Zbawienie nasze wymagało,
aby się Pan nasz, Jezus Chrystus, w pokornym a uniżonym stanie ludziom okazał,
a nie w możności, bogactwach i wspaniałości doczesnej. Żeby jednak wszyscy
mieli sposobność o Nim się dowiedzieć, posłał przed sobą Jana świętego, który
ognistym głosem swoim miał poruszyć i zatrwożyć nie tylko pospolitego
człowieka, lecz i kapłanów i przełożonych żydowskich, aby i oni wymówić się nie
mogli, jako o Mesjaszu nic nie wiedzieli. Mieli bowiem u siebie Pismo św.,
czytali proroctwa i rozumieli dobrze, że się już czas oczekiwania Zbawiciela
świata ukończył. Czytali, jako Jakub patriarcha umierając, synom swym
prorokował, iż nie miało być odjęte berło czyli władza królewska od pokolenia
Judy, aż się zbliży czas przyjścia obiecanego Mesjasza.
A właśnie naówczas Żydzi, utraciwszy książęcia z
narodu swego, pod cudzą, rzymską i Herodową władzą zostawali. Prócz tego
kończyły się także owe 70 tygodni lat, o jakich pisał prorok Daniel, a po
których pożądany od wszystkich narodów, miał się okazać. Z drugiej strony
wiedzieli i o przedziwnym Jana św. narodzeniu, o ostrości i świętości żywota
jego, o dziwnie pobudzających do poprawy życia kazaniach jego, o wielkim
mnóstwie ludu, który się schodził do niego na puszczę i przyjmował z rąk jego
chrzest pokuty. Słyszeli jako wołał: Oto już blisko jest Pan oczekiwany, już wpośród
was stoi Ten, którego Ojciec Niebieski przyobiecał, którego ogłaszali zakon i
prorocy, którego wyobrażały różne figury czyli wydarzenia i ceremonie Starego Testamentu,
który od wszystkich ludzi upragniony, miał wszystkim przynieść zbawienie.
Poruszeni takimi nowinami Żydzi wysłali z Jerozolimy
posłów do Jana, chcąc z ust jego wiedzieć, czy nie on to właśnie jest obiecanym
Mesjaszem. A ponieważ wiadomo im było, co prorokował Malachiasz, jako pierwej,
nim przyjdzie dzień Pański (ostatecznego sądu), miał Bóg Żydom posłać Eliasza
proroka, aby ich upomniał i nawrócił i ustrzegł od gniewu sprawiedliwości
Bożej, ciekawi byli, czy może Jan jest owym przysłanym Eliaszem. Obiecał też
Pan Bóg przez Mojżesza, że wzbudzi Żydom Proroka z narodu ich i z pośrodku
braci ich i włoży słowa swoje w usta Jego i ten będzie do nich mówił wszystko,
co Mu Bóg rozkaże, a kto by nie chciał słuchać słów Jego, Bóg sam mścicielem
będzie. Więc świadomi tego proroctwa faryzeusze, pytali jeszcze Jana, czy nie
jest on właśnie tym, przez Mojżesza obiecanym prorokiem.
Na te wszystkie pytania Jan św. odpowiedział im
prawdziwie a po prostu: Wiedzcież o tym, iżemci ja nie jest Chrystus-Mesjasz
obiecany, o którego wam najbardziej idzie; ani Eliasz, który sądny dzień Pański
wedle proroctwa Malachiaszowego ma uprzedzić; ani ów Prorok wielki
przepowiedziany, którym nie jest nikt inny, jedno sam Mesjasz wam przez
Mojżesza opisany. Alem ja przyszedł w duchu i mocy Eliaszowej, jako o mnie
anioł Zachariaszowi, Ojcu memu, był powiedział; jestem Eliaszem duchowym, który
pierwsze przyjście Pańskie miał uprzedzić, jak prawdziwy Eliasz uprzedzi drugie
Jego przyjście na sąd ostateczny. Jestem aniołem, tj. posłem, przed
oblicznością Pana swego posłanym, abym Mu przygotował serca ludzkie. Jestem
głosem owym, o którym przepowiadał Izajasz, na puszczy wołającym: Prostujcie
drogę Pańską.
Tu godzi się zapytać, dlaczego Izajasz Jana, dlaczego
Jan święty siebie "głosem" nazywał? Oto dlatego, iż on miał ogłosić i
oznajmić rodzajowi ludzkiemu Syna Bożego, Słowo Przedwieczne, które było na
początku u Boga i było Bogiem. Wołał też głośno: "Oto Baranek Boży, który
gładzi grzechy świata". A jako głos przemija, słowo wyraziwszy, tak i
Janowa posługa i urząd jego ustały, skoro Chrystusa Pana oznajmił; co i sam o
sobie powiedział: Jezus ma rość, a ja się umniejszać (Jan III, 30).
I nad tym również warto się zastanowić, iż ten głos
wołał na puszczy. Bo rzeczywiście Jan święty mieszkał na puszczy. Za jego
przykładem poszło wielu innych świętobliwych ludzi, którzy, pragnąc się oddać
bogomyślności, upodobali sobie miejsca pustynne, odłączali się od towarzystwa
ludzkiego i od zgiełku świata. W zaciszu bowiem i skupieniu człowiek daleko
wyraźniej słyszy Boga doń mówiącego, jak o tym napisano u proroka Ozeasza: Zawiodę
ją, to jest duszę bogomyślną, na puszczę i będę mówił do serca jej
(II, 14). Rozumieli to dobrze Święci, Paweł pustelnik, Antoni, Hilarion,
Hieronim, Bazyli, Benedykt, Franciszek i tylu innych, którzy, od Ducha Świętego
pobudzeni, wzgardziwszy rozkoszami świata, na osobnych miejscach mieszkali,
klasztory zakładali, w rzeczach duchowych ustawicznie się ćwiczyli, ciało swe
postami i umartwieniami trapili, pokuty swoje i modlitwy za grzechy współbraci
ofiarowywali, miłosierdzie im u Boga jednali, a jednocześnie kazaniami i
spowiedzią świętą do Boga ich nawracali.
Jan przeto był głosem, wołającym na puszczy.
Słuchajmy, jak woła, a czego uczy. Oto woła i upomina każdego: Prostujcie
drogę Pańską. To jest czyńcie pokutę, a przybliży wam się Królestwo
Niebieskie. Oczyszczajcie myśli wasze, aby przyszedł do was Pan Jezus. Drogę Mu
do serc waszych opatrujcie, aby się przybliżył; usuńcie kamienie, błoto i inne
zawady tj. grzechy, nałogi i złe pragnienia, a prostujcie Mu drogę sprawami pobożnymi.
Nie wasze drogi gotujcie, ale drogę Pańską. Drogi wasze – to grzechy: drogi
Pańskie – cnota, a uczynki dobre. Więc przede wszystkim przesłaniec Chrystusowy
głosi ludziom pokutę, gdy mówi: Prostujcie drogę Pańską. Pokuta nie dla każdego
smaczna, lecz wszystkim do zbawienia potrzebna. Pokuta święta jest jako deska
na morzu po rozbiciu okrętu, której się ludzie grzeszni, rozbitki w podróży do
nieba, uchwycić muszą, jeśli pragną do Królestwa Chrystusowego przypłynąć,
jeśli na wieki w piekle nie chcą być zatopieni. Sam bowiem Chrystus powiedział:
Jeśli pokutować nie będziecie, wszyscy zginiecie.
Głosi jeszcze Jan święty w Ewangelii dzisiejszej wiarę
w Jezusa Chrystusa, wcielonego Syna Bożego, obiecanego od wieków Zbawiciela
świata. Ja chrzczę wodą, ciała, nie dusze omywam; nie do łaski przyjmuję, lecz
do łaski ludzi gotuję; nie grzechy odpuszczam, ale więcej grzeszyć nie
dopuszczam. Ale wśród was stanął Ten, którego wy nie znacie. Ten jest, który po
mnie przyjdzie, po mnie się ukaże, który jednak przede mną stał się, któremu ja
niegodzien jestem rozwiązać rzemienia u trzewika Jego. Ten was będzie chrzcił
Duchem Świętym i ogniem, bowiem łaska Ducha Świętego jak ogień, dusze
oczyszcza, rdzę grzechową wypala i człowieka w obliczu Boga usprawiedliwia. Tymi
słowy Jan św. odsyła wszystkich do Chrystusa, którego świadczy być Bogiem prawdziwym,
wieczne Mu bowiem istnienie przyznaje, czas przeszły, teraźniejszy i przyszły.
Przeszły – gdy mówi: Który przede mną stał się. Teraźniejszy – gdy woła:
Oto Baranek Boży. Przyszły – gdy zapewnia: Ten jest, który po mnie
przyjdzie. Wieczność zaś bez początku i końca – to przymiot Bóstwa. Bogiem
Chrystusa wyznaje i w tym, że powiada Go być większym nade wszystko, że się
niegodnym czuje, aby upadłszy u stóp Jego, miał rozwiązać rzemyk u trzewika
Jego, to jest spełnić względem Jezusa najniższą posługę, jaką tylko niewolnicy
względem panów spełniali. W tym Jan św. okazuje majestat Bóstwa Jezusowego. Bo
gdyby tylko o samą naturę ludzką Chrystusa Pana chodziło, to wiemy, że Jan pierwej
się począł, pierwej się narodził i z początku sławniejszym był u świata, niż
Jezus.
Na koniec godne są uwagi naszej i poprzednie słowa
przesłańca Pańskiego: Wśród was stanął Ten, którego wy nie znacie. Do
nas chrześcijan katolików szczególniej stosuje się to, o czym tu mąż Boży
wspomina. Pan Jezus jest między nami obecny nie tylko jako Bóg, bo tak jest
wszędzie; jest z nami w świątyniach naszych jako prawdziwy i żywy Bóg-człowiek
w Najświętszym Sakramencie; jest z Kościołem swoim, gdyż przyrzekł, że z nim
będzie zawsze. Oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata.
Jest wreszcie z każdym wierzącym sprawiedliwym, gdy nie tylko mu łaskę swą
daje, lecz mieszka w sercu jego w sposób szczególny i nadto przychodzi do niego
w Komunii św. Myśl o tej obecności Pana z nami i w nas powinna nam być pobudką,
abyśmy w trzeźwości, w sprawiedliwości i we wszelakiej pobożności żyli przed
oblicznością Jego; abyśmy mieli w uczciwości ciała nasze i naturę naszą, którą
On tak wysoce uczcić raczył, że w swojej osobie człowieczeństwo złączył
wiecznie z Bóstwem swoim. Nie wydawajmy przeto ciał naszych na służbę
nieczystości i nieprawości, ale czyńmy z nich przez świętą cnotę umartwienia
miłą Bogu ofiarę. Bo chociaż same zasługi nasze bez zasług Chrystusowych nieba
nam by nie otworzyły, to przecież wiara święta uczy, iż one, połączone z wiarą
i z miłości ku Bogu wypływające, zasługują na żywot wieczny, do którego nikt
wnijść nie może, jedno kto chowa przykazania Boskie, a zaprzawszy siebie,
niesie za Jezusem krzyż swój na każdy dzień i naśladuje Zbawcę swojego. A gdy
wszystko wypełnisz, chrześcijaninie, co ci Pan twój rozkazał, mów, iżeś sługa
niepożyteczny, nie ufaj sobie, lecz się upokarzaj jako Jan święty, który nie
śmiał się ważyć, aby miał rozwiązać rzemyk u stóp Jezusowych. Pokorą bowiem
twoją spodobasz się Bogu i zasłużysz na Królestwo Niebieskie.
–––––––––––
Krótkie nauki homiletyczne na
niedziele i uroczystości całego roku według Postyli Katolickiej Większej
Ks. Jakóba Wujka opracował Ks. Władysław Krynicki. Włocławek. Nakładem
Księgarni Powszechnej. 1912, ss. 16-21.