7. Zgodnie z tym cośmy powiedzieli o wewnętrznej łączności zbawczej woli Bożej z katolickością Kościoła, wnioskujemy tu wreszcie, że ta wola Boża spotyka się wyłącznie i jedynie w Kościele rzymskim: Komuż to bowiem, jeśli nie św. Piotrowi i apostołom powierzył Chrystus wykonanie swego zamiaru zbawienia wszystkich ludzi drogą głoszenia nauki wiary i udzielania Sakramentów św.? Komuż, jeśli nie Piotrowi znowu powierzył On razem z kluczami swego Królestwa władzę przyjmowania do Kościoła i wprowadzania do nieba? Komuż znów, jeśli nie temuż Piotrowi i apostołom, obiecał swą asystencję przy spełnianiu tego widocznie nadludzkiego zadania? Tymczasem, gdzież ci apostołowie, gdzie ich dziedzictwo, gdzie jest ciąg dalszy ich zbawczego działania? W samym tylko św. rzymskim Kościele; gdyż poza papieżem nie masz następcy Piotra, a poza episkopatem nie masz następców apostołów. A zatem wola Boża zbawienia ludzi oraz widzialne i niewidzialne środki urzeczywistnienia tej woli Bożej znajdują się tylko w Kościele rzymskim; i katolickość, taka jak ją Chrystus pojmował i chciał, znajduje się tylko w tymże Kościele. Sekty heretyckie, o których tu mowa, są fałszywymi owczarniami wąskimi i zamkniętymi: tylko sam Kościół rzymski jest prawdziwą owczarnią powszechną, otworem stojącą dla zbawienia wszystkich.
tamże,
s. 355-356
Apostolskość
Kościoła
Jeśli
teraz sobie samym postawimy to pytanie, jeśli zechcemy wiedzieć, jakim
jest prawdziwy Kościół Chrystusów, ten sam sposób rozwiązania kwestii
stanie przed naszymi oczyma: gdzie jest apostolskość? gdzie jest przede
wszystkim apostolskość rzymska?
l-o Nie ulega wątpliwości, że wszystkie diecezje Kościoła rzymskiego są obdarzone tą apostolskością. Albo są one bowiem założone przez Apostołów i ani nie zeszły nigdy z drogi przez nich wytkniętej, ani się nie odłączyły od jedności ze Stolicą Apostolską, albo też zostały założone już po śmierci apostołów, wczoraj na przykład lub dzisiaj, ale stały się apostolskimi przez swe pochodzenie od hierarchii apostolskiej i przez współudział w społecznym życiu Kościoła rzymskiego. Że zwłaszcza Rzym jest rzeczywiście apostolski, nie można wątpić o tym; od św. Piotra aż do Leona XIII następstwo papieży trwało nieprzerwanie, i żadna istotowa zmiana nie zaszła w urzędzie, spełnianym początkowo przez samego Piotra, a następnie przekazanym jego następcom. Były wprawdzie jakieś odszczepieństwa, jakieś bezkrólewia, jakieś elekcje niewyraźne i wątpliwe, lecz pomimo to wszystko, przekazywanie władzy papieskiej dopełniało się rzeczywiście i wiernie; Piotr żyje dziś jeszcze w swym jedynym i prawowiernym następcy Leonie XIII. A zatem Kościół Rzymu, cały jak jest Kościół rzymski, jest prawdziwym Kościołem Chrystusa.
2-o A czy sekty protestanckie mogą się nazywać apostolskimi? Bynajmniej. Jakże bowiem można przypuszczać, aby taki Luter, Kalwin, Henryk VIII, Knox i inni pseudoreformatorowie byli następcami apostołów, a ich reforma – logicznym i chronologicznym dalszym ciągiem pierwotnego Kościoła? Prawda, że oni się chlubili tym, iż sprowadzili chrystianizm do pierwotnej czystości, ale – jakkolwiekby było – czyż otrzymali oni od jakiego apostoła lub męża apostolskiego inwestyturę duchowną, która by ich postawiła w szeregu hierarchii, i która by tym samym wykluczyła zeń wszystkich papieży i wszystkich biskupów, począwszy na przykład od IV w., a skończywszy na w. XVI? Jedno z dwojga bowiem, albo pseudoreformatorowie są w posiadaniu apostolskości, a wtedy cały Kościół jest jej pozbawiony od dziesięciu przeszło wieków, czyli że od owego czasu już on nie istnieje, albo też on to właśnie posiadał przymiot apostolskości wtedy, gdy protestantyzm się przeciw niemu zbuntował; a ponieważ bunt przeciw prawemu Kościołowi nie mógł unicestwić jego praw poprzednio istniejących, a stworzyć inne jakieś w ich miejsce, przeto z tego wynika, że protestantyzm jest absolutnie pozbawiony apostolskości, bez której nie masz prawdziwego Kościoła Chrystusowego. Protestantyzm zatem nie jest prawdziwym Kościołem.
l-o Nie ulega wątpliwości, że wszystkie diecezje Kościoła rzymskiego są obdarzone tą apostolskością. Albo są one bowiem założone przez Apostołów i ani nie zeszły nigdy z drogi przez nich wytkniętej, ani się nie odłączyły od jedności ze Stolicą Apostolską, albo też zostały założone już po śmierci apostołów, wczoraj na przykład lub dzisiaj, ale stały się apostolskimi przez swe pochodzenie od hierarchii apostolskiej i przez współudział w społecznym życiu Kościoła rzymskiego. Że zwłaszcza Rzym jest rzeczywiście apostolski, nie można wątpić o tym; od św. Piotra aż do Leona XIII następstwo papieży trwało nieprzerwanie, i żadna istotowa zmiana nie zaszła w urzędzie, spełnianym początkowo przez samego Piotra, a następnie przekazanym jego następcom. Były wprawdzie jakieś odszczepieństwa, jakieś bezkrólewia, jakieś elekcje niewyraźne i wątpliwe, lecz pomimo to wszystko, przekazywanie władzy papieskiej dopełniało się rzeczywiście i wiernie; Piotr żyje dziś jeszcze w swym jedynym i prawowiernym następcy Leonie XIII. A zatem Kościół Rzymu, cały jak jest Kościół rzymski, jest prawdziwym Kościołem Chrystusa.
2-o A czy sekty protestanckie mogą się nazywać apostolskimi? Bynajmniej. Jakże bowiem można przypuszczać, aby taki Luter, Kalwin, Henryk VIII, Knox i inni pseudoreformatorowie byli następcami apostołów, a ich reforma – logicznym i chronologicznym dalszym ciągiem pierwotnego Kościoła? Prawda, że oni się chlubili tym, iż sprowadzili chrystianizm do pierwotnej czystości, ale – jakkolwiekby było – czyż otrzymali oni od jakiego apostoła lub męża apostolskiego inwestyturę duchowną, która by ich postawiła w szeregu hierarchii, i która by tym samym wykluczyła zeń wszystkich papieży i wszystkich biskupów, począwszy na przykład od IV w., a skończywszy na w. XVI? Jedno z dwojga bowiem, albo pseudoreformatorowie są w posiadaniu apostolskości, a wtedy cały Kościół jest jej pozbawiony od dziesięciu przeszło wieków, czyli że od owego czasu już on nie istnieje, albo też on to właśnie posiadał przymiot apostolskości wtedy, gdy protestantyzm się przeciw niemu zbuntował; a ponieważ bunt przeciw prawemu Kościołowi nie mógł unicestwić jego praw poprzednio istniejących, a stworzyć inne jakieś w ich miejsce, przeto z tego wynika, że protestantyzm jest absolutnie pozbawiony apostolskości, bez której nie masz prawdziwego Kościoła Chrystusowego. Protestantyzm zatem nie jest prawdziwym Kościołem.
tamże,
s. 359-360
Niedokładne
ma pojęcie o przekazywaniu władzy apostolskiej ten, kto nam zarzuca
wątpliwości, zaszłe w przedmiocie pewnych papieskich elekcji, – schizmy,
jakie z nich wynikały, – bezkrólewia, zachodzące pomiędzy śmiercią
jednego a obiorem drugiego papieża. Zdaje się on wyobrażać sobie, jakoby
rzeczone przekazywanie władzy papieskiej powinno się spełniać
natychmiastowo, mechanicznie, na podobieństwo fizycznego ruchu,
przekazywanego przez jedną siłę drugiej. Tymczasem tak nie jest.
Przekazywanie to jest faktem porządku moralnego, poddanym warunkom
określonym przez samą naturę społeczeństwa kościelnego i przez dekrety
właściwej władzy. Ponieważ zaś ta władza uznaje za właściwe poddać wybór
nowego papieża uznaniu św. Kolegium kardynałów, przeto oczywiście
wynika z tego bezkrólewie mniej lub więcej przeciągłe, w czasie którego
Kościół istnieje, ale istnieje w stanie anormalnym niezupełnym,
wyczekując swego zwierzchnika, swego pasterza i najwyższego nauczyciela.
Z chwilą swego obioru, jakkolwiek długą byłaby zwłoka, nowo obrany
papież otrzymuje dziedzictwo Piotrowe razem z biskupstwem rzymskim i
zaczyna być nowym ogniwem w świętym łańcuchu apostolskości. Gdyby po
jego wyborze, a przed jego śmiercią lub zrzeczeniem się godności zaszedł
nowy obiór papieża, byłby to obiór żaden, a obrany kandydat nie
zaliczałby się do szeregu apostolskiego. Gdy dwa naraz zaszły wybory,
jeden zgodnie z prawem, a drugi przeciw prawu, to apostolskość
należałaby do papieża prawnie wybranego, a nie do innego; gdyby zaś pod
tym względem były jakieś niepewności, wątpliwości, spory i rozdziały,
jak za czasów wielkiej Schizmy Zachodniej, nie mniej przecież byłoby
prawdą, że apostolskość istnieje w prawdziwym papieżu: nic to nie
znaczy, że nie jest ona na razie widoczna dla wszystkich i że dopiero
później uznana bywa przez wszystkich. Trwa ona w tym papieżu, który jest
pośród papieży niepewnych papieżem prawdziwym. Gdyby się wreszcie
odbyło jednocześnie dwie lub więcej elekcji przeciw prawom Kościoła,
wszystkie razem byłyby nieważne, ale nic by na tym nie ucierpiała
apostolskość: lecz tylko Stolica papieska pozostawałaby opróżnioną, aż
do chwili prawnego obioru, z którego wychodzący papież byłby dalszym
ciągiem papieskiego i apostolskiego rodu. Smutne to bez wątpienia i
bolesne wypadki takie przeciągłe bezkrólewia, niepewne i sporne elekcje,
takie rozdziały Kościoła na części sobie wzajem przeciwne. Ale zauważyć
trzeba, że one nie o większe przyprawiają niebezpieczeństwo
apostolskość aniżeli jedność Kościoła. Boć zresztą, jeśli pewna część
biskupów i wiernych myli się w dobrej wierze co do osoby prawdziwego
papieża, myli się ona niedobrowolnie, ale nie przestaje wyznawać zasady
hierarchicznej; jest zatem tylko materialnie odszczepieńcza, to znaczy
bezwiednie, bezwolnie. Inna zaś część biskupów, trzymając się
prawdziwego papieża, w całości chroni podwójny skarb jedności i
apostolskości razem z innymi przymiotami, przywilejami i władzami
prawdziwego Kościoła. Chmura przechodzi tylko przez tarczę słońca, ale
go przecież nie niszczy.
tamże,
s. 362-363
Nie ma wreszcie u tych
sekt charakteru apostolskiego, który domaga się nieprzerwanego następstwa,
począwszy od Apostołów. Patrząc bowiem na sekty wszystkie, każdy
bezstronny może się przekonać o braku tego następstwa. I tak przed
Nestoriuszem nie było Nestorianów, przed Lutrem nie było Protestantów,
przed Kalwinem nie było Kalwinów, przed Henrykiem VIII nie było
Anglikanów, przed Focjuszem nie było Greków schizmatyków. Protestanci,
Zwinglianie, Kalwini, Anglikanie (o tych ostatnich zob. Encyklikę z r.
1896 "Apostolicae curae et caritatis" Papieża Leona XIII) nie
mają Biskupów; a więc nie mają i kapłanów, a zatem i o istnieniu
ofiary Mszy św., Sakramentu Ołtarza, Pokuty itd. u nich nie może być
mowy. Ich pastorzy i przełożeni są to ludzie świeccy, nie mający posłannictwa
Bożego i charakteru nadziemskiego, kapłańskiego, który Chrystus Pan w
swoim Kościele ustanowił. Wprawdzie Kościół wschodni
grecko-schizmatycki ma Biskupów, kapłanów i diakonów, czyli część
materialną charakteru apostolskiego, ale nie ma posłannictwa od najwyższej
Głowy Papieża, następcy św. Piotra, słowem, nie posiada części
formalnej tego charakteru apostolskiego, zatem nie jest apostolskim. Jeden
Kościół rzymskokatolicki jest tylko prawdziwym, w nim przebywa Duch Święty,
on prowadzi wszystkich bezpiecznie do nieba, on ufundowany jest na opoce,
dlatego i my powtórzmy za Bosuetem i Fenelonem: O święty Kościele
Rzymski, jeśli o tobie zapomnę, niechaj zapomnę sam o sobie, niechaj mój
język zeschnie się i skołczeje w ustach moich.
Ks. J. Tylka, Dogmatyka
katolicka. Część ogólna, Tarnów 1897, s. 332.
Co warta jest próba
podkopania dogmatu "poza Kościołem nie ma zbawienia"
Oczywista
rzecz przeto, że aby dojść do zbawienia, obowiązani są ludzie z
jednej strony szukać środków zbawienia tam, gdzie je Bóg złożył, a
z drugiej strony, nie ma Bóg obowiązku drogami nadzwyczajnymi dostarczać
tych środków zbawienia człowiekowi, co świadomie i dobrowolnie należeć
nie chce do społeczeństwa ustanowionego przez Boga celem dostarczenia człowiekowi
tych środków. Wynika stąd przeto, że odmawiać wejścia do Kościoła,
gdy się go uznaje za instytucję konieczną, znaczy to dla człowieka
dobrowolnie stawiać się poza zbawieniem, raz – przez grzech, który
się popełnia, odpychając wezwanie do wejścia do Kościoła, a po wtóre
– przez bezpośrednie odrzucenie środków zbawienia, jakie Kościół
człowiekowi podaje. W takich warunkach człowiek ten musi ginąć, ale
ginie wyłącznie z winy własnej.
Przedstawiona
powyżej i udowodniona katolicka nauka o zbawieniu, jest tak racjonalna,
że trudno zrozumieć, dlaczego wywołuje ona w pewnych umysłach jakieś
zarzuty. A jednakże, nauka ta bywa dla wielu kamieniem obrazy. Sami nawet
katolicy, kapłani z naukami teologicznymi obeznani, wielcy nawet
kaznodzieje katoliccy, albo się niepokoili tą nauką, która surowością
swą zdała się doprowadzić do rozpaczy, albo też trwożyli się owym
możliwym niepokojem, jaki nauka ta wzbudzała w umyśle wiernych nie dość
wykształconych i nie zdolnych rozwiązać trudności, jakie w nich ona
budziła. Starali się przeto ci katoliccy uczeni usunąć z tej nauki to,
co uważali za gorszące.
Na
nieszczęście, niektórzy z nich spełniając to zadanie, wyjaśnieniami
swymi zniszczyli dogmat wiary katolickiej. Słyszeliśmy wyżej, jak
utyskuje Pius IX na błędy, jakie oni rozsiewali w tym względzie.
Chcieli miłością rozszerzyć podwoje niebieskie, zanadto ciasne w ich
przekonaniu przy tej katolickiej zasadzie, że „poza Kościołem nie ma
zbawienia”. Gdyby były przeważały ich tłumaczenia i przystosowania
dogmatu, gdyby nauka ich wytworzyła była pewne jakieś praktyczne następstwa,
oziębiliby w takim razie i stłumili ową żarliwość, jaka popycha
misjonarzy katolickich do rozszerzania wszędzie znajomości Chrystusa i
Kościoła. Boć po cóż zadawać sobie tyle trudów, podejmować takie
prace, tyle krwi przelewać, by doprowadzić do Kościoła ludzi, którzy
i bez niego posiadają wszystko, co im do zbawienia potrzebne? I wiele
dusz przez to pozostawałoby w ciemnościach i w pomroce śmierci. Tym
sposobem, sądząc pod pozorem miłości, że się łagodzi surowość
dogmatów, idzie się do zguby dusz ludzkich. Tymczasem dogmaty wiary
utrzymują się same przez się; justificata in semetipsa; by być
pożytecznie i skutecznie obronionymi nie potrzebują ulegać żadnej
zmianie, żadnemu przystosowaniu. Co więcej, wszystkie te mniemane złagodzenia
dogmatu wytwarzają zazwyczaj bardzo poważne trudności, które się
obracają przeciw samej prawdzie, którą chciano uczynić więcej dostępną.
Musimy tu wszakże zaznaczyć, że wszelką tego rodzaju przesadę w łagodności
spowodowywa często inna przesada w znaczeniu przeciwnym, a mianowicie
przez złość lub przez niewiadomość przesadza się w naszych
dogmatach, by je tym łatwiej pokonać. To właśnie się stało z naszą
zasadą: „poza Kościołem nie ma zbawienia.”.
F.
Perriot.
Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem
x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. II.
Warszawa 1894, s. 411-412.
Poza
Kościołem nie ma zbawienia
Nigdy
nie wątp o tym, że żaden heretyk czy schizmatyk
w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego ochrzczony, nie może być zbawiony,
jeżeli nie przyłączy się do Kościoła, jakiekolwiek by jałmużny
dawał, chociażby nawet za imię Chrystusowe krew przelał.
Fulgencjusz
(de fid. c. 39. n. 80)
Nieomylność
nauki katolickiej
Nauka kościelna
jest nieomylną nie tylko, kiedy ją orzeka uroczystym sądem Najwyższy
Pasterz lub sobór ekumeniczny, ale także ją nam podaje powszechna
zgodność tych, którzy służą Kościołowi za narzędzia i organa w
dziele nauczania jego dzieci.
I.
M. A. Vacant,
Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem
x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. III.
Warszawa 1899, s. 654.
Kościół
nie może głosić błędnej nauki
Otóż, gdyby urząd
nauczycielski zbłądził, Kościół popadłby w błąd, a wtedy byłby
zwyciężony przez ducha nieprawdy, i tak obietnica Chrystusowa obróciłaby
się wniwecz.
Ks. dr W. Kalinowski,
Ks. dr J. Rychlicki, Podstawy dogmatyki katolickiej, Poznań 1954.
Kościół popadłszy w
błąd i fałsz, stałby się w tej chwili ofiarą "kłamcy od początku",
szatana; bramy piekielne odniosłyby zwycięstwo nad Kościołem
Chrystusowym.
Ks. B. Chełmiński,
Nieomylność Kościoła katolickiego, Poznań 1914.
A więc Kościół ma być
gmachem zbudowanym na fundamencie niewzruszonym nauki Apostolskiej, a
kamieniem węgielnym tego fundamentu jest sam Zbawiciel; wiara zaś
prawdziwa należy do istoty Kościoła: gdyby więc ją stracił, popadając
w błędy, już by zarazem przestał opierać się na tym fundamencie, a
dzieło Chrystusa Pana byłoby zniszczone, czego nie można przypuścić
wobec wyraźnych przepowiedni Pisma świętego.
Ks. J. Tylka, Dogmatyka
katolicka. Część ogólna, Tarnów 1897, s. 298.
Chrystus
Pan mówi do św. Piotra (Mt. 16, 18): A ja tobie powiadam, iżeś
ty jest opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne
nie zwyciężą go. Jak już powiedzieliśmy wyżej, oznaczają
te słowa, że Kościół ma być gmachem, założonym na silnej
podwalinie, że Chrystus Pan chce mu dać Głowę, której ma zawdzięczać
swą niespożytą trwałość i jedność. Wykazaliśmy także, iż słowa
te muszą odnosić się i do następców św. Piotra. Podstawą zaś Kościoła
jest wiara, a więc na to przede wszystkim potrzebny mu jest
naczelny kierownik, żeby wiara jego pozostała czystą i niezachwianą.
Gdyby zaś sam ten władca naczelny mógł popadać w błędy i głosić
fałszywą naukę, natenczas nie tylko przestałby być fundamentem Kościoła,
ale przyczyniłby się w najznaczniejszej mierze do jego upadku i skażenia.
A dalej jest Piotr zarazem ustanowiony w Kościele punktem środkowym
jedności. Jedność zaś Kościoła polega przede wszystkim na jedności
wiary. Jeżeli tedy Piotr jest fundamentem Kościoła, nie może on
wprowadzać nauki heretyckiej, która musiałaby rozerwać tę jedność
wiary. To wynika i z następnych słów Chrystusa Pana: a bramy
piekielne nie zwyciężą go. Piotr i jego następcy dają taką
moc i trwałość Kościołowi, iż jest niezwyciężony. Atoli wszyscy się
zgadzają na to, iż gdyby herezje mogły opanować Kościół, zwyciężyłoby
go piekło.
Ks. J. Tylka, Dogmatyka
katolicka. Część ogólna, Tarnów 1897, s. 370.
Kościół miasta Rzymu błądzić może.
Sykstus IV potępia r.
1479 zdanie Piotra oxomeńskiego
Nieomylność
kanonizacji
Jeżeli
nie jest herezją, to w każdym razie jest to zdanie nierozważne, które
gorszy cały Kościół, krzywdę wyrządza Świętym, trąci herezją; i
ten zasługuje na najcięższe kary, kto by śmiał twierdzić, że Papież
zbłądził w tej lub owej kanonizacji.
Benedykt XIV
Prawda jest niewyrozumiała
Często
słyszymy zarzut, że Kościół katolicki jest "niewyrozumiały". Nie
pozwala np., żeby w małżeństwach mieszanych połowa dzieci była innego
wyznania; nie pozwala, żeby poświęcony przez Kościół sztandar, mógł być
"poświęcony" przez inne wyznania itd. Jest niewyrozumiały? Nie, Kościół
katolicki nie jest niewyrozumiay, tylko PRAWDA, której jest stróżem,
jest "niewyrozumiała".
Trudno, ale dwa plus dwa, nigdy nie jest pięć!
Pomyślmy trochę, jaka powstałaby obojętność religijna, jaka oziębłość, jeśliby Kościół katolicki lekko traktował tę sprawę i ustępliwością swoją wykazywał, że sam nie jest zupełnie pewny swojej nauki. Nie gorszcie się, ale otwarcie powiem: Natychmiast zerwałbym z Kościołem katolickim, gdyby utrzymywał: "niech sobie będą i inne wiary dobre...". Wtenczas bowiem wiara katolicka nie byłaby prawdziwą!
bp.
Tihamer Toth, Chrystus królem Kościoła. Kazanie wygłoszone w 1926 r. dla studentów uniwersytetu w Budapeszcie
Dom Boży
Gdybyś kiedy podróżował po
miastach, nie pytaj, gdzie jest dom Boży? bo także sekty heretyckie mają
swoje miejsca przytułku, które nazywają domem Bożym. Ani też nie pytaj,
gdzie jest Kościół, ale gdzie jest Kościół katolicki, bo to jest właściwe
imię tej świętej Matki wszystkich, oblubienicy Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Św. Cyryl Jerozolimski
Depozyt wiary
Któż nie wie, że co przez
księcia apostołów podane zostało rzymskiemu Kościołowi i do dziś jest
strzeżone, powinno być od wszystkich zachowane i nie może być zastąpione
tym, co albo powagi nie ma, albo skądinąd początek bierze.
Innocenty I. Papież. List do
Decencyusza biskupa
Środki zbawienia są
tylko w Kościele katolickim
Kościół
Chrystusowy... jeden jest, niepodzielony i niepodzielny, podporządkowany
jednej Głowie niewidzialnej Chrystusowi i widzialnej głowie rzymskiemu
biskupowi, wikariuszowi Chrystusa. Z nim tylko Duch św., duch prawdy
przebywa na wieki. Dlatego tylko w nim prawda i tylko w nim środki
zbawienia.
bp. obrz. gr. Józef
Papp-Szilagyi z Wielkiego Waradyna, w odpowiedzi na list Piusa IX w
sprawie tematu obrad Soboru Watykańskiego (1866)
Religia chrześcijańska
tylko w Kościele
Religię chrześcijańską
można wyznawać tylko w Kościele i przez Kościół założony przez
Chrystusa.
Projekt konstytucji
dogmatycznej o Kościele Chrystusowym przedłożony ojcom do rozpatrzenia.
Pius Biskup sługa sług Bożych za aprobatą soboru na wieczną rzeczy pamiątkę.
Rozdział II. Sobór Watykański 1870.
Widzialna jedność Kościoła
Ponieważ taki jest
prawdziwy Kościół Chrystusowy, dlatego oświadczamy, że ta widzialna i
rozpoznawalna społeczność jest owym Kościołem boskich obietnic i zmiłowań,
który Chrystus zechciał wyróżnić i ozdobić tylu uprawnieniami i
przywilejami. Jest on w swoim ustroju tak wyraźnie oznaczony, że inne
społeczności, oddzielone od jedności wiary lub wspólnoty tegoż ciała,
nie mogą być nazwane jego częścią lub członem; ani też nie obejmuje
on ani ogarnia różnych odłamów religijnych z nazwy chrześcijańskich,
lecz sam w sobie zjednoczony i ściśle zespolony w swojej widzialnej
jedności stanowi ciało niepodzielone i niepodzielne, które jest właśnie
Mistycznym Ciałem Chrystusa. O nim to mówi Apostoł: jedno ciało i
jeden duch, jak jesteście wezwani w jednej nadziei wezwania waszego.
Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który
jest nad wszystkimi i poprzez wszystko i we wszystkich nas.
Projekt konstytucji
dogmatycznej o Kościele Chrystusowym przedłożony ojcom do rozpatrzenia.
Pius Biskup sługa sług Bożych za aprobatą soboru na wieczną rzeczy pamiątkę.
Rozdział V. Sobór Watykański 1870.
Kościół nie może
popaść w błąd
Kościół Chrystusowy
utraciłby swą niezmienność i godność, i przestałby być społecznością
udzielającą życie i koniecznym środkiem do zbawienia, gdyby sam mógł
zejść na bezdroża w prawdach zbawczej wiary i obyczaju, i w
przepowiadaniu i wykładaniu ich sam mógł zbłądzić lub innych w błąd
wprowadzić.
Projekt konstytucji
dogmatycznej o Kościele Chrystusowym przedłożony ojcom do rozpatrzenia.
Pius Biskup sługa sług Bożych za aprobatą soboru na wieczną rzeczy pamiątkę.
Rozdział IX. Sobór Watykański 1870.
Prawdziwy Kościół
Chrystusowy
Tym zaś prawdziwym i
tak błogosławionym Kościołem Chrystusa nie jest żaden inny, tylko
jeden, święty, katolicki i apostolski, rzymski.
Projekt konstytucji
dogmatycznej o Kościele Chrystusowym przedłożony ojcom do rozpatrzenia.
Pius Biskup sługa sług Bożych za aprobatą soboru na wieczną rzeczy pamiątkę.
Rozdział X. Sobór Watykański 1870.
Kościół wobec fałszywych
religii w państwie katolickim
Jest to
nietolerancja, ale nietolerancja w sferze teorii, właściwa prawdzie, która każdemu,
co inaczej trzyma, mówi w oczy: błądzisz. I w tej mierze – rzecz uwagi
godna – żadne wyznanie nie jest tak bezwzględne w swej wyłącznej
afirmacji, jak katolicyzm. Wszelako ta nietolerancja w teorii godzi się z
najzupełniejszą tolerancją w praktyce. Katolik, cieszący się pełnią
prawdy, tym większą powinien mieć wyrozumiałość i litość dla tych, co
jej nie posiadają. I tylko namiętność ludzka, a nie religia katolicka, mogła
czasem doprowadzić do narzucenia przemocą prawdy. Ojciec Święty [Leon XIII]
stawia wyraźnie, za św. Augustynem, zasadę: „że nikt przeciwko swej woli
nie powinien być zmuszanym do przyjęcia wiary katolickiej”. Więc i uznanie
katolicyzmu za religię państwa nie wiąże się, w myśl Kościoła, z prześladowaniem
innych wyznań, ale z ich tolerancją. Co więcej, postawiwszy absolutnie
prawdziwą zasadę: że państwo powinno mieć państwową religię, i to nie
inną, tylko katolicką, sam Ojciec Święty naucza w końcu encykliki Immortale
Dei, że w wielu okolicznościach, dla uniknięcia większego zła, z legalnym
uznaniem innych wyznań zgodzić się można.
W jakich okolicznościach? Oczywiście, kiedy wielka część poddanych nie chce przyjąć prawdziwej religii, zwierzchność nie może jej narzucić jako religię państwową. Kiedy znów zwierzchność upośledza prawdziwą religię, poddani katoliccy mogą i powinni się domagać równej wolności wyznań: nie jako zasady, jako stanu rzeczy absolutnie dobrego, ale jako minus malum (mniejszego zła), lub raczej jako części praw należących się prawdzie. Podobnie też, chociaż wolność druku, wolność nauczania i podobne wolności, w absolutnym i nieograniczonym znaczeniu, są fałszywymi i zgubnymi zasadami, jednak w państwie niechrześcijańskim, jakich dziś wiele, gdzie ograniczenia rządowe, zamiast bronić prawdy i cnoty, obracałyby się tylko na korzyść fałszu, godzi się i często trzeba tych wolności się domagać. I nie ma w tym sprzeczności ze sobą, ani dwulicowości: bo prawda, mająca najwyższe prawo, a krzywdę ponosząca, może śmiało powiedzieć: Dajcie mi choć tyle z moich praw, ile błędowi dajecie. Nie uznajecie mnie za prawdę, a więc traktujcie mnie przynajmniej według waszej zasady, na równi z innymi doktrynami i wyznaniami.
Kościół
jest hierarchiczny
W
Kościele z ustanowienia bożego istnieją dwa odrębne stany: duchownych i laików
(kan. 107). Kościół bowiem jako społeczność doskonała posiada ustrój
hierarchiczny, w którego skład wchodzą przełożeni i poddani. Duchowni,
uczestnicząc w większym lub mniejszym zakresie we władzy Kościoła, rządzą
jego członkami i dostarczają im środków uświęcenia; laicy zaś, stając się
przez chrzest członkami Kościoła, posiadają osobowość prawną wraz z
wszelkimi prawami i obowiązkami, a przede wszystkim obowiązek posłuszeństwa
władzy Kościoła i dążenia do własnego uświęcenia.
Ks.
Franciszek Bączkowicz C.M., Prawo kanoniczne. Podręcznik dla duchowieństwa,
T. I., Opole 1957, s. 608.
Papież
głoszący herezje traci urząd
Papież
utraciłby również swój urząd wskutek popadnięcia w zupełny i stały obłęd,
oraz według powszechnie przyjętego zdania wskutek publicznej herezji, gdyby w
nią popadł jako osoba prywatna.
Ks.
Franciszek Bączkowicz C.M., Prawo kanoniczne. Podręcznik dla duchowieństwa,
T. I., Opole 1957, s.
437.
Sama
tylko prawda całkowita i autentyczna jest zbawienną, a tę znajdujemy
jedynie w Kościele katolickim
Tomasz.
A więc Kościół katolicki modli się i za tych, którzy nie są jego członkami?
Proboszcz.
Kościół modli się w ciągu całego roku o rozszerzenie prawdziwej
wiary, o wykorzenienie kacerstw i w ogólności za wszystkich ludzi, którzy
do niego nie należą, a to w tym celu, aby Bóg raczył wzniecić przed
ich oczyma światło Ewangelii i przygotować ich do zbawienia wiecznego;
a stąd wypada, że ci, którzy nie są katolikami, a nawet i chrześcijanami,
nigdy nie są wyłączani od jego modlitw; dziś [w Wielki Piątek] atoli
Kościół o nich imiennie wspomina w nabożeństwie publicznym i
uroczystym; jest to zaszczyt, który przystoi samym katolikom prawowiernym,
ponieważ w ogóle zabronione jest modlić się publicznie za wyłączonych
z kościoła, czyli ekskomunikowanych.
Tomasz.
A więc Kościół katolicki mniema rzeczywiście, że wyłącznie sami
katolicy mogą otrzymać niebo?
Proboszcz.
Bacząc na ducha jakiego przyniosłeś z obcych krajów i twoje dążności,
jakie kilkakrotnie objawiłeś; spodziewałem się wcześniej lub później
takiego od ciebie zapytania. Kościół katolicki, mój przyjacielu,
wierzy, że Pan Jezus nie przyszedł na ziemię bez potrzeby, lecz że
odkupienie, równie jak i objawienie, jakie przyniósł na ziemię, były
potrzebne dla uświątobliwienia ludzi i dla ich wiecznego zbawienia: ten
więc, który pragnie wnijść do nieba, nie może inaczej tego zamiaru osiągnąć
tylko przez Jezusa Chrystusa, nie masz bowiem pod niebem innego imienia
danego ludziom, w którembyśmy mieli być zbawieni.
(Dzieje Apost. IV, 12).
Gdyby było inaczej, wtedy moglibyśmy się zapytać, dlaczego Jezus Chrystus zstąpił na ziemię, dlaczego żył na niej przez trzydzieści trzy lata, dlaczego nauczał i nauczać rozkazał, a wreszcie dlaczego podjął Mękę krzyżową? Moglibyśmy się też zapytać, dlaczego Apostołowie i ich następcy poświęcali się na ponoszenie wszelkich niebezpieczeństw na ziemi i morzu, dlaczego nie oszczędzali życia w ogłaszaniu nauki Ukrzyżowanego; dlaczego nasi przodkowie przyjęli wiarę katolicką i wyznawali ją pomimo prześladowań, i dlaczego my sami jesteśmy chrześcijanami? a więc sama tylko nauka Jezusa Chrystusa może nas zbawić.
Lecz zważaj dobrze, mój przyjacielu, że nie dość jest wierzyć w ogóle w Jezusa Chrystusa, albo w pewną część tego, co nauczał; ale potrzeba przyjąć całą Jego naukę, nic nie dodając, ani nic z niej nie ujmując, ani zmieniając, ponieważ Jezus Chrystus oznajmia, że nie część jakowa, ale całkowita Jego prawdziwa nauka może nam zbawienie wyjednać. Ale jakimże sposobem znaleźć tę prawdziwą naukę Zbawiciela, która nas jedynie zbawić może? Z jednej strony, widzimy mnóstwo sekt, z których każda usiłuje wmówić, że ogłasza prawdziwą naukę Jezusa Chrystusa. Najczęściej wygłaszają i podają za naukę Pana Jezusa twierdzenia najsprzeczniejsze (* z których, gdy jedno jest prawdziwe, drugie musi koniecznie być fałszem *), a rozmaici członkowie należący nawet do jednej i tejże samej sekty nie zgadzają się pomiędzy sobą, (* co na przykład jeden pastor twierdzi, to drugi, ma zupełne prawo, zaprzeczyć *). Jeżeli im mówimy, że sekta ich jest nową, równie jak ich nauka, i nie trwa więcej jak kilka wieków, oświadczają, że ich wiara jest prawdziwą, i że tylko przez jakiś czas zaginęła. Lecz nie może być dwadzieścia nauk Jezusa Chrystusa prawdziwych, któreby były ze sobą sprzeczne; rzecz ta jest zupełnie jasna i mówi sama za sobą. Prawdziwa wiara tym bardziej nie mogła zaginąć przez pewien przeciąg czasu, ponieważ sam Odkupiciel przyrzekł Kościołowi Ducha prawdy dla zachowania w nim drogocennego składu wiary, przyrzekł mu pozostać z nim po wszystkie dni aż do skończenia wieków. Wreszcie, przypuściwszy, że prawdziwa nauka zaginęła przez pewien upływ czasu więcej lub mniej długi, gdzież ją więc nowatorowie odszukali? I kto nas upewni, który z nich jest rzeczywiście posiadaczem prawdziwej wiary. Widzicie zatem, że tą drogą niepodobna dojść do przekonania uspakajającego w sprawie najważniejszej, jaka tylko istnieć może. Jeżeli po tych uwagach zwrócimy się do Kościoła katolickiego, ten odezwie się do nas w te słowa: moi Biskupi pochodzą bez przerwy od samych Apostołów: wszędzie gdzie tylko znajdziemy stolicę biskupią, możemy powiedzieć, że pierwszym Biskupem, który ją objął, był albo Apostoł, albo uczeń apostolski, albo że był przynajmniej ustanowiony i poświęcony przez prawego następcę Apostołów. Albowiem swoim Apostołom i ich następcom powierzył Chrystus prawdziwą naukę i przyrzekł im Ducha Świętego, aby błąd nie wcisnął się do tego składu, jaki im powierzył, i aby nic nie dodano, nic z niego nie odcięto, nic nie zmieniono. Oni więc zachowali całkowitą i wolną od wszelkiej mieszaniny prawdę, ogłoszoną przez Jezusa Chrystusa tak dalece, że od Zbawiciela aż do naszych czasów nie uległa ani uszkodzeniu, ani zepsuciu, ani zmianie, inaczej Chrystus nie byłby wiernym w dotrzymaniu obietnicy, a co większa dozwoliłby w tym przypadku, iżby ludzie nawet dobrej woli przez pewien przeciąg czasu nie mogli poznać i wynaleźć prawdziwej nauki, jaką sam światu ogłosił, chociaż ta jest konieczną. Opierając się na tym, cośmy powiedzieli, oświadczamy, że sama tylko prawda całkowita i autentyczna jest zbawienną, a tę znajdujemy jedynie w Kościele katolickim. Dalecy jednak jesteśmy od mniemania, aby wszyscy ci, którzy należą do Kościoła katolickiego, mieli być nieomylnie zbawieni, ponieważ do tego potrzeba, aby nadto każdy katolik w życiu swoim stosował się do wyznawanej wiary.
Nie twierdzimy również, aby ci wszyscy, którzy nie są katolikami, musieli być potępionymi. Protestant nie dlatego jest potępiony, że jest protestantem. Jeżeli bowiem w dobrej wierze pozostaje w swym błędzie, to jest, jeżeli niepodobną zupełnie dla niego jest rzeczą, aby poznał i przyjął wiarę katolicką, uważany jest przez Kościół, jako należący do jego dziatek, a jeżeli żyje według tego, co uważa za prawdziwą boską naukę, wtedy ma prawo do szczęścia niebieskiego; jeżeli jest zbawionym, to jedynie dlatego, iż chce wierzyć i czynić to, co prawdziwy Kościół wierzyć i czynić nakazuje, (* czyli, że należy i jest członkiem niewidzialnym Kościoła katolickiego *); a więc te słowa, które tak często zarzucają kościołowi, że jedynie w katolicyzmie może być zbawionym, wyrażają: że każdy obowiązany jest pod ciężkim grzechem wierzyć i wykonywać prawdziwą religię, skoro to może uczynić i czyni o tyle, o ile może.
Tomasz.
To rzecz szczególna, ja dotąd mniemałem, że Kościół potępia ludzi,
którzy inaczej wierzą jak katolicy.
Proboszcz.
Kościół, zarówno jak nie potępia nieszczęśliwych obłąkanych, tak
też nie poczytuje za świętych, wszystkich katolików jedynie ze względu
na ich wyznanie. Kościół nie potępia nikogo osobiście, ale potępia
tylko błąd, tak jak potępia grzech, nie przestając litościwie postępować
z grzesznikiem i starać się o pozyskanie go Bogu.
* Jeżeli Kościół odmawia po śmierci pogrzebu katolickiego innowiercom, a nawet samobójcom i jawnogrzesznikom, to nie dlatego, aby na nich wydawał wyrok potępienia, lub utrzymywał, że oni koniecznie są potępieni, bynajmniej. Niezbadane są wyroki Boże. Chwila ostatnia życia może jest chwilą, owego na krzyżu wiszącego łotra, któremu Pan Jezus tegoż samego dnia, nie tylko kary wieczne odpuścił, ale i karanie doczesne darował, czyli odpust zupełny udzielił i z sobą go do raju powołał. To wszystko Kościół przypuszcza, a nawet tego pragnie. Nie broni też Kościół dzieciom, małżonkom, przyjaciołom zmarłego, prywatnej za duszę jego modlitwy: a odmawia tylko publicznej, żeby tym samym błędu lub zbrodni nie upoważniał i nie uznawał. Zresztą, Kościół umie uszanować ostatnią wolę umierającego, który umierając taką śmiercią, tym samym pogrzebu katolickiego się zrzekał. Cóżby zresztą na to powiedzieli duchowni zwierzchnicy innych wyznań, widząc, jako się duchowni katoliccy w ich prawa wdzierają? Co się zaś tyczy bezwyznaniowców, samobójców i jawnogrzeszników nienawróconych, to sądzimy, że innowiercy zaszczycając ich pogrzebem religijnym, sami swojej własnej religii wielką zniewagę wyrządzają. Wreszcie, bezwyznaniowiec, samobójca i umierający, a nie chcący się nawrócić zbrodniarz, lub w występnych nałogach do końca życia trwający grzesznik i gorszyciel, wiedział o tym, że takim się pogrzeb katolicki odmawia, a tak stosuje się do nich aksjomat prawny: volenti et consentienti non fit injuria (chcącemu i zezwalającemu krzywdy się nie wyrządza). *
Tomasz.
Jednak proboszcz ogłaszał nam pewnego dnia, mówiąc o rozkrzewieniu się
wiary, o usiłowaniach, jakie Kościół czyni w nawracaniu pogan i
kacerzy. Ja zaś uważam te zabiegi za mało użyteczne, jeżeli oni
zostają w swoim błędzie w dobrej wierze i skoro błąd taki nie
wystawia ich zbawienia na niebezpieczeństwo.
Proboszcz.
Powiedz mi, mój Tomaszu, gdybyś na przykład widział kogoś błądzącego
przez niewiadomość, czybyś nie poczytywał sobie za obowiązek ostrzec
go o tym i wskazać prawdziwą drogę, chociaż możesz przypuszczać, że
on za to nie jest odpowiedzialnym, i że to czyni w dobrej wierze?
Tomasz.
Bez wątpienia.
Proboszcz.
A więc poczuwasz się do obowiązku, abyś ostrzegł błądzącego po
bratersku i wyprowadził go z niewiadomości. A czyliż nie widzisz, że
Kościół katolicki ma również taki obowiązek w podobnym wypadku? A więc
tenże Kościół powinien wszędzie rozszerzać prawdę, której jest
przechowywaczem, ponieważ Zbawiciel rozkazał: „idźcie i nauczajcie
wszystkie narody” (Mat. XXVIII, 19), i powinien wypełniać dotąd to
rozporządzenie, dopokąd ludzie będą potrzebowali powołania ich do
wiary.
Tomasz.
Już teraz wszystko uznaję, księże proboszczu.
Piękności
Kościoła Katolickiego przedstawione w zewnętrznych uroczystościach,
obrzędach i zwyczajach. Opracowali po niemiecku w 21 wydaniu xx.
Grzegorz Rippel i Henryk Himjoben, a we francuskim przekładzie pomnożył
x. N. J. Cornet. Dla polskich czytelników z obu języków przełożył,
zastosował i pomnożył x. Nestor H. S. Bieroński, Kanonik Katedry
Kieleckiej, Proboszcz Małogoski, Tom I. Warszawa, 1889, s. 94-99.
Duch Św. nie działa poza Kościołem
Tylko Kościół katolicki jest Ciałem
Chrystusowym. Chrystus jest Głową i Zbawicielem swojego Ciała. Poza tym
ciałem Duch nie ożywia nikogo.
Św. Augustyn. Epistola CLXXXV n. 50.
Poza Kościołem jest możliwe wszystko, oprócz zbawienia
Poza Kościołem można wszystko
uczynić, poza zbawieniem duszy. Można doznawać czci, można przyjmować
sakramenty, można śpiewać "Alleluja", można odpowiadać "Amen", można
głosić Ewangelię, można wyznawać i głosić wiarę w imię Ojca, Syna i Ducha
Świętego, ale wyłącznie w Kościele katolickim można odnaleźć zbawienie.
Św. Augustyn. Sermo ad Caesareensis
ecclesiae, Patrologia Latina, t. 43, kol. 695.
Ochrzczone dzieci innowierców
Kto odłączył się od Kościoła, np. przez herezję, ten
przestaje być członkiem Kościoła, chociaż wobec Boga nie jest wolnym od
przyjętych na chrzcie obowiązków; postąpił on jak żołnierz, który opuścił
swego pana, a przyszedł do obozu nieprzyjaciela. Nie należą więc do
Kościoła katolickiego poganie, żydzi, kacerze i schizmatycy (Sob.
Florencki). Natomiast są członkami Kościoła ochrzczone dzieci innowierców.
Chrzest jest dobrem tylko prawdziwego Kościoła (Św. Augustyn) - Ochrzczone
dzieci innowierców przestają być członkami Kościoła, dopiero wtenczas,
jeśli doszedłszy do używania rozumu, zwracają się do wyznania błędnej
nauki (np. przyjmują komunię innowierczą).
Ks. prof. Fr. Spirago, Katolicki Katechizm Ludowy, Tom I, Mikołów 1927, s. 386-387.
Ks. prof. Fr. Spirago, Katolicki Katechizm Ludowy, Tom I, Mikołów 1927, s. 386-387.