Ewangelia u Łukasza św. w rozdz. 7
Wszystkie cuda Chrystusa
Pana zawierają w sobie znaczenie duchowne, a uważane w tym względzie wielką dla
nas nauką stać się mogą.
Gdy się przybliżał Jezus ku bramie miejskiej miasta
Naim, oto wynoszono umarłego syna jedynaka matki jego, a ta była wdową. Ten zmarły
młodzieniec, którego Pan Jezus wynoszonego z miasta spotyka, wyobraża osoby, które
przez dogodzenie złym namiętnościom swoim i poddanie się im, takim na przykład
jakimi są: nieczystość, pycha, łakomstwo, obżarstwo, chciwość i złość, jakby
umarłymi w oczach Boga się stają, i przez złych duchów, którym niejako duszę
swą zaprzedają, do grobu, czyli przepaści wiecznej piekła niesieni są. Wdowa
płacząca stratę syna swego jedynaka, wyobraża Kościół, któren nie przestaje
opłakiwać śmierci duchownej podobnych grzeszników, i za nimi do Boga modłów
swych zanosić. Pan Jezus spotyka się z konwojem żałobnym w bramie miasta, nie
dzieje się to z przypadku, lecz z rozporządzenia wyraźnej woli Jego, a i dotychczas
czyni Pan Jezus podobnie, gdy nie czekając nawet aby był proszony, zastępuje
drogę grzesznikowi biegnącemu ku swej zgubie i swymi świętymi natchnieniami,
zgryzotami sumienia, tajemnymi poruszeniami łaski do zmartwychwstania z śmierci
grzechu, na życie łaski dopomaga. Nie zastąpił nam też kiedy Chrystus Pan
podobnie drogi, wstrzymując nas wewnętrznymi napomnieniami swymi, od wykonania
złych zamiarów naszych? ach, zastąpił już nie raz, lecz niestety, czyliż zawsze
stawaliśmy się powolnymi przestrogom Jego?
Którą ujrzawszy Pan, ulitował się nad nią, i rzekł
jej: nie płacz. O jak litościwym i miłosiernym okazuje się Chrystus
Pan w każdym razie na potrzeby ludzkie, i jakichże uczuć ufności te dowody
dobroci Jego ku nam wzbudzić by w sercach naszych nie powinny. Na sam widok
płaczącej wdowy, lituje się nad nią i nie czekając nawet, aby Go o pociechę
prosiła, sam przemyśliwa nad sposobami otarcia łez jej. Uczmy się z tego
przykładu Chrystusa Pana litować się nad strapionymi, i starać się pocieszać
ich ile możności.
I rzekł jej: nie płacz. Jednemu to
Bogu zostawionym jest wyrzeczenie skutecznie tych słów do nas: nie płacz.
Ludzie mimo wszelkich ich usiłowań, niewiele nam w uciskach i strapieniach
naszych dopomóc mogą, lecz Bóg tą samą ręką, którą chłoszcze i łzy otrzeć
mocen; uczmy się stąd w smutkach, w opuszczeniach, w uciskach, nie w ludziach,
ale w Bogu ulgi i pociechy szukać, a znajdziemy je niezawodnie.
I przystąpił Jezus i dotknął się mar. Jako się wtedy
dotknął Pan Jezus zmarłego młodzieńca dla przywrócenia go do życia, tak też i
teraz chcąc wskrzesić na duszy zmarłego grzesznika dotyka Pan Jezus serca jego,
wzniecając w nim uczucia bojaźni, nadziei, miłości, żalu serdecznego za grzechy
i tym podobnych.
A ci co nieśli, stanęli. Stawają czarci
i przestają nieść do piekła swej zdobyczy, skoro tylko Pan Jezus z rąk im ją
wydzierać raczy. Stawają też i gwałtowne namiętności niosące grzesznika do
przepaści wiecznej, gdyż skoro tylko Pan Jezus człowieka do nawrócenia się ku Niemu
skłonnym czyni, wtedy gwałtowność i moc namiętności jego ustaje, i on siły
panowania nad nimi nabywa. I rzekł Pan Jezus: młodzieńcze, tobie mówię
powstań. Na rozkaz Jezusa Chrystusa głusi słyszą, niemi mówią, ślepi widzą,
chromi chodzą, umarli zmartwychwstają, lecz co jeszcze dziwniejszego nad to,
jest to, iż Pan Jezus dotychczas te cuda niewidzialnie między nami powtarza.
Żaden człowiek nie potrafi swym usiłowaniem jeden drugiego do Boga nawrócić, a
skoro tylko Pan Jezus wewnętrznie do serca grzesznika przemówi i zawoła powstań,
powstań z twych nałogów, powstań z twej oziębłości i obojętności ku Bogu, powstań
z twego lenistwa i zaspania, powstań z twego złego życia, zawoła, i łaską swoją
serce wzruszy, nie ma tak twardego i zakamieniałego człowieka, któryby Mu się
oprzeć mógł. I jeżeli widzimy niekiedy z podziwieniem ludzi, z największych
grzeszników i bezbożników, zamienionych w jednej prawie chwili, w
świętobliwych, i bogobojnych, nie kto inny to ten cud działa, jak Jezus
Chrystus, który swym dzielnym i potężnym głosem na nich zawoławszy, tę zmianę w
nich czyni. O dałby Bóg, żebyśmy i my ten skuteczny głos Jezusa Chrystusa
usłyszeć mogli, i z letargu oziębłości i obojętności naszej ku Bogu obudzeni, z
śmierci grzechu powstając, nowym życiem, życiem łaski żyć zaczęli.
I usiadł on, który był umarłym, i począł mówić. Usiadł, lecz
chodzić nie miał jeszcze dosyć mocy, równie też i świeżo nawróceni do Boga
grzesznicy, ci, którzy długo poddani swym namiętnościom żyli, nie mogą zrazu
nie czuć trudności w postępowaniu na drodze przykazań Boskich, lecz co mogą oto
mówić, wyznawając swe grzechy i przewinienia modląc się i wychwalając Boga
dzięki Mu składając za swe nawrócenia.
I dał go matce jego. Ta matka przyjmująca na swe
łono wskrzeszonych synów, znaczy Kościół Jezusa Chrystusa, który nie przestaje
z radością obchodzić dnie nawrócenia do Boga grzeszników, którzy go długo swymi
bezbożnościami ciężko trapili. I zdjął wszystkich strach, że Prorok wielki
powstał między nami, a iż Bóg nawiedził lud swój. Ach, nawiedził, nawiedził
Bóg w istocie łaskawie lud swój zsyłając na świat Syna swojego, a to
dobrodziejstwo jest tak wielkie, tak niepojęte, iż szczęśliwe skutki jego, do
skończenia wieków na świat cały największy wpływ mieć będzie, a cuda
miłosierdzia zeń wynikające, umysły zdolne je pojąć w zadumienie wprawiać nie
przestaną.
–––––––––––
Krótki wykład świętych
Ewangelij na Niedziele i Święta całego roku. Z włoskiego X. Piotra Ximenes
na polskie przełożony. Tom II. Stanisławów 1848, ss. 70-73.