Niedawno
zadał mi N. N. to pytanie: "Dobrzy zazwyczaj cierpią, a złym często nieźle
się powodzi, gdzie tu sprawiedliwość?".
– Pan
Bóg jest nieskończenie sprawiedliwy, prawda?
– Tak
jest! Inaczej nie byłby Bogiem.
– Więc
Pan Bóg musi za każdy dobry uczynek nagrodzić i każdy zły ukarać, żaden
czyn, żadne słowo, żadna myśl nie ujdzie Jego sądu. A teraz czy jest na
świecie człowiek choćby najgorszy, któryby nigdy nic dobrego nie uczynił?
– Takiego nie ma.
– Każdy
przecież czasem obowiązek swój dobrze wypełni, albo miłosierdzie okaże
bliźniemu, albo coś innego dobrego mu się trafi. Otóż jeżeli ten człowiek
tak źle żyje, że po śmierci należy mu się piekło, kiedy mu Pan Bóg za tę
trochę dobrego zapłaci?... kiedy?...
– Na
tamtym świecie.
– Ależ
tam tylko piekło go czeka.
– Więc
na tym...
– Następnie,
czy jest jaki człowiek choćby najlepszy, któryby nigdy nic złego nie popełnił?
– I takiego nie ma.
– Słusznie,
boć i sprawiedliwy "siedemkroć na dzień upada". Jeżeli więc Pan Bóg chce
komuś ukrócić czyśćca, albo dać od razu niebo, gdzie nastąpi wyrównanie
rachunków?
– Aha, to tak...
– Właśnie
Pan Bóg okazuje szczególniejszą miłość tym, których już na tym świecie
karze, bo w czyśćcu jest tylko kara i długa i ciężka, a na tym świecie
przez dobrowolne przyjmowanie krzyżów jeszcze na większą chwałę w niebie
zasługujemy; stąd też przysłowie "kogo Bóg miłuje, tego biczuje".
Nie
ma więc co zazdrościć tym ludziom złym, którym się dobrze powodzi; owszem,
powinni się oni bardzo obawiać, by to nie była już zapłata za trochę dobrego,
które zdziałali.
M. K.
Dlaczego wierzę. Nowe wydanie
ku światłu, Niepokalanów 1937. Nakład Centrali Milicji Niepokalanej.
(Za pozwoleniem Władzy Duchownej), ss. 43-44.