POD OPIEKĄ ŚW. JÓZEFA I ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA

Contemplare et contemplata aliis tradere

Veritas liberabit vos

sobota, 25 lipca 2015

Nabożeństwo do Najśw. Maryi Panny i do Świętych Pańskich

Nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny jest bardzo potrzebnym, a nawet, pod pewnym względem, koniecznym do zbawienia.

Jedenastym i ostatnim, zalecanym przez Mistrzów życia duchowego, środkiem do nabycia doskonałości chrześcijańskiej, a nawet — do zbawienia, jest nabożeństwo do Najśw. Maryi Panny i do Świętych Pańskich. My tutaj mówić będziemy tylko o nabożeństwie do Matki Bożej, gdyż to samo można zastosować i do innych Świętych, z tą różnicą tylko, że wpływ ich u Pana Boga, jakkolwiek wielki, nie dorównywa jednak temu, jakim się cieszy Królowa Świętych, Bogarodzica.
Ojcowie święci uczą, że bez pomocy Matki Bożej zbawić się jest trudno, niemożliwie nawet, — a już o dostąpieniu wyższej doskonałości, bez szczególnego do niej nabożeństwa, mowy być nie może. Zobaczmy co i jak o tym mówią.
Ogólna jest Doktorów Kościoła opinia, że nabożeństwo i miłość do Królowej Niebios jest pewnym charakterystycznym znakiem dusz, wybranych do chwały wiecznej. Znak ten podobny jest owemu, jaki aniołowie wyciskali na czołach wybrańców Bożych, o czym mówi św. Jan w Księdze Objawienia: „ I widziałem drugiego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczę Boga żywego; i zawołał głosem wielkim do czterech aniołów, którym dano jest szkodzić ziemi i morzu, mówiąc: Nie szkodźcie ziemi i morzu, ani drzewom, aż popieczętujemy sługi Boga naszego na czołach ich“ (Obj. 7, 2—3).

Nie znaczy to, żeby nabożeństwo do Najśw. Maryi Panny samo przez się miało być przeznaczeniem duszy do Nieba lecz tylko, że jest znakiem, dowodem przeznaczenia, jak utrzymuje św. Bonawentura w tych słowach: „Ci, którzy ściągają na siebie miłościwe względy Maryi szczególnym do Niej nabożeństwem”. Jest to więc, że tak powiemy, pieczęć Maryi, cecha odróżniająca takie dusze od innych chrześcijan. „A kto nosi na sobie tę cechę — dodaje ten św. Ojciec — zapisanym będzie w księdze żywota“. W tym przeto znaczeniu nabożeństwo do Najśw. Maryi panny jest znakiem dusz wybranych.
Sam też Duch św., jakby w imieniu Maryi, utwierdza nas w tej prawdzie: „ Kto mnie najdzie, najdzie żywot i wyczerpie zbawienie od Pana“ (Przyp. 8, 36), to jest: „Kto mnie znajdzie przez serdeczne nabożeństwo do mnie, znajdzie nie drogie kamienie, nie bogactwo znikome, nie uciechy marne, lecz skarb nieoceniony, bo życie w łasce Bożej i chwałę wiekuistą“.
Na tej to właśnie obietnicy, że Najśw. Panna wyjedna życie łaski i chwałę wieczną tym, którzy Ją uczuciem synowskim czcić będą, Ojcowie święci opierają najpierw potrzebę nabożeństwa ku Maryi, a po wtóre — wielką nadzieję i pociechę dla Jej wielbicieli. Św. Anzelm powiada, że jak niechybnie zginie ten, kim Maryja się nie opiekuje, gdy o tę opiekę do Niej się nie ucieka, tak niemożliwym jest, aby był potępiony, kogo Ona strzeże. Św. Antonin prawie tymi samymi słowy się wyraża: Od kogo Maryja odwróci swe oczy miłosierne, ten nie może się zbawić; na kogo spojrzy, wstawiając się za nim, na pewno łaski i chwały wiecznej dostąpi.
Nie należy jednak słów tych rozumieć w ten sposób, że przez nabożeństwo do Matki Bożej mogą się zbawić — i zbawią na pewno ci, co o zbawienie swoje wcale nie dbają i wprost zbawić się nie chcą. Bynajmniej. Powyższe twierdzenie Świętych trzeba brać w tym znaczeniu, że Maryja dla wielbicieli swych, gdy stracą przypadkiem przez grzech łaskę Bożą, prędzej ją wyprasza, niż dla innych, że tę łaskę wyjednywa dla nich obficiej i strzeże, by żyli, by umarli w niej. Maryja więc ułatwia im tylko życie zgodne z Bogiem, podług woli Jego i czuwa, by pomocy Bożej nie lekceważyli, by szczęśliwie dopłynęli do portu życia wiecznego. Ale płynąć muszą sami. Mimo chęci i wysiłków mogliby zginąć, rozbić się nie o jedną skałę, a przy pomocy, przy sternictwie Maryi nie zginą na pewno.
Oto dlaczego nabożeństwo do Matki Bożej jest niezbędnym do osiągnięcia zbawienia.

Na czym Ojcowie święci opierają skuteczność nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny.

Teraz zachodzi pytanie, czy rzeczywiście nabożeństwo do Matki Bożej jest tak skutecznym środkiem do zbawienia duszy? Tak. Ażeby zaś o tym przekonać się, dosyć rozpatrzeć dwie prawdy: pierwsza — że Maryja może otrzymać od Boga każdą potrzebną nam łaskę, i druga — że chce za wiernymi czcicielami swymi wstawić się i prosić Boga.
Co się tyczy pierwszej, powiada św. Bernard, że Pan Jezus przez wzgląd szczególny i szczególne uszanowanie dla Maryi, jako swej Matki najukochańszej, nie odmawia Jej niczego, wysłuchuje Ją, natychmiast o co tylko prosi w sprawie naszego zbawienia. I ta właśnie zachodzi różnica między wstawiennictwem Świętych, a wstawiennictwem ich Królowej, że pierwsi prośby swe przedstawiają miłosierdziu i dobroci Bożej — chętnej wprawdzie do ich wysłuchania — a prośby Maryi mają pewne prawo, aby nie pozostały bez skutku, prawo, jakie zwykle matka ma względem syna. Tam więc działa miłosierdzie, a tu sprawiedliwość, — tam łaska, a tu jakby konieczność. Inni Święci, powiada św. Piotr Damian, padają do nóg Chrystusa, prosząc Go pokornie, jak słudzy dobrzy wstawiają się za nami. Maryja zaś staje przed tronem Jezusa, jako Matka, nie jako służebnica i niejako domaga się, a nie prosi. A nadto — dodaje św. Antonin — Chrystus Pan nie może nie wysłuchać Maryi, już nie jako Matki tylko, ale jeszcze i dlatego, że Jej z góry przyrzekł uczynić wszystko, o co tylko prosić będzie: „Proś o co chcesz, Matko moja, gdyż żadnej łaski odmówić ci nie mogę“ (I. Król. 4, 8).
A teraz druga prawda. Jeżeli Matka Boża wszystko od Syna swego wyprosić i otrzymać może, któżby śmiał wątpić, że z tego przywileju w sprawie zbawienia czcicieli swych korzystać by nie chciała? Toć Maryja widziała, jak cierpiał i umierał Jej Syn najdroższy za nas i dla nas, aby zbawić dusze nasze, jak Krew Jego bryzgała na marmurową kolumnę, przy której był biczowany; jak ta sama Krew Najświętsza spływała po krzyżu, do którego był przybity; jak dla naszego zbawienia szarpano Jego Ciało biczami, kłuto cierniem, — jak, wycieńczony, konał na Golgocie.
Pomyślmy tylko, jakże Maryja musi nas kochać, jeśli tak kochał nas Chrystus, jak pragnie zbawienia dusz naszych, za które Syn Jej przelał Krew, oddał życie, — a szczególniej, jak pragnie zbawienia tych, którzy Ją czczą, wielbią, którzy w Niej pokładają swą nadzieję. Maryja kocha nas nie tylko miłością własną, ale miłością swego Syna i jak z jednej strony radaby nam pomóc do osiągnięcia wiecznej chwały, tak z drugiej — chciałaby, że tak powiemy, i Synowi pomóc, by i trudy i cierpienia i śmierć Jego jak najobfitsze przyniosły owoce, by jak największa liczba dusz w Jego Krwi się obmyła. Bo dobra Matka, i taka jeszcze Matka jak Maryja, nie ma innych pragnień, niż Syn Jej Najdroższy!…
Nie możemy więc w żaden sposób wątpić o tym, że Najświętsza Maryja Panna nie tylko może, ale i chce nam przyjść z pomocą; nie tylko może, ale i chce ułatwić nam zbawienie i, jeśli ją o to prosimy, niczego nie zaniedbuje, by nam w tym życiu wyprosić łaskę u Boga, a w przyszłym — koronę chwały.

Tym więcej nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny jest potrzebnym i skutecznym do nabycia doskonałości chrześcijańskiej.

Jeżeli miłość ku Maryi i gorące do Niej nabożeństwo jest niezbędnym, a tym samem i bardzo skutecznym środkiem do zapewnienia sobie zbawienia wiecznego, to tym bardziej jest ono potrzebnym i pożytecznym w pracy nad udoskonaleniem się; aby się bowiem zbawić, wystarcza żyć i umrzeć w łasce Bożej. Do zdobycia zaś wyższego stopnia chwały w niebie, trzeba już tu na ziemi wieść życie doskonalsze, ozdobić swą duszę licznymi cnotami, a szczególniej cnotą miłości Boga i bliźniego, ku czemu znowu trzeba wyższej łaski Bożej, większej pomocy z nieba. Otóż nabożeństwo do Maryi wyjednać, i zapewnić nam ją może. Maryja bowiem chętnie uczyni wszystko, aby tej łaski nam nie brakło, abyśmy nieustannie wzrastać mogli w doskonałości chrześcijańskiej, w świętości. A uczyni to ze względu na swego najukochańszego Syna i ze względu na nas, gdyż kochając Jezusa, Maryja pragnie, aby jak najwięcej miał gorliwych, wiernych i miłujących Go dusz, aby tron Jego otaczał jak najliczniejszy zastęp miłośników i oblubienic. Kochając zaś nas, pragnie dla nas jak najszybszego postępu w dobrem, w cnocie, abyśmy zasługiwali się Jej Synowi i należeli do wyróżnianych przez Niego dzieci.
Święty Bernard powiada, że Pan Bóg w ręce Maryi złożył cały skarb dóbr duchowych, aby Ona była ich szafarką i mogła szczodrze obdzielać tych, którzy ich potrzebują, pragną i o nie proszą. Niema przeto na tym świecie żadnej cnoty, żadnego blasku doskonałości, któryby przez ręce Maryi nie przeszedł, któryby od Niej nie pochodził. Słusznie też do tej Matki naszej Kościół św. stosuje słowa Mądrości: „Nad zdrowie i piękność umiłowałem Ją… a przyszli mi pospołu z Nią wszystkie dobra i niezliczona poczciwość przez ręce Jej“ (Ks. Mądr. 7, 10—11).
I zaiste, niema wśród Świętych ani jednego, któryby szczególną miłością i nabożeństwem do Maryi nie pałał, a im gorliwsze było to nabożeństwo, im gorętsze uczucie miłości, tym jaśniejszym i doskonalszym blaskiem wszystkie ich jaśniały cnoty. Rzecz więc prosta, że Maryja ich świętości była przyczyną. Ktokolwiek czytał uważnie żywoty św. Bernarda, Dominika, Filipa Neryusza, Bernardyna z Sieny, Stanisława Kostki i wielu, wielu innych bohaterów naszego Kościoła, ten musiał podziwiać ową wzajemną miłość, jaka łączyła te dusze święte i Maryję i owo wzajemne się ubieganie — ich, aby Matce swej najdroższej oddać wszystko, na co serce ludzkie zdobyć się może, — a Maryi, aby ich jak największą ubogacić łaską, aby podnieść, umocnić i rozszerzyć ich świętość od krańca do krańca świata. Oto znak nieomylny, oto dowód, że aby uczynić postępy w życiu doskonałym i coraz wyżej wspinać się po szczeblach świętości, trzeba koniecznie mieć za sobą Maryję i zapewnić sobie Jej potężną pomoc i opiekę, a na to — trzeba Ją kochać serdecznie, czcić i wielbić z całej duszy!…

Jakie powinno być nabożeństwo do Najśw. Maryi Panny.

Któż nie kocha Maryi? Kto z nas Jej nie wielbi, choćby dwa razy na dzień odmawiając miłe zawsze sercu słowa Pozdrowienia Anielskiego? Kto nie zdobi swej piersi Jej medalikiem, — w czyim mieszkaniu brak Jej wizerunku? Tak, wszyscy prawie, z wyłączeniem bezbożnych, mamy nabożeństwo do Królowej Niebios, a jednak, mimo to, nie tylko doskonałych, ale wprost dobrych chrześcijan tak mało wśród naszego społeczeństwa. Dlaczego? Dlatego, że złe, nierozumne, lub nawet fałszywe jest to nabożeństwo, jak w ogóle i cała pobożność wielu. I stąd też choć nieraz głośno oświadczamy miłość Maryi, ale nie cieszymy się jej wzajemnością, nie zjednywamy sobie jej potężnego przed Bogiem orędownictwa, bo Ona innej żąda miłości. A jakiej — obaczymy.
Św. Tomasz, mówiąc ogólnie o cnocie pobożności, powiada, że polega ona na gotowości naszej woli do czynienia wszystkiego, co się tyczy służby Bożej. Błądzą zatem ci wszyscy, jak się przekonamy niżej, co istotę swej pobożności zakładają na pewnej czułości serca, niepłodnej w dobre uczynki, a pochodzące częściej z temperamentu, ze zmysłowej natury, niż z łaski Bożej. A iluż jest takich, którzy karmią się taką pobożnością, nasycają się nią i żyją zadowoleni z siebie, choć ani odrobiny nie zyskują zasługi na wieczność!…
Otóż tak samo rzecz się ma i z nabożeństwem do Najświętszej Maryi Panny. I ono bowiem, jeśli ma być miłym Jej, a dla nas pożytecznym, nie na czym innym zależy, jeno na gotowości woli do wszystkiego, co łączy się ze służbą Maryi, z posłuszeństwem dla Niej i z Jej czcią; a to znowu nie w uczuciach jedynie się zawiera, lecz — i to przeważnie — w pewnych czynnościach, które tu nazwiemy dodatnimi i ujemnymi.
Czynności ujemne polegają na wstrzymywaniu się od wszystkiego, co się nie podobać może Maryi, a więc cokolwiek byłoby obrazą Jej Syna. I czyż to nie słusznie bardzo? Któraż matka byłaby zadowoloną ze składanych jej hołdów, gdyby jednocześnie ci sami poniewierali jej dziecię? Dawid, wysyłając wojsko przeciw zbuntowanemu synowi swemu, Absalonowi, który czyhał na królewską koronę swego ojca, na jego życie nawet, — prosi żołnierzy, aby, mimo to, krzywdy mu nie robili, boć to syn jego: „Zachowajcie mi dziecię, Absalona“ (II. Król. 18, 5). O ileż więcej, o ileż serdeczniej Maryja prosi tych, co do czcicieli Jej należeć pragną, aby nie krzywdzili Jej Syna najdroższego. „Jeżeli mnie kochacie — zda się mówić — jeżeli chcecie być wiernymi sługami moimi, nie obrażajcie mi Jezusa, boć On jest całą miłością mego serca. Każda obelga, Jemu wyrządzona, mnie rani dotkliwie. Nie obrażajcie Go przeto, zaklinam was przez miłość, jaką Jemu winniście i jaką macie dla mnie — Matki Jego!“. O to nas prosi Maryja to jest najpierwszy nasz względem Niej obowiązek. Nie powstrzymując się od grzechu, nie możemy Jej służyć wiernie i sumiennie, nie mamy też prawa nazywać się Jej czcicielami.
A więc — zapytać się kto może — czyż popełniwszy grzech, zaraz zostajemy usunięci z listy umiłowanych przez Nią dzieci? Dlaczegóż tedy Kościół nazywa Maryję Matką, Ucieczką grzesznych? Między grzechem i grzechem może być wielka różnica. Jedni grzeszą, kochając się niejako w grzechu, żyjąc w ciągłej z nim przyjaźni i nie chcą, ani myślą z nim zerwać. A inni grzeszą wprawdzie, wpadają w sidła złego, ale w zasadzie są zawsze jego wrogiem, nienawidzą go. Ulegają namiętnościom, sprzyjają im nawet nieraz, ale to przez chwilę zaledwie, z zapomnienia, z lekkomyślności, a zawsze radzi zerwać z grzechem, powrócić na drogę cnoty i łaski. Otóż pierwsi stanowczo nie kochają Maryi i nie mogą być przez Nią kochani, są raczej Jej nieprzyjaciółmi, wrogami otwartymi, jak wrogiem Jej jest każdy grzech. A ci drudzy, za dobrą swą wolę, za dobre chęci i pragnienia, za wysiłki, jakich nie szczędzą, aby z grzechem zerwać, cieszą się łaską Maryi, bo chociaż do niej prawa nie mają, straciwszy ją przez grzech, to jednak wzbudzają w tej Matce najlepszej litość i miłosierdzie! „Ja — powiedziała Najświętsza Maryja Panna w objawieniu do św. Brygidy — nie jestem Ucieczką tych upartych grzeszników, co trwać chcą w grzechach swoich, a jednocześnie na próżno ufają, że przeze mnie zbawią swe dusze, lecz tych tylko, którzy, chcąc powstać ze swych błędów, do mnie się uciekają, proszą o pomoc i wyjednanie im łaski u Boga“. Tak, tych kocha Maryja, jak lekarz kocha chorego, którego wyleczyć pragnie, jak rzeźbiarz kocha marmur, z którego zamierza arcydzieło wykuć.
Ale, aby być prawdziwym i wiernym czcicielem Królowej Niebios, trzeba jeszcze czegoś więcej, oprócz unikania grzechu i brzydzenia się nim, — trzeba pewnych, jakeśmy wspomnieli, czynności dodatnich, pewnych, miłych Jej sercu usług, aktów czci, hołdu i uwielbienia. Niepodobna tu wyliczyć wszystkiego, czym można Maryi ową cześć i hołd oddawać — to też poprzestaniemy tu na krótkim wyliczeniu niektórych z nich.
I tak — aby złożyć Maryi dowód naszej czci i czynnej niejako miłości, powinniśmy najpierw:
1) W jakieś uroczyste Jej święto, po pobożnym odprawieniu nowenny, oświadczyć z głębi serca, że wybieramy Ją sobie za Matkę i Opiekunkę, a potem, od czasu do czasu, choćby jak najczęściej, przypominać Jej się z tym i wyrażać uczucie dziecięcego ku Niej przywiązania.
2) Po wtóre — jeśli jest czas i sposobność po temu, codziennie odmawiać albo Jej Oficjum, albo cząstkę różańca, gdyż modlitwa ta bardzo jest Jej miłą i wiele za nią łask udziela.
3) Codziennie również pomodlić się przed jednym z Jej obrazów. Tak czynił np. wielki teolog O. Tomasz Sachez, który nigdy nie wyszedł z domu, aby przedtem nie uświęcić swych kroków modlitwą przed wizerunkiem Maryi.
4) Przygotowywać się ze skupieniem do dobrego obchodzenia każdej Jej uroczystości, to jest w wigilie Jej świąt modlić się goręcej i zadawać sobie jakie małe umartwienie.
5) Starać się nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny zaszczepiać w bliźnich, w przyjaciołach, w uczniach, domownikach — naturalnie z wielką roztropnością, by raczej nie odstręczyć ich,
6) I w końcu umartwiać się przez miłość ku Maryi, szczególniej przez powstrzymanie się od rzeczy dozwolonych wprawdzie, ale niedoskonałych, od przyjemnostek drobnych, od zadowolenia małych nałogów i nawyknień — słowem, niechaj każdy czyni to, co mu własne serce podyktuje, a rozum uzna za miłe dla Maryi.
Pamiętać jednak i na to należy, że milszym zawsze dla Bogarodzicy jest wewnętrzne nasze uczucie, niż zewnętrzne a zimne umartwienia, niż ustne, bez ducha, modlitwy. A zatem — o to uczucie przede wszystkim się starać, by ono zawsze towarzyszyło zewnętrznym czci naszej objawom; kochać Maryję więcej niż własne życie; dzięki składać Trójcy Przenajświętszej za obdarzenie Jej tyloma i takimi przywilejami; rozważać Maryi boleści i współboleć z Nią; w Niej, po Bogu, całą ufność i nadzieję pokładać — i we wszystkich potrzebach duszy uciekać się do Niej. Takim niech będzie nabożeństwo nasze do Maryi! Taką niech będzie we wszystkim gotowość nasza dla Niej, a Ona na pewno nie spuści ani na chwilę z nas oczu, ani na chwilę nie przestanie się nami opiekować i, że tak powiemy — starać się będzie o to, abyśmy wciąż wzrastali w łasce Bożej — w doskonałości.
Ażeby zaś pobudzić się do takiej miłości ku Maryi i nie stygnąć w niej nigdy, trzeba często o Matce Bożej myśleć i rozważać. Rozważać chwałę, jaką jest otoczona w Niebie, Jej przywileje nadzwyczajne, pełność łaski, Jej piękność nadziemską i niepokalaną czystość, a nadto — Jej ku nam miłość i miłosierdzie, Jej dobroć niewysłowioną, Jej orędownictwo za nas przed Bogiem — słowem, rozważać czym Maryja jest w niebie dla Boga, dla aniołów i Świętych, i czym dla nas, nędznych grzeszników. Nie może być, abyśmy potem nie pokochali Jej całą istotą naszą, abyśmy w każdej chwili życia nie byli gotowi na wszystko, czego od nas zażąda, na wszelkie dla Niej poświęcenia i ofiary. Jeżeliby rozmyślania zaś na to było za mało, to próśb i łez nie szczędźmy, bo Maryja czuła na nie jest nadzwyczaj, te więc na pewno sprawią, że ta Matka najlepsza pozwoli nam kochać się — na wieki!…