Dotąd widzieliśmy u kołyski Zbawiciela tylko
        męczenników: św. Szczepana, który oddał życie pod
        gradem kamieni, św. Jana, męczennika pragnienia, który
        przeszedł zwycięsko przez ogień prześladowań,
        niewinne dzieci, ginące pod mieczem kata i św.
        Tomasza, którego siepacze króla angielskiego
        zamordowali w jego własnej katedrze. To są prawdziwi
        szermierze, stojący na straży nowego Króla. Lubo
        wielka jest liczba męczenników, to jednak nie wszyscy
        są powołani, aby należeć do tych wybranych szeregów.
        Zastępy niebieskie mają wśród siebie także
        wyznawców, którzy w niekrwawym zwycięstwie pokonali
        świat. Chociaż nie dzielą zaszczytów męczenników,
        nie są pozbawieni przywileju, by mogli służyć swemu
        Królowi. Nie dzierżą w swym ręku palmy, ale skronie
        ich zdobi wieniec sprawiedliwości, a Ten, który go na
        nich włożył, chce dla swej chwały mieć ich przy swym
        boku.
Jest zatem rzeczą słuszną, że Kościół, chcąc
        złączyć w tej chwalebnej oktawie wszelką
        wspaniałość nieba i ziemi, poświęcił w niej jeden
        dzień czci wyznawcy, jako przedstawiciela niezliczonych
        ich hufców.
Tym wyznawcą jest Sylwester, pasterz świętego
        rzymskiego Kościoła, papież, który długo i spokojnie
        rządził Kościołem, prawdziwy, wszystkimi cnotami
        przyozdobiony sługa Chrystusa Pana. Zasiadł na stolicy
        Piotrowej bezpośrednio po krwawej walce, trwającej trzy
        wieki, w której Kościół okupił krwią tysięcy
        męczenników walne zwycięstwo nad pogaństwem.
 

 
 
 
 
 
 
 
 


 
 
 
 
 
 
 
 
Znany
 jest powszechnie Medalik zwany cudownym. Pochodzenie jego sięga roku 
1830, a szczęśliwą duszą, której Najświętsza Maryja Panna Niepokalana go
 objawiła, to — Katarzyna Labouré, wówczas nowicjuszka Sióstr 
Miłosierdzia w Paryżu przy ulicy du Bac. Posłuchajmy jej opowiadania:
  
 