(żył około roku Pańskiego 1584)
W roku 1538 w Aronie, miasteczku położonym nad
jeziorem Lugano we Włoszech, urodził się hrabiemu
Boromeuszowi drugi syn, imieniem Karol. Radość
rodziców była tym większą, że wielka smuga
światła, która przez dwie godziny jaśniała w
komnacie matki, zapowiadała świetną przyszłość
dziecięcia. Karol odznaczał się już jako chłopiec
statecznością, pobożnością i sumiennością w
służbie Bożej. Bogobojni rodzice niczego nie
szczędzili, aby rozwinąć należycie świetne jego
zdolności i dać mu jak najstaranniejsze wychowanie.
Według ówczesnego zwyczaju wcześnie go przybrali w
sukienkę duchowną. Po ukończeniu nauk początkowych w
Mediolanie wysłali go na uniwersytet w Pawii, aby się
wykształcił na prawnika, ale Karol porzucił prawo i
przeszedł na teologię. Opierając się pokusom, na
jakie go wystawiało wysokie urodzenie, bogactwa i młody
wiek, i idąc jedynie za radą Ewangelii, czynił tak
świetne postępy w naukach, że mając dopiero 21 lat, w
roku 1559 wrócił do domu rodzicielskiego ze stopniem
doktora obojga praw.
W tym samym roku zasiadł brat jego matki na tronie
papieskim. Był to papież Pius IV. Cała rodzina
radowała się z tego wywyższenia; jeden tylko Karol nie
okazał po sobie radości, lecz poszedł do spowiedzi i
Komunii świętej, aby się pomodlić za wuja.
Papież powołał niezadługo utalentowanego
siostrzeńca, liczącego dopiero 23 lata do Rzymu,
mianował go prezesem rady stanu, arcybiskupem
mediolańskim i kardynałem, mimo oporu, łez i niechęci
młodego kapłana. Szybkie to wyniesienie Karola do
najwyższych dostojeństw wywołało zrazu zdziwienie,
gniew i rozmaite szyderstwa, ale niezadługo umilkły
złośliwe języki. Wkrótce przekonali się wszyscy, jak
wielką papież wyświadczył przysługę Kościołowi
szybkim posunięciem siostrzeńca, Karol bowiem okazał
niezwykłą moc ducha i zdolności. Wszystkie wysiłki i
modlitwy jego zmierzały do jednego celu, tj. do
ponownego zwołania soboru trydenckiego, który już był
doznał dwukrotnej przerwy, a którego uchwały miały
natchnąć nowym życiem chwiejący się w posadach
Kościół. Jemu przypisać należy zasługę, że
katolicy mają rzymsko-katolicki katechizm, dzieło
łączące głęboką naukę, zwięzłość i krótkość
z pięknym przedstawieniem rzeczy. Drugą i to może
najważniejszą jego zasługą jest to, że on był
pierwszym z biskupów, który wszystkie uchwały i
rozporządzenia soboru trydenckiego w swej diecezji
zaprowadził i praktycznie zastosował, i tym sposobem
dał dobry przykład innym biskupom.
Do arcybiskupstwa jego należało 15 biskupów, 3200
duchownych i 150 klasztorów. Archidiecezja mediolańska
od lat 80 nie była obsadzona, lecz tylko zawiadywana,
nie dziw przeto, że wkradł się nieład i wiele
nadużyć. Nabożeństwo pozbawione było okazałości,
kościoły zaniedbane, kapłanom brakło gorliwości,
zakonnicy nie dbali o regułę, prawa Boskie i kościelne
nie cieszyły się szacunkiem, do sakramentów nie
uczęszczano, lud podupadł moralnie, a szlachta żyła
rozpustnie. Poza tym wskutek odszczepieństwa Lutra,
Kalwina, Zwinglego i wojen religijnych powstały rozterki
i niezgody.
Karol ubolewał nad tym zdziczeniem, pośpieszył
przeto do Mediolanu, zebrał podwładnych sobie Biskupów
i dał im wskazówki dotyczące wprowadzenia w życie
uchwał soboru, zachęcania księży do większej
gorliwości, nadania większej uroczystości
nabożeństwu i ulepszenia nauki katechizmu. Wkrótce
potem zaprowadził reformę we własnym domu, zrzekł
się wszelkich beneficjów otrzymanych od papieża,
obszerne dobra oddał za małym wynagrodzeniem w ręce
krewnych, zmniejszył liczbę sług i oficjalistów,
wzamian za co zwiększył im pensje, zaprowadził
ścisły ład i porządek, czuwał nad ich moralnością,
jadał z nimi przy jednym stole i modlił się pospołu
z nimi w pałacowej kaplicy. Dopiero później, gdy
zaczął pościć o chlebie, wodzie i warzywnych
potrawach, siadał sam do stołu. Własnym nakładem (na
co wydał 60 tysięcy dukatów) założył w Mediolanie
wielkie seminarium dla kandydatów stanu duchownego,
ufundował kilka seminariów dla chłopców, zaprowadził
większą okazałość w nabożeństwie, zakazał
duchownym przyjmować po kilka probostw, zabronił
chodzić do teatru i na tańce, przepisał odpowiedni
stanowi duchownemu ubiór i zniósł nadużycia, jakie
się wkradły do zgromadzeń zakonnych. Reformy te
wywołały straszliwe oburzenie. Zewsząd odezwały się
szemrania i protesty, powoływania się na prastare
zwyczaje i przywileje, skargi na ucisk i tyranię, a
znaleźli się nawet tacy, którzy nie wahali się
godzić na jego życie.
Pewnego razu otrzymał list, w którym go zaklinano,
aby się miał na baczności, gdyż knuje się spisek na
jego życie. Pismo wrzucił w ogień, mówiąc:
"Niech mnie Bóg uchowa, abym miał ostygnąć w
miłości do którejkolwiek z mych owieczek". Zawsze
zachowywał zimną krew, przytomność umysłu,
pobłażliwość, nigdy nie był przykry w naganach i
łajaniu, gorliwość umiał umiarkować i osłodzić
łagodnością, ale gdzie widział umyślne niedbalstwo i
nieporządek, tam był niezachwiany w powziętych
postanowieniach i nie znał obawy.
Zwiedzał parafie położone w najustronniejszych
zakątkach gór, nieraz wspinał się na strome i
spadziste skały z koszturem w ręku i tłomoczkiem na
plecach. Gdzie się tylko ukazał, przynosił z sobą
spokój i pociechę. Kazania miewał nieraz po dwa i trzy
razy na dzień, słuchał spowiedzi, odwiedzał chorych,
szczodrobliwie obdarzał biednych, z każdym rozmawiał
uprzejmie i przyjaźnie. Katolicy szwajcarscy, których
odwiedził w roku 1570, wiele mu winni wdzięczności,
gdyż on skłonił rząd rzeczypospolitej do uchwały,
aby kościoły katolickie zostawały pod opieką
państwa. On poradził papieżowi Grzegorzowi XIII, aby
ustanowił nuncjaturę (poselstwo papieskie) w
Szwajcarii, sprowadził jezuitów do Fryburga, zapobiegł
odszczepieństwu kantonu Graubünden i założył w
Mediolanie kolegium szwajcarskie, które miało zapobiec
niedostatkowi księży.
Gdy w roku 1571 wskutek nieurodzaju zapanował w kraju
głód i drożyzna, wieśniacy zalali Mediolan, wołając
o chleb; nędza zwiększała się każdego dnia. Karol
rozdał wszystko, co miał, a nawet sam chodził od domu
do domu, zbierając jałmużnę dla zgłodniałych.
W roku 1576 przybył do Mediolanu jeden z
arcyksiążąt austriackich i zabawił tam niejaki czas,
zanim się puścił do Hiszpanii, zaczem wyprawiano na
jego cześć różne uczty. Wróciły czasy dawniejszej
lekkomyślności, chęć zabaw i rozrywek, tańce,
widowiska i gorszące rozpasanie. Daremne były
błagania, przestrogi i zakazy pobożnego arcypasterza,
daremne groźby, zapowiadające karę Bożą i zarazę.
Już w sierpniu roku 1576 wybuchła zaraźliwa choroba i
w straszny sposób dziesiątkować zaczęła
mieszkańców Mediolanu. Namiestnik, arcyksiążę,
bogata szlachta, wszyscy pouciekali. Urzędnicy potracili
głowy i prosili Karola, aby objął zarząd miasta.
Wysłuchał ich prośby i oddał się całą duszą
ludowi. Nakazał publiczne modły i procesje, w których
sam brał udział boso, z powrozem na szyi i wielkim
krzyżem w ręku. Codziennie miewał kazania, wydawał
mądre rozporządzenia, przywoływał do pomocy
duchownych, nawet ze Szwajcarii, we dnie i w nocy
odwiedzał chorych, pocieszał umierających i
upadających na duchu. Ponieważ handel i wszelka
styczność z ludźmi ustała i zarobku nie było, bieda
panowała nieopisana. Święty arcypasterz wszystko
porozdawał, pieniądze, ubiór kardynalski, sprzęty,
nawet firanki z okien i obicia ze ścian, aby nagich
przyodziać. Za jego przykładem poszli bogatsi, panie
przysyłały swe złote łańcuchy i pierścienie na
zakup chleba i odzieży. Jeśli ta ofiarność
możniejszych cieszyła arcybiskupa, to z drugiej strony
strapieniem i goryczą przejmowała go zatwardziałość
i zaślepienie innych, którzy oddawali się
najwyuzdańszej rozpuście i swawoli pod pozorem, że
jest to najpewniejsza ochrona od zarazy. W końcu grudnia
znikła zaraza, jak św. Karol zapowiedział, zabrawszy
25.000 osób świeckich i 150 duchownych.
Boromeusz starał się otrzeć łzy pozostałych.
Założył wielki szpital, zbudował zakład dla sierot,
ufundował kilka stowarzyszeń, mających cele
dobroczynne na oku, lecz doznał jak najczarniejszej
niewdzięczności od wracającego do miasta namiestnika i
magnatów. W czasie rekolekcji duchownych w roku 1584,
odbywających się na górze Varalli, mocno zachorował,
powrócił do Mediolanu i wyzionął ducha dnia 4
listopada, licząc dopiero czterdzieści sześć lat.
Ciało jego spoczywa we wspaniałym grobowcu w słynnej
na cały świat katedrze mediolańskiej, a lud czcił w
nim "świętego wybawiciela" swego, zanim go
jeszcze papież Paweł V w roku 1610 zaliczył do
Świętych. Pisma, które po sobie zostawił, obejmują
pięć tomów.
Nauka moralna
Podajemy tutaj kilka myśli z pism świętego Karola
Boromeusza:
"Prawdziwą miłość Boga ma ten, kto:
1) z chęcią o Nim myśli;
2) kto chętnie w Jego domu przebywa;
3) kto często o Nim lub z Nim rozmawia;
4) kto z chęcią słucha mówiących o Bogu;
5) kto chętnie daje to, co posiada, na chwałę Boga;
6) kto chętnie w Jego imię znosi przykrości;
7) kto chętnie słucha Jego przykazań;
8) kto lubi, co się Bogu podoba, a nienawidzi, co Mu się nie podoba;
9) kto ma wstręt do świata;
10) kto miłuje Jego namiestników i oddaje im cześć należną".
1) z chęcią o Nim myśli;
2) kto chętnie w Jego domu przebywa;
3) kto często o Nim lub z Nim rozmawia;
4) kto z chęcią słucha mówiących o Bogu;
5) kto chętnie daje to, co posiada, na chwałę Boga;
6) kto chętnie w Jego imię znosi przykrości;
7) kto chętnie słucha Jego przykazań;
8) kto lubi, co się Bogu podoba, a nienawidzi, co Mu się nie podoba;
9) kto ma wstręt do świata;
10) kto miłuje Jego namiestników i oddaje im cześć należną".
"Jakże grubo mylą się ci, którzy pragnienie
duszy i tęsknotę serca myślą ugasić inną wodą, jak
łaską Ducha świętego i pożywaniem Boga! Dusza nasza
łaknie nieskończoności; dlatego też nic innego
nasycić jej nie zdoła, jak tylko Bóg
nieskończony".
Modlitwa
Kościół Twój, Panie, niech strzeże ciągła
opieka św. Karola, Wyznawcy Twojego i biskupa, aby jak
pasterska jego gorliwość chwałę niebieską mu
wyjednała, tak żeby jego pośrednictwo dało nam
wzrastać w miłowaniu Ciebie. Przez Pana naszego Jezusa
Chrystusa. Amen.
Św. Karol Boromeusz, arcybiskup
Urodzony dla świata 2.10.1538 roku,
Urodzony dla nieba 4.11.1584 roku,
Beatyfikowany 1602 roku,
Kanonizowany 1610 roku,
Wspomnienie 4 listopada
Żywoty Świętych Pańskich na
wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.