Ewangelia u Jana św. w rozdz. 8
W on czas mówił Jezus rzeszom żydowskim i przełożonym
kapłańskim: który z was dowiedzie na mnie grzechu? Pan Jezus pyta
się najgłówniejszych nieprzyjaciół swoich, których serca samą zazdrością pałały,
a przeto nienawiścią ku Niemu napełnione były, i którzy szukali tylko sposobności
podchwycenia i potępienia Go; który z was dowiedzie mi grzechu? a jednak
wszyscy milczą; żaden z nich nie śmie nic na to odpowiedzieć, gdyż nie mogą w
tym słońcu jasności, świętości i prawdy żadnej skazy upatrzyć, a złość ich nie
może wynaleźć jednego postępku w całym życiu Jezusa Chrystusa, któryby cień
grzechu mieć mógł. O jakiż to wielki dowód Bóstwa Jezusa Chrystusa, większy
prawie jak wszystkie cuda, które sam czynił, i które się w osobie Jego zjawiły,
w ciągu całego pobytu Jego na ziemi. Święci Pańscy, Prorocy, Apostołowie
czynili także cuda i odznaczali się od innych ludzi niewinnością i
świętobliwością życia, jednakże nie znalazł się na świecie tak święty i bez
ułomności człowiek, któren by tak jak Jezus Chrystus zapytać się mógł był, kto
dowiedzie na mnie grzechu. Jednemu to, jednemu Zbawicielowi, prawdziwemu
Bogu i człowiekowi zostawione było, zachować się bez zmazy, w tym śmiertelnym i
grzechowym ciele, a my czcząc świętość i czystość Jego, starajmy się naśladować
je ile możności, i zbliżyć się ku niej nieskazitelnością życia naszego.
Jeśliż prawdę mówię: czemuż mi nie wierzycie? Kto z
Boga jest, słów Bożych słucha. Dlatego wy nie słuchacie, że nie jesteście z
Boga. Te słowa Jezusa Chrystusa tłumaczą nam tę tajemnicę, dlaczego niektórzy
lubią słuchać nauk Jezusa Chrystusa i mają upodobanie w nauczaniu się prawd
Religijnych, a niektórzy przeciwnie stronią od nich, i radzi by nigdy o nich
nie słyszeć. Kto z Boga jest, to jest, kto Boga kocha, kto jest w łasce
Jego, kto życie pobożne, świętobliwe prowadzi, ten nie może jak tylko mieć
upodobanie w słuchaniu słów Bożych, gdyż w nich słodką zachętę do cnoty,
pociechy wewnętrzne, obietnice wiecznych nagród znajduje. Kto zaś przeciwnie
nie jest z Boga, to jest, kto życie wygodne prowadzi, we
wszystkim sobie dogadzać lubi, dla Nieba nie pracuje, namiętności swoich nie
poskramia, ten nie może jak tylko unikać starannie słów Bożych, gdyż w nich nic
nie znajduje, jak tylko przepisy życia, za którymi iść nie chce, wyroki groźne,
potępiające sprawy jego, pogróżki kar wiecznych, obudzające zgryzoty sumienia
jego. Ach! wnijdźmy w siebie samych i zapytajmy się, z których my liczby ludzi
jesteśmy; jestżeśmy z Boga, miejmyż więc upodobanie słuchania słów Bożych;
prawd, które nam Zbawiciel Jezus Chrystus ogłosić przyszedł, i nauczać się co
mamy czynić dla przypodobania się Jemu.
Odpowiedzieli tedy Żydowie, i rzekli Mu: izali my nie
dobrze mówimy, że ty jesteś Samarytanem, i czarta w sobie masz? Nie mogąc
wyrzucić przed oczy Panu Jezusowi jednego grzechu złośliwi żydzi, wynajdują ten
wybieg, iż Go oskarżają, jakoby w sobie czarta miał, a co ich do tego pobudza,
jest to, iż widząc Go tak śmiałym w mówieniu im prawdy, wyłuszczającym im dla
ich pohańbienia przyczyny dla których Go nienawidzą, a że te ze złości i
zepsucia ich serca pochodzą, czując wyższość Jego nad sobą nie znajdują sposobu
zemszczenia się, jak oskarżając Go, że jest Samarytanem i opętanym od diabła. Pan
Jezus chciał się poddać tej szkaradnej potwarzy i znieść ją w pokorze, dla
przykładu i pociechy tych wszystkich osób, które na służbę Boską się oddając,
życie świętobliwe wiodąc, często obmowy, pośmiewiska, oczernienia złośliwych
języków znosić muszą, i celem się ich szyderstw stają. Mają się czym pocieszyć,
widząc się dzielącym los samego Zbawiciela Jezusa Chrystusa, którego także
złość świata nie oszczędziła. Nic nie gniewa i nie oburza bardziej złośliwego
serca, jak widok osoby świętobliwej, pobożnej, która swymi postępkami samymi
jego bezprawie potępia.
Odpowiedział Jezus: Ja czarta w sobie nie mam, ale
czczę Ojca mego, a wyście mnie nie uczcili. A ja nie szukam Chwały mojej, jest
Ten, który szuka i sądzi. Pan Jezus w tym tłumaczeniu się w tej odpowiedzi tak
pełnej pokory zostawił nam dziwny przykład, z jaką słodyczą, z jaką dobrocią na
zarzuty złośliwych odpowiadać mamy, i jak w tłumaczeniu się naszym, tylko
chwały Boskiej szukać powinniśmy. Rzuca kto potwarze na nas, wyszydza i śmieje
się z naszej pobożności, niech nas to do gniewu, do niecierpliwości nie
porusza; tłumaczmy się z łagodnością, z słodyczą, broniąc siebie miejmy na celu
tylko obronę sprawy Boskiej, szukajmy chwały Tego, którego wysławiać i czcić z
obowiązku powinniśmy, a On osądzi sam sprawę naszą, i wyroki miłosierdzia swego
nad nami wyda. Szukajmy też co większa chwały Boskiej bezinteresownie
poświęcając się na to, iż niektórzy z naszej pobożności szydząc, nasz sposób
myślenia głupstwem, naszą bogobojność skutkiem przesądów, i jakiegoś urojenia
mieniąc, nas za nierozumnych, za politowania godnych, za pomiotło ziemi uważać
będą. Niech nas to od służby Bożej nie odstrasza, jest Ten który szuka, serc
gotowych do oddania Mu się bez podziału, i znoszenia mężnie wszelkich wzgard,
pohańbień, upokorzeń dla miłości Jego, i jest Ten który sądzi, widząc
wszystko co człowiek dla Niego czyni, i gotując mu stokrotną nagrodę za ofiary
jego.
Zaprawdę, zaprawdę mówię wam: jeśli kto zachowa mowę
moją, śmierci nie obaczy na wieki. Pan Jezus w tych słowach zawarł obietnice żywota
wiecznego, którego się spodziewać mają wszyscy ci, którzy mowę Jego chowają.
Przez śmierć ma się tu rozumieć śmierć wieczna, a nie ta przez którą odłączenie
ciała od duszy następuje, gdyż od tej, oprócz niektórych Świętych, których
podobało się Bogu żywo do Nieba wziąć, nikt z śmiertelnych wyłączonym nie jest.
Ta śmierć według ciała nie ma nic strasznego dla prawdziwych miłośników
Boskich, gdyż nie żal opuszczać świata temu, którego serce nadzieją oglądania i
złączenia się ścisłego z Bogiem pociesza. Była ona i owszem celem upragnień wielu
Świętych, wzdychających i proszących Boga z miłości ku Niemu o zbliżenie dla
nich godziny uwolnienia ich z więzów cielesnych, a św. Jan tak ją sobie wysoko
cenił, iż ją pierwszym Zmartwychwstaniem nazwał. Śmierć prawdziwie straszna
jest śmierć duszy, która grzesznika umarłym w oczach Boskich czyni, i w wieczną
niełaskę u Boga pogrąża, tej jednej nad wszelkie pojęcie i nad wszelki wyraz
lękać się słusznie możemy. Rzekli Mu tedy Żydowie: teraześmy poznali, że
czarta w sobie masz. Abraham umarł i Prorocy, a ty powiadasz, jeśliby kto
strzegł mowy mojej, nie skosztuje śmierci na wieki. Jest to właściwe pysze
i złośliwości nie rozumieć słów Boskich i na złe sobie je tłumaczyć. Bóg zsyła
zazwyczaj karę ślepoty duchownej na serca, które Go bez upamiętania obrażają, a
tę karę zesłał, jako widzimy i na tych żydów złośliwych, których Jego Nauki
zamiast oświecać w wierze, w ich uporze, w ich niedowiarstwie utwierdzały, i do
tym większych bluźnierstw pobudzały.
Odpowiedział Jezus: Jeśli się ja sam chwalę, chwała
moja nic nie jest. Jest Ojciec mój, który mnie czci, którego wy powiadacie, iż
jest Bogiem waszym, a przecie nie poznaliście Go; ale ja Go znam. Pan Jezus w
tych słowach oznajmił najprzód głośno tym, czym był wyrzucił niewdzięczność i
zatwardziałość żydów niechcących Go uznać za Syna Boskiego pomimo tylu dowodów
Bóstwa swego, a przy tym nauczył wszystkich ludzi, iż nie mogą dojść do prawdziwej
znajomości Boga jak tylko przez Niego, który Go jeden zna, i nam wolę Jego objawić
był w stanie.
Ale Go znam i mowy Jego strzegę. Oto jeszcze
nauka dla nas jako i nas bliższa znajomość Boga do tym świętobliwszego
obowiązuje życia. Nie ma przestępstwa podobnego temu jak kiedy kto zna Boga,
wie co Mu się podoba, a co On potępia, a jednak rozmyślnie opiera się woli Jego
i wbrew rozkazom Jego postępuje.
Abraham, Ojciec wasz z radością żądał tego, aby
oglądał dzień mój: oglądał i uweselił się. Pan Jezus dla przekonania tym
mocniejszego o Bóstwie swoim zakamieniałych serc zajadłego przeciw sobie
żydostwa, objawia im cudowne widzenie się Jego z Abrahamem. Lecz cóż za skutek
sprawia na nich ta Jego dobroć i łaskawość niepojęta, oto pobudza ich do
czynienia Mu nowych a zawsze czci Jego uwłaczających zarzutów. Pięciudziesiąt
lat jeszcze nie masz, mówią Mu, a Abrahama widziałeś. Pan Jezus nie dając
ich złości przezwyciężyć swej dobroci, używa przysięgi dla przekonania ich o
prawdzie mowy swojej dla udowodnienia im Bóstwa swojego. Zaprawdę, zaprawdę
powiadam wam, pierwej niż Abraham się stał, ja jestem, mówi im. Lecz cóż
sprawia tymi pełnymi słodyczy słowami, oto ściąga na siebie zapęd złości ich: Porwali
tedy kamienie, aby nań ciskali. Oto opis walki miłosierdzia Boskiego, z
zatwardziałością i uporem człowieka, zdolny wzruszyć serce najmniej czułe. Ileż
dotychczas serc tej niewdzięczności i nieczułości winnymi się stają? Ileż to
ludzi Bóg podobnym sposobem przekonać i ująć chcąc na podobne bluźnierstwa i
niegodne obchodzenie się ze sobą zasługują? Wchodzą w sprzeczki z Bogiem, nie
chcąc poddać rozumu pod światło wiary, serce pod moc czułych natchnień Boskich,
sumienia pod moc zgryzot, których doznaje każdy bezbożnik. Opierają się Bogu,
podciągają Go pod sąd, ganią wszystkie choćby najświętsze ustawy Jego; pycha
ich bez granic – śmią nastawać na doskonałości Jego, złość i upór ich wzrasta w
miarę łask i miłosierdzia Boskiego, rozjątrzone ich namiętnościami serca, rade
by zniweczyć prawo Boskie; chcą to pismem to mową bezbożną, jakoby kamieńmi
przyrzucić objawione nam przez Zbawiciela prawdy. Lecz jakże się Pan Jezus za
krzywdy wyrządzone sobie mścić zwykł, jak sprawiedliwość Jego karze
zatwardziałość grzechu? – Oto jak koniec dzisiejszej Ewangelii świadczy. Jezus
zataił się i wyszedł z kościoła. Pan Jezus widząc nieprzełamany upór
bezbożnika, widząc wściekłość i zajadłość jego przeciw sobie, kończy tym, iż
się taić i kryć przed nim zaczyna, to jest, iż mu się poznawać nie daje, i na
wieki w ślepocie grzechu, w ciemnościach niedowiarstwa pogrążonym zostawuje.
–––––––––––
Krótki wykład świętych
Ewangelij na Niedziele i Święta całego roku. Z włoskiego X. Piotra Ximenes
na polskie przełożony. Tom I. Stanisławów 1848, ss. 83-89.
Za: http://ultramontes.pl/ximenes_wyklad_i_21.htm