Ewangelia u Mateusza św. w rozdz. 9
Gdy mówił Jezus do rzeszy: oto książę jeden przystąpił
i pokłonił Mu się, mówiąc: Panie, córka moja dopiero skonała, ale pójdź włóż na
nią rękę Twoją, a żyć będzie. A wstawszy Jezus, szedł za nim i uczniowie Jego. Lubo niedoskonała wiara tego książęcia – żądającego,
aby Pan Jezus szedł i położył rękę swoją na dopiero skonałą córkę jego, dla
wskrzeszenia jej, myśląc, iż jedno słowo Jego zdziałać ten cud niedostatecznym
by było, – nie zasługiwała, aby Pan Jezus skłonił się na jego prośbę, jednakże
widzimy, iż Pan Jezus nie odmawia mu, upragnionej odeń przysługi, i idzie do
domu jego dla zdziałania pożądanego cudu. W tym to okazuje się niepojęta dobroć
i łaskawość Boska, iż często nie zrażając się niedoskonałością usposobień serc
naszych, co większa pobłażając słabościom, nieudolnościom naszym, skłania się
na nasze prośby, i wyświadcza nam największe łaski i dobrodziejstwa, lubo tego
najmniej godni jesteśmy, przez wzgląd jedynie na gwałtowność potrzeb naszych.
Któż tego na samym sobie nie doświadczył? Lecz cóż się dzieje w chwili, gdy Pan
Jezus idzie do domu książęcia, książęcia, który chybia niedoskonałością swej
wiary, pewna niewiasta przeciskająca się w tłumie ku Niemu, i wielkością wiary
i ufności swojej na cudowne uzdrowienie zasługująca przedstawia nam w swym
postępku wielkie nauki i przestrogi, i godny naśladowania przykład. Uważmy z
uwagą okoliczności tego cudu.
Oto niewiasta, która krwawą niemoc, przez dwanaście
lat cierpiała, przystąpiła z tyłu, i dotknęła się kraju szaty Jego. Bo mówiła
sama w sobie: bym się tylko dotknęła szaty Jego, będę zdrowa. Słabość tej niewiasty zdawała się zupełnie
zdesperowana i nie do uleczenia, i wyobrażała pod figurą stan grzesznika
oddanego na wszelkie bezprawia, który się już zdaje nie podobnym do nawrócenia.
Wiara jej była nader żywa i mocna, gdyż myślała sobie i przekonana była, iż
Chrystus Pan uleczy jej chorobę nie tylko proszony od niej o tę łaskę, lecz
nawet samym dotknięciem kraju szaty swojej. Bym się tylko dotknęła szaty Jego,
zdrową będę. Do tej żywej wiary przyłączyła uczucia, uszanowania i najgłębszej
pokory, zbliżyła się ku Niemu z tyłu i dotknąwszy się Go, od razu uleczoną
została. Przystosujmy okoliczności cudu tego do zbliżania się naszego do
Chrystusa Pana w Komunii świętej. Uważmy sobie dobrze, iż my równie chorzy jak
ta niewiasta do Pana Jezusa przystępujemy, gdyż nawet złych żądz i skłonności,
i gwałtowność namiętności, tak dusze naszą osłabiają, iż moglibyśmy niemoc
naszą za nieuleczoną uważać, gdybyśmy nie ufali w siłę i wszechmocność tego łaskawego
Zbawiciela, którego się w przyjęciu Najświętszego Sakramentu dotykać szczęścia
mamy, i który nas jeden z choroby dusz naszych uleczyć jest zdolny; uważmy
sobie też i to, że sposób najskuteczniejszy zasłużenia na to cudowne uzdrowienie
jest zbliżać się ku Niemu z uczuciami wiary żywej, z zupełnym zaufaniem w
dobroci Jego, z głęboką pokorą z widoku naszej niegodności i z największym
uszanowaniem przez wzgląd na wielkość i świętość tego Boga, do którego się
zbliżać mamy.
A Jezus obróciwszy się i ujrzawszy ją, rzekł: ufaj
córko, wiara twoja ciebie uzdrowiła.
Pan Jezus wykrywa cud tajemnie zdziałany, a i w tej okoliczności zostawia nam
wielkie nauki. Lubo ściśniony od tłumu zgromadzonego ludu poznaje jednak
dotknięcia niewiasty, i jako wyszła zeń siła uzdrawiająca, a stąd uczy nas, iż
mimo mnogiej liczby zbliżających się ku Niemu, i dotykających się Go w
przyjęciu Najświętszego Sakramentu, rozróżnia łatwo sposób przyjęcia Go do serc
naszych będąc bardzo różny jeden od drugiego, i że nie każdy na otrzymanie od
Chrystusa Pana zeń wychodzącej siły uzdrawiającej zasługuje, złe usposobienia
serca kładąc temu przeszkody. Pan Jezus wykrywa cud tajemny dla wywiedzenia z
błędu niewiasty, która myślała, iż mimo Jego wiadomości uzdrowioną być mogła, a
i stąd nauka dla nas, jako nikt usposobień serca swojego przed Chrystusem Panem
utaić nie zdoła, gdyż Pan Jezus wie dobrze jak Go kto przyjmuje, godnie czy
niegodnie i objawić to w swoim czasie nie omieszka. Pan Jezus wyjawia na koniec
cud tajemny, dla upomnienia i ostrzeżenia niewiasty, jako nie powinna była kryć
swej słabości lubo w istocie wstydliwej, lecz dla większego upokorzenia wyjawić
ją przed Nim, a i stąd nauka dla nas, jakośmy nie powinni ukrywać w sercu
znanych nam słabości, złości i ułomności, lecz raczej wykrywać je wszystkie
przed naszymi spowiednikami, ojcami duchownymi, zastępcami Chrystusa Pana, dlatego,
iż to zawstydzenie wyjednać nam kiedyś chwałę przed Bogiem ma.
Ufaj córko, wiara twoja ciebie uzdrowiła. Pan Jezus wyrzekł te słowa do niewiasty dla dodania
jej serca i zwrócenia jej ufności, widząc ją pomieszaną i zalęknioną czyli Go
swą śmiałością i swym postępkiem nie obraziła, a te same słowa stosować się
mogą do tych bojaźliwych dusz sprawiedliwych, które doświadczają niekiedy
wielkich obaw, czy Pana Jezusa niegodnie w Najświętszym Sakramencie nie
przyjęły. Dopuszcza na nie niekiedy Pan Jezus tych bojaźni i niepokoi dla
ugruntowania ich w pokorze i zaostrzenia ich chęci i pilności, w staraniu
przypodobania Mu się, lecz nie powinny się nazbyt tym uczuciom poddawać i nimi
od zbliżania się do Komunii świętej odstraszać, gdyż Panu Jezusowi więcej
podoba się zbliżenie się ku Niemu z pokornym zaufaniem, niż usunięcie się od
Jego stołu, z zanadto daleko posuniętej obawy. Pan Jezus zna słabość, ułomność
i nieudolność naszą, lecz umie jej pobłażać, i gotów nam je przebaczyć tak jako
przebaczył niewieście, której śmiałość w zbliżeniu się ku Niemu, zamiast
oburzyć gniew Jego, zasłużyła jej usłyszeć z ust Jego te pełne pociechy słowa: Ufaj
córko, wiara twoja ciebie uzdrowiła.
Przystąpmy teraz do rozbioru okoliczności drugiego cudu,
wskrzeszenia umarłej córki książęcia. Gdy przyszedł Jezus w dom książęcia, i
ujrzał piszczki i tłum ludzi zgiełk czyniący, rzekł: odstąpcie, albowiem nie
umarła dzieweczka, ale śpi. I śmiali się z Niego. A gdy wygnano rzeszę, wszedł
i wziął rękę jej i powstała dzieweczka. Wszystkie te okoliczności są figurą
tego, co Pan Jezus czyni dla przywrócenia życia łaski duszy młodej osoby, która
je grzechami utraciła, i niejako snem obojętności i oziębłości ku Bogu zasnęła.
Zaczyna od tego, iż oddala od niej wszystkie przeszkody, które ją w tym stanie
duchownej śmierci czyli snu zatrzymują, usuwa ją od świata, którego zgiełk
przeszkadza najczęściej słyszeć głos Boski, na koniec obraca jej w niesmak
próżne zabawy i fałszywe uciechy ziemskie, co wyobrażają te instrumenty
muzyczne, które Pan Jezus oddalić rozkazał. Wtedy dopiero wchodzi Pan Jezus do
tej duszy łaską i miłością swoją, i nimi daje jej zakosztowywać słodyczy bez
porównania większych nad te, które zamiłowanie stworzeń przynosić zwykło. Bierze
ją niejako jakby za rękę, gdyż gdyby pomocna ręka Boska nie pochwyciła ręki człowieka,
nie mógłby nigdy sam z siebie powstać i podnieść się, przeciwnie zaś, gdy ręka
Jezusa Chrystusa złączona z ręką człowieka, to jest łaska i wola połączone
razem z sobą są, wtedy dusza nabiera życia działaniem łaski, która ożywia oraz
i wolę. Na koniec Chrystus Pan przemawia do niej wewnętrznie, gdyż trzeba
koniecznie, aby głos Chrystusa Pana dał się słyszeć duszy umarłej aby człowieka
uczynił powolnym rozkazom swoim, aby go ożywił, a potem dopiero do żywienia się
i karmienia Sakramentem ciała i krwi Pańskiej zdolnym uczynił, tym niebieskim
pokarmem, któren jedynie siły duszy wzmocnić i jej życie utrzymać jest w stanie.
O, daj Boże, abyśmy i my z letargu oziębłości i obojętności naszej ku Bogu
przebudzeni, głos Boski usłyszeć wewnętrznie mogli, i życiem łaski żyć poczęli.
–––––––––––
Krótki wykład świętych
Ewangelij na Niedziele i Święta całego roku. Z włoskiego X. Piotra Ximenes
na polskie przełożony. Tom II. Stanisławów 1848, ss. 107-111.