Ewangelia u Łukasza św. w rozdz. 10
Błogosławione oczy, które widzą co wy widzicie. Bo
powiadam wam, iż wielu Proroków i Królów żądali widzieć, co wy widzicie, a nie
widzieli, słyszeć co wy słyszycie, a nie słyszeli. Nie do samych to Apostołów stosował Pan Jezus tę
mowę swoją, lecz i do nas, którzy do używania równego im szczęścia
przypuszczeni jesteśmy. Widzieli oni wprawdzie Pana Jezusa w ciele, lecz równie
krył im Bóstwo swoje pod postacią człowieka, tak też i my widzimy Pana Jezusa
utajonego w Najświętszym Sakramencie, kryjącego się nam pod obłokiem chleba.
Słyszeli nauki Pana Jezusa, lecz i my odbieramy je równie z ust Jego słuchając
Ewangelii świętej, która nie jest czym innym, jak zebraniem słów i nauk samegoż
Zbawiciela Jezusa Chrystusa. O jakże wielkie jest szczęście nasze, to
szczęście, które było celem upragnień, tylu świętych Proroków i Królów. Umiejmy
go cenić i korzystajmy z niego, a to w dwojaki sposób, najprzód zanosząc
najgorętsze modły przed ołtarze Pańskie, na których Zbawiciela Jezusa Chrystusa
istotnie obecnym w Najświętszym Sakramencie być wierzymy, i znajdując żywą i
czułą rozkosz przebywać u nóg Jego, a przy tym słuchając prawdziwie z
upodobaniem i z korzyścią słów Ewangelii świętej, wiedząc je być słowami tego
łaskawego Zbawiciela, który z Nieba zstąpił dla rozmawiania z ludźmi i objawienia
im woli Ojca swojego.
A oto niektóry biegły w zakonie powstał kusząc Go, a
mówiąc: Nauczycielu! co czyniąc, dostąpię dziedzictwa wiecznego? A Pan Jezus
rzekł do niego: w zakonie co napisano? jako czytasz? On odpowiedziawszy, rzekł:
Będziesz miłował Pana Boga twego, ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej
duszy twojej, i ze wszystkich sił twoich, i ze wszystkiej myśli twojej, a bliźniego
twego jako siebie samego. Zapytanie
tego chytrego podstępcy chcącego podejść i podchwycić Pana Jezusa, stało nam
się bardzo korzystnym i pożytecznym, gdyż odpowiedź Chrystusa Pana wskazała nam
najdoskonalej drogę do Nieba i nauczyła nas jako na miłości Boga i na miłości
bliźniego nasze uświęcenie i nasze wieczne zbawienie polega, gdyż cóż
powiedział dalej Pan Jezus: Dobrze odpowiedziałeś, toż czyń, a będziesz żył.
To jest żył na ziemi w łasce Boga, i żył na wieki w Niebie w chwale Ojca Przedwiecznego.
A on chcąc się sam usprawiedliwić, rzekł do Jezusa: a
któż jest mój bliźni? Ten człowiek
nie mający ochoty wypełnić tego przykazania, chciał znaleźć pozór do przestąpienia
go w udanej niewiadomości; lecz cóż mu Pan Jezus za przypowieść powiedział?
słuchajmy jej z uwagą.
Pewien człowiek zstępował z Jeruzalem do Jerycha, i
wpadł między zbójców. Ta cała
przypowieść ma wielkie swoje znaczenia duchowne, i my ją w tym względzie uważać
będziemy. Ten napadnięty od zbójców podróżny, wyobraża człowieka, który bywszy
w łasce Boskiej, i przez to samo mieszkańcem niebieskiej Jerozolimy, zstępuje
do Jerycha, to jest zniżać się zaczyna ku ziemi, przez zamiłowanie rzeczy światowych
i zmysłowych. Wpada między zbójców, to jest w moc diabelską, którzy czynią
zasadzki, i napadają potajemnie człowieka, używając pośrednictwa świata i
własnego ciała naszego dla zepsucia nas, tak przykładem ludzi światowych i
bezbożnych jako też podżeganiem w nas złych skłonności naszych.
Którzy go też złupili i rany zadawszy odeszli, na poły
umarłego zostawiwszy. Łupią oni i
obdzierają istotnie z jej bogactw duszę, ci przeklęci czarci, gdy różnymi sposobami
szukają osłabienia w niej miłości Boskiej i innych darów Ducha
Przenajświętszego wyzuwając ją z jej cnót, z czystości, z cierpliwości, z
pokory, a częstokroć z wiary i nadziei, szkodząc jej ile mogą swymi złośliwymi
poduszczeniami i pokusami. Zadają rany, a tymi ranami, są złe i szkodliwe
skutki, jakie grzech w duszy człowieka zostawiać zwykł, to jest ślepota
przyćmionego umysłu, gdyż im więcej człowiek grzeszy, tym mniej stan duszy
swojej poznaje i złość swoją widzi; osłabienie dobrej woli i statecznego
przedsięwzięcia unikania grzechu, gdyż skoro sobie tylko człowiek jedno
przykazanie Boskie przestąpić pozwoli, to mu i wszystko złe i najgorsze z
łatwością popełniać przychodzi; rozprzężenie namiętności, gdyż skoro tylko
diabeł choć małym otworem do serca wśliznąć się dokaże, tak zaraz Panem jego
się staje, i człowieka do największych bezprawiów przywieść jest w stanie. I
zostawili na poły umarłego. Zostawiony na wpół umarłym jest człowiek, którego
wiara się chwieje, a miłość Boska w sercu jego stygnie. Do tak opłakanego stanu
zwykł czart przywodzić serce, które wpaść w moc jego nieszczęście spotyka. Chrońmy
się pilnie ulec mu, by też i w najmniejszej rzeczy, byśmy w sidła jego uwikłani
podobnego losu nie doznali.
I zdarzyło się, że niektóry kapłan zstępował tą drogą,
a ujrzawszy go minął; także i Lewita, będąc podle miejsca, widząc go minął. Kogóż wyobraża ten obojętny kapłan i Lewita? Oto
ludzi, którzy zajęci własnymi interesami, nad innymi się wcale nie litują, i na
ich los obojętnie patrzą, lub też ludzi, którym się zdaje, że dosyć jest strzec
się własnego niebezpieczeństwa, a nie innych ratować.
Samarytan zaś niektóry idąc, przeszedł wedle niego, i
ujrzawszy go, miłosierdziem wzruszony jest. Ten litościwy Samarytan wyobraża Syna Bożego, któren zstąpiwszy z
Nieba na ziemię, stał się jakby podróżnym idącym w daleką drogę, uważanym był
od wielu za nikczemnego Samarytana, a ujrzawszy nędzę naszą, ulitował się nad
nami.
A przybliżywszy się, zawiązał rany jego, nalawszy
oliwy i wina. Otóż i w tym podobnym
jest stan grzesznika do stanu tego skaleczonego ewangelicznego, nie mógłby
równie wstać o swojej mocy i iść ku Panu Jezusowi, gdyby go łaska Boska do Pana
Jezusa nie pociągała i nie zbliżała. Każden, który przystępuje do Sakramentów
świętych, który do Boga się szczerze nawraca, który życie pobożne zaczyna, nie
czyni tego sam z siebie, ale przez pociąg niewidomej łaski Boskiej, która
niewidzialnie w sercu jego działa. Ach, ileż razy i nas Pan Jezus tym sposobem
do siebie pociągał, a my stawali się nieposłusznymi wewnętrznemu głosowi Jego. Związał
mu rany, obmywając i tamując krew by więcej nie szła, co w duchownym
względzie znaczy, nie tylko ustania złej czynności, lecz oraz przywiązania do
grzechu. Nalał oliwy i wina, istotnie to Chrystus Pan zniósł z Nieba w
ustanowieniu Najświętszych Sakramentów, jakby w naczyniu jakim, oliwę gojącą
rany duszy, niepojętego miłosierdzia swojego, i wino wzmacniające miłości
swojej. Bez tej oliwy i bez tego wina nigdy by dusze nasze z swych niemocy uleczonymi
być nie mogły.
A włożywszy go na bydlę swoje, prowadził do gospody i
miał pieczę o nim. Postępuje sobie
Chrystus Pan dotychczas podobnie z nędznym człowiekiem. Wziął najprzód na się
grzechy całego narodu ludzkiego, a przy tym i teraz każdemu w szczególności
dopomaga łaską swoją w słabości jego do dokonania dzieła zbawienia swojego.
Bierze go z drogi, na której leżał, to jest usuwając od niego okazje do
grzechu, wprowadza do gospody Kościoła świętego, i ma o nim staranie jako
Ojciec najczulszy o swe dziecię. Nie opuszcza nigdy Pan Bóg tych, którzy się
raz do Niego nawrócili. Wszyscy ludzie mają prawo do opieki miłosierdzia Boskiego,
lecz szczególniej ci, którzy Boga nad wszystko kochają i Jemu samemu szczerze
podobać starają się.
A nazajutrz wyjąwszy dwa denary, dał gospodarzowi, i
rzekł: miej staranie o nim, a cokolwiek nad to wydasz, oddam tobie. Nazajutrz, to jest gdy nadszedł dla Chrystusa Pana
czas wracania do Nieba skąd był wyszedł, zapłacił gospodarzowi dwa denary zobowiązując
go, aby miał staranie, o skaleczonym, to jest ustanowił na miejsce swoje
kapłanów, widocznych zastępców swoich, i opatrzył ich w lekarstwa duchowne
pomocne do uzdrawiania chorób dusznych grzeszników. Te dwa denary są to nauka i
władza, którymi Chrystus Pan Kościół swój obdarzył. Nauka, gdyż kapłanom
zostawiona jest tłumaczyć nam prawo Boskie; władza, gdyż im udzielona jest moc
szafowania świętymi Sakramentami, odpuszczenia grzechów, karmienia nas chlebem
anielskim. Upomina gospodarza łaskawy Samarytan, aby miał jak największą pieczę
o skaleczonym, obiecując mu zapłatę; równie też i Chrystus Pan nakazując
kapłanom, jak największe staranie o grzesznikach, przyrzekł im hojne wynagrodzenie,
tak wielka jest troskliwość Jego o zbawienie nasze. Kończy Chrystus Pan tymi
słowy: Któryż z tych trzech zda się tobie być bliźnim onemu, co był wpadł
między zbójców? A on rzekł: ten, który uczynił miłosierdzie nad nim. I rzekł mu
Jezus: idźże i ty czyń podobnie. Chce Pan Jezus abyśmy się równie między
sobą wspomagali i ratowali obopólnie w potrzebach naszych, tak co do duszy jak
co do ciała, naśladując względem siebie miłość Chrystusa Pana ku nam, a możemy
być pewni, że tę miłość naszą ku bliźnim Chrystus Pan nam kiedyś hojnie wynagrodzić
raczy. Nic nie ma straconego przed Bogiem, szklanka wody podana w Imię Boskie
ubogiemu, nie minie nam bez nagrody. Że dobremu, łaskawemu i hojnemu w swej
zapłacie Panu służymy, przekonamy się kiedyś o tym, byleśmy się póki żyjemy, w
służbie Jego nie lenili.
–––––––––––
Krótki wykład świętych
Ewangelij na Niedziele i Święta całego roku. Z włoskiego X. Piotra Ximenes
na polskie przełożony. Tom II. Stanisławów 1848, ss. 54-59.