Im więcej się łączysz z Jezusem cierpiącym, tym bardziej się sama
uświęcasz i innych, do Jezusa pociągniesz. Będziesz cichą apostołką dla
tych, co stoją z dala od Boga.
Mamy wiele przykładów, że nie są to
czcze słowa, a jeden z najświeższych zdarzył się kilka lat w Paryżu,
gdzie o. Lebbe, ongiś misjonarz w Chinach, starał się pozyskać dla wiary
katolickiej akademików – Chińczyków. Kiedy się dowiedzieli o tym
masoni, poczęli przeciągać młodzieńców na swoją stronę. Ostatecznie
udało im się doprowadzić do tego, że studenci chińscy założyli
stowarzyszenie, w którym zobowiązywali się pod przysięgą do zwalczania
religii katolickiej. Jeden z nich, objąwszy stanowisko redaktora
chińskiego dziennika, wychodzącego w Paryżu, postanowił za wszelką cenę
przerwać wpływ zakonnika na młodzież chińską. Pewnego razu przybył do o.
Lebbe i oświadczył:
- Księże, nie znoszę ciebie, gdyż nienawidzę
Kościoła katolickiego. Chcę jednak poznać waszą religię, aby ją tym
skuteczniej zwalczać. Czy ksiądz zechce udzielić mi lekcji religii?
Ojciec Lebbe zgodził się, ale ponieważ wkrótce musiał wyjechać do Paryża, skierował swego ucznia do księdza Boland.
Rozpoczęły się lekcje. Ponieważ Chińczyk z każdym dniem stawał się
coraz zuchwalszy i natarczywszy w stawianiu zarzutów, a co gorsza nie
dawał żadnych oznak dobrej woli, kapłan zaczął się rozglądać za
skuteczniejszym środkiem do nawrócenia tej biednej duszy, niż jego
wykłady. Wybór jego padł na 17-letnią pobożną, ciężko chorą panienkę,
której był spowiednikiem. Prosił ją żeby się modliła za Chińczyka,
ofiarowała za niego swoje cierpienia, a nawet zaproponował, aby życie
złożyła Bogu w ofierze za zbawienie jego duszy.
Chora zgodziła się z
radością na tę propozycję. Cierpienia jej zwiększyły się znacznie.
Znosząc je spokojnie, pytała się często matki: "Czy mój Chińczyk
jeszcze się nie nawrócił? Ja tak bardzo cierpię od dłuższego czasu".
Student nic nie wiedział o tej ofierze ponoszonej dla niego i trwał w
dotychczasowej obojętności religijnej. Nagle łaska zwyciężyła
uporczywego grzesznika. Pewnego razu tuż przed północą przybył do
księdza Boland i oświadczył kategorycznie, że zamierza przyjąć
katolicyzm.
- Skąd taka nagła zmiana przekonań? - zapytał kapłan ze
zdziwieniem. Lecz Chińczyk nie umiał wytłumaczyć swojej decyzji,
powtarzał tylko, że już nie ma żadnych wątpliwości i pragnie najrychlej
zostać katolikiem.
Rano ks. Boland zatelefonował do matki chorego
dziewczęcia, żeby zawiadomiła córkę o radosnym zdarzeniu. Jakież było
jego zdumienie, gdy usłyszał odpowiedź:
- Nasze dziecko już nie
żyje! Umarła wczoraj, dziesięć minut przed północą. Ostatnie jej słowa
były: "Mamusiu, czy mój Chińczyk już się nawrócił?"
Teraz wszystko
się wyjaśniło. Chwila śmierci dziewczynki była chwilą nawrócenia
Chińczyka. W kilka dni później Chińczyk, już jako katolik, klęczał ze
łzami w oczach obok świeżej mogiły kryjącej zwłoki młodej panienki,
która ofiarowała swoje życie za zbawienie jego duszy''.