POD OPIEKĄ ŚW. JÓZEFA I ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA

Contemplare et contemplata aliis tradere

Veritas liberabit vos

sobota, 30 listopada 2019

RYCERSTWO NIEPOKALANEJ - LIST NA GRUDZIEŃ

DOBROĆ MARYI

           Źródłem bezdennego morza dobroci i litości Maryi jest Jej niepokalaność. Serce, które nigdy nie zaznało skażenia grzechowego, drga najczulszymi strunami. Jasny wzrok dziewicy ulituje się nawet nad największym nędzarzem..., urokiem cnoty zwalczy w nim zło, podniesie do lepszego życia. Ileż to razy słyszeliśmy przykłady, jak niewinne dziewczę obezwładniło i obłaskawiło krwiożerczego lwa... Niepokalana dusza Maryi, nieskrępowana nigdy grzechem, jest czulsza, niż wszystkie dusze ludzkie. Nie znając innej miłości nad Bożą, serce Maryi stało się przestrzenne, zdolne objąć całą ludzkość. Dobroć Jej, potęgowana ustawicznie przez pełnię łaski, obejmuje wszystkie swe dzieci czułym, miękkim objęciem matki, a niepokalaność daje Jej ten nieprzeparty urok, któremu oprzeć się nie możemy. Z głębokiego odczucia tej dobroci Maryi wyrosło jak kwiat cudny nadziei owo zdanie głębokie: „Bóg oddał wszystką litość Maryi, a sobie zostawił sprawiedliwość”. Powiedzenie to ma psychologiczne uzasadnienie w pojęciu dobroci ojca i matki. Ojciec, choć kochający, musi czasem karać, dlatego że jest głową rodziny, ale matka... 

W niej zawsze weźmie górę serce. A Maryja nie jest inną matką jak ziemskie matki, owszem, stokroć więcej kochającą. Cóż więc dziwnego, że spieszą do Niej wszyscy? Wydaje się paradoksem, a jednak jest prawdą, że Najświętszą Dziewicę ukochali bezgranicznie ci, co mieli nieszczęście upaść... Sami zbrukani, tym silniej, z nadziemską jakąś tęsknotą garną się do Tej, co zawsze pozostała niepokalaną! Czuje dobrze serce człowiecze, że nędza jego nie osłabia miłości niebieskiej Matki ku niemu, owszem, potęguje ją, więc jakże miałby się Jej lękać? Dobroć macierzyńskiego serca niepokalanej Dziewicy nigdy jeszcze nie zawiodła nikogo!


Za: o.Bernard od Matki Bożej, Boży Kwiat co z ziemi niebios dosięgnął,


„Powściągliwość i Praca” Kraków [1937], s.28-29