POD OPIEKĄ ŚW. JÓZEFA I ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA

Contemplare et contemplata aliis tradere

Veritas liberabit vos

czwartek, 17 listopada 2016

O Kościele

Nieomylność nauki Kościoła
 
P. Skąd wiesz o tem, co Bóg objawił? O. O tem, co Bóg objawił, wiemy z nauki Kościoła.

Kościół uczynił Bóg składem prawd, w które wierzyć powinniśmy; Kościół słuchać trzeba; światłem Kościoła, który jest, jak powiada święty Paweł, podstawą i filarem prawdy, rozróżniać należy prawdy objawione od nieobjawionych. Jezus Chrystus obiecał Kościołowi swemu, że zawsze będzie z nim, gdy on nauczać będzie, i wspierać go bez ustanku duchem prawdy; nie powinniśmy więc lękać się, iżby Kościół mylił się w swych postanowieniach co do nauki. Przypuszczać w tem cień błędu byłoby to obwiniać Jezusa Chrystusa o niedotrzymanie obietnic; byłoby to zarzucać nie tyle Kościołowi, ile samemu Jezusowi Chrystusowi, który jest jego zwierzchnikiem, głową, przewodnikiem; byłoby gardzić i Jezusem Chrystusem i Ojcem, który go zesłał według tych słów Zbawiciela, wyrzeczonych do jego apostołów: „Kto was słucha, mnie słucha, a kto wami gardzi, mną gardzi; a kto mną gardzi, gardzi Onym, który mię posłał” (Qui vos spernit, me spernit et qui me spernit, spernit eum qui isit me. Luc. X. 16).

X. Ambroży Guillois. Wykład historyczny, dogmatyczny, moralny liturgiczny i kanoniczny wiary katolickiej, z odpowiedziami na zarzuty wzięte z nauk przeciw religii, albo teologja dogmatyczna i moralna, ku użyciu wiernych Chrystusowych. Dzieło ofiarowane Ojcu Świętemu Piusowi IX, Papieżowi, zaszczycone podziękowaniem Jego Świątobliwości, tudzież aprobatą i pochwałami wielu Kardynałów, Arcybiskupów i Biskupów. Tłumaczenie: Leon Rogalski. Tom II. Warszawa 1892.



Prawdziwi członkowie Kościoła

Apostaci więc, heretycy i schizmatycy przestają być członkami Kościoła, choćby Kościół wyraźnie ich nie wyklinał, gdyż odłączenie ich dobrowolnym jest i od Kościoła niezależnym; dlatego to nigdy zdarzyć się nie może, że apostatów, heretyków i schizmatyków za wyłączonych ze społeczności swojej Kościół uważać nie będzie; w przeciwnym razie Kościół przestałby być Kościołem, cios śmiertelny sam boskiemu swojemu ustrojowi, jedności wiary i jedności głowy, wymierzając. 

Ks. Jan Nepomucen Opieliński. Komentarz do cenzur kościelnych po dziś dzień obowiązujących.


Jeden jest Kościół

Napisane jest u proroka Izajasza: z Syjonu wyjdzie światło i słowo Pana z Jeruzalem. Nie w tej górze Syjon upatruje więc Izajasz obronę, lecz w górze świętej, którą jest Kościół, który na całym globie rzymskim pod całym niebem wznosi głowę... Duchowym Syjonem jest więc Kościół, w którym przez Boga Ojca jest ustanowiony królem Chrystus, a Kościół ten jest na całym globie ziemskim, na którym jest jeden Kościół katolicki.

św. Opat z Milewe


Jedność jest w Kościele

Kto bowiem oddzielony od Kościoła łączy się z cudzołożnicą, jest odsunięty od obietnic Kościoła i nie dojdzie do nagrody Chrystusa ten, kto porzucił Kościół Chrystusa... Kto nie utrzymuje tej jedności, nie zachowuje prawa Bożego, nie zachowuje wiary Ojca i Syna, nie dąży do życia i zbawienia.

Bóg jest jeden, Kościół jeden, jedna wiara, lud jeden - połączony związkiem zgody w trwałą jedność ciała. Jedności nie można pokrajać ani rozbić jednego ciała przez niezgodność spoiwa.

Nie może [Kościół]... z poszarpanym wnętrzem być rozdarty na kawałki. Cokolwiek od karmiącego rdzenia się oddzieli, nie będzie mogło tak oderwane żyć ani oddychać.

św. Cyprian


Prawdziwy Kościół przechowuje prawdziwą religię

Sam tylko prawdziwy Kościół przechowuje prawdziwą religię; on jest źródłem prawdy, siedzibą wiary, świątynią Boga, kto doń nie wchodzi lub zeń wychodzi, nie ma nadziei życia i zbawienia wiecznego.” (De Div. Inst. Lib. 4 c. Ult.). 

Laktancjusz


Kościół wszystkich dusz na świecie

Wszyscy wy zatem, bogowie poszczególni, bogowie ras i narodów, nie jesteście prawdziwym Bogiem, bo nie jesteście Bogiem powszechnym, katolickim. A ty, święty Kościele, kiedy widzę, jak jeden tylko między tymi wszystkimi religiami i sektami ciasnymi, przywiązanymi do miejsca, do jednej jakiejś góry, doliny, załomu gruntu, kasty albo szkoły, wznosisz swój wspaniały sztandar z godłem: Ecclesia catholica, Kościół wszystkich dusz na świecie – uwielbienie moje dla ciebie nie ma granic.

Ks. bp Louis Emile Bougaud, Kościół. Poznań 1925, s. 146.

Jedność cechą prawdziwego Kościoła
 
Ponieważ prawda z natury swej jest tylko jedna, Kościół, któremu powierzoną została, jeden jest również. A ponieważ skarb prawdy dlatego tylko został Kościołowi powierzonym, ażeby szafując nim, oświecał dusze wszystkie jednym i tym samym światłem, przetoż Kościół sprowadza jedność. To go odróżnia od fałszywych religii; to jest cecha, po której go zawsze będzie można poznać.

tamże, s. 165.   

Niezmienność nauki Kościoła

W sporach tak zawikłanych, tak subtelnych, w tak delikatnej nieraz materii Kościół rozstrzyga tak dokładnie, że nigdy nie potrzebuje do nich powracać. To, co było orzeczonem w Nicei, w Efezie, jest orzeczonem na wieki. Chociażby świat istniał przez lat dziesiątki tysięcy, przy końcu jego istnienia będą wierzyć w to, będą nauczać tego, co ogłoszono na soborze Watykańskim. Co za pewny rzut oka! jaka zupełna i boska intuicja! Ludzie mylą się i naprawiają swoje błędy. Św. Augustyn pisze swoje „Odwołania”; św. Tomasz odrzeka się niektórych doktryn, które dawniej wyznawał. Kościół – nigdy. Reformuje swoje obyczaje; nigdy nie odmienia wyroków. Od razu, bez wahania i poprawek mówi to, co trzeba, a to co mówi, mówi raz na zawsze.

Ale oto rzecz najcudowniejsza. Kiedy nauka bada te wyroki, wydawane w wiekowych odstępach, przez papieży i sobory pod tylu względami ze sobą się różniących, znajduje w nich dziwną zgodność. Oczywiście są to części jednej całości. Wyroki te wypływają jeden z drugiego i zgadzają się z sobą z dokładnością, której nie widzieli, nie mogli widzieć ci, co je wydali. Z wyroków zaś tych spływa światło, które oświeci wszystko: naukę o duszy, naukę o ciele, o świecie, o społeczeństwie, których to nauk nie było jeszcze wówczas i o których z pewnością papieże nie myśleli.

Nie powiem już nic o stylu, w którym są wypowiadane te boskie formuły. Styl to prosty, zwięzły, jasny, równie spokojny, jak przejrzysty; nie ma on nic wspólnego z namiętnościami ziemi, nie nosi żadnej cechy współczesnej, i przez to ma niespożytość granitu.

tamże, s. 201-202.


Wszyscy ochrzczeni stają się członkami Kościoła katolickiego

Ochrzczony staje się członkiem mistycznego ciała Chrystusa, tj. Kościoła i dlatego ten Sakrament nazywa się drzwiami Kościoła. „Albowiem jako ciało jedno jest, a członków ma wiele, a wszystkie członki ciała, choć ich wiele jest, wszakże są jednym ciałem, takżeć i Chrystus. Albowiem w jednym Duchu my wszyscy w jedno ciało jesteśmy ochrzczeni... lecz wy jesteście ciałem Chrystusowem” (1 Cor. 12.12). Dekret Soboru Florenckiego dla Ormian tak o tem mówi: „Pierwszym Sakramentem jest chrzest, który jest drzwiami życia duchowego: przez niego bowiem członkami Chrystusa i Kościoła się stajemy”. O tych, którzy w Zielone Święta przez Apostołów zostali ochrzczeni, jest powiedziane, iż do Kościoła zostali wcieleni: „i przyłączone (do wiernych, do Kościoła) dnie onego jakoby 3.000 dusz” (Act. 2. 41.). Tem samem otrzymuje ochrzczony prawo do wszystkich dobrodziejstw, przywilejów i łask Kościoła, przede wszystkiem prawo do przyjęcia ważnie innych Sakramentów. Bo „kto nie ma charakteru sakramentalnego, żadnego innego Sakramentu nie może przyjąć” (św. Tomasz in 4. dist. d. 24. q. 1.). Ale zarazem ochrzczony jest poddany pod jurysdykcję Kościoła Chrystusowego i jest obowiązany do zachowania jego przepisów. Każde ochrzczone dziecko, nawet rodziców heretyckich, dopóki nie przyjdzie do używania rozumu i samo nie oderwie się od Kościoła katolickiego, należy do tego Kościoła.

Ks. dr. M. Sieniatycki, Zarys dogmatyki katolickiej. Tom IV. O sakramentach i rzeczach ostatecznych, Kraków 1931, s. 115.


Jedność Kościoła

Oczywista rzecz wreszcie, że Kościół Rzymski, to jest Kościół zjednoczony z biskupem rzymskim przez całkowite poddanie rozumu pod jego nauczanie, i przez poddanie woli pod jego rozkazy, posiada jedność, założoną przez Chrystusa, jedność teologiczną i apologetyczną, którą On uczynił właściwą cechą i niezmazalną pieczęcią swego Boskiego dzieła. Każda diecezja, każda parafia, każda dusza, udział biorąca w tej łączności Kościoła Rzymskiego z jego widzialną Głową, tym samym już wchodzi w łączność z jego Głową niewidzialną, z Chrystusem Odkupicielem, i znajduje się w jedności, będącej środkiem koniecznym, pewnym, w Boski sposób ustanowionym dla otrzymania zbawienia wiecznego.

Ks. Jules Didiot, Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. II. Warszawa 1894, s. 342.

Jedność Rzymska bynajmniej nie ma na celu zażegnania herezji; oportet haereses esse, powiedział św. Paweł [(1 Kor. XI, 19)]. Powaga [(auctoritas)] Piotra tak samo jak powaga Chrystusa nie usuwa faktycznie pomiędzy ich poddanymi namiętności i wolności, której nadużycie wiedzie do herezji. Lecz celem tej Jedności Rzymskiej jest pewną drogą prowadzić do zbawienia tych, którzy się do tej jedności przyznają, a potępić tych, co ją odrzucają, gdy, przeciwnie, przyjęcie jedności anglikańskiej tak samo nie prowadzi do nieba, jak odrzucenie jej nie prowadzi do piekła. Wielkie tedy herezje pierwszych wieków chrześcijaństwa, herezje XVI wieku i wieków przyszłych, jeśli się kiedy wytworzą, w niczym nie zmniejszą siły i znaczenia Jedności Rzymskiej. Herezje te nie są upadkiem Kościoła, tak samo jak nie są logicznym jego wynikiem, podczas gdy rozdziały i scysje, jakie zachodzą w rozmaitych sektach, są pewnym ich upadkiem i koniecznym następstwem. Doświadczenie, zarówno jak teoria wykazują, że wszelkie społeczeństwo, oparte na zasadzie rewolucyjnej, z konieczności jest wydane na łup niestałości, wstrząśnień i upadku: prawdę tego aż nadto stwierdza protestantyzm i jego liczne przemiany. Wszelako, jeśli Jedność Rzymska sprzeciwia się logicznie wszelkiej herezji, to przecież nie sprzeciwia się wcale wolności umysłów i różnorodności zwyczajów poza istotowymi artykułami wiary i życia chrześcijańskiego. Nie przeraża jej bynajmniej rozliczność szkół i opinii, sama nawet rozmaitość rytów liturgicznych i praw kanonicznych, byleby centralna powaga Piotra utrzymywała się w swej sile. Nawet roczniki Kościoła stwierdzają ten fakt szczególny, a na pierwsze wejrzenie dziwny, że owa rozmaitość w Kościele co dzień mocniej wykazuje konieczność jedności, każe ona coraz żywiej pożądać jej dobrodziejstw, i zacieśnia jeszcze bardziej święte jej węzły. Władza papieska nigdy nie bywa silniejsza w Kościele, jak nazajutrz po sporach biskupów i doktorów katolickich; wszyscy oni głębiej odczuwają, jak bardzo osobistą stałość i wewnętrzny pokój zawdzięczają Opoce, której bramy piekielne nie przezwyciężą.

tamże, s. 344

Świętość Kościoła

Ale najlepiej świętość Kościoła objawia się w życiu i w śmierci jego Boskiego Założyciela, apostołów jego, doktorów i papieży. Jakaż to olbrzymia różnica pomiędzy nimi, a takim Ariuszem, Nestoriuszem, Eutychesem, Henrykiem VIII, Lutrem, Kalwinem itd. Jakież to cele tu i tam, jakie postępowanie tu, a jakie tam, jaka mowa tu, a jaka mowa tam! Na próżno powołują się fałszywi reformatorowie Kościoła na rzekome nadużycia i zepsucie w Kościele; nie ma gorszego nadużycia i zepsucia nad herezję. Na próżno przypisują sobie przywódcy herezji tajemne jakieś posłannictwo i osobiste natchnienie, jakie ich rzekomo ustanowiło sługami i prorokami Bożymi; nie masz nic bardziej przeciwnego prawdziwej świętości, jak uważać się za posłanego, natchnionego, przeciw powadze i władzy Kościoła. Na próżno się chlubią heretycy czystością swej Ewangelii i swego przepowiadania; nie masz nic więcej nieczystego nad to, co podsuwa pycha własnego umysłu. Zresztą, anioł pychy nie przestaje być tym samym szatanem, gdy się przemienia w anioła światłości, gdy zaś powiada, że z nieba przychodzi z nową Ewangelią, św. Paweł rzucać mu w twarz każe przekleństwo. Władza uświęcająca, obiecana i udzielona przez Chrystusa prawdziwemu Jego Kościołowi, przebywa przede wszystkim na Stolicy Piotrowej.

Nawet już sama jedność z tą najwyższą Stolicą jest nieodzownym warunkiem świętości; a jeśli poza Kościołem, w szczególności między niewiernymi, bywają sprawiedliwi, posiadający łaskę uświęcającą, to otrzymali ją jedynie, – często nawet bezwiednie, ale nie mniej rzeczywiście, ze źródła wszelkiej na ziemi świętości, wydrążonego przez Opatrzność w fundamentalnej Opoce Kościoła; stamtąd jedynie tryska świętość, jako woda ze skały, uderzonej laską Mojżesza, będącego w tym względzie figurą Piotra. 

tamże, s. 348

Wszystkie nabożeństwa katolickie czy dawne, czy nowe, nad którymi czuwa i którymi zarządza władza kościelna, są prawdziwie pożyteczne dla wiary, pobożności i moralności. Ci co z taką surowością przeciw nim powstają, nie znają ich takimi, jakimi one są, lecz widzieli może tylko ich trawestacje i nadużycia. Dobrze by zrobili tacy panowie, gdyby pamiętali na słowa Pisma św.: "człowiek cielesny nie pojmuje tego co jest z ducha Bożego", ale bardzo jest zdolny do bluźnienia i przekręcania rzeczy Bożych. Fakt to niezaprzeczony, że książki, pisma, rozmowy, z których najswobodniej wylewają się obelgi i naigrawania na przyjęte w Kościele praktyki pobożne, odznaczają się zwykle nadzwyczajną swobodą i moralnym zepsuciem; tym sposobem ostre słowo Pisma św. najzupełniej jest usprawiedliwione.

tamże, s. 350

Katolickość Kościoła

A teraz pytamy, jakiż jest prawdziwy Kościół Chrystusów, i z góry odpowiadamy: jest nim Kościół katolicki. Ale któryż to jest z szeregu istniejących Kościołów? Czy Kościół Rzymski? Czy on ma prawo nazywać się katolickim z wyłączeniem innych? Czyż Kościół katolicki nie jest ogółem wszystkich po świecie rozproszonych gmin chrześcijańskich? Czyż każda z nich nie stanowi dla siebie katolickości, tak jak stanowi chrześcijańskość dla siebie, a każdy chrześcijanin czyż nie jest katolikiem?

1. Jedność konkretna i historyczna, dla katolickości Kościoła konieczna, a mianowicie, jedność w św. Piotrze i w jego następcach znajduje się tylko w Kościele rzymskim: a zatem sam tylko Kościół rzymski jest katolicki; i żadna parafia, żadna osoba nie może się zwać katolicką, jeśli dodać nie może, że jest rzymską, – wiary rzymskokatolickiej.

2. Wielość razem złączonych sekt heretyckich, nie może utworzyć Kościoła katolickiego, dopóki się nie złączy ze Stolicą Apostolską Rzymską; nie można by przeciwstawiać wszystkich Kościołów dysydenckich Kościołowi rzymskiemu dla wykazania, że liczbą swych wyznawców równają się lub nawet przewyższają liczbę wyznawców Kościoła katolickiego: pomimo swej liczby nie stanowią one jednego Kościoła, lecz pozostają zawsze sektami.

3. Tym bardziej nie można przeciwstawiać liczbie katolików liczbę wszystkich pogan, mahometan, żydów, protestantów; bez wiary Chrystusa nie masz Kościoła; nadto dziecinny to iście argument albo raczej dziecinna to zabawka rozdymać do olbrzymich rozmiarów statystykę niewierzących lub niechrzczonych, by przygnieść nią Kościół rzymski; jednego to tylko dowodzi, a mianowicie, olbrzymiej siły, jaką na nieszczęście posiada ród ludzki do opierania się łasce Chrystusowej i działaniu Chrystusowego Kościoła.

4. Nie masz chrześcijańskości przewyższającej poszczególne Kościoły i wynikającej z ich przypadkowego i sztucznego ugrupowania: ta ich chrześcijańskość nie jest społeczeństwem, prawdziwa katolickość, założona przez Chrystusa, do niego się nie odnosi. Nie każdy chrześcijanin jest tym samym katolikiem.

5. Wskutek charakteru swego extraterytorialnego, wskutek swego pochodzenia niezależnego od czynników świeckich, wskutek posłannictwa międzynarodowego, albo raczej ponadnarodowago, Kościół rzymski jest bezwzględnie katolicki, dostępny dla wszystkich, jak św. Paweł, oddający się wszystkim, i dozwalający wszystkim jednoczyć się z sobą w sferze, wyższej ponad wszelkie podziały geograficzne lub etnograficzne, ponad wszelkie swary polityczne lub społeczne, ponad wszelkie sprawy czysto ludzkie i doczesne.

6. Przeciwnie zaś, sekty heretyckie są historycznie terytorialne i narodowe, to jest wyszłe z ruchu wyłącznie miejscowego i nie mające, rozumie się, na względzie zjednoczenia wszystkich ludzi wokoło centrum kościelnego, określonego przez Chrystusa. W herezjach trudno dopatrzyć ducha prozelityzmu, pochodzącego z pobudek czystej nadprzyrodzonej miłości; nie ma w nich ani materialnego pierwiastku katolickości, którym jest prawna i faktyczna nieograniczona rozciągłość, ani też pierwiastku formalnego, którym jest jedność rzymska, służąca za ognisko i za bodziec do tego rozszerzania się w przestrzeni. A przeto nie w nich szukać trzeba prawdziwego Kościoła Chrystusowego.

7. Zgodnie z tym cośmy powiedzieli o wewnętrznej łączności zbawczej woli Bożej z katolickością Kościoła, wnioskujemy tu wreszcie, że ta wola Boża spotyka się wyłącznie i jedynie w Kościele rzymskim: Komuż to bowiem, jeśli nie św. Piotrowi i apostołom powierzył Chrystus wykonanie swego zamiaru zbawienia wszystkich ludzi drogą głoszenia nauki wiary i udzielania Sakramentów św.? Komuż, jeśli nie Piotrowi znowu powierzył On razem z kluczami swego Królestwa władzę przyjmowania do Kościoła i wprowadzania do nieba? Komuż znów, jeśli nie temuż Piotrowi i apostołom, obiecał swą asystencję przy spełnianiu tego widocznie nadludzkiego zadania? Tymczasem, gdzież ci apostołowie, gdzie ich dziedzictwo, gdzie jest ciąg dalszy ich zbawczego działania? W samym tylko św. rzymskim Kościele; gdyż poza papieżem nie masz następcy Piotra, a poza episkopatem nie masz następców apostołów. A zatem wola Boża zbawienia ludzi oraz widzialne i niewidzialne środki urzeczywistnienia tej woli Bożej znajdują się tylko w Kościele rzymskim; i katolickość, taka jak ją Chrystus pojmował i chciał, znajduje się tylko w tymże Kościele. Sekty heretyckie, o których tu mowa, są fałszywymi owczarniami wąskimi i zamkniętymi: tylko sam Kościół rzymski jest prawdziwą owczarnią powszechną, otworem stojącą dla zbawienia wszystkich.

tamże, s. 355-356

Apostolskość Kościoła

Jeśli teraz sobie samym postawimy to pytanie, jeśli zechcemy wiedzieć, jakim jest prawdziwy Kościół Chrystusów, ten sam sposób rozwiązania kwestii stanie przed naszymi oczyma: gdzie jest apostolskość? gdzie jest przede wszystkim apostolskość rzymska?

l-o Nie ulega wątpliwości, że wszystkie diecezje Kościoła rzymskiego są obdarzone tą apostolskością. Albo są one bowiem założone przez Apostołów i ani nie zeszły nigdy z drogi przez nich wytkniętej, ani się nie odłączyły od jedności ze Stolicą Apostolską, albo też zostały założone już po śmierci apostołów, wczoraj na przykład lub dzisiaj, ale stały się apostolskimi przez swe pochodzenie od hierarchii apostolskiej i przez współudział w społecznym życiu Kościoła rzymskiego. Że zwłaszcza Rzym jest rzeczywiście apostolski, nie można wątpić o tym; od św. Piotra aż do Leona XIII następstwo papieży trwało nieprzerwanie, i żadna istotowa zmiana nie zaszła w urzędzie, spełnianym początkowo przez samego Piotra, a następnie przekazanym jego następcom. Były wprawdzie jakieś odszczepieństwa, jakieś bezkrólewia, jakieś elekcje niewyraźne i wątpliwe, lecz pomimo to wszystko, przekazywanie władzy papieskiej dopełniało się rzeczywiście i wiernie; Piotr żyje dziś jeszcze w swym jedynym i prawowiernym następcy Leonie XIII. A zatem Kościół Rzymu, cały jak jest Kościół rzymski, jest prawdziwym Kościołem Chrystusa.

2-o A czy sekty protestanckie mogą się nazywać apostolskimi? Bynajmniej. Jakże bowiem można przypuszczać, aby taki Luter, Kalwin, Henryk VIII, Knox i inni pseudoreformatorowie byli następcami apostołów, a ich reforma – logicznym i chronologicznym dalszym ciągiem pierwotnego Kościoła? Prawda, że oni się chlubili tym, iż sprowadzili chrystianizm do pierwotnej czystości, ale – jakkolwiekby było – czyż otrzymali oni od jakiego apostoła lub męża apostolskiego inwestyturę duchowną, która by ich postawiła w szeregu hierarchii, i która by tym samym wykluczyła zeń wszystkich papieży i wszystkich biskupów, począwszy na przykład od IV w., a skończywszy na w. XVI? Jedno z dwojga bowiem, albo pseudoreformatorowie są w posiadaniu apostolskości, a wtedy cały Kościół jest jej pozbawiony od dziesięciu przeszło wieków, czyli że od owego czasu już on nie istnieje, albo też on to właśnie posiadał przymiot apostolskości wtedy, gdy protestantyzm się przeciw niemu zbuntował; a ponieważ bunt przeciw prawemu Kościołowi nie mógł unicestwić jego praw poprzednio istniejących, a stworzyć inne jakieś w ich miejsce, przeto z tego wynika, że protestantyzm jest absolutnie pozbawiony apostolskości, bez której nie masz prawdziwego Kościoła Chrystusowego. Protestantyzm zatem nie jest prawdziwym Kościołem

tamże, s. 359-360

Niedokładne ma pojęcie o przekazywaniu władzy apostolskiej ten, kto nam zarzuca wątpliwości, zaszłe w przedmiocie pewnych papieskich elekcji, – schizmy, jakie z nich wynikały, – bezkrólewia, zachodzące pomiędzy śmiercią jednego a obiorem drugiego papieża. Zdaje się on wyobrażać sobie, jakoby rzeczone przekazywanie władzy papieskiej powinno się spełniać natychmiastowo, mechanicznie, na podobieństwo fizycznego ruchu, przekazywanego przez jedną siłę drugiej. Tymczasem tak nie jest. Przekazywanie to jest faktem porządku moralnego, poddanym warunkom określonym przez samą naturę społeczeństwa kościelnego i przez dekrety właściwej władzy. Ponieważ zaś ta władza uznaje za właściwe poddać wybór nowego papieża uznaniu św. Kolegium kardynałów, przeto oczywiście wynika z tego bezkrólewie mniej lub więcej przeciągłe, w czasie którego Kościół istnieje, ale istnieje w stanie anormalnym niezupełnym, wyczekując swego zwierzchnika, swego pasterza i najwyższego nauczyciela. Z chwilą swego obioru, jakkolwiek długą byłaby zwłoka, nowo obrany papież otrzymuje dziedzictwo Piotrowe razem z biskupstwem rzymskim i zaczyna być nowym ogniwem w świętym łańcuchu apostolskości. Gdyby po jego wyborze, a przed jego śmiercią lub zrzeczeniem się godności zaszedł nowy obiór papieża, byłby to obiór żaden, a obrany kandydat nie zaliczałby się do szeregu apostolskiego. Gdy dwa naraz zaszły wybory, jeden zgodnie z prawem, a drugi przeciw prawu, to apostolskość należałaby do papieża prawnie wybranego, a nie do innego; gdyby zaś pod tym względem były jakieś niepewności, wątpliwości, spory i rozdziały, jak za czasów wielkiej Schizmy Zachodniej, nie mniej przecież byłoby prawdą, że apostolskość istnieje w prawdziwym papieżu: nic to nie znaczy, że nie jest ona na razie widoczna dla wszystkich i że dopiero później uznana bywa przez wszystkich. Trwa ona w tym papieżu, który jest pośród papieży niepewnych papieżem prawdziwym. Gdyby się wreszcie odbyło jednocześnie dwie lub więcej elekcji przeciw prawom Kościoła, wszystkie razem byłyby nieważne, ale nic by na tym nie ucierpiała apostolskość: lecz tylko Stolica papieska pozostawałaby opróżnioną, aż do chwili prawnego obioru, z którego wychodzący papież byłby dalszym ciągiem papieskiego i apostolskiego rodu. Smutne to bez wątpienia i bolesne wypadki takie przeciągłe bezkrólewia, niepewne i sporne elekcje, takie rozdziały Kościoła na części sobie wzajem przeciwne. Ale zauważyć trzeba, że one nie o większe przyprawiają niebezpieczeństwo apostolskość aniżeli jedność Kościoła. Boć zresztą, jeśli pewna część biskupów i wiernych myli się w dobrej wierze co do osoby prawdziwego papieża, myli się ona niedobrowolnie, ale nie przestaje wyznawać zasady hierarchicznej; jest zatem tylko materialnie odszczepieńcza, to znaczy bezwiednie, bezwolnie. Inna zaś część biskupów, trzymając się prawdziwego papieża, w całości chroni podwójny skarb jedności i apostolskości razem z innymi przymiotami, przywilejami i władzami prawdziwego Kościoła. Chmura przechodzi tylko przez tarczę słońca, ale go przecież nie niszczy.

tamże, s. 362-363


Nie ma wreszcie u tych sekt charakteru apostolskiego, który domaga się nieprzerwanego następstwa, począwszy od Apostołów. Patrząc bowiem na sekty wszystkie, każdy bezstronny może się przekonać o braku tego następstwa. I tak przed Nestoriuszem nie było Nestorianów, przed Lutrem nie było Protestantów, przed Kalwinem nie było Kalwinów, przed Henrykiem VIII nie było Anglikanów, przed Focjuszem nie było Greków schizmatyków. Protestanci, Zwinglianie, Kalwini, Anglikanie (o tych ostatnich zob. Encyklikę z r. 1896 "Apostolicae curae et caritatis" Papieża Leona XIII) nie mają Biskupów; a więc nie mają i kapłanów, a zatem i o istnieniu ofiary Mszy św., Sakramentu Ołtarza, Pokuty itd. u nich nie może być mowy. Ich pastorzy i przełożeni są to ludzie świeccy, nie mający posłannictwa Bożego i charakteru nadziemskiego, kapłańskiego, który Chrystus Pan w swoim Kościele ustanowił. Wprawdzie Kościół wschodni grecko-schizmatycki ma Biskupów, kapłanów i diakonów, czyli część materialną charakteru apostolskiego, ale nie ma posłannictwa od najwyższej Głowy Papieża, następcy św. Piotra, słowem, nie posiada części formalnej tego charakteru apostolskiego, zatem nie jest apostolskim. Jeden Kościół rzymskokatolicki jest tylko prawdziwym, w nim przebywa Duch Święty, on prowadzi wszystkich bezpiecznie do nieba, on ufundowany jest na opoce, dlatego i my powtórzmy za Bosuetem i Fenelonem: O święty Kościele Rzymski, jeśli o tobie zapomnę, niechaj zapomnę sam o sobie, niechaj mój język zeschnie się i skołczeje w ustach moich.

Ks. J. Tylka, Dogmatyka katolicka. Część ogólna, Tarnów 1897, s. 332.


Co warta jest próba podkopania dogmatu "poza Kościołem nie ma zbawienia"

Oczywista rzecz przeto, że aby dojść do zbawienia, obowiązani są ludzie z jednej strony szukać środków zbawienia tam, gdzie je Bóg złożył, a z drugiej strony, nie ma Bóg obowiązku drogami nadzwyczajnymi dostarczać tych środków zbawienia człowiekowi, co świadomie i dobrowolnie należeć nie chce do społeczeństwa ustanowionego przez Boga celem dostarczenia człowiekowi tych środków. Wynika stąd przeto, że odmawiać wejścia do Kościoła, gdy się go uznaje za instytucję konieczną, znaczy to dla człowieka dobrowolnie stawiać się poza zbawieniem, raz – przez grzech, który się popełnia, odpychając wezwanie do wejścia do Kościoła, a po wtóre – przez bezpośrednie odrzucenie środków zbawienia, jakie Kościół człowiekowi podaje. W takich warunkach człowiek ten musi ginąć, ale ginie wyłącznie z winy własnej.

Przedstawiona powyżej i udowodniona katolicka nauka o zbawieniu, jest tak racjonalna, że trudno zrozumieć, dlaczego wywołuje ona w pewnych umysłach jakieś zarzuty. A jednakże, nauka ta bywa dla wielu kamieniem obrazy. Sami nawet katolicy, kapłani z naukami teologicznymi obeznani, wielcy nawet kaznodzieje katoliccy, albo się niepokoili tą nauką, która surowością swą zdała się doprowadzić do rozpaczy, albo też trwożyli się owym możliwym niepokojem, jaki nauka ta wzbudzała w umyśle wiernych nie dość wykształconych i nie zdolnych rozwiązać trudności, jakie w nich ona budziła. Starali się przeto ci katoliccy uczeni usunąć z tej nauki to, co uważali za gorszące.

Na nieszczęście, niektórzy z nich spełniając to zadanie, wyjaśnieniami swymi zniszczyli dogmat wiary katolickiej. Słyszeliśmy wyżej, jak utyskuje Pius IX na błędy, jakie oni rozsiewali w tym względzie. Chcieli miłością rozszerzyć podwoje niebieskie, zanadto ciasne w ich przekonaniu przy tej katolickiej zasadzie, że „poza Kościołem nie ma zbawienia”. Gdyby były przeważały ich tłumaczenia i przystosowania dogmatu, gdyby nauka ich wytworzyła była pewne jakieś praktyczne następstwa, oziębiliby w takim razie i stłumili ową żarliwość, jaka popycha misjonarzy katolickich do rozszerzania wszędzie znajomości Chrystusa i Kościoła. Boć po cóż zadawać sobie tyle trudów, podejmować takie prace, tyle krwi przelewać, by doprowadzić do Kościoła ludzi, którzy i bez niego posiadają wszystko, co im do zbawienia potrzebne? I wiele dusz przez to pozostawałoby w ciemnościach i w pomroce śmierci. Tym sposobem, sądząc pod pozorem miłości, że się łagodzi surowość dogmatów, idzie się do zguby dusz ludzkich. Tymczasem dogmaty wiary utrzymują się same przez się; justificata in semetipsa; by być pożytecznie i skutecznie obronionymi nie potrzebują ulegać żadnej zmianie, żadnemu przystosowaniu. Co więcej, wszystkie te mniemane złagodzenia dogmatu wytwarzają zazwyczaj bardzo poważne trudności, które się obracają przeciw samej prawdzie, którą chciano uczynić więcej dostępną. Musimy tu wszakże zaznaczyć, że wszelką tego rodzaju przesadę w łagodności spowodowywa często inna przesada w znaczeniu przeciwnym, a mianowicie przez złość lub przez niewiadomość przesadza się w naszych dogmatach, by je tym łatwiej pokonać. To właśnie się stało z naszą zasadą: „poza Kościołem nie ma zbawienia.”.

F. Perriot. Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. II. Warszawa 1894, s. 411-412.


Poza Kościołem nie ma zbawienia

Nigdy nie wątp o tym, że żaden heretyk czy schizmatyk w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego ochrzczony, nie może być zbawiony, jeżeli nie przyłączy się do Kościoła, jakiekolwiek by jałmużny dawał, chociażby nawet za imię Chrystusowe krew przelał.

Fulgencjusz (de fid. c. 39. n. 80)


Nieomylność nauki katolickiej

Nauka kościelna jest nieomylną nie tylko, kiedy ją orzeka uroczystym sądem Najwyższy Pasterz lub sobór ekumeniczny, ale także ją nam podaje powszechna zgodność tych, którzy służą Kościołowi za narzędzia i organa w dziele nauczania jego dzieci.

I. M. A. Vacant, Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. III. Warszawa 1899, s. 654.


Kościół nie może głosić błędnej nauki

Otóż, gdyby urząd nauczycielski zbłądził, Kościół popadłby w błąd, a wtedy byłby zwyciężony przez ducha nieprawdy, i tak obietnica Chrystusowa obróciłaby się wniwecz.

Ks. dr W. Kalinowski, Ks. dr J. Rychlicki, Podstawy dogmatyki katolickiej, Poznań 1954.

Kościół popadłszy w błąd i fałsz, stałby się w tej chwili ofiarą "kłamcy od początku", szatana; bramy piekielne odniosłyby zwycięstwo nad Kościołem Chrystusowym.

Ks. B. Chełmiński, Nieomylność Kościoła katolickiego, Poznań 1914.

A więc Kościół ma być gmachem zbudowanym na fundamencie niewzruszonym nauki Apostolskiej, a kamieniem węgielnym tego fundamentu jest sam Zbawiciel; wiara zaś prawdziwa należy do istoty Kościoła: gdyby więc ją stracił, popadając w błędy, już by zarazem przestał opierać się na tym fundamencie, a dzieło Chrystusa Pana byłoby zniszczone, czego nie można przypuścić wobec wyraźnych przepowiedni Pisma świętego.

Ks. J. Tylka, Dogmatyka katolicka. Część ogólna, Tarnów 1897, s. 298.

Chrystus Pan mówi do św. Piotra (Mt. 16, 18): A ja tobie powiadam, iżeś ty jest opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie zwyciężą go. Jak już powiedzieliśmy wyżej, oznaczają te słowa, że Kościół ma być gmachem, założonym na silnej podwalinie, że Chrystus Pan chce mu dać Głowę, której ma zawdzięczać swą niespożytą trwałość i jedność. Wykazaliśmy także, iż słowa te muszą odnosić się i do następców św. Piotra. Podstawą zaś Kościoła jest wiara, a więc na to przede wszystkim potrzebny mu jest naczelny kierownik, żeby wiara jego pozostała czystą i niezachwianą. Gdyby zaś sam ten władca naczelny mógł popadać w błędy i głosić fałszywą naukę, natenczas nie tylko przestałby być fundamentem Kościoła, ale przyczyniłby się w najznaczniejszej mierze do jego upadku i skażenia. A dalej jest Piotr zarazem ustanowiony w Kościele punktem środkowym jedności. Jedność zaś Kościoła polega przede wszystkim na jedności wiary. Jeżeli tedy Piotr jest fundamentem Kościoła, nie może on wprowadzać nauki heretyckiej, która musiałaby rozerwać tę jedność wiary. To wynika i z następnych słów Chrystusa Pana: a bramy piekielne nie zwyciężą go. Piotr i jego następcy dają taką moc i trwałość Kościołowi, iż jest niezwyciężony. Atoli wszyscy się zgadzają na to, iż gdyby herezje mogły opanować Kościół, zwyciężyłoby go piekło.

Ks. J. Tylka, Dogmatyka katolicka. Część ogólna, Tarnów 1897, s. 370.

Kościół miasta Rzymu błądzić może.

Sykstus IV potępia r. 1479 zdanie Piotra oxomeńskiego


Nieomylność kanonizacji

Jeżeli nie jest herezją, to w każdym razie jest to zdanie nierozważne, które gorszy cały Kościół, krzywdę wyrządza Świętym, trąci herezją; i ten zasługuje na najcięższe kary, kto by śmiał twierdzić, że Papież zbłądził w tej lub owej kanonizacji.

Benedykt XIV

 
Prawda jest niewyrozumiała

Często słyszymy zarzut, że Kościół katolicki jest "niewyrozumiały". Nie pozwala np., żeby w małżeństwach mieszanych połowa dzieci była innego wyznania; nie pozwala, żeby poświęcony przez Kościół sztandar, mógł być "poświęcony" przez inne wyznania itd. Jest niewyrozumiały? Nie, Kościół katolicki nie jest niewyrozumiay, tylko PRAWDA, której jest stróżem, jest "niewyrozumiała".

Trudno, ale dwa plus dwa, nigdy nie jest pięć!

Pomyślmy trochę, jaka powstałaby obojętność religijna, jaka oziębłość, jeśliby Kościół katolicki lekko traktował tę sprawę i ustępliwością swoją wykazywał, że sam nie jest zupełnie pewny swojej nauki. Nie gorszcie się, ale otwarcie powiem: Natychmiast zerwałbym z Kościołem katolickim, gdyby utrzymywał: "niech sobie będą i inne wiary dobre...". Wtenczas bowiem wiara katolicka nie byłaby prawdziwą!

bp. Tihamer Toth, Chrystus królem Kościoła. Kazanie wygłoszone w 1926 r. dla studentów uniwersytetu w Budapeszcie


Dom Boży

Gdybyś kiedy podróżował po miastach, nie pytaj, gdzie jest dom Boży? bo także sekty heretyckie mają swoje miejsca przytułku, które nazywają domem Bożym. Ani też nie pytaj, gdzie jest Kościół, ale gdzie jest Kościół katolicki, bo to jest właściwe imię tej świętej Matki wszystkich, oblubienicy Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Św. Cyryl Jerozolimski 


Depozyt wiary

Któż nie wie, że co przez księcia apostołów podane zostało rzymskiemu Kościołowi i do dziś jest strzeżone, powinno być od wszystkich zachowane i nie może być zastąpione tym, co albo powagi nie ma, albo skądinąd początek bierze.

Innocenty I. Papież. List do Decencyusza biskupa


Środki zbawienia są tylko w Kościele katolickim

Kościół Chrystusowy... jeden jest, niepodzielony i niepodzielny, podporządkowany jednej Głowie niewidzialnej Chrystusowi i widzialnej głowie rzymskiemu biskupowi, wikariuszowi Chrystusa. Z nim tylko Duch św., duch prawdy przebywa na wieki. Dlatego tylko w nim prawda i tylko w nim środki zbawienia.

bp. obrz. gr. Józef Papp-Szilagyi z Wielkiego Waradyna, w odpowiedzi na list Piusa IX w sprawie tematu obrad Soboru Watykańskiego (1866)


Religia chrześcijańska tylko w Kościele

Religię chrześcijańską można wyznawać tylko w Kościele i przez Kościół założony przez Chrystusa.

Projekt konstytucji dogmatycznej o Kościele Chrystusowym przedłożony ojcom do rozpatrzenia. Pius Biskup sługa sług Bożych za aprobatą soboru na wieczną rzeczy pamiątkę. Rozdział II. Sobór Watykański 1870.


Widzialna jedność Kościoła

Ponieważ taki jest prawdziwy Kościół Chrystusowy, dlatego oświadczamy, że ta widzialna i rozpoznawalna społeczność jest owym Kościołem boskich obietnic i zmiłowań, który Chrystus zechciał wyróżnić i ozdobić tylu uprawnieniami i przywilejami. Jest on w swoim ustroju tak wyraźnie oznaczony, że inne społeczności, oddzielone od jedności wiary lub wspólnoty tegoż ciała, nie mogą być nazwane jego częścią lub członem; ani też nie obejmuje on ani ogarnia różnych odłamów religijnych z nazwy chrześcijańskich, lecz sam w sobie zjednoczony i ściśle zespolony w swojej widzialnej jedności stanowi ciało niepodzielone i niepodzielne, które jest właśnie Mistycznym Ciałem Chrystusa. O nim to mówi Apostoł: jedno ciało i jeden duch, jak jesteście wezwani w jednej nadziei wezwania waszego. Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest nad wszystkimi i poprzez wszystko i we wszystkich nas.

Projekt konstytucji dogmatycznej o Kościele Chrystusowym przedłożony ojcom do rozpatrzenia. Pius Biskup sługa sług Bożych za aprobatą soboru na wieczną rzeczy pamiątkę. Rozdział V. Sobór Watykański 1870.


Kościół nie może popaść w błąd

Kościół Chrystusowy utraciłby swą niezmienność i godność, i przestałby być społecznością udzielającą życie i koniecznym środkiem do zbawienia, gdyby sam mógł zejść na bezdroża w prawdach zbawczej wiary i obyczaju, i w przepowiadaniu i wykładaniu ich sam mógł zbłądzić lub innych w błąd wprowadzić.

Projekt konstytucji dogmatycznej o Kościele Chrystusowym przedłożony ojcom do rozpatrzenia. Pius Biskup sługa sług Bożych za aprobatą soboru na wieczną rzeczy pamiątkę. Rozdział IX. Sobór Watykański 1870.


Prawdziwy Kościół Chrystusowy

Tym zaś prawdziwym i tak błogosławionym Kościołem Chrystusa nie jest żaden inny, tylko jeden, święty, katolicki i apostolski, rzymski.

Projekt konstytucji dogmatycznej o Kościele Chrystusowym przedłożony ojcom do rozpatrzenia. Pius Biskup sługa sług Bożych za aprobatą soboru na wieczną rzeczy pamiątkę. Rozdział X. Sobór Watykański 1870.


Kościół wobec fałszywych religii w państwie katolickim

Jest to nietolerancja, ale nietolerancja w sferze teorii, właściwa prawdzie, która każdemu, co inaczej trzyma, mówi w oczy: błądzisz. I w tej mierze – rzecz uwagi godna – żadne wyznanie nie jest tak bezwzględne w swej wyłącznej afirmacji, jak katolicyzm. Wszelako ta nietolerancja w teorii godzi się z najzupełniejszą tolerancją w praktyce. Katolik, cieszący się pełnią prawdy, tym większą powinien mieć wyrozumiałość i litość dla tych, co jej nie posiadają. I tylko namiętność ludzka, a nie religia katolicka, mogła czasem doprowadzić do narzucenia przemocą prawdy. Ojciec Święty [Leon XIII] stawia wyraźnie, za św. Augustynem, zasadę: „że nikt przeciwko swej woli nie powinien być zmuszanym do przyjęcia wiary katolickiej”. Więc i uznanie katolicyzmu za religię państwa nie wiąże się, w myśl Kościoła, z prześladowaniem innych wyznań, ale z ich tolerancją. Co więcej, postawiwszy absolutnie prawdziwą zasadę: że państwo powinno mieć państwową religię, i to nie inną, tylko katolicką, sam Ojciec Święty naucza w końcu encykliki Immortale Dei, że w wielu okolicznościach, dla uniknięcia większego zła, z legalnym uznaniem innych wyznań zgodzić się można.

W jakich okolicznościach? Oczywiście, kiedy wielka część poddanych nie chce przyjąć prawdziwej religii, zwierzchność nie może jej narzucić jako religię państwową. Kiedy znów zwierzchność upośledza prawdziwą religię, poddani katoliccy mogą i powinni się domagać równej wolności wyznań: nie jako zasady, jako stanu rzeczy absolutnie dobrego, ale jako minus malum (mniejszego zła), lub raczej jako części praw należących się prawdzie. Podobnie też, chociaż wolność druku, wolność nauczania i podobne wolności, w absolutnym i nieograniczonym znaczeniu, są fałszywymi i zgubnymi zasadami, jednak w państwie niechrześcijańskim, jakich dziś wiele, gdzie ograniczenia rządowe, zamiast bronić prawdy i cnoty, obracałyby się tylko na korzyść fałszu, godzi się i często trzeba tych wolności się domagać. I nie ma w tym sprzeczności ze sobą, ani dwulicowości: bo prawda, mająca najwyższe prawo, a krzywdę ponosząca, może śmiało powiedzieć: Dajcie mi choć tyle z moich praw, ile błędowi dajecie. Nie uznajecie mnie za prawdę, a więc traktujcie mnie przynajmniej według waszej zasady, na równi z innymi doktrynami i wyznaniami.

Ks. Marian Morawski, Encyklika Immortale Dei a liberalizm, Kraków 1908.


Kościół jest hierarchiczny

W Kościele z ustanowienia bożego istnieją dwa odrębne stany: duchownych i laików (kan. 107). Kościół bowiem jako społeczność doskonała posiada ustrój hierarchiczny, w którego skład wchodzą przełożeni i poddani. Duchowni, uczestnicząc w większym lub mniejszym zakresie we władzy Kościoła, rządzą jego członkami i dostarczają im środków uświęcenia; laicy zaś, stając się przez chrzest członkami Kościoła, posiadają osobowość prawną wraz z wszelkimi prawami i obowiązkami, a przede wszystkim obowiązek posłuszeństwa władzy Kościoła i dążenia do własnego uświęcenia.

Ks. Franciszek Bączkowicz C.M., Prawo kanoniczne. Podręcznik dla duchowieństwa, T. I., Opole 1957, s. 608.


Papież głoszący herezje traci urząd

Papież utraciłby również swój urząd wskutek popadnięcia w zupełny i stały obłęd, oraz według powszechnie przyjętego zdania wskutek publicznej herezji, gdyby w nią popadł jako osoba prywatna.

Ks. Franciszek Bączkowicz C.M., Prawo kanoniczne. Podręcznik dla duchowieństwa, T. I., Opole 1957, s. 437.


Sama tylko prawda całkowita i autentyczna jest zbawienną, a tę znajdujemy jedynie w Kościele katolickim

Tomasz. A więc Kościół katolicki modli się i za tych, którzy nie są jego członkami?

Proboszcz. Kościół modli się w ciągu całego roku o rozszerzenie prawdziwej wiary, o wykorzenienie kacerstw i w ogólności za wszystkich ludzi, którzy do niego nie należą, a to w tym celu, aby Bóg raczył wzniecić przed ich oczyma światło Ewangelii i przygotować ich do zbawienia wiecznego; a stąd wypada, że ci, którzy nie są katolikami, a nawet i chrześcijanami, nigdy nie są wyłączani od jego modlitw; dziś [w Wielki Piątek] atoli Kościół o nich imiennie wspomina w nabożeństwie publicznym i uroczystym; jest to zaszczyt, który przystoi samym katolikom prawowiernym, ponieważ w ogóle zabronione jest modlić się publi­cznie za wyłączonych z kościoła, czyli ekskomunikowanych.

Tomasz. A więc Kościół katolicki mniema rzeczy­wiście, że wyłącznie sami katolicy mogą otrzymać niebo?

Proboszcz. Bacząc na ducha jakiego przyniosłeś z obcych krajów i twoje dążności, jakie kilkakrotnie objawi­łeś; spodziewałem się wcześniej lub później takiego od ciebie zapytania. Kościół katolicki, mój przyjacielu, wierzy, że Pan Jezus nie przyszedł na ziemię bez potrzeby, lecz że odkupienie, równie jak i objawienie, jakie przyniósł na zie­mię, były potrzebne dla uświątobliwienia ludzi i dla ich wiecznego zbawienia: ten więc, który pragnie wnijść do nieba, nie może inaczej tego zamiaru osiągnąć tylko przez Jezusa Chrystusa, nie masz bowiem pod niebem in­nego imienia danego ludziom, w którembyśmy mieli być zbawieni. (Dzieje Apost. IV, 12).

Gdyby było inaczej, wtedy moglibyśmy się zapytać, dlaczego Jezus Chrystus zstąpił na ziemię, dlaczego żył na niej przez trzydzieści trzy lata, dlaczego nauczał i na­uczać rozkazał, a wreszcie dlaczego podjął Mękę krzy­żową? Moglibyśmy się też zapytać, dlaczego Apostoło­wie i ich następcy poświęcali się na ponoszenie wszelkich niebezpieczeństw na ziemi i morzu, dlaczego nie oszczę­dzali życia w ogłaszaniu nauki Ukrzyżowanego; dlaczego nasi przodkowie przyjęli wiarę katolicką i wyznawali ją pomimo prześladowań, i dlaczego my sami jesteśmy chrześcijanami? a więc sama tylko nauka Jezusa Chrystusa może nas zbawić.

Lecz zważaj dobrze, mój przyjacielu, że nie dość jest wierzyć w ogóle w Jezusa Chrystusa, albo w pewną część tego, co nauczał; ale potrzeba przyjąć całą Jego naukę, nic nie dodając, ani nic z niej nie ujmując, ani zmieniając, ponieważ Jezus Chrystus oznajmia, że nie część jakowa, ale całkowita Jego prawdziwa nauka może nam zbawienie wyjednać. Ale jakimże sposobem znaleźć tę prawdziwą naukę Zbawiciela, która nas jedynie zbawić może? Z jednej strony, widzimy mnóstwo sekt, z których każda usiłuje wmówić, że ogłasza prawdziwą naukę Jezusa Chrystusa. Najczęściej wygłaszają i podają za naukę Pana Jezusa twierdzenia najsprzeczniejsze (* z których, gdy jedno jest prawdziwe, drugie musi koniecznie być fałszem *), a rozmaici członkowie należący nawet do jednej i tejże samej sekty nie zgadzają się pomiędzy sobą, (* co na przykład jeden pastor twierdzi, to drugi, ma zupełne prawo, zaprzeczyć *). Jeżeli im mówimy, że sekta ich jest nową, równie jak ich nauka, i nie trwa więcej jak kilka wieków, oświadczają, że ich wiara jest prawdziwą, i że tylko przez jakiś czas zaginęła. Lecz nie może być dwadzieścia nauk Jezusa Chrystusa prawdziwych, któreby były ze sobą sprzeczne; rzecz ta jest zupełnie jasna i mówi sama za sobą. Prawdziwa wiara tym bardziej nie mogła zaginąć przez pewien przeciąg czasu, ponieważ sam Odkupiciel przyrzekł Kościołowi Ducha prawdy dla zachowania w nim drogocennego składu wiary, przyrzekł mu pozostać z nim po wszystkie dni aż do skończenia wieków. Wreszcie, przypuściwszy, że prawdziwa nauka zaginęła przez pewien upływ czasu więcej lub mniej długi, gdzież ją więc nowatorowie odszukali? I kto nas upewni, który z nich jest rzeczywiście posiadaczem prawdziwej wiary. Widzicie zatem, że tą drogą niepodobna dojść do przekonania uspakajającego w sprawie najważniejszej, jaka tylko istnieć może. Jeżeli po tych uwagach zwrócimy się do Kościoła katolickiego, ten odezwie się do nas w te słowa: moi Biskupi pochodzą bez przerwy od samych Apostołów: wszędzie gdzie tylko znajdziemy stolicę biskupią, możemy powiedzieć, że pierwszym Biskupem, który ją objął, był albo Apostoł, albo uczeń apostolski, albo że był przynajmniej ustanowiony i poświęcony przez prawego następcę Apostołów. Albowiem swoim Apostołom i ich następcom powierzył Chrystus prawdziwą naukę i przyrzekł im Ducha Świętego, aby błąd nie wcisnął się do tego składu, jaki im powierzył, i aby nic nie dodano, nic z niego nie odcięto, nic nie zmieniono. Oni więc zachowali całkowitą i wolną od wszelkiej mieszaniny prawdę, ogłoszoną przez Jezusa Chrystusa tak dalece, że od Zbawiciela aż do naszych czasów nie uległa ani uszkodzeniu, ani zepsuciu, ani zmianie, inaczej Chrystus  nie byłby wiernym w dotrzymaniu obietnicy, a co większa dozwoliłby w tym przypadku, iżby ludzie nawet dobrej woli przez pewien przeciąg czasu nie mogli poznać i wynaleźć prawdziwej nauki, jaką sam światu ogłosił, chociaż ta jest konieczną. Opierając się na tym, cośmy powiedzieli, oświadczamy, że sama tylko prawda całkowita i autentyczna jest zba­wienną, a tę znajdujemy jedynie w Kościele katolickim. Dalecy jednak jesteśmy od mniemania, aby wszyscy ci, którzy należą do Kościoła katolickiego, mieli być nieomyl­nie zbawieni, ponieważ do tego potrzeba, aby nadto ka­żdy katolik w życiu swoim stosował się do  wyznawanej wiary.

Nie twierdzimy również, aby ci wszyscy, którzy nie są katolikami, musieli być potępionymi. Protestant nie dlatego jest potępiony, że jest protestantem. Jeżeli bo­wiem w dobrej wierze pozostaje w swym błędzie, to jest, jeżeli niepodobną zupełnie dla niego jest rzeczą, aby po­znał i przyjął wiarę katolicką, uważany jest przez Ko­ściół, jako należący do jego dziatek, a jeżeli żyje we­dług tego, co uważa za prawdziwą boską naukę, wtedy ma prawo do szczęścia niebieskiego; jeżeli jest zbawio­nym, to jedynie dlatego, iż chce wierzyć i czynić to, co prawdziwy Kościół wierzyć i czynić nakazuje, (* czyli, że należy i jest członkiem niewidzialnym Kościoła katolickiego *); a więc te słowa, które tak często zarzucają kościołowi, że jedynie w katolicyzmie może być zbawionym, wyrażają: że każdy obowiązany jest pod ciężkim grzechem wierzyć i wykonywać prawdziwą religię, skoro to może uczynić i czyni o tyle, o ile może.

Tomasz. To rzecz szczególna, ja dotąd mniemałem, że Kościół potępia ludzi, którzy inaczej wierzą jak katolicy.

Proboszcz. Kościół, zarówno jak nie potępia nieszczęśliwych obłąkanych, tak też nie poczytuje za świętych, wszystkich katolików jedynie ze względu na ich wyznanie. Kościół nie potępia nikogo osobiście, ale potępia tylko błąd, tak jak potępia grzech, nie przestając lito­ściwie postępować z grzesznikiem i starać się o pozyska­nie go Bogu.

* Jeżeli Kościół odmawia po śmierci pogrzebu ka­tolickiego innowiercom, a nawet samobójcom i jawnogrze­sznikom, to nie dlatego, aby na nich wydawał wyrok po­tępienia, lub utrzymywał, że oni koniecznie są potępieni, bynajmniej. Niezbadane są wyroki Boże. Chwila ostatnia życia może jest chwilą, owego na krzyżu wiszącego łotra, któremu Pan Jezus tegoż samego dnia, nie tylko kary wieczne odpuścił, ale i karanie doczesne darował, czyli odpust zupełny udzielił i z sobą go do raju powołał. To wszystko Kościół przypuszcza, a nawet tego pragnie. Nie broni też Kościół dzieciom, małżonkom, przyjaciołom zmar­łego, prywatnej za duszę jego modlitwy: a odmawia tylko publicznej, żeby tym samym błędu lub zbrodni nie upoważniał i nie uznawał. Zresztą, Kościół umie uszanować ostatnią wolę umierającego, który umierając taką śmiercią, tym samym po­grzebu katolickiego się zrzekał. Cóżby zresztą na to powie­dzieli duchowni zwierzchnicy innych wyznań, widząc, jako się duchowni katoliccy w ich prawa wdzierają? Co się zaś tyczy bezwyznaniowców, samobójców i jawnogrzeszników nienawróconych, to sądzimy, że innowiercy zaszczycając ich pogrzebem religijnym, sami swojej własnej religii wiel­ką zniewagę wyrządzają. Wreszcie, bezwyznaniowiec, sa­mobójca i umierający, a nie chcący się nawrócić zbrodniarz, lub w występnych nałogach do końca życia trwający grze­sznik i gorszyciel, wiedział o tym, że takim się pogrzeb katolicki odmawia, a tak stosuje się do nich aksjomat prawny: volenti et consentienti non fit injuria (chcącemu i zezwalającemu krzywdy się nie wyrządza). *

Tomasz. Jednak proboszcz ogłaszał nam pewnego dnia, mówiąc o rozkrzewieniu się wiary, o usiłowaniach, ja­kie Kościół czyni w nawracaniu pogan i kacerzy. Ja zaś uważam te zabiegi za mało użyteczne, jeżeli oni zostają w swoim błędzie w dobrej wierze i skoro błąd taki nie wystawia ich zbawienia na niebezpieczeństwo.

Proboszcz. Powiedz mi, mój Tomaszu, gdybyś na przykład widział kogoś błądzącego przez niewiadomość, czybyś nie poczytywał sobie za obowiązek ostrzec go o tym i wskazać prawdziwą drogę, chociaż możesz przypuszczać, że on za to nie jest odpowiedzialnym, i że to czyni w dobrej wierze?

Tomasz. Bez wątpienia.

Proboszcz. A więc poczuwasz się do obowiązku, abyś ostrzegł błądzącego po bratersku i wyprowadził go z niewiadomości. A czyliż nie widzisz, że Kościół katolicki ma również taki obowiązek w podobnym wypadku? A więc tenże Kościół powinien wszędzie rozszerzać prawdę, której jest przechowywaczem, ponieważ Zbawiciel rozkazał: „idźcie i nauczajcie wszystkie narody” (Mat. XXVIII, 19), i powinien wypełniać dotąd to rozporządzenie, dopokąd ludzie będą potrzebowali powołania ich do wiary.

Tomasz. Już teraz wszystko uznaję, księże proboszczu.

Piękności Kościoła Katolickiego przedstawione w zewnętrznych uroczystościach, obrzędach i zwyczajach. Opracowali po niemiecku w 21 wydaniu xx. Grzegorz Rippel i Henryk Himjoben, a we francuskim przekładzie pomnożył x. N. J. Cornet. Dla polskich czytelników z obu języków przełożył, zastosował i pomnożył x. Nestor H.  S. Bieroński, Kanonik Katedry Kieleckiej, Proboszcz Małogoski, Tom I. Warszawa, 1889, s. 94-99.


Duch Św. nie działa poza Kościołem

Tylko Kościół katolicki jest Ciałem Chrystusowym. Chrystus jest Głową i Zbawicielem swojego Ciała. Poza tym ciałem Duch nie ożywia nikogo.

Św. Augustyn. Epistola CLXXXV n. 50.

 
Poza Kościołem jest możliwe wszystko, oprócz zbawienia

Poza Kościołem można wszystko uczynić, poza zbawieniem duszy. Można doznawać czci, można przyjmować sakramenty, można śpiewać "Alleluja", można odpowiadać "Amen", można głosić Ewangelię, można wyznawać i głosić wiarę w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, ale wyłącznie w Kościele katolickim można odnaleźć zbawienie.

Św. Augustyn. Sermo ad Caesareensis ecclesiae, Patrologia Latina, t. 43, kol. 695.

 
Ochrzczone dzieci innowierców

Kto odłączył się od Kościoła, np. przez herezję, ten przestaje być członkiem Kościoła, chociaż wobec Boga nie jest wolnym od przyjętych na chrzcie obowiązków; postąpił on jak żołnierz, który opuścił swego pana, a przyszedł do obozu nieprzyjaciela. Nie należą więc do Kościoła katolickiego poganie, żydzi, kacerze i schizmatycy (Sob. Florencki). Natomiast są członkami Kościoła ochrzczone dzieci innowierców. Chrzest jest dobrem tylko prawdziwego Kościoła (Św. Augustyn) - Ochrzczone dzieci innowierców przestają być członkami Kościoła, dopiero wtenczas, jeśli doszedłszy do używania rozumu, zwracają się do wyznania błędnej nauki (np. przyjmują komunię innowierczą).
Ks. prof. Fr. Spirago, Katolicki Katechizm Ludowy, Tom I, Mikołów 1927, s. 386-387.