KRÓTKIE
NAUKI HOMILETYCZNE
na niedziele i uroczystości całego
roku
WEDŁUG
Postylli Katolickiej Większej
KS. JAKUBA WUJKA SI
OPRACOWAŁ
BP WŁADYSŁAW KRYNICKI
––––––––
Niedziela trzynasta po Zielonych
Świątkach
Dziesięciu
trędowatych, o których wspomina Ewangelia święta, wyobraża cały rodzaj ludzki,
jeszcze w Adamie skażony trądem grzechu pierworodnego. Lecz nadto każdy z owych
dziesięciu znamionuje poszczególny rodzaj grzechu, niejednokrotnie karany od
Boga chorobą trądu. Pierwszy więc trędowaty oznacza ludzi pysznych, czego mamy
przykład w królu Ozjaszu. Ten bowiem, gdy przez zarozumiałość porwał się do
spraw kapłańskich i chciał Panu Bogu kadzidło ofiarować, został okryty trądem i
aż do śmierci go się nie pozbył (II Paral. XXVI). Jako cechą trędowatych jest
opuchnięcie skóry, tak każdy pyszny nadęty jest, i Bogu i ludziom obmierzły.
Jedna pycha – to próżność w ubiorze, w zbytniej dbałości o urodę, w wystawności;
druga – to wywyższanie się ze zdolności, talentu, bogactwa, urodzenia: oba
rodzaje są jako trąd zaraźliwe.
Drugi trędowaty jest wyobrażeniem ludzi chciwych. Są
oni jako uczeń i sługa Elizeusza proroka, Giezy, który pożądaniem pieniędzy
usidlony, pomimo zakazu pana swego, wziął dary od uzdrowionego cudownie Naamana
Syryjczyka, lecz za karę i trąd jego przejąć musiał (IV Król. V). A jako
trędowaci ustawicznie mają pragnienie i ciągłego swędzenia doznają, tak również
i chciwy, im więcej ma, tym więcej pragnie i nigdy się nasycić nie może, a
przychodząc do pieniędzy środkami nie zawsze godziwymi, innym zły przykład i
zgorszenie daje.
Trzeci trędowaty to każdy wszetecznik, a przystoi mu
trzecia własność trądu, który czuć z daleka. Dlatego w Starym Zakonie trędowatym
nakazano, aby gdy mówią, usta suknią zasłaniali. Daleko gorsze złe czynią
wszetecznicy, rozpustnymi mowami psując innych i niwecząc dobre obyczaje. Obyż
się w tym chcieli poprawić i nie brać na siebie ciężaru podwójnego grzechu.
Czwarty znamionował ludzi gwałtownych, skorych do
gniewu i zemsty. Takim był ów Szymon, z tej choroby oczyszczony (Mt. XXVI, 6),
który Zbawiciela do domu swego zaprosił i przyjął, a jednak się od cichego
przynajmniej przeciwko Niemu szemrania nie powstrzymał. I ten rodzaj trądu grzechowego
nie mniej od innych zaraża; dlatego upomina Pismo święte: Nie bądź
przyjacielem człowiekowi gniewliwemu, ani chodź z mężem zapalczywym, byś snadź
nie przywykł ścieżkom jego, a wziął zgorszenie duszy twojej (Przyp. XXII,
24).
Piąty trędowaty jest figurą ludzi zazdrosnych.
Naśladują oni Marię, siostrę Mojżesza, za szemranie przeciwko bratu trądem od
Boga ukaraną (IV Mojż. XII). Skóra trędowatych jest z wierzchu biała, a pod
spodem czarna. Podobnież zazdrośnik na pozór zdaje się być przyjacielem, ale
przywarę ma wewnątrz. I ten rodzaj trądu dusznego szkodliwy jest bardzo,
ponieważ bliźniego, najczęściej za oczy, gdzie może, uszczypnie, obmówi, przygani
mu i dobrą sławę niweczy.
Szósty oznacza ludzi niewstrzemięźliwych, obżarców i
opilców. Trędowaci łakomi są na jedzenie i picie i skłonni do utycia, co
jeszcze bardziej ich chorobę pogarsza. Podobnież i niewstrzemięźliwi grzeszą
przebieraniem miary, zbytnią żarłocznością, wyszukiwaniem zawsze tego, co
drażni podniebienie i jedzeniem przed czasem, a bez potrzeby. A nie dosyć, że
przez to i zdrowie rujnują i sami Boga obrażają, lecz i innych do grzechu
przywodzą, do nadmiernego jedzenia, a zwłaszcza do picia zniewalając, nieomal
że gwałtem przymuszając.
Siódmy, chorobą trądu dotknięty, figurował ludzi
gnuśnych i leniwych, na podobieństwo już wspomnianego Naamana Syryjczyka,
któremu nie chciało się spełnić polecenia Elizeusza i obmyć się w wodzie
Jordanu dla oczyszczenia od niemocy. Niestety, iluż to takich leniwców na
świecie, którzy mając we Krwi Chrystusowej zgotowany siedmioraki Jordan
Sakramentów, ociągają się do niego przystąpić, aby otrzymać oczyszczenie duszy.
Jako trąd czyni człowieka ociężałym, ospałym i leniwym, tak i ich rozleniwił
trąd grzechów różnorakich i nie tylko sami się nie poprawiają, lecz i innych od
dobrego odwodzą i w ospalstwie duchowym utrzymują.
Ósmy trędowaty to każdy obłudnik, na zewnątrz układny
i cnotliwy, a w sercu pełen grzechowego plugastwa. Jest on jak ręka Mojżesza, w
zanadrzu trądem pokryta, która, gdy ją stamtąd wyciągnął, nie miała śladów
choroby (II Mojż. IV, 6-7). Jest on jeszcze jak twarz trędowatych, z daleka
czerwona, niby rumiana, a z bliska wstrętna, że i patrzeć na nią trudno. I ten
trąd do zaraźliwych należy, dlatego ostrzega Pan Jezus, abyśmy się strzegli
kwasu faryzeuszów, to jest obłudy.
Dziewiąty trędowaty oznacza niewdzięczników, na
podobieństwo owych uzdrowionych od Zbawiciela, a nie poczuwających się do
podziękowania Mu za tak wielkie dobrodziejstwo. A jako trędowaci mają głos
chrapliwy, tak i niewdzięcznym jakby coś w gardle i w sercu siedziało, że za
łask tyle, i duchowych i cielesnych, nie mają dla Boga ani słowa, ani uczucia
wdzięczności i uwielbienia.
Dziesiątym i ostatnim jest każdy grzeszny człowiek,
wyrażony przez owego trędowatego, który powrócił i podziękował Panu Bogu. Na
trąd ludzie środka i lekarstwa nie mają, jeden Bóg go tylko uleczyć może.
Podobnie trąd grzechu tylko Syn Boży najświętszą Krwią swoją mógł zgładzić i tę
najgorszą ze wszystkich zgniliznę uleczyć.
Oto masz, chrześcijaninie, dziesięcioraki trąd
rozmaitych grzechów, którymi się ludzie plugawią i zarażają. O nieszczęsnaż to
choroba, tak szeroko po całym świecie rozszerzona, że rzadki podobno, kto by
był od niej wolny.
A co czynić, aby się od trądu duszy oczyścić? To samo,
co uczyniło dziesięciu trędowatych. Więc naprzód zabieżeć Panu Bogu, szukać Go
pokornym sercem i ufnością. Bo chociaż Pan woła i ciągnie każdego do siebie,
ale nikogo nie przymusza, nie zniewala niechcącego. Pragnie, żeby się też i człowiek
grzeszny miał ku Niemu, żeby pożądał łaski Jego świętej, żeby Go szukał, żeby
Mu drogę zabiegał. Na końcu świata Go przecież szukać nie potrzeba, gdyż od
każdego z nas nie jest daleko, albowiem w Nim żyjemy, i ruszamy się, i jesteśmy
(Dz. Ap. XVII, 27-28). Wystarczy zabieżeć Mu do drzwi serca swego, gdzie On
stojąc, kołace, abyś Mu otworzył (Apok. III, 20).
Po wtóre, trzeba przystanąć, jak uczynili trędowaci;
to znaczy, trzeba zaprzestać grzechu, według upomnienia Pisma świętego: Synu
jeśliś zgrzeszył, nie przydawaj drugi raz (Ekli. XXI, 1), to jest, nie
grzesz więcej. Bo dopóki ty w grzechu leżysz, póki go nie porzucisz, póty się
nie spodziewaj oczyszczenia. I dlatego woła Paweł św.: Wstań, który śpisz, i
powstań z martwych, a oświeci cię Chrystus (Efez. V, 14).
Po trzecie, trzeba stanąć z daleka, to jest
trzeba uznać niegodność swoją, wstydzić się grzechów popełnionych, serdecznie
za nie żałować. Im się kto bardziej uniży przed Jego Majestatem, tym bardziej się
doń przybliży, albowiem bliski jest Pan tym wszystkim, którzy Go szczerze
wzywają, a serca skruszonego i upokorzonego nigdy nie odrzuci.
Po czwarte, należy podniesionym głosem wołać, czyli
gorąco błagać o miłosierdzie, a wyznając grzechy własne, z gotowością oddawać
się na wolę Bożą. Tak czynili owi trędowaci. Z wiarą mianują Pana Jezusem,
które to imię znaczy to samo co Zbawiciel. Nazywają Go jeszcze Nauczycielem,
okazując się przez to gotowymi słuchać tego najzacniejszego Mistrza i czynić,
co im rozkaże. Na koniec mówią: Zmiłuj się nad nami, a tym uznają swe
grzechy i swą nędzę, która zmiłowania potrzebuje i apelują od słusznie karzącej
sprawiedliwości Bożej do nieskończonego miłosierdzia. Nie tylko zaś słowy
obiecują słuchać Boskiego Nauczyciela, lecz nadto w samej rzeczy spełniają, co
On im rozkazał: idą natychmiast ukazać się kapłanom. I dla nas taką samą
Chrystus zostawił drogę, jeśli chcemy być oczyszczeni od trądu grzechowego. Bo
jako w Starym Zakonie trzeba było kapłanowi się okazać, aby on mógł rozeznać i
sądzić o uleczeniu lub chorobie; także i w Nowym, jeśli grzesznik ma być od
grzechów rozwiązany i za czystego od kapłana uznany, musi mu wprzód chorobę
swej duszy wyjawić. Wprawdzie kapłani Starego Zakonu nie mieli mocy
oczyszczania od trądu cielesnego, lecz tylko rozeznawania pomiędzy trądem a
nietrądem; naszym przecież kapłanom dał Chrystus moc nie trąd cielesny
rozeznawać, ale duszne zmazy zupełnie oczyszczać i gładzić; nie próżno bowiem
rzekł do nich: Których odpuścicie grzechy, są im odpuszczone (Jan XX,
23).
I stało się, że gdy trędowaci szli do kapłanów, w
drodze cudownie zostali od trądu oczyszczeni. Nie bez przyczyny tak się stało.
Chciał przez to Zbawiciel nauczyć nas, że doskonała skrucha ze szczerą chęcią
wyspowiadania się przed kapłanem, od razu człowieka usprawiedliwia w obliczu
Boga. Spowiedź jednak odbyć potrzeba (wyjąwszy, gdyby kto umierał, a
spowiednika mieć nie mógł), gdyż bez tego nie ma woli spełnienia wszystkiego,
co Chrystus dla otrzymania przebaczenia uczynić przykazał, a więc nie ma ani
skruchy prawdziwej, ani też darowania win grzechowych być nie może.
Dziękujmy gorąco Zbawicielowi za nieskończone nad nami
miłosierdzie, wyrażone w uzdrowieniu trędowatych, a chroniąc się brzydkiej
niewdzięczności owych dziewięciu, razem z dziesiątym chwalmy Go za wszystko, co
nam czynił i czyni, i starajmy się także nadal być godnymi łaski Jego świętej.
–––––––––––
Krótkie nauki homiletyczne na
niedziele i uroczystości całego roku według Postyli Katolickiej Większej
Ks. Jakóba Wujka opracował Ks. Władysław Krynicki. Włocławek. Nakładem
Księgarni Powszechnej. 1912, ss. 250-254.