Ewangelia u Jana św. w rozdz. 6
Odszedł Jezus za morze Galilejskie, które zowią
Tyberiadzkie, i szła za Nim rzesza wielka, iż widzieli cuda, które czynił nad
chorymi. Ten lud tłumem zgromadzony
idący za Panem Jezusem nie w celu korzystania z nauki Jego i przystosowywania
do niej życia swego, lecz raczej dla przypatrywania się cudom, które czynił w
uzdrawianiu chorych, wyobraża tych ludzi, którzy nie w czystej intencji Pana
Boga szukają, wiarę świętą, objawioną nam od Niego, nie w zamiarze i w chęci
zbudowania i oświecenia się, lecz raczej z ciekawości zgłębiają, a co większa w
zbliżeniu się nawet ku Niemu nic, jak tylko światowych korzyści szukają. Wielu
żyje w zupełnym zapomnieniu o Bogu i w obojętności ku Niemu póty, póki im się
dobrze wiedzie, i w świecie, w rozkoszach jego szczęście swoje znajdują; lecz
gdy choroba, gdy jakieś nieszczęście zagraża życiu lub losowi ich, lub im
ukochanych osób, wtenczas dopiero biegną za Jezusem, udają się do modlitwy,
chcą, aby Bóg ratował, kiedy już ludzie nie mogą, chcą, aby cuda dla nich
czynił; a gdy otrzymają czego żądali, zapominają o swym dobroczyńcy, i nie
pomną nawet o tym, że Mu dług wdzięczności winni.
Wszedł tedy Jezus na górę i siedział tam z Uczniami. A
była blisko Pascha, dzień święty żydowski. Podniósłszy tedy oczy Jezus i
ujrzawszy, iż wielka rzesza idzie do Niego, rzekł do Filipa: skąd kupimy
chleba, żeby ci jedli? Pan Jezus
skoro tylko ujrzał lud na puszczy otaczający górę, na którą był wyszedł,
zostającym o głodzie, ulitował się zaraz nad nim, i zaczął przemyśliwać nad
sposobami, zapobieżenia potrzebom jego, pożywienia go. Zdaje nam się czasem, iż
się Pan Jezus nami tak dalece nie opiekuje, że o nas zapomina, że nas zostawi
bez pomocy i ratunku na pustyni tego świata. Ach! nie, nie, patrzy On na nas z
góry Niebieskiej, tak jako wtenczas na ten lud litośnie spoglądał, i nie spuszcza
z oka stworzenia rąk swoich. Szczególniej też jeżeli Go kochamy, jeżeli Mu
wiernie służyć staramy się, jeżeli za Nim idziemy, to jest życiem cnotliwym w
ślady Jego wstępujemy, to możemy być pewni, że On naszym potrzebom tak
doczesnym jak duchownym zapobieżeć potrafi i zechce. – Rzekł do Filipa: skąd
kupimy chleba, żeby ci jedli? a mówił to kusząc go, bo sam wiedział co ma
czynić. Pan Jezus nie uczynił tego zapytania Filipowi, jak tylko dla
doświadczenia wiary i ufności jego, gdyż tak, jak dodaje Ewangelia święta,
wiedział dobrze co ma czynić. Próbuje On i nas czasem podobnym sposobem, i
dozwala, abyśmy w ostatniej i naglącej potrzebie zostając, nie widząc żadnej znikąd
pomocy dla siebie, byli kuszeni tą trapiącą myślą, że nie ma skąd dla nas kupić
chleba, nie ma sposobu, ratunku, nie możemy jak tylko cudem być wspomożeni od
Boga.
Odpowiedział Mu Filip: za dwieście groszy chleba nie
dosyć im będzie, żeby każdy mało co wziął. Filip, lubo już był świadkiem tylu cudów Pana Jezusa, śmie jednak
powątpiewać o potędze i wszechmocności Jego. Przemyśliwa nad środkami naturalnymi
pożywienia zgłodniałego ludu, a nie widząc możności dostarczenia chleba tylu
ludziom na puszczy, twierdzi, iż nie będzie ich czym nakarmić, ich głodu
zaspokoić. Naganna jest wprawdzie ta nieufność, ten brak wiary Filipa, lecz
wszedłszy w siebie nie uznamyż, iż my nimi prawie codziennie Boga obrażamy. Nie
doznaliżeśmy też sami w osobach naszych tysiącznych dowodów i prawie cudów
opatrzności i wszechmocności Boskich? Nie poratowałże nas nieraz cudownie Pan
Jezus w najprzykrzejszym i najopłakańszym zostającym stanie? nie widzieliżeśmy
w przykładach tylu wdów, sierot opuszczonych nieszczęśliwych, utrzymujących się
i żyjących wyraźnie tylko z opatrzności Boskiej, dowodu szczególniejszej opieki
Boga nad ludźmi? A jednak jak jesteśmy w nędzy, biedzie, utrapieniu, jak tylko
się od ludzi ratunku spodziewać nie możemy, czyliż nieufność w pomocy Boskiej
nie wślizga się do serc naszych? czyliż nie mówimy z wyrazem rozpaczy: wszystko
dla nas stracone, chleba nie dosyć będzie? Ach! uczmy się ufać w Bogu
przeciwko wszelkiej nadziei, ufać przeciw wszelkiemu podobieństwu, Bóg temu
zaradzi, Bóg temu zapobieży; niech serca nasze powtarzają ciągle te
pocieszające słowa, a czoła nasze nie zachmurzą się nigdy, uczucie rozpaczy nie
znajdzie nigdy wnijścia do dusz naszych.
Rzekł Mu jeden z Uczniów Jego, Andrzej brat Szymona
Piotra: jest tu jedno pacholę, co ma pięcioro chleba jęczmiennego i dwie ryby,
ale cóż to jest na tak wielu? Tymi
słowy Andrzeja wymawia się wiele osób od niemożności dawania jałmużn, jakoby
ich majątek do zapobieżenia potrzebom tylu nieszczęśliwych nie wystarczył, i że
przeto nie mogąc dać wszystkim, żadnemu nic nie dać wolą. Próżna to jest
wymówka; nie wymaga Pan Bóg jałmużn jak tylko według możności każdego, a grosz
jeden dany od ubogiego jeszcze biedniejszemu i bardziej potrzebującemu od
siebie dla miłości Pana Boga, więcej znaczy przed Bogiem jak najhojniejsza
jałmużna bogatego. Pan Bóg patrzy na serca, a intencja z jaką co czynimy,
nadaje istotnej wartości uczynkom naszym w oczach Jego. Najmniejsze, z wielką
miłością ku Bogu wykonane, milsze i przyjemniejsze Mu są, jak największe i
najokazalsze najtrudniejsze z oziębłością i brakiem czystości intencji
wypełnione.
Rzekł tedy Jezus: każcie ludziom usiąść. A było trawy
dosyć na onym miejscu. A tak usiadło mężów w liczbie jakoby pięć tysięcy. Wziął
tedy Jezus on chleb, a dzięki uczyniwszy rozdał siedzącym, także i ryb ile
chcieli. Wielki zaiste uczynił cud
Pan Jezus rozmnożeniem pięciorga chleba aż do nakarmienia 5000 ludzi, lecz
gdybyśmy się nad zarządzeniem Boskim świata zastanowić chcieli, widzielibyśmy,
iż ten cud codziennie w oczach naszych powtarza. My wszyscy żyjemy cudownym
rozmnożeniem chleba od Pana Boga, a gdyby Pan Bóg nie sprawił tego, aby ziarno
wrzucone w ziemię stokrotnie tyle ziarn z siebie wydało, wszyscy byśmy z głodu
pomarli, gdyżby wkrótce ludziom żywności zabrakło. To cudowne rozmnożenie
chleba było jeszcze figurą tego anielskiego chleba, któren Bóg na ołtarzach
naszych rozmnażać raczy, a któren prawdziwym pokarmem dusz naszych będąc,
pragnienia i żądze serc naszych doskonale nasycić jest w stanie. – A gdy się
najedli, rzekł Uczniom swoim: zbierzcie zbywające ułomki, aby nie zginęły.
Zebrali tedy i napełnili dwanaście koszów ułomków z pięciorga chleba
jęczmiennego, które zbywały tym co jedli. Pan Jezus chcąc, aby po
nakarmieniu 5000 ludzi rozmnożonym chlebem zostało jeszcze dwanaście koszów
ułomków, chciał nam okazać ile jest hojnym w darach opatrzności swojej, ile
niewyczerpanym w skarbach miłosierdzia swego. A w rozkazie zbierania
zostających ułomków aby nie ginęły, zostawił nam naukę, abyśmy dary Boskie nie
rozpraszali, ale raczej z nich korzystali i na dobre ich używali, i mieli się
na ostrożności, aby przez zły użytek dóbr doczesnych dusz naszych nie gubić.
Owi tedy ludzie ujrzawszy cud, który Jezus uczynił,
mówili: iż Ten jest prawdziwie on Prorok, który miał przyjść na świat. Tedy
Jezus poznawszy, iż mieli przyjść aby Go porwali i uczynili Królem, oddalił się
sam jeden na górę. Ci ludzie, których
cud Pana Jezusa do wychwalania Go i chęci obrania Go Królem pobudził, zostawili
nam przykład wdzięczności, który naśladować starać się powinniśmy. Dziękujmy i
my Bogu z uniesieniem miłości za łaski i dobrodziejstwa, którymi nas obdarzać
raczy, ogłaszajmy przed światem wielkość, dobroć, miłosierdzie Jego sercem
przepełnionym uczuciami wdzięczności ku Niemu, i obierzmy Go sobie za Króla
naszego, będąc ślepo posłusznymi i podległymi prawom i przykazaniom Jego; za
Króla, oddając Mu w wieczne dziedzictwo serca nasze, pragnąc, aby nad wszystkimi
żądzami ich panował; za Króla, nie starając się, nie czyniąc zabiegów jak tylko
na zasłużenie łask i szczególnych względów Jego, podobnie jak ludzie światowi
za względami ziemskich królów i panów się ubiegają.
Oddalił się sam jeden na górę. Pan Jezus unikający wszystkich wynoszeń od świata,
daje nam ciągle jeden przykład najgłębszej pokory, i jako powiedział raz: Królestwo
moje nie jest z tego świata, tak tego dowodzi do końca życia swego na ziemi
wszystkimi czynnościami swymi.
–––––––––––