1. Pierwszy cud szkaplerza św.
Najmiłosierniejsza Matka i Królowa Karmelu jeszcze
za życia św. Szymona Stocka, umiłowanego syna swego zakonu, okazała moc
szkaplerza, aby po całej ziemi rozsławiony był jako Signum salutis
-znak zbawienia. Opowieść o pierwszym cudzie zdziałanym za przyczyną
Szkaplerza św., zostawił nam naoczny świadek, Piotr Swanington. Oto
jego relacja, zamieszczona w "Fragmentum Swanington", wydanie Jana
Cheron z 1642 roku, w Burdeos:
"Dnia 16 lipca 1251 roku towarzyszyłem błogosławionemu Szymonowi,
który udawał się do Winchester, aby naszemu zakonowi wyjednać listy
polecające do Papieża Innocentego IV. Od miasta wyciągniętym kłusem
galopował jeździec naprzeciw nam. Był to Piotr de Lhyton, dziekan
kościoła św. Heleny z Winchester. Błagał on błogosławionego Ojca o
ratunek dla brata w rozpaczy konającego. Ów Walter nieszczęśnik, był
bezwstydnikiem wszelkiej rozwiązłości oddanym. Sakramentami gardził,
czarną magię uprawiał, zabijaka był niepohamowany i postrach sąsiadów.
Śmiertelnie raniony w pojedynku z innym szlachcicem, rozumiał, że
nadeszła chwila stawienia się przed trybunałem najstraszniejszym. Czart
ukazywał mu mnogości zbrodni jego - więc i słuchać nie chciał o Bogu i
Sakramentach, a bluźnił i krzyczał: Przeklęty jestem, pomścij mnie szatanie na zabójcy moim.
Znaleźliśmy wchodząc człowieka z pianą wściekłości na ustach;
zgrzytał zębami, a oczy przerwał jak obłąkaniec. Konał nieprzytomny.
Mój błogosławiony ojciec Szymon uczynił znak Krzyża, a święty
Szkaplerz zarzucił na ramiona chorego i począł wzrokiem w górze
utkwionym, błagać Boga o zwłokę, aby ta biedna dusza, ceną krwi
Chrystusowej kupiona, nie stała się pastwą diabelską. Konający nagle
odzyskał siły i przytomność: przemówił wyrzekając się czartów i
żegnając się znakiem zbawienia.
W jękach i łzach żalił się :
Ach jakże ja nieszczęśnik boję się wiecznego potępienia!
Nieprawości moje równie liczne jak ziarnka piasku na brzegu morza.
Ulituj się nade mną , Panie, którego Miłosierdzie przewyższa
sprawiedliwość! Ach, Ojcze! Wspomóż mnie, bo pragnę się wyspowiadać!
Oddaliłem się w głąb domostwa, gdzie dziekan, Piotr, opowiadał mi, że
widząc niepokutę swego brata, modlił się samotnie w swej izbie i
posłyszał głos: "Wstań Piotrze, i śpiesz sprowadzić umiłowanego sługę mego Szymona, który jest w drodze."
Walter publicznie odwołał swe pakty diabelskie i przyjął Sakramenta
święte z oznakami wielkiej skruchy. Testament uczynił, wynagradzający
wszelkie krzywdy i koło godziny 8-ej w pokoju Bogu ducha oddał.
Wkrótce po śmierci ukazał się bratu, mówiąc: "Wszystko dobrze, dzięki przepotężnej Królowej Aniołów i świętej sukni Sługi Bożego, uniknąłem zasadzek szatańskich".
Sprawa nabrała rozgłosu. Piotr de Lhynton opis cudu podał Biskupowi,
który wezwał błogosławionego Szymona przed dwór swój cały. Spisano
wiarygodne zeznania i stwierdzono mich autentyczność.
Dziekan, jako dziękczynienie za otrzymaną łaskę u Marii Dziewicy ,
zapragnął braci naszych usadowić w Winchester. Wiele sobie opowiadano o
tym cudownym zdarzeniu i w Anglii i dalej jeszcze. Dużo miast fundacje
nam ofiarowało; liczne znakomite osobistości dopraszały się , aby do
naszego świętego Zakonu afiliowane były, iżby w łaskach udział mieć i
umierać w świętej sukni Zakonu i przez zasługi, chwalebnej Marii
szczęśliwej śmierci dostąpić.