+ LEON XIII - OCTOBRI MENSAE -
O MATCE BOŻEJ RÓŻAŃCOWEJ.
O MATCE BOŻEJ RÓŻAŃCOWEJ.
Do Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów i wszystkich Biskupów Kościoła
katolickiego, trwających w łasce i jedności ze Stolicą Apostolską!
Czcigodni Bracia, pozdrowienie i apostolskie błogosławieństwo!
Gdy zbliża się miesiąc październik, uważany za poświęcany i przyznany
Najświętszej Pannie Różańcowej, przypominamy sobie z wielką radością,
jak bardzo zalecaliśmy Wam, Czcigodni Bracia, w poprzednich latach, żeby
wszędzie zgromadzenia wiernych, pobudzane Waszą powagą i Waszym
zapałem, natężały i wzmagały swą pobożność ku Wielkiej Matce Boga,
potężnej Wspomożycielce chrześcijańskiego ludu i uciekały się do Niej
kornie przez cały ten miesiąc, wzywając Ją świętym obrządkiem Różańca,
który Kościół zwykł stosować i odprawiać szczególnie w zawiłych
okolicznościach i trudnych czasach z pożądanym zawsze skutkiem.
Cierpienia Kościoła
I w tym znów roku pilno Nam objawić tę samą Naszą wolę i posłać Wam, a
nawet podwoić te same zachęty, czego od Nas wymaga i do czego Nas
przynagla miłość Kościoła, którego cierpienia zamiast stać się lżejsze,
raczej stają się coraz cięższe, liczniejsze i przykrzejsze. Znacie
wszyscy nieszczęścia, które opłakujemy: zaczepianie i zwalczanie
najświętszych prawd wiary, które Kościół strzeże i wiernym podaje;
wyśmiewanie nieskazitelności chrześcijańskich cnót, o które się
troszczy; zorganizowaną potwarz i rozdmuchiwaną niechęć przeciwko
świętemu stanowi biskupów, a najbardziej przeciw papieżowi: napady
skierowane przeciwko samemu Chrystusowi-Bogu ze strony
najbezwstydniejszego zuchwalstwa i zbrodniczej niegodziwości,
usiłujących jakoby z gruntu zburzyć i zgładzić Boskie Jego dzieło
Odkupienia, którego nigdy żadna siła nie obali i nie zgładzi.
Walka Kościoła
Rzeczy te nie są dla Kościoła wojującego wypadkami nowymi; Pan Jezus
uprzedził o tym apostołów, że, aby Kościół mógł nauczać ludzi prawdy i
prowadzić ich do zbawienia wiecznego, trzeba mu codziennie podejmować
walkę i w rzeczy samej w ciągu wieków walczy Kościół odważnie aż do
męczeństwa, niczym bardziej nie radując się i nie chlubiąc, jak gdy może
poświęcić swoją krew wraz z Krwią swego Założyciela, w czym zawarta
jest najpewniejsza nadzieja obiecanego mu zwycięstwa.
Nie należy jednak ukrywać, jak ciężkim smutkiem dotyka ten ustawiczny
przymus walczenia wszystkich dobrych ludzi. Zaiste wielki to powód do
smutku, że jest tak wielu odwracających się i pędzących na oślep wskutek
przewrotnych błędów i obelg, wyrządzanych Bogu; tylu obojętnych
względem wszelkiej religii i zdających się być całkowicie obcymi dla
Boskiej wiary; i jest również tylu katolików, którzy tylko z imienia
trzymają się religii, nie wypełniając jej w rzeczy samej w
obowiązujących powinnościach. Nadto o wiele więcej trwoży się dusza i
dręczy na myśl, że przyczyna tak opłakanych nieszczęść przede wszystkim
znajduje się w ustroju państw, który albo wcale nie pozostawia
Kościołowi pola do działania, albo zwalcza jego zapał dla
najzbawienniejszych cnót, w czym okazuje się wielkość i sprawiedliwość
pomsty karzącego Boga, który dozwala stępieć w nędznej ślepocie umysłu
narodom, odstępującym od Niego.
Modlitwy katolików
Przeto więc rzecz sama woła, a woła coraz donośniej, że koniecznie
potrzeba, by katolicy ochoczo „trwali w modlitwach i błaganiach przed
Bogiem, nie ustając" (Tes 5,12) i aby to czynili nie tylko każdy w swym
mieszkaniu, lecz raczej publicznie należy zgromadzać się w kościołach,
usilnie błagając, by Bóg Opatrzny uwolnił Kościół „od ludzi szkodliwych i
złych” (Tes 3, 2) i przywiódł wzburzone narody z powrotem do rozsądku i
opamiętania przez Chrystusowe światło i miłość.
Rzecz to bowiem dziwna i po ludzku nie do uwierzenia! Świat kroczy swą
drogą pełną trudu, opierając się na bogactwach, sile, uzbrojeniu i
talentach. Pewnym i spokojnym krokiem bieży Kościół w ciągu wieków,
ufając jedynie Bogu, do którego wznosi oczy i ręce w dziennej i nocnej
modlitwie. Chociaż bowiem w roztropności swej nie gardzi innymi ludzkimi
pomocami, które mu za zrządzeniem Boskim czas nastręcza, to jednak nie w
nich pokłada głównie swą nadzieję, lecz raczej w modlitwie, błaganiu i
wzywaniu Boga. Tym utrzymuje i wzmacnia swój życiowy oddech, bo skutkiem
ustawicznej modlitwy może szczęśliwie, nietknięty zmiennością rzeczy
ludzkich, w stałym złączeniu z wolą Bożą, czerpać życie od samego
Chrystusa Pana i wieść je spokojnie i bezpiecznie, jakoby na
podobieństwo tegoż Chrystusa, któremu okropność mąk wycierpianych dla
ogólnego zbawienia, nie odjęła ani nie umniejszyła właściwego Mu blasku,
szczęścia i radości.
Tej ważnej nauki mądrości chrześcijańskiej trzymali się po wszystkie
czasy i wykonywali ją pobożnie wszyscy chrześcijanie godni tego imienia:
modlitwy ich zwykle wznosiły się do Boga tym żywsze i częstsze, gdy na
Kościół święty lub Najwyższego jego Pasterza spadało jakieś
nieszczęście, spowodowane chytrością i gwałtem niegodziwych ludzi.
Przykłady do naśladowania
Pod tym względem mamy na wiernych początkowego Kościoła przykład
znakomity i w pełni zasługujący na to, by go wszystkim potomnym
przedłożyć do naśladowania. Piotr, zastępca Chrystusa Pana, najwyższy
zwierzchnik Kościoła został na rozkaz występnego Heroda okuty w kajdany i
przeznaczony na pewną śmierć, nikt nie mógł wyrwać go z tego
niebezpieczeństwa ani mu pomóc. Nie zabrakło jednak tej pomocy, którą
święta modlitwa zjednuje u Boga: Kościół bowiem, jak opowiadają Dzieje
święte, wznowił za niego najusilniejsze prośby: „Modlitwa zaś odprawiana
była bezustannie od Kościoła do Boga za niego" (Dz 12,5); wszyscy zaś
tym goręcej trwali na błagalnej modlitwie, im boleśniej szarpała ich
obawa zbliżającego się nieszczęścia. Gdy zaś spełnione zostały ich
modlitewne prośby, okazała się dziwna rzecz i dotąd lud chrześcijański
obchodzi radosną zawsze pamiątkę cudownego uwolnienia Piotra.
Jeszcze znakomitszy i Boski przykład dał Chrystus, aby Kościół swój nie
tylko za pomocą przykazań, lecz na swój własny wzór do wszelkiej
zaprawić i przyuczyć świętości. On bowiem, który w całym życiu oddawał
się częstej i żarliwej modlitwie, również w ostatnich swych godzinach,
gdy w Ogrodzie Getsemańskim z duszą zalaną niezmierną goryczą „smucił
się aż do śmierci, wtedy nie tylko modlił się do Ojca, lecz dłużej się
modlił" (Łk 22,43). Nie uczynił zaś tego ze względu na siebie, będąc
Bogiem, który niczego się nie boi, ani też niczego nie potrzebuje, lecz
uczynił to dla nas, dla swego Kościoła, którego przyszłe modły i łzy już
wtedy chętnie i miłośnie przyjął i zapłodnił swą łaską.
Przez Maryję do Chrystusa
Odkąd zaś przez tajemnicę krzyża dokonało się zbawienie rodzaju naszego i
odkąd Kościół, jako szafarz tego zbawienia, po tryumfie Chrystusa
został na ziemi założony i należycie ustanowiony, odkąd też nastał i
trwa z Opatrzności Bożej nowy porządek dla nowego ludu. Przyjrzyjmy się
zamysłom Bożym z należną im wielką czcią religijną. Odwieczny Syn Boga,
chcąc przyjąć naturę ludzką dla odkupienia i wywyższenia człowieka i
przez to samo niejako zaślubić w duchowny sposób cały rodzaj ludzki, nie
spełnił tego pierwej, nim dołączyła dobrowolne swe zezwolenie
przeznaczona Matka, która przedstawiała w swej osobie cały rodzaj
ludzki, podług sławnego i najprawdziwszego wyrażenia św. Tomasza z
Akwinu: „Zwiastowanie wymagało zezwolenia Dziewicy w imieniu całej
ludzkiej natury" (1). Stąd niemniej prawdziwie i stosownie można
twierdzić, że z owego przeogromnego skarbu wszelkiej łaski, który
przyniósł nam Pan, gdyż „łaska i prawda stały się przez Jezusa
Chrystusa" (J 1, 17), wszystko bez wyjątku z woli Bożej udzielane nam
jest przez pośrednictwo Maryi tak, że jak nikt nie może dojść do Ojca
niebieskiego inaczej niż przez Syna, tak samo prawie nikt nie może dojść
do Chrystusa inaczej niż przez Jego Matkę.
Pośrednictwo Maryi
Ileż w tym Bożym obmyśleniu jaśnieje mądrości i miłosierdzia! Jakie
dostosowanie się do niedołęstwa i słabości ludzkiej! Chociaż bowiem
wierzymy w nieskończoną dobroć Boga i wysławiamy ją, to przecież
wierzymy też w Jego nieskończoną sprawiedliwości przejęci jesteśmy
trwogą, a kochając wzajemnie najmiłościwszego Zbawcę, który życia swego i
krwi za nas nie żałował, obawiamy się Go zarazem jako nieubłaganego
Sędziego. Drżącym więc z powodu świadomości swych win potrzeba
koniecznie orędownika i opiekuna, który będąc pełen łaski u Boga, miałby
też tak wielką dobrotliwość ducha, że nikomu, nawet w najbardziej
rozpaczliwej sprawie nie odmówi opieki, a strapionych i upadłych
podniesie nadzieją łaskawości Bożej. Taką jest najbłogosławieńsza
Maryja; potężna bowiem, jako Rodzicielka Boga wszechmogącego, lecz też,
co nam jest milsze, przystępna, najdobrotliwsza, najskłonniejsza do
przebaczenia. Taką dał nam Ją Bóg, gdy przez to samo, że wybrał Ją na
Matkę swego Syna jednorodzonego, obdarzył ją pełnią uczuć
macierzyńskich, tchnących tylko miłością i przebaczeniem; taką Jezus
Chrystus ukazał nam Ją czynem, gdy dobrowolnie chciał być podległym
Maryi i posłusznym jako Syn Matce; taką ogłosił Ją z krzyża, gdy cały
ród ludzki w osobie ucznia Jana powierzył Jej opiekuńczym staraniom;
taką wreszcie okazała się sama, gdy objąwszy wspaniałomyślnie to
dziedzictwo niezmiernego trudu, pozostawione przez umierającego Syna,
zaraz poczęła względem wszystkich macierzyńskie spełniać zadania.
Opieka Najświętszej Panny
Tak cennego miłosierdzia pomysł, urzeczywistniony w Maryi przez Boga, a
potwierdzony testamentem Chrystusa, zrozumieli od samego początku z
wielką radością święci apostołowie i pierwiastki wierzących; toż samo
zrozumieli i tak nauczali czcigodni Ojcowie Kościoła, a wszystkie
chrześcijańskie narody wszystkich wieków jednozgodnie przyjęły to
rozumienie; to samo zresztą - choćby wszelkie tradycje i pisma milczały -
nąjwymowniej wypowiada głos jakiś, wyrywający się z piersi każdego
chrześcijanina. Nie skądinąd zaiste, tylko z Boskiej wiary wynika to, że
przemożny jakiś pęd kieruje nas i miłośnie porywa ku Maryi, że nie ma
rzeczy bardziej naturalnej i pożądanej nad to, by nas przyjęła w swą
wierną opiekę Ta, której możemy powierzyć nasze zamysły i prace,
niewinność naszą i pokutę, nasze zmartwienia i radości, prośby i
pragnienia, w ogóle wszystkie nasze sprawy; oraz, że wszystkich ogarnia
miła nadzieja i ufność, iż to, co Bóg przyjąłby mniej mile, jako
przedłożone od nas niegodnych, polecone Przenajświętszej Matce - ze
względu na Nią - będzie Mu milsze i najłaskawiej zostanie przyjęte. O
ile zaś z prawdziwości i słodyczy tych myśli dusze czerpią pociechę, o
tyle przejmują się bólem na wspomnienie tych, co nie mając Boskiej
wiary, nie czczą Maryi, ani też nie mają w Niej matki; jeszcze zaś
bardziej boleją nad tymi, co będąc uczestnikami wiary, ośmielają się
pomawiać dobrych o oddawanie Maryi nadmiernej i zbyt wylanej czci, czym
wielce szkodzą dziecięcej pobożności.
Uciekanie się do Maryi
Burza wielorakiego zła, pośród której Kościół walczy z wielkim trudem,
ukazuje wszystkim pobożnym jego dzieciom, jak święty ciąży na nich
obowiązek usilniejszego błagania Boga i w jaki szczególny sposób mają
się starać o nadanie swym błaganiom jak największej skuteczności. Idąc
za przykładem tak bardzo bogobojnych naszych ojców i przodków, uciekamy
się do Maryi, naszej świętej Pani; Maryję, Matkę Chrystusową i naszą
wzywamy i zgodnie zaklinamy: „Okaż się nam być Matką, niech przez Cię
przyjmie nasze modły Ten, który dla nas chciał się z Ciebie narodzić"
(2).
Różaniec święty
Otóż, między różnymi kształtami i sposobami uczczenia Bożej Matki trzeba
dać pierwszeństwo tym, o których wiemy, że są przedniejsze same przez
się i Jej milsze, a takim jest, co z przyjemnością wymieniamy w
szczególności i usilnie polecamy Różaniec. W mowie potocznej nazywa się
ten sposób modlitwy koroną (czyli wieńcem) z tej przyczyny, że wiąże z
sobą w szczęśliwie dobraną całość wielkie tajemnice Jezusa i Maryi, ich
radości, boleści i tryumfy. Gdy wierni, wspominając pobożnie te dostojne
tajemnice, rozważają je i im się przypatrują, dziwną mogą stąd czerpać
pomoc dla podtrzymania żywości swej wiary oraz uchronienia jej od zarazy
nieświadomości i błędów, a także do podniesienia i utrzymania męstwa
swej duszy. Kto bowiem modli się w ten sposób, tego myśl i pamięć,
oświecone światłem wiary, unoszą się ku tym tajemnicom z najmilszą
usilnością, a zatapiając się w nich i wnikając w ich głębię, nie mogą
się dość nadziwić niewymownemu dziełu Odkupienia ludzkości, dokonanemu
za tak wielką cenę i przez następstwo tak wielkich zdarzeń. Dusza wtedy
zapala się miłością i wdzięcznością wobec tych dowodów Boskiej miłości,
utwierdza się i wzrasta w nadziei, bo z większym pragnieniem kieruje się
ku zapłacie niebiańskiej, zgotowanej przez Chrystusa tym, którzy się z
Nim połączą przez naśladowanie Jego przykładu i uczestnictwo w Jego
cierpieniach. Wśród tego odmawia się ustnie modlitwy, przekazane od
samego Pana Jezusa, od archanioła Gabriela i od Kościoła świętego, pełne
chwalby i zbawiennych życzeń, które powtarzane na przemian w oznaczonym
porządku, coraz nowe przynoszą owoce pobożności.
Skuteczność modlitwy różańcowej
Że zaś temu sposobowi modlitwy sama Królowa Niebios przydała wielką
skuteczność, wnioskujemy z zaprowadzenia go i rozpowszechnienia przez
sławnego św. Dominika wskutek Jej własnego opiekuńczego natchnienia w
czasach bardzo nieprzyjaznych imieniu katolickiemu i mało różniących się
od naszych, aby był pewnego rodzaju narzędziem wojennym, przepotężnym w
zwalczaniu nieprzyjaciół wiary. Błędnowiercza bowiem sekta albigensów
częściowo jawnie, częściowo tajnie wtargnęła do różnych krajów; ohydny
płód manichejczyków, których potworne błędy wskrzeszała, przedrzeźniając
prawdy wiary i pobudzając do rzezi chrześcijan oraz wzniecając
nieubłaganą nienawiść do Kościoła. Gdy już prawie stracono ufność w
ludzkiej obronie przeciw tym zgubą ziejącym i zuchwałym gromadom, wtedy
przyszła jawna pomoc od Boga za pośrednictwem Różańca Mariańskiego. Tak
więc za łaską Najświętszej Dziewicy, chwalebnej Pogromicielki wszystkich
herezji, siły bezbożników zostały obalone i złamane, wiara zaś dla
bardzo wielu dusz uratowana i nieskażona. Dostatecznie rozpowszechniona
jest wiadomość o wielu podobnych niebezpieczeństwach, odwróconych od
różnych narodów lub uproszonych dobrodziejstwach, które dawne lub nowsze
dzieje opowiadają z przytoczeniem najjaśniejszych świadectw.
I ten jeszcze wymowny dowód należy tu dołączyć, że zaraz, gdy ustalono
modły różańcowe, przyswoiły je sobie wszystkie stany społeczne i częstym
odmawianiem wprowadziły w zwyczaj. Chociaż bowiem pobożność ludu
chrześcijańskiego znakomitymi tytułami i wielu sposobami oddaje cześć
Matce Bożej, jaśniejącej wielkim i wielorakim blaskiem chwały ponad
wszelkie inne stworzenia, to przecież ten tytuł Różańca, ten sposób
modlitwy, który jakby hasło zdaje się streszczać wiarę i cześć Maryi
należną, miłowała zawsze, szczególnie i tego przede wszystkim sposobu
używała prywatnie i publicznie, w domu i rodzinie, w bractwach
ustanowionych ku czci Maryi i przy ołtarzach Jej poświęconych oraz w
czasie wspaniałych pochodów sądząc, że żadnymi innymi środkami nie może
lepiej ozdobić Jej uroczystości ani zasłużyć na Jej opiekę i łaski.
Opatrzność Najświętszej Panny
Nie należy również przemilczeć tego, co w tej mierze ukazuje pewną jakby
opatrzność naszej Pani. Gdy mianowicie z biegiem czasu zdawało się u
którego ludu ostygać zamiłowanie pobożności i ten zwyczaj modlitwy po
trosze popadał w zaniedbanie, to później, gdy albo państwu zagroziła
straszna jakaś klęska, albo inna ogólna przycisnęła je potrzeba, dziwna
rzecz jak przed innymi pomocami religijnymi na ogólne żądanie
zaprowadzono znów Różaniec i przywracano mu dawne poczesne miejsce, aż
znów szeroko rozkwitł w swej zbawiennej sile. Przykładów na te rzeczy
nie potrzeba zresztą szukać w czasach minionych, gdy w naszej epoce mamy
przed oczyma bardzo wyraźny. W tym to bowiem czasie, który jak
wspomnieliśmy na początku jest tak przykry dla Kościoła, a
najprzykrzejszy dla Nas, z Bożego zrządzenia sterujących, można
stwierdzić i podziwiać, z jakim żarliwym zapałem we wszystkich krajach i
u wszystkich ludów katolickich odprawia się Różaniec.
Gdy więc ten stan rzeczy trzeba przypisać raczej Bogu, pobudzającemu
ludzi i kierującemu nimi, niż roztropności i usiłowaniom czyimkolwiek,
dusza Nasza czerpie stąd wielką pociechę i pokrzepienie oraz napełnia
się wielką ufnością, że pod opieką Maryi odnowią się i rozszerzą
zwycięstwa Kościoła.
Modlitwy do Boga
Są pomiędzy wiernymi tacy, którzy to, co przypomnieliśmy, bardzo dobrze
rozumieją, lecz ponieważ z rzeczy spodziewanych nic jeszcze nie
uprosiliśmy, a zwłaszcza pokoju i bezpieczeństwa Kościoła, owszem nawet
zdają się nastawać czasy gorszego zamętu, więc jakby zmęczeni i
zniechęceni, poczynają ustawać w pilności i gorącości modlitwy. Ci
ludzie niechaj naprzód rozważą i postarają się, by modlitwy, które
zanoszą do Boga, ozdobione były przymiotami potrzebnymi według rozkazu
Jezusa Chrystusa; jeżeli zaś są takie, niech rozważą jeszcze, że nie
godzi się bynajmniej chcieć oznaczać Bogu czas i sposób przyjścia nam z
pomocą, Bóg bowiem nie jest nam nic dłużny tak, że gdy wysłuchuje
proszących i „wieńczy nasze zasługi, wieńczy tylko swe własne dary" (3),
a gdy nie pomaga według naszego sposobu myślenia, wtedy postępuje z
nami jak ojciec przewidujący ze swymi synami, litując się ich
nierozumem, dbając o pożytek. Te jednak modlitwy, w których błagamy Boga
o opiekę nad Kościołem, jednocząc je z modlitewną przyczyną Świętych
Pańskich, przyjmuje Bóg zawsze najłaskawiej i wysłuchuje zarówno gdy
dotyczą najwyższych i nieśmiertelnych skarbów Kościoła, jak gdyby
odnoszą się do mniejszych i doczesnych ale mających z tamtymi łączność.
Tym bowiem modlitwom nadaje wagę i łaskę, zaiste nieskończoną,
modlitwami i zasługami swymi sam Chrystus Pan, „który umiłował Kościół i
sam siebie zań wydał, aby go uświęcił... aby zgotował sobie Kościół
chwalebny” (Ef 5, 25, 27), On też jest jego najwyższym Kapłanem, świętym
i niewinnym zawsze żyjącym, aby się wstawiał za nami i o którym wiara
święta nas uczy, że Jego prośby i błagania zawsze się spełniają.
Moc modlitw błagalnych
Co się zaś tyczy dóbr Kościoła zewnętrznych i doczesnych, oczywiste
jest, że Kościół często ma do czynienia z nieżyczliwością i potęgą
zaciętych nieprzyjaciół i z wielką boleścią widzi dobra swe od nich
rozdrapywane, wolność umniejszaną i uciskaną, powagę zaczepianą i
wzgardzaną, wreszcie wiele innych szkód i różnego rodzaju dowodów
nieprzyjaźni. A kiedy dociekamy, dlaczego ich nieprawość w czynie i
wykonaniu nie dopełni tego stopnia krzywdy, jaki obmyślili i wykonać
usiłowali, gdy przeciwnie Kościół pośród tylu wypadków. W tej samej
rozciągłości i sile choć różnym sposobem góruje zawsze i nadto wzrasta:
słuszna rzecz jest, przypisywać główną przyczynę obu tych zjawisk mocy
błagalnych modlitw Kościoła nad sercem Boga, nie może bowiem inaczej
pojąć rozum ludzki, że władająca nieprawość utknie w tak zacieśnionych
granicach. Kościół zaś, przyciśnięty do ostateczności, zwycięża tak
wspaniale. Moc ta wydaje się tym słuszniejsza ze względu na rodzaj dóbr,
przez które Kościół doprowadza ludzi do posiadania dobra ostatecznego.
Będąc bowiem ustanowiony dla dokonywania tego zadania, musi mieć w swej
modlitwie wielką potęgę, aby porządek Boskiej opatrzności i miłosierdzia
nad ludźmi ziszczał się i doskonale spełniał. Tak więc ludzie, modlący
się z Kościołem i przez Kościół, ostatecznie wypraszają to, „co Bóg
wszechmogący już przed wiekami postanowił (4). W tym życiu bystrość
umysłu ludzkiego nie zdoła przeniknąć głębokich zamysłów Bożej
Opatrzności, lecz kiedyś przyjdzie czas, że Bóg w swej wielkiej dobroci
odkryje nam przyczyny i skutki zdarzeń, a wtedy okaże się też jawnie,
jaki wpływ na ten przebieg spraw miała modlitwa i ile pożytecznych
rzeczy uprosiła. Wtedy okaże się, że wskutek modlitwy pośród tak
wielkiego zepsucia zwyrodniałego świata wiele osób wytrwało w
niewinności i ustrzegło się „wszelkiej zmazy ciała i ducha, uświęcając
się w bojaźni Bożej” (2 Kor 7, 1); i gdy już mieli popaść w występek,
nagle powstrzymali się i z samego niebezpieczeństwa i pokusy odnieśli
szczęśliwy wzrost w cnocie; inni zaś upadłszy, poczuli w duszy
wzruszenie, popychające ich do powstania i rzucenia się w objęcia Boga
miłosiernego.
Trwanie na modlitwie
Te wszystkie rzeczy w umyśle rozważając, niechaj wierni - o co ich raz
po raz, dla miłości Bożej usilnie prosimy - nie ustępują oszukańczym
podszeptom starego wroga i niechaj bezwzględnie dla żadnej przyczyny nie
zaniedbują oddawać się modlitwie, lecz owszem niech w niej trwają, a
trwają „nie ustawając”. Na pierwszym miejscu niech się starają prosić o
najwyższe dobro tj. o wieczne wszystkich ludzi zbawienie; następnie
wolno też dopraszać się u Boga innych dóbr, potrzebnych do użytku i
wygody w tym życiu, zgadzając się jednak zupełnie z Jego wolą i
składając Mu dzięki jako najdobrotliwszemu Ojcu zarówno, gdy udzieli,
jak gdy odmówi rzeczy żądanych. W końcu niechaj na modlitwie zachowują
się wobec Boga, z jak największą, należną Mu czcią i dziecięcą ufnością,
jak czynili święci i jak czynił sam Najświętszy nasz Mistrz i
Odkupiciel, gdy modlił się „mocnym wołaniem i ze łzami” (Hbr 5, 7).
Duch modlitwy i pokuty
Obowiązek Nasz i ojcowska miłość wymagają, abyśmy błagali Boga, Dawcę
dóbr, nie tylko o ducha modlitwy dla wszystkich synów Kościoła, lecz
także o ducha świętej pokuty. Czyniąc to z całego serca, zachęcamy
równie usilnie wszystkich wraz i każdego z osobna do tej cnoty, tak
ściśle z tamtą złączonej. Modlitwa bowiem karmi duszę, zjednuje siłę i
odwagę, podnosi do rzeczy Bożych; pokuta sprawia, że panujemy nad sobą,
szczególnie nad ciałem, które wskutek grzechu pierworodnego najbardziej
sprzeciwia się rozumowi i prawu ewangelicznemu. Łatwo pojąć, że obie te
cnoty doskonale do siebie przystają, że jedna drugiej pomaga, a obie
dążą do tego samego celu, żeby człowieka, zrodzonego dla nieba,
odciągnąć od rzeczy znikomych i podnieść prawie do niebiańskiego
obcowania z Bogiem. Przeciwnie zaś, gdy czyją duszę rozpalą żądze, a
dogadzanie sobie pozbawi tężyzny, dusza taka wyjałowiona nie smakuje W
słodyczy rzeczy niebiańskich, a modlitwa jej jest tylko zimnym i
słabiutkim głosem, niegodnym wysłuchania od Boga.
Pokuta ludzi świętych
Mamy przed oczyma przykłady pokuty ludzi świętych, których prośby i
błagania właśnie z powodu tej pokuty bardzo się Bogu podobały i
nabierały nawet cudotwórczej mocy, czym dowiadujemy się z dziejów
świętych. Panowali oni stale nad swym umysłem, swym sercem i swymi
namiętnościami, poskramiając je; stosowali się z doskonałą uległością do
nauki Chrystusowej i wskazówek oraz przykazań Jego Kościoła; w
zamierzeniach swych i dążeniach starali się naprzód poznać, czy są
zgodne z wolą Boga; w czynach swych nie szukali niczego, prócz wzrostu
Jego chwały; żądze swe przełamywali ostro zmuszali do uległości, z
ciałem obchodzili się twardo i bez pobłażania, dla postępu w cnocie
powstrzymywali się nawet od dozwolonych i nieszkodliwych przyjemności.
Toteż słusznie mogliby byli powiedzieć o sobie to, co napisał św. Paweł:
„Nosze zaś obcowanie jest w niebiesiech” (Flp 3, 20) i dla tej właśnie
przyczyny modlitwy ich były tak bardzo skuteczne ku ubłaganiu zmiłowania
Boskiego.
Oczywiście, nie wszyscy mogą i muszą czynić aż tak wiele, lecz wzgląd na
sprawiedliwość Bożą, której koniecznie trzeba zadośćuczynić za
popełnione grzechy, wymaga, żeby każdy oczyścił swe życie i obyczaje
stosownym dla siebie umartwieniem; korzystniej zaś zrobić to w tym życiu
przez dobrowolne uczynki pokutne, bo za nie zdobędziemy dodatkową
nagrodę cnoty.
Współcierpienie
Nadto, ponieważ w mistycznym ciele Chrystusowym, którym jest Kościół,
wszyscy -jako członkowie - korzystamy ze wspólnego pokarmu i wzrostu,
wynika stąd, podług św. Pawła, że jak wszystkie członki mogą się radować
każdą radością jednego członka, tak też winny współcierpieć z
cierpiącymi, czyli chorymi na ciele lub duszy braćmi chrześcijanami,
pomagając im wedle możności do wyleczenia się. „Niechaj członki troszczą
się wzajemnie o siebie. Jeżeli jeden członek cierpi, wszystkie członki
cierpią wraz z nim; jeżeli jest uczczony, wszystkie się z nim wspólnie
radują. Wy zaś jesteście ciałem Chrystusowym, a przez to członkami jeden
drugiego" (1 Kor 12, 25-27).
Otóż ten rodzaj miłości, że ktoś podejmuje się wynagradzać pokutą cudze
grzechy, idąc za przykładem Chrystusa, który z niezmierną miłością oddał
swe życie na okup za grzechy każdego z nas, zawiera w sobie ową wielką
związkę doskonałości, łączącą bardzo ściśle wiernych między sobą i z
mieszkańcami nieba oraz z Bogiem.
Wreszcie działalność pokutna jest tak różnorodna, tak pomysłowa i tak
rozległa, że każdy człowiek, byle miał dobrą wolę i gorliwość, może
spełniać ją często i bez wielkiego wysiłku.
Miłość ku Maryi
Kończąc ten list, obiecujemy sobie, Czcigodni Bracia, przy Waszej
współpracy jak najlepszy skutek Naszych napomnień i zachęt, a to ze
względu na Waszą szczególną i wybitną cześć dla Najświętszej Matki Boga
oraz na Waszą miłość i troskliwość dla ludu chrześcijańskiego; owszem,
duch Nasz naprzód już raduje się zbiorem rozkosznych i obfitych owoców,
jaki wydała po wielekroć dziecięca miłość katolików ku Maryi w swych
wspaniałych objawach. Niechże więc wierni, przez Was wezwani i zachęceni
oraz pod Waszym przewodnictwem spieszą gromadnie szczególnie w
najbliższym miesiącu przed świątecznie ozdobione ołtarze
Najdostojniejszej Królowej i Najłaskawszej Matki, niech jej synowskim
obyczajem splatają i oddają mistyczne wieńce najmilszego dla Niej
nabożeństwa różańcowego. Pozostawiamy w całości i potwierdzamy przepisy
dawniej już przez Nas wydane oraz udzielone odpusty.
O jakże to piękny będzie widok i jak wielki pożytek gdy w miastach,
miasteczkach i wsiach, na lądzie i na morzu, na całej przestrzeni
katolickiego świata, wiele setek tysięcy pobożnych w łącznej chwalbie i
modlitwie, jednomyślnie i jednogłośnie o każdej godzinie będą Maryję
zgodnie pozdrawiały, Maryję błagały, przez Maryję wszystkiego się
spodziewały. Niechże wszyscy wierni proszą Ją o wstawiennictwo do Syna,
by odpadłe narody powróciły do chrześcijańskiej nauki i zasad, które są
podstawą dobra powszechnego i z których wykwita obfitość pożądanego
pokoju i prawdziwego szczęścia. Niechaj Ją najusilniej proszą o to, co
powinno być najbardziej pożądanym dla nich dobrem, by Kościół - Matka
nasza - zażywał zupełnej nieskrępowanej i bezpiecznej wolności, której
potrzebuje dla doprowadzenia ludzi ku ostatecznym celom i od której
dotąd nigdy ani jednostki, ani państwa nie ponosiły żadnych szkód, lecz
owszem, po wszystkie czasy doznawały bardzo licznych i wielkich
dobrodziejstw.
Błogosławieństwo
Wam zaś, Czcigodni Bracia, niechaj za przyczyną Królowej Różańca
świętego udzieli Bóg łaski i darów niebiańskich, z których moglibyście
zaczerpnąć pomocy i coraz większych sił w spełnianiu obowiązków
pasterskiego urzędu, czego zapowiedzią i zadatkiem niech będzie
apostolskie błogosławieństwo, którego z miłością udzielamy Wam, Waszemu
duchowieństwu i ludom pieczy każdego z Was powierzonym.
Dan w Rzymie u św. Piotra, dnia 22 IX 1891, w czternastym roku Naszego pontyfikatu.
Leon XIII
(1) Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, III, q. 30, a. 1.
(2) Hymn kościelny.
(3) Św. Augustyn.
(4) Św. Tomasz z Akwinu.