Stoję u drzwi (serca) i kołaczę. Objaw. ś. Jana r. 3.
Do przymiotów świetnych, do własności wspaniałych, Jezus Chrystus łączy tkliwość, która posuwa się dla nas aż do zbytku. Rozkosze są moje, mówi On, być z dziećmi ludzkiemi. (Prov.) Słodycz Jego jest tak wdzięczną, iż zjednała Mu najzaciętszych nieprzyjaciół. Raz przyrównywa się On do Ojca, który nie może ukryć swojej radości, ani powstrzymać łez swoich, na widok powracającego syna rozpustnika; to znów do Pasterza ścigającego zbłąkaną owieczkę.
Gdy do Nóg Jego przyprowadzają cudzołożną niewiastę, nie chce jej potępić, wstydem okrywa oskarżycieli. Dozwala grzesznikom zbliżać się do Siebie, przestawa z nimi; chce, aby Go zwano przyjacielem grzeszników, i pewnym sposobem jest Nim rzeczywiście. Zasiada do stołu jawnogrzeszników. Kogóż to spostrzegamy u Nóg Jego, które niemal stały się jej schronieniem?... Magdalenę, jawnogrzesznicę!... której za jeden tylko akt miłości odpuścił wszystkie całego życia nierządy i zgorszenia. O Magdaleno! nie tyś pierwsze uczyniła kroki ku dobremu Panu, On kołatał, czekał u podwoi serca twego, wprzód jeszcze, zanim cię ujrzał upadającą u Nóg Swoich, oblewającą je łzami i obcierającą włosami swojemi... Wiele grzechów ci odpuszczono, dla tego, żeś wiele ukochała, lecz daleko więcej jeszcze dla tego, żeś wielce ukochaną była. Jezus rozciąga tkliwość Swoję aż do małych dziatek, które słodycz Jego wabi do siebie. Apostołowie oddalają one. A Jezus powiada: Dopuście dziateczkom przychodzić do Mnie, a nie zabraniajcie im tego, i pieści dziatki, błogosławi je, przytula do łona, składa na ich czole pocałunek.
Ten dobry Pasterz przeszedł, rozsypując dobrodziejstwa: pertransiit benefaciendo. Jego owczarnia niestety! aż nadto przedstawia chorych, On własną ręką zawiązuje ich rany, leczy skaleczenia, wylewając na nie oliwę i wino. Ślepym przywraca wzrok, paralitycy i kulawi na Jego głos wstają, i chodzą zdrowi. Matka opłakuje syna jedynaka: Serce Jezusa zostaje tem dotknięte, wie On, ile kosztować Go będą boleści i łez tylu synów ukochanych, upadłych w okropną śmierć grzechu. Młodzieńcze! tobie mówię wstań, i dał go matce jego.
Patrzmy, jak siedzi przy studni Jakóba, strudzony podróżą, którą odbyć musiał, by aż do tego przyjść miejsca. Czeka na Samarytankę, aby ją nawrócił, nie gardzi rozmową z nią, i objawia jej tajemnicę Boskiego posłannictwa Swego. Płacze na grobie Łazarza, którego przyjacielem Swoim mianować raczył, a żydzi pełni podziwienia mówią pomiędzy sobą: Oto jak go miłował! (Joan. 11, 36). Później, zburzenie Jerozolimy, owego bogobójczego miasta, które wkrótce z piekielną złością Krwi Jego domagać się miało, wyrwało Mu wraz z rzewnemi łzami, tę pełną tkliwości skargę: Jeruzalem, Jeruzalem, które zabijasz Proroki i kamienujesz tych, którzy są do ciebie posłani: ilekroć chciałem zebrać dziatki twe, jako kokosz zgromadza pisklęta swe pod skrzydła, a nie chciałoś!...
Z Apostołami Swemi, jakże postępował? O! z jakąż cierpliwością znosi ich! Judasz Go zdradza... a On słodkiem mianem przyjaciela nazywać go raczy.
Imieniem tem zaszczycił ich wszystkich, gdy w tkliwej rozmowie po ostatniej wieczerzy, rzekł do nich: Już was nie będę zwał sługami: lecz was nazwałem przyjaciółmi. (Joan. 15, 15).
Piotr zapiera się Go, a Pan Jezus, słodyczą jednego tylko wejrzenia, bez wyrzutów i narzekania, roztapia we łzy tego niewiernego Apostoła. Słowem, całe życie Zbawiciela, samą tylko słodyczą i miłością dla ludzi nazwać można.
Lecz nie dosyć Jego potu, Jego trudów, Jego czuwania... Powiedział ten słodki Zbawiciel: dobry pasterz daje życie swoje za owce swoje. On je odda, da się zamordować za owce swoje, i przez owce swoje. Przed spełnieniem ofiary, umiłowawszy Swe, którzy byli na świecie, aż do końca je umiłował... Zgromadza Apostoły Swoje, i na ostatniej wieczerzy cóż czyni?... O! gdyby kto pojął ten dar Boży! nie znalazłby jeszcze dotąd wyrazów do mówienia o Nim godnie!... O! wynalazku miłośny tego najszczodrobliwszego Serca... o dzieło!... ponad wszystkie dzieła wszechmocnej dobroci Jego!... inni pasterze żywią się owcami swemi, a Pan Jezus wynalazł sposób dać im Siebie Samego na pokarm. On je kocha z takim zbytkiem, iż pragnie z każdą z nich jedność stanowić: pragnie zostawać aż do skończenia wieków, być pocieszycielem i towarzyszem ich wygnania! Lecz owce niewdzięczne rzuciły się na swego Pasterza, i do takiego przywiodły Go stanu, iż z całą prawdą powiedzieć może: że od stopy nożnej, aż do wierzchu głowy jedną tylko był Raną... Jezus będzież się mścił?... Tak jest, przez dobrodziejstwa... kona! nie pozostaje Mu już nic z Samego Siebie, wszystko nam oddał, wszystko dla nas poświęcił... lecz On ma Matkę... Ona będzie naszą. Jezus z wysokości Krzyża, spogląda na ukochanego Ucznia, który podczas Wieczerzy na Jego spoczywał Sercu: Oto twoja Matka, powiada rzewnie... a Marja przysposabia nas za swe syny.
Umarł za grzechy ludzi, i powstanie z martwych dla ich usprawiedliwienia, aby zapewnił wszystkich o prawdziwości życia i śmierci Swojej przez cud niezaprzeczony, wstąpi jawnie do nieba, by ztamtąd w większej obfitości wylewał łaski na lud Swój ukochany. To, co najdroższego posiada w skarbach Swoich, Ducha Przenajświętszego, zsyła im... Rany zaś Jego, a najbardziej Rana Serca, są niby najwymowniejsze usta, co wołają o miłosierdzie dla grzeszników, o łaski i miłość dla sprawiedliwych...
Postanowienie do wykonania
We wszystkich wątpliwościach, we wszystkich naszych smutkach, udawajmy się do Serca Pana Jezusa, jako dziecię do Ojca swojego, jako przyjaciel do przyjaciela, i prośmy Go o oświecenie, o pomoc.
Modła strzelista. — Znalazłem serce mojego króla, mojego brata, mojego najsłodszego przyjaciela Jezusa!... czegóż mógłbym szukać w niebie, czego pożądać na ziemi.
Boskie Serce i t. d. Serce bez zmazy i t. d.
Módlmy się:
Panie Jezu Chryste, Który z miłości nieskończonej ku nam, oddać nam wszystko Swoje raczyłeś: Ciało na ofiarę, strawienie i pokarm; Matkę, by matką była naszą i Serce, które na okup nasz do ostatniej kropli krew i wodę wysączyło; spraw, abyśmy także całkowicie do Ciebie należeli, a serca nasze jedynie Twoją były własnością. Amen.
Miesiąc Czerwiec poświęcony czci Najsłodszego Serca Pana Jezusa, Warszawa 1874, s. 94-98.