Ewangelia u Jana św. w rozdz. 16
Słowa Pana Jezusa w tej całej
Ewangelii są pełne tajemnic, a wyrozumienie ich, zdolne jest napełnić najwyższą
pociechą i radością ludzi prawdziwie na służbę Jego oddanych. Te pierwsze słowa
Jego, maluczko, a już mię nie ujrzycie, i znowu maluczko, a ujrzycie mię,
zawierają proroctwo śmierci i zmartwychwstania Jego, które uczniom swoim długi
czas przed dokonaniem Męki swojej ogłaszał, a oraz zawierają tajemnice
sekretnych, wewnętrznych nawiedzeń Chrystusa Pana, serc pobożnych i miłością Jego
napełnionych, które ledwo się obecnością Jego pocieszą, aż znowu pozbawionymi
jej słodyczy bywają.
Nie zrozumieli Uczniowie Jego
zrazu znaczenia słów, które im mówił, a przeto też między sobą o nie zapytywać
się zaczęli. Przeniknąwszy zaś Chrystus Pan myśli ich, wytłumaczył im sam
znaczenie słów swoich i rzekł: Pytacie między sobą, iżem rzekł: maluczko, a
nie ujrzycie mnie i znowu maluczko, a ujrzycie mię. Zaprawdę, zaprawdę mówię
wam, iż wy będziecie płakać i narzekać, a świat się będzie weselił, a wy się
smucić będziecie, ale smutek wasz w radość się obróci.
Ten płacz, ten smutek, które
Pan Jezus Uczniom swym zapowiada, staje się dotychczas udziałem prawdziwych
sług Chrystusa Pana, ale należy nam wyrozumieć, w czym on zależy i jakie są
jego przyczyny. Wy się będziecie smucić. Życie pobożne, umartwione,
życie do przepisów Ewangelii św. zastosowane, wymaga koniecznie ofiar, trudów i
prac, które niekiedy bardzo przykrymi zepsutej naturze naszej się zdają i w
smutek ją wprawiają. Kosztuje to niemało czuwać nieustannie nad sercem swoim,
poskramiać namiętności swoje, przezwyciężać gniew słodyczą, pychę pokorą,
niecierpliwość cierpliwością, niepodległość posłuszeństwem. Kosztuje nie iść za
popędliwością serca, lecz choć nas kto obrazi, słowy zelżywymi dotknie, łatwo
mu przebaczyć, zamiast się z nim kłócić i przemawiać, dobrocią i słodyczą ku
sobie pociągnąć i serce jego zniewolić, złorzeczeństwa błogosławieństwem
odpłacać; kosztuje to przestrogi i napominania z pokorą w cichości przyjmować,
ciału swemu nie dogadzać, modlitwą i postem go martwić, do świętych Sakramentów
uczęszczać, wyszydzania i prześladowania naszej pobożności cierpliwie znosić.
Kosztuje i to próżności swej nie dogadzać, światu obumarłym zostawać, nie być
zajętym jak tylko myślami o zbawieniu swoim. Ubóstwo, niedostatek, nędzę, choroby
z poddaniem się woli Boskiej znosić, Boga równie w pomyślności jak w cierpieniu
miłować. Kosztuje to niemało przeciwko sobie samym ciągle walczyć, wbrew opinii
świata postępować, wzgląd ludzki przezwyciężać, pokusom się opierać,
niestateczność własnego serca, a oraz oschłości, oziębłości, którymi nas Pan
doświadcza cierpliwie znosić, ciężar grzechu i nędzy swojej dźwigać, jednym
słowem drogą ciasną i wąską do Nieba się chcieć dostać. Otóż to smutek, otóż to
płacz, któren Pan Jezus Uczniom swoim zapowiada, jako nieoddzielny od służby Jego.
Świat się będzie weselił,
a wy się smucić będziecie. Ludzie światowi, bezbożni, oziębli nie znają tego
smutku, idąc za żądzą i pożądliwością świata, dogadzając namiętnościom swoim,
szukając uciech i rozkoszy świata używając, bawią się, cieszą i radują, a
biegnąc drogą szeroką i wygodną, nie pomną na to, iż ona do piekła, do śmierci
wiecznej prowadzi. Dlatego też mówi dalej Pan Jezus: Wy się smucić
będziecie, ale smutek wasz w radość się obróci. Ten smutek zbawienny, który
Pan Jezus Uczniom swym zapowiada, nie omieszkuje nigdy w radość się dla nich
obracać i przemieniać. Nie dozwala Pan Jezus, aby wierni słudzy Jego, którzy
się tym sposobem smucą, ciągle w ucisku zostawali. Zsyła im Pan pociechy,
zachęca wewnętrznie natchnieniami, utrzymuje w ich przedsięwzięciu służenia Mu
słodkim uczuciem miłości swojej, rozkosznym pokojem duszy i sumienia. Te nawiedzenia
Jezusa Chrystusa, te duchowne pociechy Jego są zdolne wynagrodzić sowicie,
nawet największe czynione dla Niego ofiary.
Niewiasta gdy rodzi,
smutek ma, iż przyszła jej godzina, lecz gdy porodzi dzieciątko, już nie
pamięta uciśnienia dla radości, iż się człowiek na świat narodził. I wy tedy
teraz wprawdzie smutek macie, lecz znowu oglądam was, a będzie się radowało
serce wasze, a radości waszej żaden od was nie odejmie. To
przyrównanie, które Pan Jezus czyni do niewiasty w smutku rodzącej, a w radości
oglądającej człowieka, który się narodził, ma także wielkie swoje duchowne
znaczenia. Każdy człowiek w szczególności, jest jakby z dwóch istot złożony, z
których jedna wola jego do dobrego, druga do złego skłania. Ten pociąg złej i
dobrej woli nazwał św. Paweł starym i nowym człowiekiem, którego, mówi, każdy z
nas w sobie ma. Stary człowiek, czyli grzechem pierworodnym zepsuta skłonność
nasza ciągnie nas do grzechu, do gniewu, do niecierpliwości, do pożądliwości ciała.
Nowy człowiek czyli łaską Boską sprostowana wola nasza, skłania nas do miłości
Boskiej, do cnoty, do dzieł sprawiedliwości.
Każdego z nas Chrześcijan
jest ścisłym obowiązkiem obumierać staremu człowiekowi, a przyobłuczyć się w
nowego, to jest starać się ile możności opierać złej skłonności naszej, a iść
za popędem i pociągiem łaski Chrystusa Pana, i kształcić w nas, uczucia i
usposobienia naturze naszej przeciwne, a do przepisów praw Ewangelicznych
zastosowane. Dla dopełnienia tego obowiązku, powinniśmy się gotować do ciągłej
walki z sobą samymi, starać się nabyć mocy nad własnymi sercami naszymi, być przeniknionymi
chęcią poświęcenia się całkiem na służbę Boską i pracowania szczerze na uświęcenie
dusz naszych i zasłużenie na królestwo Niebieskie. Nie zrodzi się w nas ten
nowy człowiek bez pracy i trudu, bo nabycie cnót kosztuje, a bez przykrości i
utrudzenia, nie byłoby zasługi a przez to samo i nagrody.
Te więc trudy, usiłowania,
walki wewnętrzne, które się podjąć musi dla uświęcenia dusz naszych,
przyrównywa Chrystus Pan do smutku i boleści rodzącej niewiasty. My wszyscy
powinniśmy być w podobnym stanie, w obecnym życiu chcąc zasłużyć na wieczne
nagrody w przyszłym. Powinniśmy czuć i doznawać w sobie przykrości wynikające z
umartwienia namiętności, i wykonywania cnót, czuć wzrastającego w nas
człowieka, łaską Chrystusa Pana w nas zrodzonego, ustawicznym przezwyciężaniem
złych skłonności naszych, i podbijaniem ciała pod moc duszy. Ten smutek, te
przykrości wysłużą nam radość niepojętą, którą panowanie łaski Chrystusa Pana
na sercach naszych, i widok wzrosłego nowego człowieka, to jest nabycie
niektórych cnót w nas sprawiać zwykł, a co większa radość oglądania
wewnętrznego Chrystusa Pana, i nawiedzeń Jego tajemnych pociechami duchowymi. Jedynie
nabycie cnót kosztuje i trudnym się być zdaje, lecz życie wewnętrzne, życie
duchowne, życie nowego człowieka, jest istotnym zakładem szczęścia naszego na
tej ziemi jeszcze. Wiara, nadzieja, miłość, cierpliwość, pokora, poddanie się
woli Boskiej, są jakoby źródełka, z których na dusze nasze pociech duchownych
rozkosze spływają. Nie lękajmy się boleści odrodzenia się na żywot wieczny, za nimi
idzie radość pochodzącego stąd nowego człowieka.
I wy teraz wprawdzie smutek macie, lecz znowu oglądam was, a
będzie się radowało serce wasze, a radości waszej żaden od was nie odejmie. O jak droga i
nieoceniona ta obietnica Chrystusa Pana. Oglądam was. Nie omieszkuje Pan
Jezus uiszczać jej dotychczas, ogląda i nawiedza swoich niekiedy radościami wewnętrznymi
w tym życiu, a w przyszłym w morzu niebieskich rozkoszy zanurzyć obiecuje. Nikt
nie odejmie radości i wesela sercu Bogu oddanemu, bo to wesele i ta radość od
Pana samego pochodzące, mocniejsze jak świat i wszystkie jego przygody, niczym
nadwyrężone być nie mogą. Jako Bóg szczęście nasze na wieki stanowić ma, tak i
w tym życiu czuć nam daje, że On sam i miłość Jego serce nasze zaspokoić i
doskonale uszczęśliwić są zdolne.
–––––––––––
Krótki
wykład świętych Ewangelij na Niedziele i Święta całego roku. Z włoskiego X.
Piotra Ximenes na polskie przełożony. Tom I. Stanisławów 1848, ss. 126-130.