POD OPIEKĄ ŚW. JÓZEFA I ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA

Contemplare et contemplata aliis tradere

Veritas liberabit vos

piątek, 1 stycznia 2016

Obrzezanie Pana naszego Jezusa Chrystusa

    Kościół obchodzi dziś (1 stycznia) pamiątkę tego zdarzenia, kiedy Boski Zbawiciel złożył pierwszą ofiarę z niewinnego Swego ciała przy obrzezaniu, ósmego dnia po narodzeniu. Obrząd ten był przez żydowskie prawo liturgiczne ściśle nakazany. Podobnie jak przez chrzest staje się człowiek członkiem Kościoła Chrystusowego, tak stawał się żyd członkiem Starego Zakonu przez obrzezanie. Tego dnia nadano też Synowi Człowieczemu Imię Jezus, to jest Zbawiciel. Dalej święci dziś Kościół dostojny przywilej macierzyństwa Najświętszej Marji Panny.

Dawniej odprawiały się 1 stycznia dwie msze święte: pierwsza z oktawy Bożego Narodzenia, druga na cześć Marji. Później obie te msze, a raczej modlitwy ich złączono w jedną. Formularz mszalny tego dnia składa się właściwie z trzech formularzy, stosownie do właśnie wyjaśnionego charakteru święta. Mianowicie modlitwy tej mszy św. uwzględniają oktawę Bożego Narodzenia, obrzezanie Pana Jezusa i wreszcie cześć Najświętszej Matki-Dziewicy, Marji.


*

Jakkolwiek uroczystości kościelne nie biorą względu na początek roku świeckiego, to jednak 1 stycznia ma jako początek nowego okresu wielkie znaczenie.

Starożytny bożek rzymski, Janus, którego posągi stawiano przy bramach miast, na mostach itd., miał dwie twarze; jedną patrzał naprzód, drugą w tył. Tak też i dzień Nowego Roku ma dwa oblicza, pierwsze spogląda w przeszłość, drugie w przyszłość. Rozpamiętywaniu przeszłości, pełnemu powagi, wdzięczności i skruchy był poświęcony wczorajszy wieczór. Dzień dzisiejszy każe skierować myśli i oczy ku przyszłości. Nie wiemy wprawdzie, co nam ona zgotuje, jest jakby nową częścią świata, do której dobiliśmy, i dziś stanęliśmy na brzegu nowej krainy, a tą krainą jest nowy rok.

Jeszcze leży przed nami okryta mrokiem niepewności i tylko niewyraźnie wychylają się spośród mgły jej pagórki i niziny. Co się kryje w tych górach i dolinach, czy żyzne i błogosławione błonia, czy nieurodzajne pustkowia, czy spokojne i przyjazne chaty albo krwawe place boju i pola bitwy, czy szczęście, czy nieszczęście - tego nie wiemy.

Lecz mężnie i spokojnie możemy oczekiwać, cokolwiek nam przyszłość przyniesie, byleby tylko i w tym roku Jezus Chrystus stał się ośrodkiem naszych myśli, uczuć, słów i poczynań. Zatem hasłem naszym w nowym roku niech będzie Jezus, w smutkach i chwilach szczęśliwych.

Rok świecki rozpoczyna dziś na nowo swój bieg. Rolnik zabiera się do swej rocznej pracy. Urzędnik liczy od dziś jeden rok służby więcej. Olbrzymia machina życia z całym swoim mechanizmem poczyna na nowo pracować i działać, a wszyscy, którzy w ubiegłych dniach świątecznych trochę wypoczęli, rzucają się znowu w wir zajęć.

Obyśmy zechcieli z tego początku roku przyjść także do dni i tygodni pracy Jezusa. Jego Imię, którym zaczynamy rok, niechaj towarzyszy nam w ciągu tego okresu czasu, a wizerunek Jego, który widnieje na bramie nowego roku, niechaj nam będzie wzorem na wszystkich drogach naszego zawodu. Wówczas stanie się ów rok dla nas błogosławieństwem w domu i przy pracy.

Zaprawdę, Imię Jezus ma być hasłem w każdym domu i w każdej rodzinie. Na początku roku już tak zacieśnia się życie w kółku rodzinnym, ojciec spogląda życzliwym okiem na ukochane głowy, żona podaje mężowi ramię do wytrwania w związku miłości, dzieci składają rodzicom życzenia jako dowód wdzięczności. Niechaj tak czynią zawsze, pomnąc na Tego, który życie rodzinne uświęcił w domu swych rodziców w Nazarecie. Błogosławiony dom, gdzie małżonkowie w Imię Jezusa zgodnie żyją, razem pracują, razem cierpią i razem się modlą!

Niejeden patrzy pełen trosk i kłopotów na trudy, które go z nowym rokiem czekają. Brzemię jego zawodu zdaje się go przygniatać, siły ubywają, z niepokojem oczekuje tych wszystkich dni pracy, rozważa wymagania i zadania, które ma przynieść nowy rok i pyta siebie: skąd wezmę energię i siły, by spełnić te trudne obowiązki? Przyjacielu, szukaj odwagi i siły tam, gdzie je jedynie znaleźć możesz, u Jezusa. Miej odwagę, w Imię Jezusa, a nie zawiedziesz się! Spojrzyj na Jego bolesną drogę od żłóbka do krzyża! Krocz Jego śladami; myśl o wiekuistej nagrodzie, którą obiecał wiernemu słudze, proś Go o pomoc w pracy, o błogosławieństwo! Jezus ma być hasłem twoim w chwilach słodkich i gorzkich tego roku!

Błogosławieństwa i szczęścia dzisiaj sobie życzymy. Lecz nie tylko życzymy sobie szczęścia, bo Bóg łaskawy spełni nasze życzenia, i przyszły rok będzie dobry, będzie miał wiele szczęsnych chwil, przyniesie pomoc i dary także ubogim. Jego troskliwe serce ojcowskie nie opuszcza nigdy swych dziatek. Atoli o jednej rzeczy nie zapominajmy: I w szczęściu Jezus ma być hasłem naszym. Nawet najweselsze godziny nie przyniosą błogosławieństwa, ale pozostawią raczej kolec w sercu, bliznę w sumieniu, skoro zapomnielibyśmy o Bogu i Zbawicielu, i chociażby na nas spłynęły całe potoki dóbr i przyniosły nam wszystko, czego by tylko dusza nasza pragnęła, nie moglibyśmy takiego roku nazwać szczęśliwym, jeśliby nie przyniósł nam żadnego z tych skarbów, których rdza i mól nie psuje, ani tego pokoju, którego świat dać nie może, ani też tej najlepszej cząstki, która nie będzie nam odjęta, chociaż wszystko, co ziemskie, przeminie.

Jezus ma być także hasłem w nieszczęściu. Nasze życie ziemskie nie jest czasem wesela, lecz czasem próby, nie czasem wypoczynku, lecz pielgrzymowania, nie czasem pokoju, lecz walki. Niejedną bolesną bliznę, niejedną krwawą ranę przejmujemy ze starego roku, a i nowy rok nie minie bez trosk i kłopotów, bez westchnień i łez. Jaki krzyżyk na nas włoży, co drogiego nam zabierze, to wszystko w ręku Boga. Ale Jezus ma być wezwaniem naszym i w doświadczeniach nowego roku. Szedł przed nami ciernistą drogą cierpień i utrapień, od chwili obrzezania, gdzie złożył w ofierze pierwociny swej krwi najświętszej, aż do ostatniej godziny życia, kiedy umarł za nas na krzyżu. Jeśli i ja będę musiał w tym roku kiedyś obrać trudną drogę, przed którą wzdryga się ciało i dusza, pamiętać będę - Jezus jest hasłem moim.

Jeśli przyszłe dni podadzą mi gorzki kielich cierpienia, niech będzie wołaniem moim Jezus i Jego modlitwa: "Ale nie to, co ja chcę, ale to co Ty". Jeśli mnie będzie ścigać nienawiść i pogarda ludzi, Jezus będzie moim oparciem. Chrześcijanin nie powinien szukać tylko róż tam, gdzie Jezus nosił koronę cierniową. Skoro albo mnie, albo kogo z moich bliskich choroba przykuje do łoża boleści, Jezus niech będzie pocieszycielem moim. Ten, który ten krzyż na nas wkłada, pomoże nam go dźwigać.

I jak w życiu Jezus ma być moim hasłem, tak i w śmierci, na którą powinienem przygotować się zawczasu, by móc powiedzieć: Chrystus moją zapłatą w życiu i w śmierci.

Rok Boży w liturgii i tradycji Kościoła świętego - Katowice 1931