Msza św. jest centrum, ośrodkiem, około
którego grupuje się Officium Divinum, a niem i całe życie dominikanina.
Wszystko inne jest jakby wieńcem, otaczającym Najświętszą ofiarę, w
której już nie metaforycznie, ale realnie ofiaruje się Syn Boży swemu
Ojcu Przedwiecznemu. Ze Mszy św. czerpią swoje znaczenie i dostojność
wszystkie inne modlitwy i do niej się skierowują, jedne jako
przygotowanie, inne jako dziękczynienie. To też liturgia dominikańska
wysila się, aby to znaczenie Mszy św. podkreślić i uwypuklić. Niektóre
klasztory, chcąc nawet pod względem czasowym uczynić z niej ośrodek
dnia, odprawiają ją o godzinie dziewiątej, dzieląc w ten sposób
przedpołudnie na dwie połowy, z których każda rzeczywiście wielka
ceremonia, jakby nasza polska "Suma", staje czasowo w samym środku
zajęć. Ale ten sposób ma ze stanowiska liturgicznego nieznaczne
niedogodności: nie można wówczas złączyć Komunii św. z wielką Mszą św.
konwentualną i ta musi mieć miejsce przy innej prywatnej Mszy św. ,
odprawianej rano, co oczywiście nie jest ideałem"Dlatego też w Polsce
porządek jest następujący: zaraz o wstaniu rano o 5-tej odprawiamy
rozmyślanie, potem mówimy Prymę, po Prymie zaś zaczynamy Msze św., w
czasie której wszyscy nie mający święceń kapłańskich przystępują do
Komunii św. Zaraz po Mszy św. odprawia się Tercje. Obie te godziny
kanoniczne są bezpośrednio złączone z Mszą św.; bezzwłocznie po
ostatnich słowach Prymy wznoszą się pierwsze tony introitu, a tuż po
ostatnim akordzie wyjścia w czasie ostatniej ewangelii rozlega się Deus
in adjutorium Tercji. To otoczenie przez modlitwy ściśle liturgiczne
razi nieraz nowoczesną pobożność, która zwłaszcza po Komunii św. chciała
by być "sam na sam" z Panem Jezusem.
Ale jeśli owo "sam na sam",
którego i u nas nikomu nie bronią, odkładamy na potem ( dziękczynienie
prywatne odbywa się w chórze po tercji ), nie dzieje się to bez racji:
tak Msza św., jak i wszystko co się z nią łączy, a więc przede wszystkim
Komunia św. jest w pierwszym rzędzie wspólną czynnością Kościoła. Nie
jako prywatna osobna, ale jako członek mistycznego ciała Chrystusa,
bierze dominikanin udział w Najświętrzej Ofierze; jako takiemu wypada mu
szczególnie po Komunii św., kiedy fizycznie złączony jest ze
Zbawicielem, nie oddawać się prywatnej modlitwie, ale niejako użyczać Mu
swoich ust do chwalenia Boga Ojca w modlitwie Kościoła, która jest Jego
modlitwą. To też we Mszy św. konwentualnej łączą się z celebransem
wszyscy zakonnicy, nawet ci, którzy są kapłanami i swoje Msze prywatne
później odprawiają. Z tego samego względu nie istnieje u nas w ogóle
tzw. " Schola cantorum"; całą Mszę z wyjątkiem oczywiście partji
celebransa i kantorów, wykonują wszyscy bracia ; gdy mówimy więc o
chórze, rozumiemy całą społeczność klasztorną. Opiszemy tutaj Msze św.
taką, jaka się odprawia we większe święta. w Zwykłe dni Msza jest
również śpiewana, ale celebrans nie ma wyższej asysty i nie okadza się
ołtarza. Oczywiście i melodje są także prostsze, zresztą zależnie od
klasy święta bardzo różne. W chwili gdy kończy się Tercja ( względnie w
mniejsze święta i ferje Pryma ), dwóch kantorów wychodzi z odkrytą głową
na środek chóru, zakonnicy przeciwnie zakrywają głowy kapturem i
rozlega się Introit, zwany w rycie dominikańskim Officium. Gdy kantorzy
zaczynają Gloria Patri..., celebrnas wychodzi z asystą do ołtarza z
kapturem na głowie. Tu odkrywszy głowę Ministri i celebrans schylają się
na spowiedź powszechną, a po bokach akolici tworzą ze swoich zapalonych
kandelbarów ramy. Bezzwłocznie po Confiteor (.tzw. "Ministrantury"
właściwie nie ma, bo zamiast ps.42 odmawiamy tylko wiersz Confiteor
Domino quoniam bonus), akolici odnoszą świece i cała asysta ustawia się w
jednej linji za celebransem, poczem długim sznurem zachodzi razem z nim
na stronę epistoły, aby stojąc rzędem po jego prawej ręce, odmówić z
nim Introit i Kyrie. Przy tem zachodzeniu celebrans, który robi tylko
parę kroków jest ośrodkiem półkola, opisanego przez linję, złożoną z
djakona, subdjakona i obu akolitów. Ta ceremonia nadaje
charakterystyczne piękno Mszy św. dominikańskiej, która dzięki niej jest
znacznie bardziej majestatyczna niż rzymska a pod pewnymi względami
przewyższa nawet pontyfikalną. Nazywamy ją sznurem " Sznur" podkreśla
łączność celebransa z asystą, która ustawia się koło niego by móc razem
lub naprzemian z nim odmówić Ordinarium Missae ( Kyrie, Gloria, Credo,
Sanctum i Agnus ). Po Kyrie celebrans i asysta wracają na dawne miejsce w
środku ołtarza, aby po zaintonowaniu Gloria in excelsis pójść tym
samym łukiem znowu na stronę epistoły i odmówić wspólnie hymn, śpiewany
tymczasem naprzemian przez chór. Jak w innych częściach Officium, tak i
tu liturgja dominikańska pociąga nietylko głos, ale i całe ciało do
służby Bożej: na słowa Gratias agimus tibi...., Jesu Christe... i
Suscipe deprecationem nostram obie strony chóru pochylają się w głębokim
ukłonie. W czasie śpiewu Gloria, gdy odmawianie przy ołtarzu skończone,
subdjakon odłącza się od asysty i poprzedzany przez akolitę zdąża do
zakrystji, aby przynieść kielich, który stoi przygotowany nie na
kredencji, ale poza obrębem presbiterjum. Akolita nakrywa mu ramiona
welonem, sam bierze ampułki i wracają do ołtarza. Tutaj, po postawieniu
kielicha i ampułek, składają ceremonialnie weloni przygotowują się do
śpiewania epistoły z pulpitu w środku chóru. Tymczasem ostatnie echa
gloria Dei Patris. Amen przebrzmiały w chórze i bracia stoją z odkrytą
głową twarzą do ołtarza, czekając na Dominus vobiscum celebransa. Gdy
odpowiedź całej wspólnoty zwróciła mu jego życzenie, na wezwanie Oremus
cały chór odwraca się ad invicem i zgina się w pas, aby w tej kornej
postawie wysłuchać modlitwy zanoszonej do Boga w imieniu wszystkich. Nic
tak, jak ten głęboki skłon na orację, nie podkreśla ścisłej łączności
celebransa z całą wspólnotą i społecznego charakteru Mszy św. Skłon
trwa przez cały czas pierwszej kolekty; powtarzamy go przy ostatniej
konkluzji, a pozatem na świętem imiona Jezus, Marja i Dominika
wykonujemy średni ukłon ( rękoma dotykając kolan ). Po oracji subdjakon,
któremu towarzyszy akolita, zaczyna śpiew lekcji, a djakon z drugim
akolitą odprowadzają celebransa do sedes gdzie będzie on odprawiał
dalszy ciąg Mszy św. aż do śpiewanej Ewangelji, tak samo jak biskup w
rycie rzymskim. Nakrywszy mu kolana welonem, wraca djakon z akolitą do
Ołtarza. tu myje sobie ręce, rozkłada korporał i podawszy mszał
akolicie, wraca do celebransa, siada koło niego i przewraca karty w
mszale trzymanym przed celebransem przez akolitę. Celebrans czyta z
niego lekcję, graduał (czyli jak się wrycie dominikańskim mówi
Responsorium ), Alleluia, wreszcie już stojąco, ewangelię. Gdy ukończył
czytanie, subdjakon, który w międzyczasie wrócił z od pulpitu, wstaje i
z dwoma akolitami idzie do ołtarza. Tu, tak jak poprzednio djakon, myje
sobie ręce i rozbiera kielich; akolita nakrywa mu ramiona welonem,
bierze ampułki i idą do celebransa, który siedząc, z pomocą djakona
przygotowuje kielich, przyniesiony przez subdjakona. ten obrzęd jest, o
ile nam wiadomo, wyłączoną własnością rytu dominikańskiego; w rycie
rzymskim, przygotowanie kielicha odbywa się bezpośrednio przed
ofiarowaniem i zawsze przy ołtarzu, nawet we Mszy pontyfikalnej. U nas
przygotowuje się kielich przedtem, ale w rozmaitych chwilach: we Mszy
cichej na samym początku, przed Confiteor; we Mszy śpiewanej bez wyższej
asysty między Alleluia a Ewangelią celebransa, przy ołtarzu; wreszcie
we Mszy uroczystej ( Missa major w przeciwieństwie do Missa cantata ),
jakeśmy powiedzieli, po Ewangelji celebransa na sedes. Chór tymczasem
wykonuje Responsorium, następnie Alleluia. Ta ostatnia część Mszy Św.
prawdziwy krzyk radości cieszącej się Bogiem- nabiera u nas szczególnego
charakteru przez sposób wykonania. Podczas lekcji wszyscy siedzieli i
również siedząco wykonywali poważne tony graduału, ale kiedy kantorzy
podaję pierwsze Alleluia, cały chór zrywa się odrazu, powtarza je ,
przeciągając ostatnią zgłoskę w bardzo melodyjnym zwyczaju i pięknych
tonach tzw. Jubilus, poczem zaraz opada znowu i siedząco wysłuchuje
zawiłej melodji wiersza, a na ponowne Alleluia drugi raz się
wyprostowuje. Ten ruch chóru, podnoszącego się na dźwięk Alleluia i
siadającego, gdy tylko ustanie, wspaniale podkreśla radość, która z jego
tonów przebija. Do Alleluia dołączamy we wielkie święta sekwencję,
śpiewaną stojąco, naprzemian z kantorami. Zakon kaznodziejski zachował
parę sekwencyj, które zaginęły częściowo w rycie rzymskim; są to
przeważnie arcydzieła muzyki gregoriańskiej, n.p niezrównana sekwencja
trzeciej Mszy Bożego Narodzenia Laetabundus. W czasie wykonywania tych
śpiewów przygotowanie kielicha skończone. Zjawia się turyferarz, którego
podczas Introitu u nas nie było, otrzymuje od ciągle jeszcze siedzącego
celebransa błogosławieństwo i wychodzi z akolitami po krzyż- bo we
większej uroczystości uroczystości śpiewa się u nas ewangelję przed
procesjonalnie przyniesionym krzyżem. Asysta ustawia się do śpiewu
również we formie krzyża naokoło pulpitu. Chór stoi z odkrytą głową
twarzą ku ołtarzowi. Dalszy ciąg Mszy świętej dominikańskiej jest
bardziej zbliżony do rzymskiej. Na Credo i Offertorium cała asysta,
zwiększona o turyferarza, znowu " idzie na sznur ", tym razem na stronę
ewangelji. Lavabo podają celebransowi nie akolici, ale djakon i
subdjakon. W czasie prefacji na słowa Gratias agamus Domini Deo nostro
asysta ustawia się ad invicem, a chór wykonuje głęboki ukłon- poczem
turyferarz okadza wszystkich obecnych. Zaraz po prefacji śpiewamy cały
Sanctus z Benedictus, nie dzieląc go na dwie części, a to dla tego, że
od podniesienia Pater noster wszyscy w chórze leżą w prostracji,
oparłszy zakryte głowy na ławkach lub na ziemi. Bezpośrednio po Komunji
celebransa przystępują do Stołu Pańskiego wszyscy zakonnicy, którzy nie
mają święceń kapłańskich. hostje, przeznaczone do tej Komunji konsekruje
się w czasie Mszy konwentualnej, bo w chórze nie przechowuje się
Najświętszego Sakramentu. Dzięki temu łączność Komunji św. ze Mszą jest
jeszcze silniej uwypuklona. Ryt mamy przytem także własny. Przystępujący
do Komunii św. wykonują prostratio perfecta, zwaną u nas wenją ( od
veniam petere ) t.j. kładą się twarzą na ziemię na posadzkę i w tej
pozycji odmawiają chórem Confiteor, poczem z głębokiemi ukłonami
przystępują do stopni Ołtarza. Zaraz po powrocie do stal kantorzy
intonują antyfonę Communio, a celebrans recytuje ją w towarzystwie całej
asysty, ustawionej " sznurem" po stronie epistoły. W czasie ostatnich
oracyj subdjakon odnosi kielich do zakrystji. Pozatem mamy jeszcze
szereg ceremonji, nieznanych w rycie rzymskim, a które przyczyniają się
od uświetlania najważniejszej chwili dnia dominikańskiego, Mszy
konwentualnej- aby jednak nie przekroczyć ram, jakieśmy sobie
zakreślili, musimy je tu pominąć. Wspominamy tylko jednym szczególe:
celebrans trzyma po podniesieniu ręce szeroko rozłożone, naśladując
krzyż swojem ciałem. Całość, jeśli jest należycie wykonana, wywiera na
każdym, kto ją widział niezatarte wrażenie. To też istnieje w Zakonie do
Mszy św. w ten sposób wykonanej. oczywiście, aby takie wykonanie było
możliwem, konieczny jest duży wysiłek włożony w pracę nad śpiewem. Ale
śpiew traktuje się u na serjo. W nowicjacie bracia mają codziennie
godzinę nauki chorału, studenci poświęcają mu też sporo czasu, a nieraz
widuje się i starszych ojców, którzy przychodzą na ćwiczenia młodzieży,
aby sobie przypomnieć jakąś trudniejszą antyfonę czy Offertorium. Ten
wysiłek stokrotnie odpłaca się przy Mszy św. i innych śpiewanych
częściach Officium, które choć nie na to są przez nas śpiewane, aby się
ludziom podobać, ani aby nam dawać wzruszenia estetyczne, jednak i pod
tym względem nie zawodzą. Znowu jak przy Jutrzni nocnej musimy
powiedzieć: aby zrozumieć całe piękno Mszy św. w naszym rycie, z jej
bogactwem ruchów i tonów, które całą istotę człowieka pociągają do
służby Bożej- trzeba na to samemu ją śpiewać. Fragment z Książki " O liturgji dominikańskiej" Lwów 1930 r.
Za: https://domini-canes.blogspot.com/2019/03/o-liturgii-dominikanskiej-o-bogusaw.html